A tak w ogóle to byliśmy w tym Ogrodzie na zajęciach.
Z gimnazjalistami, w ramach projektu Po- mosty Wrocławia.
Gimnaziory nie zadają pytań.
To IM trzeba zadawać pytania. A w tym miszczem jest TP.
Czy to jest rodzima roślina?
Czy to jest drzewo nago-, czy okrytozalążkowe? I co to są
zalążki? I czym są okryte? A rośliny nago- i okrytonasienne, skąd te nazwy?
A jedno- i dwupienne, czy mają dwa pnie?
Czym się różni trawa od turzycy? Dlaczego turzyca jest taka
szorstka i ostra? Dlaczego trawniki możemy ciągle kosić, a trawa i tak odrasta?
Czy to jest przystosowanie do kosiarki?
Czym się różnią od siebie kaktusy, sukulenty, sklerofity i
suchorośla? Jak są przystosowane do środowiska życia? Po co im te włoski?
Jakie cechy pozwalają roślinom zachować liście na zimę?
Dlaczego włoski znajdują się na spodniej stronie liścia, a nie na górnej?
Ile kwiatów trzymam w ręce?
Jak mogą rozmnażać się rośliny?
Jak się rozsiewają takie nasiona?
Kto zapyla te kwiaty?
Jak działają torfowce?
Czy rośliny owadożerne są samożywne? Czy są drapieżne? Po co
wabią i łapią owady?
(auć. ała.)
(to jest rosiczka, ale jakaś egzotyczna)
Do jakich grup systematycznych należą te rośliny?
(salwinia pływająca, paproć)(skrzyp zimowy)
(skrzyp leśny i przęśl, gromada nagonasienne)
***
W końcu padają pytania.
- A pójdziemy na lody w końcu?
- A potem na gofry?
- A po drodze jest jakiś supermarket?
No.
A tak w ogóle- to dzieci lubią
popisywać się wiedzą, w ogóle lubimy słyszeć jakieś odniesienia do tego, co
znamy. Odpowiedzi na powyższe pytania znajdziemy w programie gimnazjum, wbrew
pozorom i narzekaniom, że szkoła to i owo. Szkoda tylko, że na wszystkie
pytania nie można odpowiadać w terenie, byłoby łatwiej, praktyczniej i na
długo.
I co ty na to, Maszko? Oraz Ewciu?
Z innej beczki.
Podróż na Północ.
Spontanicznie wyjechaliśmy na wakacje. Ja, TP i Synek, od końca czerwca podwójny magister, i to anglojęzyczny.
Tak mi się pomysł wyjazdu do Danii spodobał (długie dni,
puste szerokie plaże z najbielszym piaskiem w Europie, przypływy i odpływy), że
nie ogarnęłam, że nawet w Danii można znaleźć plaże bliżej niż w Skagen.
Podróż przez spalone słońcem Niemcy i całą Danię to prawie
1 200 km, w kierunku światła z Północy- ledwie ściemniało, już rozjaśnił
się wschód.
Tak btw, to przy okazji Niemiec: fakt, nie ma kwiatów zbożu,
ale tyle wiatraków, kompostowni i paneli słonecznych, że prawie mi to
rekompensuje. Jakim cudem u nas nie rosną? Dlaczego Niemcy planują uzyskiwanie
15% energii ze źródeł odnawialnych, a u nas taka produkcja to ok. 1%? Czyżbyśmy
mieli gorsze warunki naturalne lub bardziej restrykcyjne przepisy? Dlaczego
Niemcy wycofują się z atomu, a my w to brniemy, pod sztandarem „cywilizacji” i
„równania do Europy”? Nad Rospudą też równaliśmy, i w Lubiatowie równamy...
Poza tym w Niemczech widać dbałość o przyszłość, choćby w uzupełnianiu starych owocowych alei czereśniami ptasimi, podkreślaniu wzgórz jeżeli już nie wieżą, to posadzeniem trójki dębów, starannym (tzn. znaczącym dla ptaków i owadów) doborze roślin na skarpach autostrad. W ogóle można odnieść wrażenie, że tam istnieje architektura krajobrazu.
No dobra. Podróż ma następujące konsekwencje:
- nigdy, przenigdy nie ogarnę już waszej blogowej twórczości, o komentowaniu nie wspominając,
- obiektyw i matryca aparatu zaszły piaskiem nienaprawialnie,
- i będę zmuszona podzielić się wrażeniami, bo wycieczka miała oczywiście charakter głównie przyrodniczy:-)))
Więc do wkrótce... pozdrówka, Megi.
na wiele z tych pytań to i ja chcę znać odpowiedź! :DDDDDD Są tak świetnie postawione, że są bardzo intrygujące :))) No dlaczego ciągle odrasta ta trawa? i dlaczego mają dwa pnie? hihihi :DDDDDDDD
OdpowiedzUsuńcałuski za przepiękną lekcję :)))))
Przyznam, że nad wieloma pytaniami musiałabym się dłuuugo zastanawiać.
OdpowiedzUsuńPewnie uczyłam się tego w szkole, ale to było prawie pół wieku temu, więc mam prawo już nie pamiętać ......:)))
No wreszcie. Pytania bardzo mnie zainspirowały. Najlepsze to o dostosowaniu się trawy do kosiarki. Ja chyba jednak już wyrosłam z pytających dzieci więc może lepiej ,że teraz nie pytają. Mój synek w wieku trzech lat zaczynał od zielonej trawy,poprzez fotosyntezę do elektrowni atomowych (dziś zresztą fizyk jądrowy). Ale i tak dokształcić się muszę,bo zadawanie pytań to dopiero wyzwanie. Miszcz TP jest świetny, Ukłony. Podziw dla Niemców też mam nie od dziś. Nie wiem o co chodzi ,że u nas się nie da bo to chyba w niektórych przypadkach nie jest kwestia kasy
OdpowiedzUsuńJak tak czytam te pytania, to nie wiem czy teraz bym gimnazjum "zaliczyła" :)))
OdpowiedzUsuńCzyli zdjęć z wyjazdu nie będzie:(
Pozdrawiam
O matko jakie trudne pytania ;-))
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia extra :-)
TP świetny! Zaciekawienie, choć na chwilę, czekającej na lody młodzieży, to jest coś!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba niemiecki zwyczaj dokarmiania i dopajania wędrowców, za pomocą alei owocowych. W mojej okolicy jeszcze troszkę ich zostało. I owocowe miedze i pastwiska okolone jabłoniami i śliwami. Dla pasterzy i żniwiarzy.
Co Twoje serce, zawojowane przez Szwecję, powiedziało na Danię? Dziwna jest?
Aparat is death? :(
Uściski!
Zawsze zastanawiałem się, co to za taki dziwny "choinkowy" skrzyp, bo czasami u siebie spotykam ;) Teraz nie będę musiał już szukać nazwy gatunku, co czasami jest chyba najtrudniejszym zadaniem (a zwłaszcza grzyby i owady).
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam, że lekcje w terenie są najciekawsze:) a spotkać takich wykładowców to dopiero zaszczyt, myślę jednak, że coś więcej dostali ci młodzi ludzie od Was, coś czego nie nauczą się z książek ani w szkole- zobaczyli co to znaczy pasja, co oznacza miłość do natury, zapał. Niestety tego w szkołach dziś nie uczą...buziaki
OdpowiedzUsuńczekam więc na dalszą relację z pobytu na wakacjach, no i gratuluję Synowi....
OdpowiedzUsuńa młodzież z wycieczki ? widać po buziach i znudzenie , i ciekawośc i obojetnośc.... dla każdego znaczyła pewnie co innego....
szczęście ,że trafiła na takiego wykładowcę...
Sama chciałabym miec' TAKIE lekcje !!! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością i zaciekawieniem posłuchałabym odpowiedzi na wiele z zadanych pytań :-).Gratulacje dla Syna, Mama jest pewno dumna z niego. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOh Megi!!!swietny wpis i swietny TP, wiem co mowie bo "mowilam" do mlodziezy przez 30 lat! robicie wielka robote a pytania wymagaja odpowiedzi tez dla nas troche starszych , ale w koncu mozemy zajrzec do ksiazek, ciekawosc zostala pobudzona. Ja czekam na wpis wakacyjny!!!! pozdrawiam i gratuluje Syna
OdpowiedzUsuńKto pyta nie błądzi. Sporo tu ciekawych pytań i fajnych fotografii.
OdpowiedzUsuńMnie zachwycił ogród, jest piękny.
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie czas, że młodzież zainteresuje się roślinami.
We wtorek byłam na Jurze w kilku zamkach. Jakże młodzi gimnazjaliści byli znudzeni opowiadaniami przewodników.
To jest ich prawo.
Pozdrawiam
Droga Megi, tylko na niektóre z zadanych gimnazjalistom pytań jestem w stanie jako tako odpowiedzieć a i to pewnie z wielkimi błędami. Być może to wszystko dlatego, że ja gimnazjum nie kończyłam tylko od razu z podstawówki do liceum wskoczyłam... :-) jest to jakiś trop nie??? :-D
OdpowiedzUsuńco nie oznacza, że jakoś dumna z tej niewiedzy jestem. Wiem, powinnam cicho siedzieć ale jakoś nie mogę po tym Twoim poście. Szczególnie, że tak pięknie o Niemczech piszesz i co ważne, niestety masz rację.
My i tak w stronę POLSKI ciągnięci jesteśmy przez różne prądy ale północne tereny również bliskie memy sercu są i to już przecież wiesz. :-) ps. gdyby Ci się po powrocie z wakacjowania udało wysłać te foty z Bambiszonem ostatnie to byłabym kontenta :-) Pozdrowienia dla everybody.
Taka wycieczka i mnie by się przydała - co nieco by się odświeżyło:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twojej wycieczki, a jeżeli chodzi o Niemców, to mam do Berlina o połowę bliżej niż do Warszawy czy Krakowa i zawsze zadziwia mnie przekroczenie granicy - to tak jakby wjechało się do innego świata. Tam może być czysto, zielono, porządnie, a kilka kilometrów wcześniej nie, bo jak już ktoś coś posadzi żeby było ładniej, to zaraz komuś innemu to się przyda i już. A dbanie o energię będzie u nas chyba za kilkadziesiąt lat, nie wiem tylko czy zdążymy:(
Pozdrawiam serdecznie
No, Megi, poczułam się jak na klasówce ;-) Nie zdałam! Proszę o korepetycje ;-)
OdpowiedzUsuńWnoszę z tego, żeś już po urlopie i na miejscu, zatem piszę maila w kwestii wycieczki (i nie tylko).
Nie mów, że zepsułaś aparacik... jak więc masz zamiar przekazać nam WRAŻENIA?? Jestem żądna zdjęć!
Ściskam
Wiesz dokąd nadążają? Do rozmnażania mszaków i paprotników, choć przemiana pokoleń już zapowiada klęskę. Odpadają przy nagozalążkowych, a ściślej przy łagiewce i tym co robi wnikając gdzie wiesz, a potem w ogóle przestają myśleć, bo nie pojmują, a jak nie pojmują, to tracą jakiekolwiek zainteresowanie i kółko się zamyka. Choćbyś nie wiem co robiła. Wiem, widać to wszystko po ich oczach. Program przeładowany, czasu brak, lecisz dalej, bo musisz, bo ciebie też rozliczą. Lekcje w terenie? Kiedy? Powinny być na bieżąco, ale jak to zrobić?
OdpowiedzUsuńOni, gimnazjaliści, nie są temu winni. Winni są dorośli mądrale układający za biurkami idiotyczne programy i dokonujący epokowych przemian w oświacie-zabrać godziny chemii, fizyki, biologii, matematyki, wprowadzić bezsensownie marnowane godziny "nauczania" religii. Ci mądrale powinni mieć obowiązkowe "lekcje w terenie"- stanąć przed klasą i spróbować im w czasie 45 min. wytłumaczyć to, co stworzyli. Ponieśliby spektakularną klęskę, gwarantuję.
Ale uczyć warto, bo po nagle taka nagroda osładzająca wysiłki. Cytat z listu Ani -leserki: "Lekcje z Panią nie były straszne, no może troszeczkę, ale zawdzięczam Pani dużo wiedzy, bo to o czym się teraz uczę, to przede wszystkim nauka przyrody i ekologii. Wielkie podziękowania."
Przydługo, ale musiałam.
Ech, patrzyłam na te znudzone miny i przypomniało mi się, jak prowadziłam zajęcia z dziećmi z podstawówki i z gimnazjalistami w lesie. O ile młodsze czegoś chciały się dowiedzieć, tak starsze nie słuchały, a jak już to z minami, z których wyczytać można było tylko jedno: "bab...skończ już..."
OdpowiedzUsuńMęczyło mnie to, bo miałam wrażenie, że gadam do słupów telegraficznych.
Kiedyś, po zajęciach podeszła do mnie dziewczynka z 2 klasy podstawówki i kiedy myślałam juz, ze zapyta mnie o coś z czym związana była prelekcja...ta powiedziała- "Proszę paniiii, a moja mama ma takie buty jak pani!"...;)
Co do programów nauczania- myślę, że o wiele lepiej by tę wiedzę chłonęli, gdyby więcej było zajęć terenowych.Mimo wszystko wiecej wtedy by zapamietali, zamiast suchych faktów, często dyktowanych kropka w kropkę z książek.
Część dzieci i dorosłych potem, nie interesuje sie przyrodą w ogóle, wiec śmiem twierdzic, ze zadna forma nie jest w stanie ich zainteresować....
Ponieważ, mam nadzieję, że nie jedna osobniczka czytająca Twój blog ma na imię Ewa, wiec udam, że nie o mnie chodzi (bo a nóż nie o mnie?).
OdpowiedzUsuńW kwestii roślin: nabyłam ostatnio żyworódkę. Zamierzam eksperymentować na egzemie mojego współspacza czyli małżonka.