Jakoś tak się składa, że na jak już człowiek podejmie decyzję, co chce robić w życiu ("robić ogrody"), to staje przed pytaniem: ale dla kogo?
I jakoś tak się składa, że jego pierwszymi klientami najczęściej zostają Znajomi. Wierzą w człowieka;-)
Tym, jednym z pierwszych, razów tak się złożyło, że ogród nie został zrealizowany od razu. Właściwie od początku miał być urządzany etapami... bo to, wiadomo, budowa domu, czwórka małych dzieci, praca od rana do nocy, kto by miał na to czas i pieniądze. Ogród potrzebny był... z duuużym trawnikiem, placem zabaw, swobodny, z pięknymi roślinami. Ale te wszystkie zajęcia po drodze... i jeszcze góry, bo Znajomi swoje prywatne i zawodowe życie z górami związali... no nie było jak i kiedy, w rezultacie wystarczył trawnik obudowany drzewami i krzewami, kawałek wrzosowiska, piaskownica i huśtawka. Wystarczył na lata.
I bardzo dobrze. Wiecie dlaczego?
Bo przez te lata nauczyłam się, że:
- ogród nie jest sumą roślin. Banalne, ale to zdanie chciałabym powiedzieć każdemu młodemu projektantowi zapatrzonemu w swoje świetne pomysły i pragnącemu upchnąć w projekcie tysiąc pięćset najpiękniejszych na świecie odmian. Oglądam tych projektów dużo (kurs, wyceny, oferty, sami się prezentują gdzie się da) i w większości wypadków... FACEPALM.
- wartość dodana ogrodu wynika z konsekwencji w realizacji pomysłu (np. tu: ogród na piaszczystej glebie, łatwy w obsłudze, a więc z roślinami dobranymi pod tym kątem- ale budzących możliwie "leśne" i "górskie" skojarzenia), umiejętności odejmowania (ktoś się uśmiechnie;-)) i... tego, czym ten ogród jest dla jego użytkowników. Tajemnicze.
- jak ktoś mówi, że chce mieć duży trawnik, to nie znaczy, że chce mieć duży trawnik, tylko że nie wie, co mówi. Trawnik powinien być proporcjonalny w stosunku do wielkości ogrodu, nie tylko do powierzchni, ale i do wysokości otaczających go elementów. Poza tym nie ma sensu utrzymywać go tam, gdzie nie ma sensu, czyli tam, gdzie nie jest funkcjonalnie potrzebny.
Minęły lata... urosły dzieci i drzewa, psy i koty wymieniły się pokoleniowo, zmurszała otaczająca trawnik wysoka palisada i huśtawka...
... muszę to napisać, mimo zupełnie innego ciężaru informacji- W. zginął w górach.
I w pewien czas później przebudowaliśmy i dokończyliśmy ogród.
Nigdy nie zapytałam A., o czym myślała. Po co ogród, tak wiele się zmieniło, prawie wcale nie ma jej w domu, jest w górach, w Indiach, w pracy... gdzie indziej... dzieci też są gdzie indziej, żyją w swoich światach.
A może to ma sens? Może tak się skleja życie? Tworząc przystań dla córki- żeglarki, stawiając siatkę do badmintona dla rodzeństwa, mając w domu koty, do których trzeba wracać... może tak.
Profilowe zdjęcie O. na fb- mała dziewczynka z tatusiem...
A ogród wygląda tak.
Wczesna wiosna, czyli zaraz. Kwitnie oczar.
Wnętrze ogrodowe wiosną, latem i jesienią.
Słowo o trawniku- w marcu wygląda okropnie, gorzej niż na zdjęciu. A później to jest taki trawnik, o którym marzy każdy, kto trawnik zakłada- zielony, gęsty, uginający się pod stopami dywan. Bo składa się głównie z kostrzew, czerwonej i owczej (Festuca rubra, F. ovina) w odmianach, z domieszką wiechliny łąkowej (Poa pratensis). Świetne trawy na piaszczystą glebę i taki właśnie dywanowy trawnik. Wadą jest jego późny wiosenny start, konieczność wyczesywania ton filcu (wiosną)... i tylko to. Nawet się specjalnie nie zachwaszcza, taki gęsty jest.
Bardziej szczegółowo;-) Widoczne duże grupy roślin okrywowych: tawuła gęstokwiatowa (Spiraea densiflora), dereń rozłogowy 'Kelseyi' (Cornus sericea 'Kelseyi'), śnieguliczka Chenaulta 'Hancock' (Symphoricarpos x chenaultii 'Hancock'), mikrobiota syberyjska (Microbiota decussata). Scalają;-)
Widok od furtki w głąb ogrodu, wiosną, latem i jesienią. Trawy, jukki i lawenda pasują do piaszczystej gleby.
"Leśny" przedogródek. Leśny, bo był w nim modrzew, a ogrodzenie od frontu to drewniane wysokie i wąskie skrzynie, w których KTOŚ (nie ja;-)) posadził takie właśnie, za duże jałowce. Skrzynie wkrótce do wymiany. A w "runie": runianka japońska, żurawki, pragnia kuklikowata, sesleria skalna i- na pierwszym planie- turzyca Carex morrowii 'Ice Dance'. Ta brązowa turzyca, Carex flagellifera 'bronze form', nie sprawdziła się i jest jej coraz mniej (wymarza i za sucho ma tuż pod domem).
Roślinność towarzysząca ścieżce biegnącej wzdłuż domu. No właśnie, bardzo różnorodna... bo to część byłego "wrzosowiska". Które trudno utrzymać przez lata nawet na piasku. Miskanty, rosplenice i szałwie pełnią więc rolę wypełniacza i uspokajacza. Poza tym są takie pierzaste, powietrzne i delikatne, podobnie jak tamaryszek... równoważą te zdecydowane iglakowe kształty.
Rzut oka wstecz.
Taras za domem. Tu jest więcej cienia, więc: przywrotnik, zawilce japońskie, języczki.
Widok z tarasu.
Widok na "polankę" z miejscem na ognisko, ukrytą wśród drzew. I widok z niej, na ogród, przez drzewa.
Rośliny... jarzmianka większa 'Ruby Cloud' (Astrantia major), smotrawa okazała (Telekia speciosa) z języczką Przewalskiego (Ligularia przewalskii) i... (głęboki oddech;-)) rosplenica japońska (Pennisetum alopecuroides) (zwana także piórkówką. Tak. Nie wiem, dlaczego lubię nazwę "rosplenica". Tym bardziej nie wiem, że Word też nie wie, i uparcie pisze "rosoplenica", a ja uparcie poprawiam. Lubię nawet ten rytuał poprawiania. To jak z lubieniem róży poniemieckiej;-))
Inne istotne rośliny: brzoza papierowa (Betula papyrifera), ostrokrzew kolczasty (Ilex aquifolium-duży, bo kolczasty;-) mieszańce nie rosną tak drzewkowato), gaulteria rozesłana (Gaultheria procumbens, znów pozostałość po wrzosowisku, utrzymująca się przez lata i ładnie rozrastająca), dereń rozłogowy 'Kelseyi', kosmatka leśna (Luzula sylvatica, ta nibytrawa, bardzo leśna i zimozielona).
Wszystkie godne polecenia, nawet na słabe gleby. Co prawda w ogrodzie jest system nawodnienia, więc warunki nie są szczególnie hardkorowe.
Jednak pisząc to wszystko uświadomiłam sobie, że luksusowe żyzne gleby pradoliny rzecznej to rzadkość w skali Polski, większość z was- ogrodniczek pewnie ma ogrody na glebach piaszczystych lub gliniastych. Napiszę jeszcze kiedyś o roślinach odpowiednich do takich warunków.
A dziś... smutno mi, bo tego nie robi się kotu. Nigdy nie mogłam doczytać tego wiersza bez łez, a dziś szczególnie.
No i głosujcie na bebe na ostatniej prostej. Na Ori też. Albo na to, nowe odkrycie i kopalnia wiedzy.
I może jakiś kubek zakupicie? TP się ucieszy;-)
I cieszę się, że w międzyczasie i przy okazji tylu Anonimów i Cichych Czytaczy poznałam z imienia. Komentujcie, lubię to!
Pozdrówka, Megi.
Dałaś dużo zdjęć z ogrodu i mogę dzięki temu wyobrazić sobie jak on wygląda. Odpowiem krótko - wspaniały ogród. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBrzoza zrzucając skórę cudowna...
OdpowiedzUsuńI wiem jedno: jak kiedyś stanę przed zadaniem urządzenia swojego ogrodu na pogórzu (co najmniej na pogórzu, a może jeszcze wyżej?) to zgłoszę się do Ciebie, Megi, bo tak, jak Ty wkładasz w to całą duszę, szukasz sensu... to chyba nikt ;-) Przynajmniej ja nie znam (a mam w rodzinie i wśród znajomych projektantów ogrodów - ale tylko takich "książkowych"). No i posiadłaś najtrudniejszą ze sztuk - sztukę odejmowania! Mnie niedostępną ;-))
Na razie przede mną makroniwelacja... wielkie pole do popisu ;-)
Ściskam czule!
Zgadzam sie z Inkwizycja...masz pasje!! i jeszcze raz pasje! i to widac i to sie czuje kiedy sie Ciebie czyta. A ogrod piekny!
OdpowiedzUsuńA u mnie jest ranek i codziennie o tej porze spogladam na moj ogrod i szkody, ktore robi w nim suczka 5 miesieczna..jest u mnie na przechowaniu i mozna oszalec...ryje, kopie, szarpie, wyleguje sie na roslinach...czy jest na to jakis sposob? pozdrawiam bardzo serdecznie
Masz piękny ogród !!! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPatrzac na twoje realizacje odpoczywam tak jakbym w tych ogrodach naprawde byla. Dla ciebie nie tylko zaprojektowanie ogrodu jest istotne, zycie wlascicieli ogrodu i ich "rola opiekuncza" w stosunku do ogrodu jest takze brana pod uwage. A to juz jest sztuka. Ewa
OdpowiedzUsuńoch, uwielbiam trawy :))) ogród czarujący, dojrzały :)) te zarośnięte przejścia... lubię tak :)))
OdpowiedzUsuńCałuski
Giga, dzięki:-)
OdpowiedzUsuńInkwi, rumienię się:-) oddałabyś swój wymarzony kawałek ziemi w moje ręce. Makroniwelacja się odwleka...
grazyno, to tak jak z kretem- polubić;-) 1, 2, urośnie:-)))no i jest tylko na przechowaniu!
Magmark, tylko w pewnym sensie;-)
Ewo, tak naprawdę to najważniejsze- ogród ma być do życia, no i nie może przerastać ludzkich możliwości.
aneto, obie uwielbiamy trawy;-))) i zarośnięte przejścia. Dojrzały, ładne określenie.
Całuski!!!
Megi, a ja powiem tak, że Twoje wycieczki po ogrodach przekonują mnie o tym, że sama kiedyś dla nas /mimo mizernej JESZCZE wiedzy/ ogród zaprojektuję. I to nie dlatego, żeby mi się Twoje projekty nie podobały... ba wręcz przeciwnie, ale po prostu sama rozumiesz, że edukacja + świadomość coraz większa + realizacja - popełnionych po drodze kilka zapewne kardynalnych błędów = WIELKA SATYSFAKCJA :-)
OdpowiedzUsuńa za motywację do takich rozmyślań, Dziękuję
no ok:-) sama rozumiem. To niedługo będzie coś dla ciebie:-)))
OdpowiedzUsuńOgród przepiękny! Ma w sobie wszystko, czego można chcieć - tajemniczość zarośli i świetlistą przejrzystość. I potrafi się oprzeć naciskowi sąsiednich domów, a to niełatwa sztuka. Zachwycające, dorosłe drzewa, jak dobrze, że są ...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy można mieć kilka ukochanych domów, czy trzeba by mieć kilka serc do kochania?
Co tu napisać, jak już dziewczyny wcześniej wszystko powiedziały :)
OdpowiedzUsuńTaki Ogród bym chciała mieć, ta "metamorfoza" płotu - rewelacja.
Dzięki za mieszankę traw na piaski - coś dla mnie.
I wracając do kotów, to moje psy koty lubią, ale tak jeden na jednego.
Bo jak biega razem sześć białasów i każdy by chciał tego kota mieć dla siebie, to ...czarno to widzę.
A kociak przecież by przed nimi nie uciekał, bo w domu się bawią, więc czemu na podwórku ma być inaczej.
Miałam szansę naocznie przekonać się " na kocie" koleżanki,przeżył, dobry w biegach :) i dlatego boję się mieć kota w domu. Uważam, że wtedy bym go świadomie narażała na śmierć.
Ale mam ósemkę do dokarmiania, garażowych.
Pozdrawiam
Aż mnie wcięło. O co chodzi z tą "ros. , czy rosoplenicą"? Bo tak sobie lubisz mówić i pisać? Bo jest "rozplenica", no chyba dobrze wiem, tak? nie kumam? Nie nadążam? Reszta piękna.
OdpowiedzUsuńM., właśnie, dobrze, że te drzewa urosły... niby sąsiedztwo niezobowiązujące, ale lepiej go nie widzieć...
OdpowiedzUsuńMirko, to będzie jeszcze o trawkach:-) z psami tak właśnie dziwnie jest, 1 na 1 jest w porządku, a przy 6 czy 2 na 1 to już rywalizacja o zdobycz:-( jeszcze 8 garażowych mnie zaciekawiło...
GAJA, rosplenica, a nie rozplenica. A podobnież "piórkówka" to bardziej aktualna nazwa. A ja lubię "rosplenica", tak od plenności...
Że od plenności, to ja wiem, ale ona się rozplenia, a nie rosplenia, tak jak rozmnaża, się coś, a nie rosmnaża. W żródłach też rozplenica. No dobra, piórkówka niech będzie. Już mi się """" nie chciało wstawiać.
Usuńmasz rację, polonistko;-) a ja powyższe pisałam po karafce wina. W źródłach głównie rosplenica (może czytam inne źródła;-)), zawsze można zapytać fachowca;-)
OdpowiedzUsuńfajny blog ładne zdjęcia i ogród z duszą... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMegi, piękny ten ogród. wszystkie twoje posty w ogóle budzą we mnie jakąś taką tęsknotę i nostalgię, dziękuję Ci za to:)
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia cudnych, klimatycznych zestawień :) Jak większość na całym blogu. Dziękuję za otworzenie moich, dotąd lekko przymkniętych, oczu.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji wpisu o trawniki i jego 'składzie' chciałam dopytać czy ten skład opisany powyżej będzie się nadawał na glinę zmieszaną z piaskiem (wciąż jednak dużo więcej jest w nim gliny). Z góry dziękuję za podpowiedź - mam 700m do zasiania, jednak nie ukrywam że moim hobby nie jest nieustanne koszenie i podlewanie :) Nad taką mieszanka zastanawiam się gdyż panicznie boję się kleszczy mogących zasiedlić 'murawę - łąkę' :)