"Miejski ogród powinien być oazą dla ludzi i uciśnionej przyrody, kilku spontanicznych roślin, starych drzew, ptaków, jeży i owadów.
Mogą ukryć się w gąszczu, kompoście i dziupli, jeść jabłka i bujać w gałęziach.
Jeden ogród to nic, kilka, kilkadziesiąt tworzy system, korytarz ekologiczny, enklawę natury.
Każdy miejski ogród, który wyłamuje się z iglakowo- żwirowego kanonu z siatką przeciw kretom i włókniną na rabatach- ma znaczenie."
(autocytat to onanizm, tak. Co ja pocznę, że tak ciągle o tym samym, i te ogródki takie podobne...)
W zeszłym sezonie każdy mieszczuch z ogrodem wygrywał- kilka stopni upału mniej, kilka metrów kwadratowych cienia więcej robiło ogromną różnicę.
Ogrody- zwłaszcza te, w których funkcjonuje nawodnienie (co do którego mam, swoją drogą, stosunek ambiwalentny)- rosły bujnie jak w tropikach, rośliny wykorzystywały na maksa swoje wrodzone możliwości.
Spontaniczny sit skupiony. Bardzo lubię. |
Nigdy nie miałam wątpliwości, że stare drzewa (tu owocowe) są ważne i potrzebne, a przy tym ustawiają klimat (dosłownie i w przenośni) ogrodu. W bluszczu mieszkają kosy, w dziuplach sikorki. |
Hortensje, tawuły i bluszcz= zero plewienia. Za to sporo cięcia ;-) |
Ale cięcie to tylko dwa razy w sezonie. |
Szczelna okrywówka: pragnia kuklikowata, runianka japońska, mikrobiota syberyjska, kiścień wawrzynowaty... |
No to tniemy :-) |
Laurowiśnię tniemy zawsze sekatorem ręcznym nad rozgałęzianiami, żeby nie było widać miejsc cięcia i żeby nie uszkadzać liści. Chyba że tniemy ją w Bretanii, wtedy chlastamy piłą mechaniczną. |
Ogród Basika też jest miejską oazą.
Trawniki miały ciężko. |
Zawilce japońskie godnie zastąpiły róże jako towarzystwo dla rosplenic. |
Obiedka szerokolistna. Piękność. |
No to tniemy. |
Albo nie. |
Kolejny miejski ogród na zastanej bazie jest bardzo świeży, powstał jesienią 2014.
Żurawki i turzyca Morrowa to kanon sztywniaków do przedogródka. |
Hortensje- były, zostały dopełnione o kilka odmian. |
Na działce zastaliśmy trochę moich nieulubionych roślin- żywotniki wschodnie, jałowce, tawuły japońskie, klon palmowy, żywopłot z ligustra. Dowodem na to, że należy porzucić uprzedzenia, jest to, jak pięknie wpisały się w całość. Bez przesadzania, dopasowane tylko cięciem i dodatkiem bylin.
Żywopłot przerośnięty, zdjęcia z tostera, poprawię się następnym razem. |
Będzie lepiej... jeszcze rok i będzie. |
Pokazywałam już takie płytki, podobają mnie się. |
Kolejny #produkt2014 to ogród, który też nie ma dobrych zdjęć, bo zawsze byłam niewczas.
Za późno na kwitnienie szałwii omszonej i jej wyraźny kontrast z limonkową zielenią seslerii jesiennej.
Tak, inspirowałam się :-) |
Możecie za to podziwiać kontrast chwastowatych nasadzeń z formalnym, pompatycznym charakterem przedogródka. Byłoby MNIEJ chwastowato, gdyby szałwię ściąć wczas, ale nie było komu, o czym za chwilę. |
Zamiatanie wanted. |
To drugi ogród tej samej rodziny. Pierwszy urządzaliśmy w szczerym polu na skraju podwrocławskiego miasteczka dla młodej pary z dzieckiem. Miał być możliwie małoobsługowy (stąd dużo krzewów okrywowych, niewiele bylin i krzewinek- ach, jak trudno było utrzymać barwinek na wietrznej patelni! ach, jak lawenda nie kochała tamtejszych zim i ciężkiej gleby!), bez roślin owocujących, wabiących pszczoły, kolczastych i kłujących. Wymalowałam go gałązkami wierzb i dereni, płaszczyznami jałowców i kosodrzewin (hm, wtedy tak), kalinami i tawułami. Miał swój urok.
Drugi ogród jest dużo mniejszy, rośnie w nim stary cis (!!!), magnolia i kilkudziesięcioletnie żywotniki i cyprysiki. Leży w mieście i jest miejscem zabaw i odpoczynku (a także, niestety, koszenia trawy, przycinania szałwii i zamiatania) rodziny z piątką dzieci. Miał być zupełnie inny- pełen kwiatów, nawet sztamowych róż, kolorów, ziół, poziomek. Jest w nim trampolina, zjeżdżalnia, huśtawka i piaskownica... tyle zajęć, że szkoda czasu na tę szałwię i chuchanie na trawnik.
Jest fest kolorowo ;-) i jakaś spontaniczna olcha zdążyła wyrosnąć... |
Sama nie wierzę, że takie hortensje wyrosły przez rok z sadzonek w doniczkach 2 l. |
Wspólnym cechami pokazanych tu miejskich ogrodów jest to, że leżą w pięknych dzielnicach (mamy takich kilka, z każdej strony miasta), powstały, jak to mówią, "z poszanowniem" istniejącej materii i tradycji (tzn. z roślin zostało, co tylko dało się zostawić, a nawierzchnie itp. są takie, jak zrobiliby germańscy przodkowie- granitowe i solidne), no i jeszcze, cóż powiedzieć, są takie moje pod względem doboru roślin. To znaczy- są w tym zakresie bardzo podobne. To już się robi nudne, trochę mam dość przedstawiania ogródków :-) trzeba jakiś kotełkowy apdejt zrobić.
Poza tym wiosna przyszła nagle. 12 stopni, słońce i lekki deszczyk, zakwitające ranniki i zawodzące grzywacze. Za szybko, ktoś za bardzo wysłuchał tych modłów i zaklinania, żeby już, żeby szybciej...
tymczasem, jak to mówią, nie trzeba przyspieszać czasu, on i tak minie. Nie zdążyłam odpocząć, pomyśleć, popracować i przepracować tego, co i tak muszę, a tu już trzeba odwiedzać ogrody... a z drugiej strony, jakie to przyjemne :-)
Marta pisze o sprawdzonych roślinach na mokrą glinę, a w środku, w przydługim nagraniu opowiada o zieleninie i projektowaniu. Chociaż, o czym nie wiedziałam, nie jest "profesjonalną projektantką". Jak widać- nie w tym rzecz. Zupełnie nie w tym.
Trochę więcej czasu jednak miałam... poczytałam, pouczestniczyłam, polubiłam trochę blogów, inne odlubiłam. Tabazella pisze: "...blogi ogrodowe czytuje ale jakoś tak się dziwnie składa że te najczęściej przez nią czytane są bezreklamowe. Taki trend Tabazella u siebie zaobserwowała, a jak zaobserwowała u siebie to "inne ludzie" też tak mogą mieć. Komercha na początek ogrodowania a im dalej w las (w uprawy) tym częściej poszukujemy czegoś, nazwijmy to, bardziej prawdziwego. Blog dla zaawansowanych, elitarne towarzystwo, dobrani znajomi niespecjalnie interesujący się ogrodnictwem ale wpadający z towarzyską wizytą - toż to salon."
I tego się trzymajmy, nie będziemy wycierać byle kątów, skoro na salonach jest tak miło.
Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, co mają w głowach blogerzy ogrodniczy pragnący zarabiać na blogu.
Co ma na myśli człowiek, który twierdzi, że nie poleca niczego, czego sam nie używa/nie sprawdził, a w kolejnym poście reklamuje- nie da się tego nazwać inaczej, bo korzysta wyłącznie z materiałów promocyjnych firmy- produkt, którego, wiem to, nigdy nie stosował? Prawdopodobnie bezpłatnie, bo i do mnie dotarł mail od tej firmy z pytaniem "co możecie nam zaoferować?" (nie odwrotnie).
Co ja mogę odpowiedzieć na zapytanie od "raczkującego portalu", który "póki co" może zaproponować "nieodpłatną współpracę na zasadach dodatkowej (...) reklamy"? A może by tak odwrotnie?
Ale to nieważne.
Wciąż spamuję w sprawie Puszczy, polecam słuchać naukowców, podpisać, jeżeli jakimś cudem jeszcze niepodpisane. Bo to jest wojna w słusznej sprawie. Abstrahując od tego, że stała się dyskusją polityczną, a nie powinna.
Cytując mojego przyjaciela, naukowca zaangażowanego w sprawę Puszczy: "(...) na razie ministerstwo nie daje mi żadnych szans, aby mu zaufać. Żadnych. Tym bardziej w sprawie Puszczy Białowieskiej. Te kilka poniższych wypowiedzi min. Szyszki świadczy o tym, że idea "las bez leśników zginie" oraz że "las- w tym Puszcza- musi służyć człowiekowi", czyli po prostu idea Puszczy jako lasu gospodarczego dominuje całkowicie. Las w tych wypowiedziach to przede wszystkim drewno jako surowiec. Jestem rozczarowany. A te wypowiedzi to np. tutaj, tutaj [to było DAWNO. Można było PRZEWIDZIEĆ, do czego doprowadzi głosowanie na oszołomów lub niełażenie na wybory- p. m.] i tutaj."
Jeszcze link ode mnie. I jeszcze jeden, do Tupajki.
Poza tym jak zwykle mnie nosi, jakieś myśli o społecznym ogrodzie wrocławskim się lungną. Zobaczymy. To też miejska enklawa.
Pozdrówka, Megi.
I zapraszam na salony. Chętnie opowiem o Puszczy i korniku, jakby ktoś coś, bo widzę, jak trudno- także w tym przypadku- odpuścić kontrolę, jak bardzo jesteśmy przywiązani do pojęcia "porządku w naturze", jak wciąż uważamy, że mamy prawo czynić Ziemię sobie poddaną, a jednocześnie- że Ona sobie bez nas nie poradzi. A to nieprawda. To my się wyeliminujemy, zdobywając nagrodę Darwina.
To tyle o ogródkach :-)