poniedziałek, 10 stycznia 2011

ogród zimozielony-instrukcja obsługi;-)

Odwilż. Chwilowo, bo zima pewnie jeszcze wróci. Na pewno. Niestety.

Zimą o wiele łatwiej byc sosną niż różanecznikiem. Bo sosny mają liście sosnowe- czyli szpilki po prostu, czyli bardzo wąskie, kompaktowe struktury i aż się prosi o jakiś szkolny obrazek (odpuszczamy, licząc na wyobraźnię czytelnika;-))- przekrój czy coś, co uświadomi, że mają bardzo małą powierzchnię względną. Znaczy stosunek powierzchni do objętości, co wpływa na efektywność parowania. Takie kompaktowe liście sosny tracą w wyniku parowania o wiele mniej wody, niż liście szerokie i płaskie.

Dlatego tak dobrze radzą sobie w trudnych warunkach klimatycznych. W warunkach ostrej zimy, kiedy to parowanie trwa, a uzupełnianie niedoboru wody z gleby jest utrudnione z oczywistych przyczyn.

Dlatego Syberię porasta tajga, a nie las deszczowy.

Dlatego różaneczniki mają trudniej. Ich liście są, owszem, grube i skórzaste, jak liście wszystkich zimozielonych, bo inaczej to klapa. Ale i tak zachowują się dziwnie:
... wyglądają bardzo smutno...ale to znak, że żyją. Zwijając liście zwiększają wilgotność powietrza w okolicy znajdujących się głównie na ich spodniej stronie aparatów szparkowych i w ten sposób ograniczają parowanie. Wystarczy podwyższenie temperatury powietrza powyżej 0 stopni i: 
...już wszystko w porządku.

Chyba żeby nie. Taki wiosenny obrazek:
niczego dobrego nie wróży... 

I raczej nic z tego nie będzie, zima pokonała rododendron.

Wnioski, wnioski? Jeżeli chcemy utrzymać nasze zimozielone liściaste w dobrej kondycji przez zimę, zapewnijmy im możliwie wysoką wilgotność. Najlepiej taką, jak w Goteborgu: 
... można to osiągnąć np.owijając krzewy na zimę włókniną, ale do czasu... tych już nikt nie owinie, więc lepiej pogodzić się z nieuniknionymi stratami- obmarznięciem niektórych liści lub gałęzi, zmieniającym pokrój krzewu. Wieloletnie różaneczniki stają się dramatycznie inne niż świeżo posadzone, regularnie przycinane krzewy prosto ze szkółki. Ale takie ich prawo i uroda.

Problem dotyczy oczywiście wszystkich zimozielonych liściastych. Na przykład kalin:
... w czasie mrozu i po mrozie...

 I laurowiśni... Bo trudno sobie wyobrazić, aby TAKIE liście:
po srogiej zimie wyglądały- nawet jeżeli są osłonięte- inaczej niż tak:
...i nic nie szkodzi... uszkodzone liście już w maju wymienią się na nowe.

By the way- zmiana barwy na skutek syntezy barwników po przymrozkach to także mechanizm obronny przed niską temperaturą, nawet nieuszkodzone rośliny po zimie często wyglądają tak:  
i wszystko jest w porządku. W cieple ich liście się zazielenią:-)
Co teraz? Jeżeli nie zabezpieczyliśmy roślin włókniną, to warto to zrobić przed kolejną falą mrozów. Im dłuższe dni, im mocniej operuje słońce, tym parowanie jest większe. Do tej pory śnieg idealnie zabezpieczał korzenie wrażliwych roślin. Jeżeli go nie będzie, a mrozy powrócą- dobrze byłoby okryć bryły korzeniowe kopczykami z torfu, kory, kompostu, piasku, zrębków czy inną kołderką. A jeżeli śnieg spadnie i znowu będzie tak pięknie... 
... to pamiętajmy jednak o strząsaniu i otrzepywaniu śniegu z formowanych krzewów, aby zachowały zwartą formę:
Bo inaczej może być kiepsko:
czego nikomu nie życzę;-)

I jeszcze. Kto to tak posadził? To znaczy- kto zaplanował posadzenie różaneczników i azalii japońskich na wąskim pasku ziemi między betonowymi chodnikami, co z tego, że po ZACIENIONEJ przez budynek stronie:
niemożliwe, żeby TU przeżyły. Zasypane słonym śniegiem obłamującym gałązki, wysuszane gorącym powietrzem, wywiane przeciągiem wzdłuż budynku... zobaczymy wiosną, ale mam wrażenie, ze się nie mylę:-/  

1 komentarz:

  1. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że rododendrony zwijają liście podczas mrozu w celu ochrony przed nim. Myślałam, że po prostu liście przemarzły... Krzepiąca informacja:-)

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)