sobota, 2 lutego 2013

z życia drzew i ogrodów

Napisałam byłam, że dopóki wokół Ogrodu Krasińskich trwały kłótnie, dotyczyły one głównie dwóch kwestii: stanu zdrowotnego usuniętych drzew oraz samej idei rewaloryzacji.
I wstyd mi za „fachowców”, „ekspertów” (z firmy;-DDDDD), „ogrodników”, „architektów krajobrazu”, komentujących zdjęcia pni lip drobnolistnych, że drzewa były „chore”, „wypróchniałe” i nadawały się tylko do wycięcia. Należy się wpis edukacyjny.
Fachowcy od zieleni powinni jakoś tam orientować się w anatomii i fizjologii roślin.
Nauki te mówią nam, jak drzewo przyrasta na grubość. Pierścień miazgi (tkanki twórczej) znajdujący się na obwodzie łodygi (pnia) produkuje nowe komórki, które odkłada na zewnątrz (łyko, przewodzące asymilaty) i do wewnątrz (drewno, przewodzące wodę). W miarę wzrostu drzewo potrzebuje coraz więcej wody, rozpoczyna się przyrost wtórny, czyli grubienie pnia dzięki odkładaniu w kierunku środka komórek drewna. Komórki te już w momencie, gdy zaczynają pełnić swoją przewodzącą funkcję, są martwe. W miarę przyrostu na grubość najbardziej wewnętrzne warstwy komórek drewna zostają ściśnięte, tworząc niefunkcjonalną, twardą, ciemną na przekroju pnia warstwę, tzw. twardziel (niektóre drzewa, np. klon, nie tworzą twardzieli).
Bywa, że ta martwa tkanka zostanie zainfekowana przez grzyby saprofityczne (odżywiające się martwą materią organiczną) lub larwy owadów, żywiące się martwym drewnem. Wewnątrz pnia powstaje próchnica. Jest to związany ze starzeniem się drzewa, naturalny proces.
Próchnica może być widoczna na zewnątrz np. przez otwarty ślad po gałęzi, dziuplę wykutą przez ptaka, mechaniczne lub mrozowe uszkodzenie pnia. Jest to w pewnym sensie komfortowa sytuacja, gdyż możemy podjąć leczenie drzewa. Polega ono na oczyszczeniu pnia wewnątrz z próchnicy „do zdrowego drewna”, pozostawieniu do obeschnięcia, zaimpregnowaniu preparatem grzybobójczym i pozostawieniu otworu, aby zmniejszyć niebezpieczeństwo zawilgocenia, sprzyjającego infekcji grzybowej (istnieją grzyby pasożytujące w czynnych tkankach przewodzących, powodujące szybkie obumieranie drzew). Żywe tkanki sąsiadujące z ubytkiem tworzą tkankę przyranną (kalus) „zalewającą” ranę.
Powstawanie w centralnej części pnia pustej przestrzeni jest typowe dla biologii drzewa i w żaden sposób nie wpływa niekorzystnie na właściwości mechaniczne drzewa jako całości, jego odporność na zginanie i obciążenie wiatrem. Pomyślcie o zginanych wiatrem bambusach, źdźbłach zboża czy też konstrukcjach budowanych przez człowieka- pusta w środku rura to oszczędność materiału i redukcja ciężaru przy zachowaniu optymalnych właściwości mechanicznych. Ewolucja się nie myli.
Wreszcie- to nic złego, że drzewo ma dziuplę, czyli ubytek. Nawet takie drzewa mogą nas przeżyć, a przy tym są miejscem schronienia i rozmnażania się ptaków i nietoperzy, ich korzenie mikoryzują z grzybami, które wzbogacają ekosystem glebowy, a które obumrą wraz ze śmiercią drzewa.
Oczywiście wszystko to dotyczy także krzewów, które zwykle łatwo odmłodzić za pomocą odpowiedniego cięcia.
Podstawowe zasady pielęgnacji drzew, do zastosowania także w ogrodzie przydomowym, tak się przedstawiają:
Drzewo to nie tylko pień i korona, ale i korzenie. Potrzebują one około metra głębokości natlenionej, niezagęszczonej gleby. 75% systemu korzeniowego znajduje się na głębokości do 30 cm. Nawet wałowanie ścieżek w pobliżu pnia może być niebezpieczne dla korzeni.
Odsłonięcie bryły korzeniowej, uszkodzenie lub przesuszenie korzeni, w przypadku niektórych gatunków (np. dąb, buk) także zmiana poziomu wody gruntowej bardzo często skutkuje śmiercią drzewa, ale jest ona odroczona w czasie- o mniej więcej trzy lata, bo przez ten czas drzewo może korzystać z substancji zapasowych.
 Radykalne cięcie szkodzi drzewom- przez duże otwarte rany pozostałe po amputacji wnikają patogeny. Najlepiej uformować koronę drzewa w pierwszych latach jego życia, a później unikać ingerencji. Cięcie prześwietlające u tych gatunków, które tego wymagają (np. jabłoń, głóg) należy prowadzić regularnie, nie usuwając więcej niż 15- 20% masy gałęzi jednorazowo.
 Drzewa należy leczyć. Nawet V- kształtne rozgałęzienia grożące rozłamaniem współcześnie koryguje się odpowiednim wiązaniem.
Nie przesadza się starych drzew. Przesadzenie drzewa w wieku powyżej 15 lat, nieszkółkowanego (tzn. takiego, którego bryła korzeniowa nie była regularnie zagęszczana przez obcinanie korzeni na jej powierzchni) wiąże się z usunięciem większości systemu korzeniowego i prawie pewną śmiercią drzewa. Z tego powodu sens ma też sadzenie młodszych drzew- szybciej się ukorzenią i nadrobią różnice we wzroście.
 Wycinka jest ostatecznością, nawet drzewa z ubytkami mogą przeżyć kilkaset lat, bo tak są zaprogramowane genetycznie. Należy jedynie sprawdzać, czy są stabilnie posadowione w gruncie i nie grożą przewróceniem się.
One mają życie pozagrobowe- obumarłe drzewo nadal służy ekosystemowi, jest siedliskiem dla tysięcy grzybów, owadów i innych stworzeń, dlatego nie powinno się go usuwać, tylko zostawić tam, gdzie umarło. A przynajmniej zakompostować zrębki i użyć tego kompostu w ogrodzie.
Mądre są drzewa. 
***
Ąkej, chodźmy do parku, aby rzeczone egzemplifikować.
Do naszego kyjowo- kijowego parku. Grabiszyńskiego.
Park ów, uff, był kiedyś cmentarzem i to widać- po szpalerach świerków i grabów, dużym udziale dojrzałych, pięknych żywotników, choin, daglezji, po układzie alej, bluszczowym runie.
Takie zaroślowe klimaty tam panują.
i póki co nikomu to nie przeszkadza.
stary głóg, co prawda z jemiołą, ale jaki piękny rysunek gałęzi, podkreślony śniegiem!
choina, wspomnienie po cmentarzu. Tak, wiem, odchylona i jednostronna, bo biczowana przez  rosnącą "za blisko" lipę, ale co z tego. Żyje i jest ładna.
dąb z ubytkiem wgłębnym, i co z tego
swobodnie rosnąca jabłoń o typowo wykształconej koronie
Zdjęcia poniżej pokazują, że bez ingerencji drzewa radzą sobie, dopasowują do siebie swój pokrój i dobrze wyglądają. Obcięcie konara (jak tutaj nad ścieżką) deformuje ich sylwetkę.
 No i zabytkowe aleje.
z jesionów pensylwańskich, które kiedyś zostały ścięte i odrosły od korzeni
monumentalna lipowa
lipy, a w osi jakiś barak, przed wojną był tam cmentarz cd.
lipy, w głębi szpaler grabów i topoli włoskich
takich właśnie topoli. W miejscach, gdzie się zużyły, zastąpiono je kolumnowymi dębami (Quercus robur  'Fastigiata')
zresztą topole włoskie pięknie się odnawiają po ucięciu zamierającego wierzchołka. Zdjęcie z innego miejsca Wrocławia, gdzie skrócono je kilka lat temu.
wiekowa topola czarna, dla porównania z A:*
stoi i ma się dobrze, na nikogo nie czyha.
 O cmentarnym pochodzeniu parku przypomina pomnik.
 Z pozbieranych po chaszczach nagrobków.
 No miło, ale byłoby fajniej, gdyby większość tych nagrobków nie została przekuta na polskie pomniki, wbudowana w schody i elewacje, użyta na podbudowę dróg.
Zachowała się jednak część, gdzie obok siebie leżą ostatni breslauerzy i pierwsi wrocławianie.
...
***
Druga sprawa to stosunek do idei rewitalizacji/rewaloryzacji.
Można powiedzieć, że funkcjonują dwie szkoły: "odtworzeniowa" (podejście konserwatorskie, bardzo popularne- w przyszłym tygodniu jadę np. obejrzeć park w Zabrzu pod kątem zrobienia oferty na projekt. Oczekiwania zamawiającego są takie: odtworzyć historyczny układ, pozbyć się naleciałości, wyciąć wszystkie "samosiejki".) i "nie kontroluj, koryguj", czyli bliska memu sercu.
Zwolennicy odtworzenia piszą swoje (ogrodnik Tomek przegiął, naprawdę), zakładają eventy na fejsie, np. (nie wchodźcie, co im będziemy statystki nabijać;-p). Sprawa poniekąd stała się POlityczna, no bo wiadomo.
Znamienne, że w tej grupie jest wielu "expertów", "specjalistów", urzędników, "architektów krajobrazu" i wogle znawców zieleni. Strasznie to przykre, jeszcze jedna przesłanka tego, jakim jesteśmy zaściankiem, jacy wyrobnicy- rzemieślnicy bez wyobraźni, polotu, wiedzy, obycia i w ogóle ROZKMINY mienią się artystami i uszczęśliwiaczami ludzkości.
O- kej, nie każdy może być wizjonerem, ale JEST się na kim wzorować, JEST z czego czerpać. Na świecie OBECNIE robi się to inaczej.
Piet Oudolf.
Kongjian Yu.
Ech.
Oglądałam projekt Ogrodu Krasińskich- jest poprawny w sensie kompozycji i doboru roślin, ale nie do przyjęcia z przyrodniczego punktu widzenia, bezpieczny i zachowawczy. Taki, żeby zrobić efekciarskie "coś", żeby zamawiający dał radę finansowo, a wykonawca maksymalnie zarobił.
Ech.
No Szaniory to to nie są.
Nie znaczy to, że sprawa OK ucichła. Dzieje się wiele, ale po szamotaninie i przepychankach z urzędnikami i innymi przeciwnikami nastał czas działań bardziej dyskretnych, konkretnych i z szansą na powodzenie, tzn. uratowanie tego, co jest i zmianę projektu. Na ile mogę z daleka, to w tym uczestniczę, podziwiając sprawność i działania uczestników protestu.
Dlatego- jeżeli pytacie "co robić", to napiszcie do mnie, podpowiem i nakieruję: megi-moher@wp.pl
***
Wiecie, że dzisiaj jest Dzień Mokradeł?
I Dzień Świstaka?
I Dzień Rozbiórki oraz Eksmisji Albina. Był z nami tak długo, bo nie chcieliśmy wystawiać go na mróz. Ale teraz mam poważne wątpliwości co do jego przyszłości.
To się biorę.
Pozdrówka, Megi.

33 komentarze:

  1. Aleje w parku przypominają ściany katedry...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, od dziecka mam to wrażenie, zwłaszcza latem i jesienią. Są tam też sklepiania łukowe bukowe, zawsze chodzę pod nimi z zadartą głową...
      ... może katedry to pogańskie gaje?

      Usuń
  2. Najlepiej by było aby człowiek nie wtrącał się do drzew,
    ale ni da rady.
    Obserwuję jak teraz w mieście obcinają korony drzew na chama ile się da...
    Szkoda.
    Jak mieszkałam na wsi w B. to ciągle przyjeżdżali różni znajomi
    i pierwsze co mówili a zetnij te drzewa.. wrrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, nastał czas "pielęgnacji" zieleni miejskiej. A na wsi drzewo to wróg i obcy, jak w "Konopielce".

      Usuń
  3. Megi,
    Jak dobrze, że dałaś wykład o drzewach. O tym, że piękne są, i mądre. Tylko dlaczego tak mało ludzi wie o tym, albo wygodnie im nie pamiętać?! Każde wycięte drzewo (a dla mnie to nawet każda obcięta gałąź) to draństwo okropne jest i szkaradna głupota.

    Urzekło mnie zdjęcie nagrobka małego Horścika. A także wiele wcześniejszych.

    Mój staruszek laptopik tak już jest zreumatyzowany, że rzadko pozwala na ruchy dokumentujące gdzie byłam i co podziwiałam :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są piękne i mądre:-)
      a ludzie w ogóle są bardzo mało empatyczni. Względem drzew, zwierząt i siebie nawzajem. Taka karma.
      Horścik, mały aniołek. Na zawsze pod lipą.

      Usuń
  4. Każda pomoc w uratowaniu tego,co zostało po Ogrodzie Krasińskich jest cenna, choć zniszczono tak wiele, warto ratować to co zostało.Teraz teren jest ogrodzony i mogą robić, co im się podoba. Kto zliczy ptaki, które zginą z powodu wycinki, a właściwie masakry drzew?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba ratować to, co się da, trzeba ratować kolejne parki i drzewa, domy ptaków. Ogrodzony jako plac budowy, ale na szczęście ci upierdliwi obrońcy co rusz przeszkadzają.

      Usuń
  5. "mój" park cmentarny! uwielbiam go- to przez niego kupiliśmy w pobliżu mieszkanie. W miejscu, gdzie teraz jest ten zbiorczy pomnik pamięci nieistniejących cmentarzy (a powstał chyba w 2008 r.), pierwotnie stało krematorium-swego czasu jedno z najnowocześniejszych w Niemczech (projektował go bodajże ten sam człowiek co berlińskie). A po wojnie niszczało, moja teściowa pamięta jego resztki z początku lat 70-tych, gdy spacerowała tam z dziećmi. Ja pamiętam już tylko placyk porośnięty trawą i miejsce na ognisko (mieszkam tu 9 lat). Latem w pobliżu rośnie mnóstwo poziomek :). Kiedyś były pomysły "odgórne", aby ten park przekształcić znowu w smętnik- na szczęście "czynnik społeczny" mocno się zburzył i temat umarł śmiercią naturalną. A kolejny smętnik będzie za Ślęzą w kierunku Avicenny i stacji pkp Wrocław Zachodni. Megi,a wiesz,że zaraz za Cmentarzem Grabiszyńskim (tym funkcjonującym) w krzaczorach jest bunkier? przypadkiem na niego się natknęłam wiosną. Ponoć na polu golfowym też był kiedyś.Ot, taka ciekawostka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, TWÓJ, zawsze pamiętam:-)
      Krematorium było chyba projektu Konwiarza, pięknie się prezentuje na zdjęciach, ja go nie pamiętam. Poziomki z cmentarza to jakaś perwersja, kojarzy mi się z jakąś lekturą... jaką?
      Bunkrów też nie pamiętam, mimo że "lasek" za Cmentarzem G. (ten nad Ślężą, ciągnący się do Krzemienieckiej) był mi za podstawówki celem rowerowych wycieczek i ognisk.
      Ale pamiętam, że cała część parku za betonowym płotem do Grabiszyńskiej była cmentarzem, były płyty, nagrobki, i... cd. w następnym komencie;-)
      To dobre miejsce na nowy smętarz, te pola.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. O czym my tu mówimy.
    Należałoby wychować następne pokolenia w poszanowaniu dla drzew.
    Przerażajaca jest polska ignorancja nie tylko dla drzew, ale dla przyrody. Kogo obchodzą losy sów czy innych ptaków, jakiś robaczków, kwiatków, żab.
    Mało kogo.To kwestia wychowania.
    Park pozostał, jaki pozostał, bo to miejsce pochówku, cmentarz.Nie wyróżniamy się pod tym względem szczególnie. Podobnie wyglądają polskie cmentarze na wschodzie-to ślad historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a jednak, na wschodzie cmentarze rozpłynęły się w niebycie, zapadły pod ziemię...
      ... a na stary Grabiszyński pewnego dnia wjechały spycharki i całą poniemiecką przeszłość, nagrobki i bluszcz zepchnęły pod betonowe ogrodzenie. To było w latach 70tych. Później widywałam te nagrobki odzyskane przez kamieniarzy, składowane na działkach jako kłopotliwy bagaż po zaniechanym pomyśle na biznes.
      Wychowania, tak, empatii, tak, edukacji- też. Bo trzeba coś poznać, żeby mieć do tego stosunek. Na przykład uczuciowy.

      Usuń
    2. To jest właśnie kwestia wychowania- szacunek dla zmarłych.
      W katakumbach Cmentarza Orląt też był zakład kamieniarski.
      Widać na Grabiszyńskim zadziałał model radziecki, stosowany do dzisiaj.

      Usuń
  8. zakochałam się w tym parku, nigdy tam nie byłam najdalej doszłam do Ojca Beyzyma, tam też urokliwie, ale Twoje zdjęcia przedstawiają miejsce idealne do zadumy...wiosną się tam wybiorę, teraz jeszcze nie chodzę:(buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, to jest piękna dzielnica- szkoda tylko, że skromne niemieckie demokratki są przebudowywane i rozbudowywane w nowobogackim stylu, niekiedy zresztą burzone. Wybierzemy się wiosną:-) zdrowiej.

      Usuń
  9. Drzewa są niesamowite. Wyrastają z takiej małej zielone roślinki, tworząc mocny pień. To cud natury. Drzewa to tacy niemi świadkowie, często nie ma zabudowań a pozostają aleje do nich prowadzące. Wiele rodzin sadziło drzewa wraz z narodzinami kolejnych potomków i tak powstawały aleje. Ludzie odeszli, drzewa zostały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, drzewa są niesamowite i zaklęta w nich przeszłość też, pozostają nie tylko aleje, ale kępy drzew owocowych i lilaków w miejscu domu, dziwne egzoty tam, gdzie już nie ma śladu parku...

      Usuń
  10. Ładny wpis Megi. Dość łagodna jesteś pisząc, że ten projekt jest poprawny. Megi, on jest strasznie poooopraaawny. Że aż ta poprawność coś mi przypomina. Chyba n-ty projekt mi przypomina. Nie ma mnie we Wro.
    Pozdrawiam Cię:)
    ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, nie chciałam znów hejtować;-) bo zauważyłam, że zawsze można liczyć na konkurencję- działania w parku najbardziej krytykują warszawiacy z firm konkurencyjnych wobec Abies i różni byli współpracownicy. No taki właśnie jest, jak napisałaś, doookłaaadnie.
      To znaczy, że jesteś w Giebułtowie?:-)))
      A znasz jakiegoś dędrologa, który by podpisał się pod listem do GKZ w sprawie OK?

      Usuń
    2. Wracam dziś. Zadzwonię do dendro i dam znać na maila.
      ewa

      Usuń
  11. To już teraz rozumiem, jakim cudem, nasza pusta w środku jabłoń, wciąż żyje. W pełni żyje - kwitnąc i owocując. Jej pień to chuda skorupka, nic więcej. Ale przyznam, że trochę strach pod nią siedzieć, bo przecież kiedyś padnie.
    Biedna ta mała Weronika. Z jednej strony pilnuje, żebyśmy przypadkiem oderwanego konaru nie przeznaczyli do wędzenia (bo jak tam upadł, to ma tam leżeć :)), z drugiej strony widzi te radosne wiejskie wycinki. Jeszcze żeby biedni na opał, ale nie - dla czystości, porządku i ładności.
    Wiesz czego najbardziej na świecie boi się moja sąsiadka - że nadleśnictwo zalesi grunty w pobliżu jej domu. I wszędzie będą drzewa i las ją pochłonie.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no popacz, jaki to pierwotny lęk. Przed dziką puszczą. Podobno powojenni osadnicy na waszych terenach, i u nas też, mieli taki lęk przed wodą- jeziorami, rzeką, dlatego często nie umieją pływać, a Odra we wro przez całe lata nie miała zastosowania, była traktowana jak wredna upierdliwość, metra nie można zbudować, mosty trzeba. Teraz to się powoli zmienia.
      Myślę, że Wer nie będzie miała rozdwojenia, opowie się po stronie dobra:-) a pod jabłonką siadajcie Z DRUGIEJ STRONY. Przeciwnej niż ta, w którą się chyli;-)

      Usuń
  12. Ja przycinam jedną z moich brzóz, bo podczas wichur puka mi w szyby i boję się jak to się skończy. Druga natomiast z przodu domu rośnie jak szalona i jest zachwycająco piękna. Od zawsze podziwiam potęgę, urodę i mądrość drzew.
    Serce boli patrząc na to co się teraz z przyroda wyprawia.
    Nie znam tego parku, to nie moje tereny, ja mam park nadodrzański koło siebie, uwielbiam go.
    Niepokoi mnie ilość jemioły na tych zdjęciach. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja myślę, że jest piękna:-)
      Twój i mój koniec miasta- to dwa różne miasta, już kiedyś wspominałam- ładnie jest, ale po co tam jeździć;-)
      Jemioły strasznie dużo, powinno się ją zdejmować, ale nie ma na to kasy, jak drzewo uschnie, to się wytnie:-/

      Usuń
  13. Megi, podpisuję się dwiema ręcamy. Co do próchnicy w środku spotkałam się z opinią jednego wójta, który w obronie wypróchniałego drzewa powiedział, że "przecież rura - pusta w środku - jest najbardziej wytrzymała" :)
    Ale. Dość łatwo podjąć decyzję o pozostawieniu takiej "rury" w miejscu, gdzie kicają tylko wiewióry, a nawet przy średnio uczęszczanych alejkach. Trochę trudniej, gdy rura jest przechylona w stronę właśnie odremontowanego 400-letniego zabytku :)
    Drugie ale: słyszałam, że na spotkaniu (kilka lat temu) dla konserwatorów drzew jeden z największych ekspertów z branży doszedł do wniosku, że konserwacja to strata czasu - trzeba wycinać i sadzić nowe. To pasuje do czasów, kiedy WSZYSTKO MUSI BYĆ POD KONTROLĄ, a najlepiej sprawdzają się plastikowe palmy :) Tak jest prościej i taniej i wszyscy są zadowoleni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jaki mądry wójt:-)))
      co prawda, to prawda, el, jak się przechyla, niestabilne jest to drzewo, to się niewiele poradzi. Można robić podpory, odciągi, ale jak korzenie nie trzymają, to niestety wcześniej czy później trzeba usunąć.
      To, co piszesz poniżej, pasuje bardzo do "story of stuff", opowieści o zaplanowanym starzeniu się rzeczy. Nie naprawiamy, tylko wyrzucamy i nowe nabywamy: http://www.youtube.com/watch?v=gLBE5QAYXp8

      Usuń
  14. ech, no właśnie.
    a co do drzew, to ciśnie się na usta "Konopielka":
    "Ziutek: Tatu, na co drzewo z lasu wozić jak pod chatą rośnie?
    Kaźmirz: Tego drzewa zasrańcu nie masz prawa tknąć, choćby słomo palić przyszło!
    Ziutek: Czemu tato?
    Kaźmirz: Temu, że jak rodził się ja, babka drzewko koło węgła zasadzili. No i rośnie razem ze mną, jak brat. A jak by nie daj Bóg kto jego ściął to i ja umarł by.
    Ziutek: To wszystkie drzewa przy domach to braty?
    Kaźmirz: Braty, siostry.
    Ziutek: Tatu, a w lesie?
    Kaźmirz: W lesie też ludzi, tylko nie znajome.
    Ziutek: To jakby drzewów nie ścinać, ludzie nie umierali by?
    Kaźmirz: Nie umierali.
    Ziutek: To czemu ścianajo?!
    Kaźmirz: A czym majo w piecach palić, gotować, no czym? Ale bez potrzeby drzewo ściąć albo pokaleczyć – grzech straszny...(...)"
    [ściągnęłam z Wikicytatów]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)))
      też mi to się przypomniało (pisałam gdzieś?)
      to trzeba być blisko, żyć z tymi bratami i siostrami, wierzyć w duszę świata.
      No i tego dziś brakuje.
      Ale w końcu ściął;-/ ot, postęp.

      Usuń
  15. Megi ,fajnie że jesteś. Pozwolisz ,że wydrukuję sobie twój tekst i podeślę do naszej pani od ochrony środowiska. Niech się dziewcze podszkoli. W ogóle to mi się nie chce gadać i o cmentarzach też. Ciągle jednak o tym myslę ; jak tak można?

    OdpowiedzUsuń
  16. kocham drzewa, kocham naszą Puszczę Białowieską do której często jeździmy. Drzewa koją duszę sprowadzają taki spokój na skołatane nerwy, szkoda że ludzie nie doceniają tego. mnie bardzo podobało się zdjęcie z aleją lipową

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)