wtorek, 24 lipca 2012

Makrokosmos.

Niektórzy z was myślą, że ja się po tej Danii jeszcze bujam, ale to nieprawda. Byliśmy tylko tydzień, w końcu to środek sezonu, no i finansowo też trudno dłuższy pobyt wytrzymać. Chociaż jeszcze tydzień byłby nieodrzeczy na pewno.
Po powrocie zdarzyło się mnóstwo rzeczy wymagających opisania- w Moherii pojawił się Siódmy Element, byłam w Oławie na kawie, w Lubawce na ławce, w Lwówku na Agatówku, u Inkwizycji na... policji? nie, na kociołku i winku:-) moja kanadyjska best friend ever przyniosła mi bukiet lilii na czterdziestą rocznicę znajomości... i tak dalej, jak to u mnie.
Ale niech trwa ta chwila... duński serial rozpisany na wiele odcinków, dłuższy niż sam pobyt. Białozielononiebieski, wakacyjny.
***
Na ptakach to ja się nie znam, mimo że mnie fascynują, w razie wpadki i faux pas może Fallar mnie skoryguje. Ale jak tu nie napisać, skoro
no, chyba na przelotach.
Mewy. Siodłate, najprawdopodobniej. Pojedynczo



podwójnie i stadnie.

 (tu w galaretkach martwych meduz)












Mewie pisklaki, zabawne w swoim zaaferowaniu, podążające we własnych sprawach.







Mewy w porcie.
Zasiedziałe i wyczekujące, dopóki rybacy nie zrzucą przyłowu do rury pochylonej nad wodą, i





 (bardzo zimne spojrzenie pożeracza flądry. Przypomina mi świdrujący, baczny wzrok kury.)

(produkcja wypluwki z niestrawionych części)
i dopóki nie pojawi się konkurencja.



Mewy śmieszki.

I inne mewy.
Oraz kaczki
i OSTRYGOJAD. Ach, jak się ucieszyłam:-)))


 Oprócz tego widziane: taki ptak
pisklę siewki, niezliczone skowronki, czajki, RYCYK i BEKAS KSZYK.
Ale to już gdzie indziej... tam, gdzie rosną wełnianki jak ptasie pióra.

Idę sobie.

Pozdrówka, Megi.

12 komentarzy:

  1. Z pewnością miło było w Danii. Przy okazji pospacerowałaś po plaży i świetne zdjęcia zrobiłaś mewom i nie tylko. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Idziesz sobie ... a jakie ślady zostawiasz! :DDDDDDDDDDDDDDD
    nie dziwię się, że lubisz ptaki :DDDDDDDDDDDD
    całuski

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślisz, że było aż tak niegrzecznie, że groził nam najazd policji? ;-) Nieee... kociołek (wraz z winkiem) wciąż wspominamy życzliwie ;-)
    A ślady faktycznie, też mnie rozbawiły (czyżby nowy model butków?) ;-)
    Tak to właśnie przedłuża się krótkie pobyty, żyją sobie te chwile w zdjęciach i wspomnieniach, tydzień rozciąga się w nieskończoność... I niech trwa...
    Ściskam czule

    OdpowiedzUsuń
  4. fantastycznie było, aż do następnego dnia... winko jakieś takie migrenogenne okazało się. Albo kociołek. Albo lilie. Albo dym.
    O, butki takie należałoby sprawić sobie. Na deszcz.

    OdpowiedzUsuń
  5. A jakie fajne ślady zostawiasz jak tak sobie idziesz...
    Sprawiłaś, że się głośno roześmiałam... i kot się zdziwił, bo tak cicho było, dziś nie wieje, a komputer mruczy sennie.
    Ostrygojad wspaniały, czyż nie?
    Och, Megi, kocham mewy... mewy to dom... nie umiem bez nich żyć...
    Uwielbiam ich krzyki i właśnie zauważyłam, że niewiele mam ich zdjęć. Trzeba to nadrobić ;)
    Pozdrawiam serdecznie
    Halina

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam te mewy i klimaty nadmorskie, fajnie było , ale się skończyło...
    A Ty zostawiasz ślady jak stópki mew :-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Z morza wypłynęła, ptakiem odleciała ... Nie zgubiła pantofelka ... Megi!
    Bogactwo świata jest wspaniałe, każdy zakątek mokry, czy suchy - zamieszkany!
    Zimne spojrzenie kury :) yes yes!
    Uwielbiam krzyk mew i gęsi.
    Ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeniosłam się kilka chwil na mewią plażę i chyba nawet udało mi się usłyszeć ich wrzaski. Piękny czas

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak u Hitchcocka, aż strach. Od obejrzenia tego filmu boję się stad - ptaków, os, pszczół, ludzi też. Takie piranie; jedna nic, stado to koniec. Stado potrafi!
    Dobrze, że wróciłaś.

    OdpowiedzUsuń
  10. o, ja też miałam skojarzenie z Hitchcockiem :)Widać,że wyjazd był udany, a te tropy na piasku...:)
    zimne spojrzenie kury to trochę spojrzenie prehistorycznego T-Rexa,albo chociaż krzywe spojrzenie gołębia (i może dodo tak patrzył?):)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dopiero przeczytałem, na blogspot nie wchodziłem od jakiegoś czasu ;) Mieszkam gdzie mieszkam, dlatego mogę z ręką na sercu powiedzieć, że o ptakach morskich nie mam zielonego pojęcia ;)

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)