wtorek, 28 października 2014

Moheria&Izeria

znaczy na szybko
co u nas.
Mały Kot znalazł nowy, dobry domek.
Właściwie
wszyscy chcieli, żeby u nas został
ale dobry domek nie zdarza się co dzień
więc trudno, Mały Kocie, dużo szczęścia,
a w Moherii pewnie za jakiś czas kolejny Kot się ulungnie...
taka karma.
 Oto Mały Kot na pierwszym spacerze.
 (jakbyście potrzebowali fotki Memowego Kotka, to proszę)
 Zdziwienie
 większe zdziwienie
 eee nie, jesteśmy Puchowym Kotem Domowym
 i wracamy do domu.
 W Moherii wszystko jest złotem i światłem.
(liść poładni, a fioletowe kulki gdzieś się podziały)
(liść judaszowca)
 Taki mam widok przez jedno okno
 Taki przez drugie (bo drzewko trzmielinowe urosło do pierwszego piętra)
 a taki nad głową.
Widoki w Izerii mówią zaś o tym
(tynk z bazaltowym grysem!)
(erozja)
gdzie fotki zostały zrobione.
 Cztery konie, dwie kozy, trzynaście owiec, dwa psy, jeden kot.
Prawie bezobsługowe.

 Obchód pastwiska zajmuje tylko godzinkę. Raz dziennie to za mało.
JAgnieszka:-)
Ale co, Inkwi cała zadowolona. To co jej będziemy żałować, nie?
Nawet spacer był.
(murek jak w Szwecji. Tam wszędzie kiedyś były pola.)
(tu też zarosło. Tak się nam zmienił krajobraz przez ostatnie ćwierć wieku. Zarosło brzeziną, dopłaty nie pomagają. Nie szkodzi, ciekawie paczeć.)
 W lesie: podrzeń żebrowiec, nie taki częsty wcale
 i drzewiaste paprocie.
Tyleż.
Nie lubię tych krótkich dni, skośnego słońca, złota i tak dalej. Jakoś tam się ratuję. Jeszcze trzy miesiące, trzy miesiące...
Pozdrówka, Megi.