czwartek, 9 kwietnia 2015

w ogrodzie słów

tematów tyle, do napisania o.
A ja uzbierałam tylko trochę słów.
Były święta, ale mnie ze świętami to tak niebardzo, za mało nas na świętowanie, każdy gdzieś lub nigdzie. Trochę się ukrywałam.
Mailem poważne pytanie- Polska chyba nigdy nie była ogrodem, prawda? 
Prawda. Muszę się nad tym zastanowić, ale to prawda i napiszę, co ja o tym. Zaczęła Ewa.
Mailem inne poważne pytanie- na przemian czyli wymieszane? (kosaćce i turzyce). Ania z miasta P weryfikuje moje skróty myślowe, zmusza do zastanowienia. Na przemian, czyli wymieszane? co? jasne, że...
kiedyś napiszę powieść w listach, moich i Ani z miasta P, dzieło to rozwiąże wszelkie dylematy ogrodnicze.
Mailem nie przychodzi kolejne poważne pytanie- kiedy ten projekt? oczywiście, że zaraz... w ogóle nie trzeba pytać.
gdyby czas rozszerzał się jak kosmos, byłabym demonem internetów.
Inez Herbiness (znacie Inez, tę słynną blogerkę??) zaprosiła mnie do gościnnego posta o zakładaniu rabaty ziołowej lub łąkowej, i do innych wyzwań. Tak rodzi się wynalazek. Napiszę, napiszę...
oby szybciej niż tekst dla Natalii ze Szwecjobloga, mówiłam, że napiszę. Pół roku temu.

Otóż to nie jest tak, że nie piszę.
Piszę opisy koncepcji, projekty, instrukcje obsługi ogrodu. Używam słów, zasadzam je i plantuję, uprawiam je i doglądam ich. Słowa składają się na obraz tej codziennej roboty. Używam słów, które nagle błyszczą jak kamienie w szkatułkach konstrukcji, kiedy uda mi się powiedzieć to, co chcę.
But the Glory of the Garden lies in more than meets the eye. Rudyard Kipling, dziękuję, pani A.
Metafizyka jest niezbędna. W życiu i pisaniu, bez metafizyki mi się nie chce.

Inspirująca ta moja robota, uczę się codziennie nowych słów, spotykam ludzi i niespodzianki, jednak częściej przyjemne.
Czyż nie jest miłą niespodzianką możliwość zaprojektowania naturalistycznego ogrodu na trzech hektarach wzgórz koło Obernigk? albo czereśniowego sadu (i koniecznie hitlerówki) oraz grądowego lasku pod ulubionymi górami? Albo ogrodu dla kogoś, kto kocha ogrody bardziej ode mnie? A budowlane wyzwanie w Ś?
No tak, to są wyzwania.
Nie mniejsze i nie większe, niż mały, codzienny, rodzinny i miły ogródek dla kogoś, komu ma służyć jak dom.

W międzyczasie uciekam, ukrywam się, szukam metafizyki. W naturze, o której Alicja napisała w komentarzu pod poprzednim postem:
"... ten nadmiar natury u ciebie jest wyjątkowo męczący dla mnie. Takim jestem odmieńcem w porównaniu do tych poprzedzających i stałych zachwytów. (...)
"natura jest zła" śmiało mówił Nietzsche."

Pomyłka, bo post ten opowiadał o minionym miesiącu w kulturze, w ogrodach. Żadna to natura.
Wygląda na to, że wielu z nas jest tak daleko od natury, że nie potrafi jej rozpoznać, bierze za naturę jej namiastkę (słowa Alicji są tu tylko pretekstem, codziennie słucham o "dzikich lasach" i "konieczności ich uporządkowania", "naturalistycznej roślinności" obejmującej klony palmowe i jałowce, potrzebie "zatrzymania ruchu zwierząt" itd.).
Wygląda na to, że jesteśmy ubożsi w doznania od naszych dziadków.
Pomyłka, bo  natura nie jest zła. Ona jest.
(czosnek niedźwiedzi)
(szczyr trwały)
 Natura w rezerwacie Buki Sudeckie, w palmową niedzielę, w drodze do Kromnowa.
Buki Sudeckie to niesamowity las, wegetacja zaczyna się w nim od przebiśniegów i wawrzynka wilczełyko, później kwitnie czosnek niedźwiedzi, storczykowate (storczyk plamisty, Fuchsa, męski, szerokolistny, gółka długoostrogowa, buławnik mieczolistny i czerwony), lilia złotogłów...
w tym sezonie mam zamiar zobaczyć go w każdym aspekcie :-)
W palmową niedzielę akuratnie rozwijały się palemki żywca dziewięciolistnego (jaka piękna nazwa!)
 Obawiam się, że żywce gruczołowate mogę przeoczyć.
 W Kromnowie nieco kultury w postaci Jarmarku Izerskiego oraz spotkanych postaci literackich (Inkwizycja, Sąsiedztwo, Rzeźbiarze Złomiarze, Basik, Thrima, Ł od ZiŁ). Niespotkanych także niestety (Agniecha).
(znacie tę kurzą gospodynię?)
(Inkwi nazywa mnie Czerwonym Kapturkiem, oto dlaczego)
I trochę natury, buzującej, mruczącej, rozwijającej girlandy skrzeku w małym, brudnym bajorku o stromych brzegach.
 Żaby trawne, opalizujące niebiesko (nie tak modre, jak moczarowe niebiańskie żaby Gwenaelle).
 Tyle skrzeku :-)
 Żaba trawna to jedna z żab brunatnych, obecnie w regresji.
Nie dziwi nic- przyczynia się do tego fragmentacja siedlisk, wylesienie, wysychanie i zasypywanie śmieciami oczek wodnych, zanieczyszczenie wód. Zagraża jej grzybica płazów.
(samce brunatnoniebieskawe, samice w typowych barwach)
(uśmiech :-))
(buziak)
 Tyle życia w tak marnych okolicznościach.
Z długiego obiadku z Sąsiedztwem wracaliśmy jeszcze dłużej, bo od Mirska do Starej Kamienicy droga usiana żabami, pełznącymi powoli w marznącym deszczu.
 "Ktoś" pownien "coś" z tym zrobić, a konkretnie- właściciel drogi powinien postawić płotki, wyłapywać i przenosić lub kanalizować do cieków chronione zwierzęta.
Ale nie, więc trzeba było przeprowadzić chociaż tych kilka.
 Za takie rzeczy ta zła natura wystawi nam fakturę.

W R cudownie i ciepło, a jak miałoby być. W łóżku, z winem, chociaż przez godzinę.
 R w ogóle jest miejscem nietypowych zdarzeń.
 To z poprzedniego razu, jak mogłam nie dodać.
Do zobaczenia w niedzielę, I.
Pozdrówka, Megi.
PS. W sobotę i niedzielę Inez H. zaprasza na spacer. Może ktoś coś?
Poza tym- zapisałam się do takiej grupy, nie żeby tam ze mnie była zielarka (w ogóle jestem nieco obok trendu, żeby wszystko żreć, koniecznie w stylu slow), ćwiczę sobie rozpoznawanie roślin, których fotki młodzi fascynaci tam wrzucają. Bardzo sympatycznie, może ktoś do towarzystwa?

33 komentarze:

  1. Ostatnie zdjęcie rzuciło mnie na kolana :-)))))))))))))

    Często macie takich gości???
    A tak w ogóle, bo ja może niedoczytana jestem, czy jarmark jest organizowany w starym ewangelickim czy synagodze? Bo tak mi wygląda to miejsce podobnie.
    A żaby? całować! całować! - tylu księciuniów tam się moczy w tym bajorku :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inkwi ma codziennie, wpada do nich albo oni do niej. Tu w warsztacie u Padre.
      Tak w kościele. Tu jest link: http://poznajizerskie.pl/54-goryizerskie-artystyczna-galeria-izerska (Sąsiad będzie ze mnie dumny;-p)
      A jak się księciunie wystrachają i uciekną i wstyd na całą wieś??

      Usuń
  2. Myślisz, że gdybym pojechała tam, i ukradła trochę tego skrzeku, i zasiedliła moje 3 stawki, to te żabska by się u mnie przyjęły? Też podziwiałam tę obfitość płazią tam. Byłam w niedzielę po południu. Inkwi na zdjęciu wygląda jak rozmodlona Matka ( Boska?) od Dziwnych Zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście NIE MOŻESZ tego zrobić, ale lepsze to, niż rozjeżdżać żaby na płasko. Przyjęłyby się, a konie by nie wypiły? albo chciałyby wodę z galaretką?
      Matka Boska Kurzęca.

      Usuń
    2. ma małe? miałam dzwonić.

      Usuń
    3. Konie przecedzą przez swoje śliczne ząbki. To co, mogę brać?

      Usuń
  3. Ło Matko kochana, ale chaos... Ale jakoś spróbuję to ogarnąć moim małym móżdżkiem... Został w lesie nad strumieniem i dopiero w piątek po niego wraca więc za spacer dziękuję ale będę mieć dłuższy.bo całodwudniowy.
    OK, do rzeczy - Polska moim zdaniem ogrodem nigdy nie była (jeszcze zależy co konkretnie ma się na myśli) może zanim wyszliśmy z lasy na te słynne pole i nazwali nas Polanie to jakimś dzikim ogrodem i była ale potem to już się tylko w śmietnik zmieniała i chwasty ruderalne na niej kwitły. A teraz to już i kwitnąc przestały tylko wegetują.
    A NATURA jest piękna, WSZECHPIĘKNA, IBERPIĘKNA I WSPANIAŁA, ULTRAWSPANIAŁA.
    A Nitsche miał kompleksy i nie dorastał do natury stąd te jego chore poglądy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to tylko delikatna próbka tego, z czym mierzę się na co dzień... i dobrze obrazuje kontrolowany chaos w robocie, trzymanie i puszczanie tych wszystkich sznurków. Wyszło mi;-p
      Może właśnie, nie ogród, tylko POLE??

      Usuń
  4. Pierwszy raz u Ciebie próbuję ogarnąć mnóstwo informacji, poczytam więcej bloga, na pewno zrozumiem.
    Nitsche nie miał kompleksów, on tylko widział że jest to świat pożerania, jedno zjada drugiego. Jako człowiek bardzo wrażliwy pojmował to jako zło. A Natura ani zła ani dobra nie jest. Ona po prostu tylko jest. :)
    Dla nas piękna w wiosennej krasie, ale czy dla robaczka co idzie sobie po kwiatku i wpada w pajęcze sieci, jest też dobra i piękna?
    Robaczek, mróweczka też głodni i pajączek też głodny. My z racji swojego wzrostu widzimy kwiatki, robaczka i pajączka już nie.
    Tak to widzę po swojemu.
    Piękne twoje zdjęcia. Ciepło pozdrawiam ze środka Polski.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzień dobry:-)
      tu jest trochę niszowo i towarzysko, ale nie zawsze. Poza tym długo nie pisałam, to się zebrało. No i takie życie ostatnio, ale nie narzekam.
      Tak, ona jest. I oby tak dalej, bo nie byłoby dokąd pójść.

      Usuń
  5. natura jest a my jesteśmy jej częścią, oślepłom i ogłuchłom tylko, zapatrzoną w bukwico, pędzącom bez opamiętania. dlatego porażają niektórych bezmiary kwiatków w ogródkach.
    polskie ogrody ? z czym do ludzi ? gdy angielski farmer popijał herbatę z porcelanowej filiżanki nasz chłop zawiązywał kapcie z łyka. przez stulecia głównie zajmowaliśmy się odbudowywaniem po wojennych zgliszczach. magnaci uważali się za obywateli Europy i mieli głęboko w odwłoku wszystko to co rodzime.
    nawet polska rabatka wydaje mi się nie do końca polska : "Aksamitki, nasturcje, begonie, cynie, fuksje, lobelie, pelargonie, rezedy, celozje, słowem kwiatki z polskiej rabatki" jak onegdaj śpiewał obecny dyrektor Teatru Capitol
    żywca dziewięciolistnego brałabym na żywca ale on chyba u mnie by nie lubił być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba tez się zapisze do zielarzy, jest tam tez moja inna znajoma z gór Szwarcwaldu. lubię wiedzieć jak się nazywają rośliny, chociaż z zapamiętywaniem tych nazw już gorzej ;)
      widzimy się :)

      Usuń
    2. a jak ona się nazywa, ta szwarcwaldzka? Fajna grupa, taka ożywiona.
      Te polskie ogrody są i ich nie ma, zależy, jak na to spojrzeć. Napiszę o tym, bo już to sobie wymyśliłam którejś nocy- jak to jest.
      Ciekawe, może by i lubił? postaram się zebrać nasiona, albo lepiej- rozmnóżki żywca cebulkowego. Bo gruczołowaty u nas nie rośnie, to znaczy nie blisko mnie.

      Usuń
    3. szwarcwaldzka to Katarzyna Jaszczurkiewicz de domo Wilk i z Gdyni :D
      mam trochę alergie na ożywione grupy bo łatwo szczelajo focha. chętnie bym ich nazywała Pożeracze Roślin ale już widzę co by się działo ;) rozwala mnie w co drugim poście pytanie "a czy to się je i jak", w takim tempie wykoszą cala wiosenna zieleninę. ja tam jem oczami pożywiając się chlebem z musztarda np. ale ja to jakaś dziwna jestę ;)

      Usuń
  6. A ja jednak po namyśle odszczekuję: Polska była ogrodem, tyle że nieplewionym (Potocki, ale nie tylko on, to silna, sarmacka metafora). Naturalnym znaczy. Biedny Nietzsche.

    Chłop w łapciach lub bez chyba nigdzie nie był w awangardzie sztuki ogrodniczej, raczej zakonnik i klasztorny ogród jako ziemskie odbicie Raju (z całą stosowną symboliką). Estetyka jest mniej istotna, średniowiecze nie dzieli świata na wysokie (góry) i niskie (doliny), tylko na dzikie (natura znów gryzie) i uprawione przez człowieka (pola, sady, wioski). A potem mieszczaństwo - renesansowe włoskie czy angielskie mieszczaństwo kocha ogrody, Kosma Medyceusz, bankier chrzestny renesansu, nieustannie wieje z Florencji, żeby przycinać winorośle u siebie w ogrodzie w Careggi, jego syn, Wawrzyniec Wspaniały wiadomo co robi, a oprócz tego dalej pielęgnuje ten rodzinny ogród na wsi - i podobnie zachowują się inni skromniejsi bankierzy czy miejscy patrycjusze (widać chociażby u Bocaccia, czym jest w tamtej kulturze ogród poza murami miasta). I ten moment jest ważny, bo włoski renesans odkrywa pejzaż. U nas jest przez chwilę podobnie wśród elit mieszczańskich, dworskich czy nawet kościelnych. Jest taki piękny list Zygmunta Starego do pierwszej żony, Barbary Zapolyi, która jest w ciąży, on daleko, martwi się o nią i pisze, żeby się nie smuciła, tylko spacerowała w jakimś przyjemnym miejscu, najlepiej w ogrodzie. Mamy królowe ogrodniczki: Bona robi bezpośrednie przejście z zamku wawelskiego do ogrodu, jej córka Anna urządza ogrody na prowincji (czyli w Warszawie), jej wnuczka Anna Wazówna leczy ziołami i z jej inspiracji powstaje pierwszy polski zielnik, czyli jakaś rodzima tradycja kiełkuje.
    A potem coś się kończy i na długo zostaje nam tylko ten ogród nieplewiony. I mnie ciekawi, czy da się jakoś ten nieplewiony ogród przyszpilić i sprawdzić, jak długo przetrwał. I dlaczego po nim nic. No, tak sobie głośno myślę...
    Chociaż w pysk daje dopiero porównanie naszości ze sztuką ogrodów w tradycji chińskiej. To boli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaa jak mi miło widzieć, że się pani wkręciła w komentowanie:-) to jak ukryta kamera.
      Jakoś to sobie przemyślałam pewnej nocy, w nocy wszystko się tak logicznie układa. Jak tego nie zapomnę, to napiszę. Bo chyba jednak jest ogrodem sensu stricto, tylko coś się skończyło, i jest tak, jak w dolnośląskim zaniedbanym parku.

      Usuń
  7. O! napisałaś wreszcie ;) bo jakoś długo nic i czekałam. I też miałam zadzwonić, ale... ;) No mamy jagniątko, baranka... trochę kłopotu z nim było a raczej z mamą jego, ale już wszystko w najlepszym porządku. A teraz czekam na następne.
    Ogrodem Polska chyba nie była. I nie jest. Była ogródkiem działkowym, przedogródkiem, ogródeczkiem... jest tujami i skalniakiem na trawniku. Ale byłabym niesprawiedliwa, gdybym powiedziała, że tylko - i że nie ma ogrodowych enklaw. No bo są ;)
    A takie żaby to widziałam dzisiaj w rowie wzdłuż naszej działki i obok stawu sąsiada. Podwójne - ten piękny opalizujący samiec na brązowej kropkowanej samicy, bardzo sobą zajęci ;) Dlaczego NIE MOŻNA wziąć tego skrzeku? U nas na pewno miałyby lepiej ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym staweczku maluśkim z gęstą wodą biedne żabki strasznie się tłoczyły. Może miały z tego tłoku stres? Też uważam, że u nas miałyby lepiej.

      Usuń
    2. przepraszam, ze się wtrącę. NIE MOŻNA bo żaby są POD OCHRONA :)

      Usuń
    3. Toż właśnie chronić je chcemy...

      Usuń
    4. no właśnie, chronionych gatunków NIE MOŻNA nawet dotykać, tulać ich i robić sobie z nimi fotek. O rozjeżdżaniu się nie wspomina jakoś. To co ja mam tu wam napisać... pewnie, że u was miałyby lepiej:-)

      Usuń
    5. Zrozumiałam. Wydaje mi się że wszystko.
      Wiecie, że widziałam wczoraj niedopyrza? Latał sobie, skubaniec. Nie jest to co prawda jaskółka, ale jakoś tak się poczułam bardziej wiosennie.

      Usuń
    6. pewnie, ze miałyby lepiej, tez chętnie sobie bym zahodowała w oczku zielona żabę, na razie mam brązowe trawowe no i ropuchy :) poczekam, może przylezie sama z lasu.
      a u mnie jaskółki są od przedwczoraj, toperze tesz a kukułka od tygodnia drze ryja ;)

      Usuń
    7. Obiecuję, że nie będę ich tulać ;)

      Usuń
    8. pierwszy nietopyrz wiosny nie czyni, ale byłam, widziałam,wiosna jest- płynie w potokach, baziów tyle, kunik i baranek brykaja:-)

      Usuń
  8. Jakie te żywce pikne! Pierwszy raz widzę i słyszę. Można to-to w ogrodzie mieć? Czosnkiem niedźwiedzim znów mnie szczujesz... Na Jarmarku na Twoich zdjęciach kilka cudów wypatrzyłam - dobrze, że mnie nie było, bo portfel pusty ostatnio ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można w ogrodzie mieć, ale w takiej glinastej (trzymającej wodę) rozluźnionej próchnicą glebie. Inaczej rosłyby wszędzie. Jak czosnek.
      Żywce nie są chronione, nasiona można zebrać i spróbować w jakimś leśnym zakątku ogrodu.

      Usuń
  9. Piękne roślinne kadry! ;) Ja dziś akurat byłam na Jarmarku, gdzie było dużooo Kromnowa :))Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiosenny las cudny, czosnek niedźwiedzi nabyłam w zeszłym roku i mam w ogrodzie :) Obrazki cudne ale tyle wiadomości, że muszę jeszcze raz powoli przeczytać. Ostatni obrazek rozbrajający :)) Serdeczności ślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, trochę sporo faktów:-)
      Fajnie, że czosnek ci się utrzymał, mój chyba nie wyszedł (marne cebulki?). Ale mam inny, jakiś ogrodowy.

      Usuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)