A tam- dawna książęca Palmiarnia. Zbudowana na początku XX wieku. Malowniczo i z rozmachem.
Informacja w sieci klonuje się drogą "kopiuj- wklej", więc nie będę powtarzać, na ile złotych marek wydrenowała męża księżna Daisy von Pless, ile wagonów wulkanicznej lawy z Etny utworzyło wewnętrzny krajobraz Palmiarni... takie informacje znajdziecie na przykład tutaj, chociaż uważam, że Lubiechów zasługuje na więcej uwagi.
W każdym wymiarze.
Na pewno będziecie zawiedzeni, przekraczając kutą bramę i mijając smętne pozostałości kwiatowych ogrodów. Które kiedyś wyglądały tak (obrazki z portalu miejskiego walbrzych.info):
Ostatni poważny remont Palmiarni miał miejsce pod koniec lat 70- tych XX wieku. Co prawda dzięki temu możemy podziwiać szczegóły oryginalnej konstrukcji, ale szklarnia przecieka, trudno ją ogrzać...
Nie chciałabym jednak nikogo zniechęcać. To idealne miejsce na wycieczkę o tej porze roku, kiedy tak już tęsknimy za świeżą zielenią, zapachem rozgrzanej i wilgotnej gleby, kwiatów... Rośliny osiągnęły dojrzałe rozmiary- araukaria i palma kencja niemal rozsadzają dach cieplarni. Zobaczymy dużo roślin użytkowych, w końcu Palmiarnia dostarczała owoców dla rodziny Hochbergów. Granaty i mandarynki kwitną właśnie teraz i pachną jak całe Śródziemnomorze:
Egzotyczne kwiaty wyglądają frapująco, nawet jeżeli to rośliny znane z kwiaciarni lub parapetu:
A wulkaniczne skały tworzą w tej niewielkiej przestrzeni naprawdę niezwykły i naturalny krajobraz. Jest tu miejsce nawet na grotę:
W Palmiarni działa sklepik z pamiątkami i minerałami, piękna kawiarnia w prawdziwie XIX- wiecznym stylu (nieczynna w poniedziałki!), a przede wszystkim- SKLEP Z ROŚLINAMI, gdzie można kupić większość cieplarnianych piękności, w różnych rozmiarach i przyjemnych cenach. Takie rzadkości jak eukaliptusy, granaty, owocujące mandarynki, wino kasztanowe, hmmm...
To cieplarniany mieszkaniec:
a tutaj, jak zwykle, więcej zdjęć z roślinnego świata...
Byłam tam kiedyś za nastoletnich czasów, choć gdyby nie zdjęcie w pięknej kawiarence wcale bym o tym nie pamiętała. Niemal co roku się tam wybieram i co roku nic z tego nie wychodzi. Teraz zafrapowały mnie zdjęcia, szczególnie grota i żółwie, więc może w końcu uda się tam dotrzeć ponownie :-))
OdpowiedzUsuńWygląda zachęcająco. Szkoda że szklarnia nie jest zadbana ale w Polskich warunkach to norma. No ale liczy się bogactwo roślin i pod tym względem widać że mają w czym wybierać. Może kiedyś tam wpadnę! Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńBywam tam czasem, iż jestem z Wałbrzycha. Trochę to wszystko zaniedbane, ale rośliny piękne i jest co oglądać :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa Cię! Jaki kociak! A samo miejsce naprawdę warto odwiedzić. Tak wyglądało, gdy tam byliśmy: http://stopawstope.blogspot.com/2015/11/szlakiem-zamkow-piastowskich-dzien-5.html
OdpowiedzUsuń