wtorek, 22 września 2015

nigdy już nie będzie takiego lata...

takiego na pewno nie.
 (torebunie, zwierzątka domowe, jednorożce, anioły i kule)

(nie sondze)
(jak oliwki)
Tło obrazów, które może kiedyś sobie kupię. Tylko po co.
Obernigk, ciepłe wieczory, śpiew kosów, zapach róż i goździków, truskawki i błędne świetliki.
Moheria, światło zachodu i czerwcowa noc.
Senna Izeria.
Langenbielau spod czereśni, mglista tęcza, jaskółki, co już odleciały, i zielony jęczmień. Zapach siana, pierwszego i bujnego.
I inne kąty mojego dolnośląskiego hajmatu, inne miejsca w sercu.
Pamiętam te wszystkie chwile, każdą sukienusię, w której klękałam w trawach, blask i ciepło mam wciąż pod powiekami.

Jednak najlepiej pamiętam popołudnie w samochodzie w północnej Francji, ze słońcem oświetlającym zza pleców pomarańczowe ścierniska i cmentarze, kolejne cmentarze z pierwszej wojny światowej na szlaku maków, białe szkielety kaplic stylizowanych na antyk, krzyże jak białe kości, wąską tasiemkę drogi ułożoną na pagórkach, pojedyncze usychające drzewa i słońce, słońce, słońce.
Stan zawieszenia, wizję ucieczki, powidok świata po katastrofie.
Ziemia mówi sprawdzam. Co się wydarzy po kolejnej bezśnieżnej zimie, kolejnym gorącym lecie? Dokąd uciekniemy? 
Takiego lata już nie będzie. Takiego świata...

Pozdrówka, Megi.
PS. Link z drugiej ręki, ale tu przynajmniej da się czytać komentarze.
PPS. Ale się wstrzeliłam aktualnie, c'nie? ras na milją napisałam o końcu lata na koniec lata.