wtorek, 30 października 2012

gołębiem na parapecie, wiatrem w krzaku bzu...

... będziemy po śmierci. Powiedziała Chustka, której już tu nie ma.
I... pisała, że jak ktoś jej wstawi na blogasia [*], to wstanie i go zajebie.
O łzach nic nie pisała, toteż sobie chlipię.
I nieważne wydaje mi się wszystko, co mogłabym napisać. W zasadzie wcale nie chce mi się pisać, ale... łeb do słońca!
Miał być taki sobie wpis o "świątecznych" dekoracjach, ale wobec tego i tego, jak na tzw. "święto zmarłych" spojrzało oko dyni- nie da się.
To może tak.
Lubię odwiedzać cmentarze.
Przeglądam je w myślach.
Cmentarz starowierów w Wodziłkach, zarastający sosnowym młodnikiem, skośne krzyże ubrane w liliowce, kamienne goździki i mydlnicę pachnącą akacjowo.
Cmentarze z pierwszej wojny na Suwalszczyźnie, gdzie na ciepłych i suchych pagórkach pachnących poziomkami razem leżą Niemcy i Rosjanie.
Cmentarz w Monkiniach, gdzie Puszcza zagarnia lastrykowy, plastikowy kicz dzwonkami, mchem i czeremchą.
Cmentarze pod Bieszczadami, gdzie tylko topole białe, lilaki i kamienie znaczą ich położenie.
Moje "rodzinne" na Wielkopolsce, groby jak grządki obrzeżone lastrykiem, obsadzone bratkami, a między nimi pościelone świerkowymi łapkami ułożonymi w jednym kierunku, jak na pagonach leśnego munduru, ścieżki między grobami zamiecione do bólu.
Stary Cmentarz Grabiszyński, zepchnięty spychaczami pod betonowe ogrodzenie i zamieniony w park.
Cmentarz na zakręcie rzeki Ełk, gdzie na wzgórzu napotykamy "las... las krzyży", groby poprzerastane korzeniami drzew, a w kolejnym roku już tych krzyży nie ma, żeliwne były, nadały się na złom.
Cmentarz na Rossie, pod drzewami wiekowymi jak najstarsze groby.
Nasz cmentarz parafialny, gdzie w gąszczu młodych klonów i topól białych ktoś odchwaszcza, karczuje i ozdabia dla pamięci pojedyncze niemieckie groby.
Cmentarze w Szwecji, gdzie pod gładką, zieloną trawką od stuleci spoczywają dostojnie całe rody, przeszłość niezakłócona cezurą wojny.
I w Chmieleniu, w Wolimierzu, w Molnej, w Lasówce... wszędzie.
Gdyby nie nudne i przewidywalne "noooo juuuuż... chooodź stąd...", miałabym wiele zdjęć dokumentujących turystykę funeralną. A tak to tylko zdążam pokontemplować nastroje.
I tak to.
Na wystawie ogrodniczej w Lobau skorzystałam z  takiej okazji





;-)))))
 I wuala.























Wieeem... że to tylko sztafaż i kicz, i pomniki okropne, ale coś w tym jest, w tym uskromnieniu protestanckich nagrobków do jednego pionowego elementu, bez tej płyty, skrzyni z czarnego granitu, jak najbardziej błyszcząco wypolerowanego, który trzeba ogarnąć do ostatniego liścia, na kolanach wyszorować, obstawić wschodnim przepychem lamp, pstrokacizną chryzantem, dobrze, jeżeli prawdziwych.
Jakoś te roślinne dywany bardziej do mnie przemawiają, jak już ktoś kultywuje nagrobki, to o te właśnie trzeba dbać na co dzień, na co dzień pamiętać, nie tylko od "święta". Albo za to dbanie komuś zapłacić.
A rośliny, jakby ktoś nie poznał, a chciał wiedzieć, to: dywanik z trzmieliny pnącej (bardzo krótko strzyżonej), irgi płożącej, jałowca płożącego, rojnika, runianki japońskiej; wyższe elementy to cis, cyprysik tępołuskowy, kosodrzewina, sosna bośniacka 'Schmidtii', kiścień, żywotnik, choina 'Pendula', bukszpan. Kolor nadają wrzosy, żurawki, rozchodnik okazały, kostrzewa sina, turzyca włosista, cyklameny i rośliny sezonowe.
No i rośliny jednoroczne, jak w ostatnim przykładzie... pomyślcie o takim "ogródku", powiedzmy, z ponętkami:-) albo malwami:-)))
Może trochę florystyki funeralnej? Przykłady ładne i zabawne:



 Jeszcze mamy chwilę, zdążycie coś uwić;-p
Temu mchu to bym jednak odpuściła, wydaje mi się, że kreowanie mody na "naturalność" może mu zagrozić.










Tak to.
Nie przywiązuję wagi do tych dekoracji, wolę być wróbelkiem, jesiotrem, wiatrem w krzaku bzu... niż spoczywać pod najpiękniejszym kamieniem, przywiązać do niego bliskich.
Dziś pomarańcze dla Chustki. Śpij dobrze.






Dobranoc i pozdrówka, Megi.
PS. wydawało mi się, że za dużo tych zdjęć... ale... zajrzyjcie do ewy, ta to dopiero poszalała pisząc na ten sam temat!

18 komentarzy:

  1. Tak, o chlipaniu nic nie było... co do cmentarza Grabiszyńskiego, to zapewne wiesz, a może nie, że część tablic wmurowano w pomnik stojący w miejscu dawnego krematorium. Tamten park to całe moje dzieciństwo prawie, pamiętam pojedyncze płyty, które oplatał bluszcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, część. Tę część, która została na hałdzie gruzu po wybrukowaniu nimi tu i ówdzie w mieście, po zrobieniu schodów przed Urzędem Wojewódzkim. Trochę to przerażające, ale w kontekście wróbelka i jesiotra nie ma znaczenia. To również moje dzieciństwo, pozdrawiam:-)

      Usuń
    2. jeszcze parę płyt zostało w parku...a sztuczna góra na pętli obok, na której znajduje się cmentarz bohaterów wojennych usypany jest z gruzu, również ze zgruzowanych pomników ze zniszczonych cmentarzy...raz na dróżce okalającej górę wychylnęła do nas fotografia grobowa dawnej mieszkanki...
      Lubię oglądać cmentarze - w nowo poznanej okolicy kieruję się na cmentarz

      Usuń
    3. tak, kilka zostało... rzeczywiście, ta góra została usypana za mojej podstawówki, ale nie lubię się na nią wspinać;-p
      wiem, że lubisz, z tego cię znam:-)

      Usuń
  2. "Nie przywiązuję wagi do tych dekoracji, wolę być wróbelkiem, jesiotrem, wiatrem w krzaku bzu... niż spoczywać pod najpiękniejszym kamieniem, przywiązać do niego bliskich"....

    Właśnie tak czuję...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję tak samo.

      Smutno i żal... Ale łeb do słońca trza.

      Usuń
    2. Z taką lekkością nazwałaś niewypowiedziane ...
      Kolejna podpisana

      Usuń
    3. z taką tam lekkością...
      z jaką oswajamy demony żartem lub cukierkiem. Z lękiem, niestety.

      Usuń
  3. Te Suwalskie, zaniedbane, zarośnięte - to moje dzieciństwo. A mosty ze zdjęcia to niemal Stańczyki.

    Lubię ten sposób, taki moherowy, na to co się stało.
    Ukochy, mocniejsze niż zwykle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak. Te suwalskie robią mocne wrażenie. Podobno Stańczyki teraz są wybrukowane i skomercjalizowane, a ja pamiętam ten wiadukt prowadzący z zielonej pustki w zieloną dżunglę.

      Usuń
  4. Bardzo ciekawe zdjęcia :-)
    Co kraj to obyczaj ale i możliwości.
    U nas wspólne groby i wojny ,
    a w Szwecji rody od wieków w nienaruszonej ziemi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Śmierć jest na wyciągnięcie ręki.

    Ciekawa wystawa, warto zgłębić bliżej te tematy..Piękne wieńce.
    W Polsce nic nie jest potrzebne oprócz tandety
    U nas mało kto kupiłby takie wieńce- za drogie. U nas najlepsze są produkty z Biedronki.

    OdpowiedzUsuń
  6. I ja lubię zaglądać na cmentarze. Widziałam we Francji, w małym miasteczku ... skromne groby (żadne marmury), żadnych kwiatów, zniczy ... tylko rozłożona księga, na niej wyryte dane zmarłego. Przynajmniej nikt nie ukradnie, bo po co komu. U nas pomniki, to jak pierwsze komunie, zastaw się a pokaż się. Ja bym chciała mieć ogromny kamień u siebie :)))
    Nie wiedziałam, że to co lubię to ... turystyka funeralna :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś nie mogę łba do słońca...

    OdpowiedzUsuń
  8. Megi, to dzięki Tobie odkryłam tę Chustkę. Zbyt późno. Naprawdę nie tak dawno. Ale dziękuję Ci. BARDZO CI DZIĘKUJĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy nie jest za późno...
      szperanie po necie może zmienić życie;-)

      Usuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)