piątek, 29 czerwca 2012

Ogród.


Botaniczny, można dodać, ale to oczywiste, „jadę do Ogrodu”… a jakiego by?
Byłam po 2 czy 3 latach przerwy. Jak już się wybrałam, to wsiąkłam na osiem godzin. Będzie z tego ze trzy wpisy…
Czym jest dla mnie „ten ogród stary?”
Tematem pięknych wspomnień. Większość studenckiego czasu spędziłam w tym budynku, zwanym dziś niepięknie IBR- em (Instytut Biologii Roślin, kiedyś Botaniki).

IZet (Instytut Zoologii) natomiast był w tamtych czasach dziewiętnastowiecznie ceglany, obrośnięty milinem po dach.

Ta aleja przechwytywała radioaktywny pył Czarnobyla, a o szrotówku nikt nie słyszał jeszcze.


Kiedy jesienią wkładało się rękę w dereniowy żywopłot, palce napotykały czerwone śliwkowate owoce, które tak przyjemnie było rozgryzać, krzywić się od kwaśności, a potem długo ssać pestkę.

Zachwycałam się pomysłem zastosowania pnączy jako roślin okrywowych (brawo Doroto!), i jeszcze wrócę do tego tematu.



Oglądałam pojawiające się tu i ówdzie pierwsze rzeźby, teraz ogród jest nimi „uatrakcyjniony” do bólu.

Linneusz nie miał nosa w tamtych czasach, ale jako że stał w najzaciszniejszym zakątku, najlepiej się pod nim uczyło i spalało fajki. Browara się nie piło, bo był słabo dostępny. Szczególnie przed trzynastą.

W akwarium po raz pierwszy pomyślałam, jako mała Megi, że chciałabym w życiu układać kompozycje z roślin.


 Do tego ogrodu wiozłam się z drugiego końca miasta, targając do wcale nie niskopodłogowego autobusu wózek z odpadającym kółkiem z Weganką w środku i Synka podczepionego do indyjskiej spódnicy.








Tu oglądałam różne dziwne i piękne rośliny w dużych rozmiarach, zbierałam liście i suszyłam je w „Dendrologii” Senety. Dziś rośliny są jeszcze większe.

 (kto powiedział, że czerwonolistny perukowiec jest ładniejszy od tego o zielonych liściach?)

 (tulipanowiec oczywiście)
 (azalia drzewiasta, Rhododendron arborescens, jeszcze kwitnie i pachnie)
 (to nie jest żadna wierzba płacząca, tylko moja ulubiona wiśnia wonna, antypka, Prunus mahaleb, zawsze tak wdzięcznie wygięta w dorosłości)
 (kwitnie kasztan jadalny)
 (skrzydłorzech kaukaski tworzy zagajniki odrostów korzeniowych)
 (kwitnący dereń kousa w towarzystwie robinii akacjowych 'Tortuosa')
 (one też tworzą zagajniki)
 (jakaś wiśnia, a może czeremcha późna 'Pendula'? nie sprawdziłam)


(obwojnik grecki, przepiękne pnącze)
Ta część ogrodu skalnego służyła mi jako niedościgniony wzór założenia  śródziemnomorskiego, zachwycając przerośniętym bylinami bruczkiem i niecodziennym wykorzystaniem ceramicznych rur kanalizacyjnych.




A w sektorze roślin rodzimych i użytkowych po raz pierwszy widziałam niektóre takie, jak len owłosiony, wisienka stepowa, miłek wiosenny, mieczyk dachówkowaty… później tropiłam je na wolności.




Tzw. „nowy skalniak”, zaprojektowany  przez artystę malarza, zawsze uważałam za najmniej udaną część ogrodu.

Chociaż właściwie nie wiadomo, czy ta niegdyś niezwykle trendna część z pnączami i trawnikiem wygiętym w moje nieulubione falki, nie jest gorsza. Ratują ją tylko duże drzewa i skala wynikająca z tła;-)


Co się zmieniło na lepsze przez lata?
Ogród stał się plenerem „dla ludzi”, jest dużo kolorowych kwiatów, „atrakcji”, kolekcje hortensji, bluszczów, przyjemna Cafe Flora.









Udaje się utrzymać kwaterę roślin torfowiskowych, bardzo to dydaktyczne.





Co się nie zmieniło?
Największa szklarnia nadal jest w remoncie, rośliny upchnięte po tunelach, no i gdzieniegdzie wciąż panuje XIX wiekJ




A na gorsze?
Zubożało wiele kolekcji, dożyły dni pamiętane przeze mnie drzewa (paulownia pod ibeerem, jodła jednobarwna skoszona przez huragan Cyryl w 2007, rozłożysty czerwonolistny buk…)
Tak czy inaczej, warto. Jakbyście byli w okolicy, to się z wami wybiorę, nie ma innej opcji.
Teraz jest czas hortensji.


 (hortensja dębolistna 'Silkes Dwarf')


 (hortensja miękkowłosa)
(hortensja piłkowana 'Blue Bird', uwielbiam jej neonowo zimny kolor)
Pozdrówka, Megi.
Tak było 500 mln lat temu...butki jak butki, ale torebka!