(nie jestem BARDZO cyniczna. Lubię te łąki, cieszą mię.)
W komentarzach pod poprzednim postem ktoś zauważył, że łączka kwietna, malownicza i pociągająca w masie i z daleka, w zbliżeniu okazuje się dziurawym chwastozbiorem o nieprzewidywalnym zachowaniu.
Dlatego w niedużych ogrodach, gdzie wszystko oglądamy z bliska, zdarza się nam zakładać łączki metodą sadzenia bylin. Myślę o powierzchniach rzędu kilkudziesięciu mkw.
Łąka w ogrodzie poniżej została posadzona w lipcu zeszłego roku. Sposób sadzenia i dobór gatunków opisałam w tym poście oraz u Inez Herbiness.
Co było dalej?
Do maja łąka nie zachwycała, wręcz raziła łysinami i płaskością. To jest jednak typowo letnia rabata.
Łąka nie musi być nawadniana, ale pomaga to w jej utrzymaniu w dobrej kondycji przez pierwsze dwa sezony. |
W niektórych miejscach rośliny zanikły całkiem... nic jednak nie dosadzaliśmy. |
widać jakiś układ,
zakwitły złocienie
i szałwie omszone 'Rosakonigin',
ale to jeszcze nie to.
Może dlatego trudno oprzeć ogród na łące, potrzebne są inne miejsca do podziwiania.
Kępa kocimiętki,
i cudowny widok.Bogate rabaty "na cortenach".
(wyjaśniam, przypominam: do mnie w tym ogrodzie należał tylko dobór zieleni w zaprojektowanym układzie architektonicznym. Gdyby jego ramy nie zostały również dość ściśle narzucone, byłby zapewne inny, bo inne rzeczy mi się z cortenami kojarzą.)
(bodziszek żałobny 'Samobor', bardzo lubię) |
(epimedium czerwone) |
(pragnia syberyjska) |
Dobrze wyglądają nawierzchnie ze sjenitu z Przedborowej.
Konweniują z klinkierem
i deskami tarasu.
Polewane zażelazioną wodą już po miesiącu zaczęły się cortenizować, ale to dobrze.
Podoba mi się także klinkierowy podjazd.
Trawnik zajmujący większą część ogrodu i czyniący go jednoprzestrzennym to nie moja bajka, wydaje mi się również, że nie jest specjalnie funkcjonalny (ale może tylko mi sie wydaje).
I jeszcze wydaje mi się, że głównym powodem jego istnienia w takiej formie jest zajawka, żeby dom przezentował się dobrze w ogrodzie.
Ach, ci architekci projektujący dla ludzi.
Lipcowa łączka wymiata. Daje czadu fioletoworóżową zwiewnością.
Kwitnie jeżówka blada, mikołajek płaskolistny, wiązówka błotna, driakiew kaukaska, krwawnica pospolita, przetacznik kłosowy, gaura Lindheimera, płomyk wiechowaty, krawnik pospolity, śmiałek darniowy...
Gdybym miała tę łąkę do dyspozycji świtem i wieczorem, a nie tylko w słoneczne południe, zrobiłabym milion nastrojowych zdjęć.
Gdybym była tam pod koniec lipca, oglądałabym kwitnące jeżówki purpurowe i trzęślice.
Gdybym była dziś, zapewne stwierdziłabym, że większość roślin przedwcześnie przekwitła, bo lato mamy jednak ekstremalne.
Pozostaje cieszyć się różami, hortensjami, bujnością traw i połacią zawilców japońskich, które świetnie znoszą suszę i upały, jak się okazało.
Pod poprzednim postem ktoś zauważył, że ogrodowa łąka wymaga dużo pracy.
Zależy, co dla kogo znaczy dużo.
Zależy od powierzchni.
Taka rabata wymaga: ścięcia na wiosnę suchych części bylin (sekatorem ręcznym, nożycami do żywopłotu, wykaszarką), plewienia (w pierwszym sezonie, póki między kępami bylin są wolne miejsca, należy na to poświęcić sporo czasu, ale nie trzeba przejmować się, gdy nie jest idealnie, albo gdy przypadkiem wyrwiemy krwawnicę czy przetacznika, albo gdy krwawnik pojawi się w innym miejscu, niż był posadzony- idea łąki zakłada spontaniczność) i podlewania, gdy zaczyna więdnąć. Można wzruszać lub gracować skrawki wolnej gleby między roślinami, co pomaga rozmnażaniu bylin z siewu.
I jeszcze kilka zdjęć z lipcowego ogrodu.
Moje ulubione przywrotniki. |
Bogactwo róż. |
Szałwia robi im cudnie. |
I na tym polega przewaga łąki nad innymi rabatami.
Łąka jest piękna od razu, w pierwszym i drugim sezonie, daje satysfakcję i gratyfikację, wybacza niepewność ogrodnika.
Pozdrówka, Megi.
Podobają mi się. Każdy ogród wymaga pracy a jak ktoś jest na to zbyt leniwy to niech sobie sztuczną trawę połozy i kilka plastikowych bukszpanów z chińskiego sklepu. Do tego pseudo kamienny sikający aniołek i ogród marzeń dla lenia -bezguścia.
OdpowiedzUsuńLuno, ty zawsze po bandzie ;-)
UsuńPiękna letnia łączka! Lato trwaj :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wakacyjnie
pozdrawiam, oby jak najdłużej to lato!
UsuńDziękuję!!! To jest to co kocham, co chcę mieć, co staram się zrobić :D A roboty, jak się puści takie epimedium i bodziszki różne to po chwili prawie wcale nie ma ;)) resztę opisu traktuję jak ściągę, raz jeszcze Megi Wspaniała - dzięki!!!
OdpowiedzUsuńdzięki za ten entuzjazm!
UsuńOgród... chciałabym mieć, choćby malutki. Łączkę, ale róże przede wszystkim :)
OdpowiedzUsuńbędziesz miała, tak myślę. Z różami.
UsuńSuper to wygląda!:) Jaram się w opór! Jak na to patrzę, to żałuję, że zajęłam się w życiu czymś innym. Ale wtedy sobie przypominam jak ciężko jest mi przekonać ludzi, że ogród wymaga pracy, a nowy ogród - pracy i czasu. Nie mam daru przekonywania i póki co nie mam też uporu w jego nabywaniu:) Jak się podszkolę w asertywności, to wrócę:] A tymczasem będę sobie podziwiać takie pięknoty, żeby pamiętać o co w tym wszystkim chodzi:) Łąka - kozak, szałwia i kocimiętka - przeturbo!:)
OdpowiedzUsuńniech pani żałuje, Kaspi. W kolejnych ogrodowych postach małe tipy, jak być przekonującą ;-p
Usuń(jak zostać królem)
Ooooo! To będę śledzić uważnie!:)
UsuńMoje róże z gaurą muszą być mniej krótko cięte, giną w bogactwie trawy i nie cieszą oczu tak jakby się chciało, ale "łaczki" czyli kwietny bałagan jest fajny - lubię to ;)
OdpowiedzUsuńano. A w zeszłym roku tak dobrze poszło :-)
Usuńtrudno to wyczuć na początku- jest taki ogród, gdzie róże tniemy kilka razy w sezonie, bo wciąż za długie w stosunku do traw, i taki, gdzie zniknęły całkiem.
Piękna łąka.
OdpowiedzUsuńno :-D
UsuńCzemu ja stale taka "ordnung muss sein", no czemu? Ja pewnie te łączkę, co bym ja miała też bym ordnungowała. Mało sponanu we mnie, nad czym ubolewam. A chciała bym, chciała.
OdpowiedzUsuńkwestia ćwiczeń. Albo Wielkopolska, z tym już nic nie zrobisz.
UsuńTak, taka "mniej spontaniczna" łączka też jest fajna. Baardzo fajna!
OdpowiedzUsuńtak, przy okazji bogatsza i pewniejsza, jeżeli chodzi o kwitnienie.
UsuńA dokładnie jakie zawilce dają rade na łące? Moje anemone hupehensis i mieszańce nie dają rady. I gaura nie jest w stanie przetrwać jakiejkolwiek zimy. Może ją trzeba w piasku sadzić? Pszcz.
OdpowiedzUsuńJa jestem całkiem amator, mogę tylko opisać co u mnie, w półcieniu, na glinie - zawilec gajowy (chyba?) w odmianie jakiejś, bo dość wysoki (20-30cm). Przez dwa lata się zastanawiał ale widać spodobało mu się, bo się rozrasta i w tym roku (pewnie łagodna zima, ciepła i wilgotna wiosna) kwitły aż do lipca. Niestety, nic więcej o roślinie nie wiem, ja dużo kupuję na lokalnych wiejskich targach od ludzi, którzy przynoszą swoje z ogródków. Szukałam w internecie, więc wiem że są takie, w różnych odmianach. Co do przetrwania zimy - może za mokro? może bardziej okrywać?
UsuńBarbara
Ewo, u ciebie tylko Anemone tomentosa 'Robustissima' (jak nazwa wskazuje ;-p), on jest Z4, pozostałe, jako i gaura, Z7.
UsuńMyślałam, że zawilce japońskie są u nas wieczne i są rośliną idealną... do zimy 2012, którą przetrwały tylko siewki. Gaura bywa, że i u nas nie zimuje, ale się nasiewa.
Barbaro, zawilec, o którym piszesz, to z. wielkokwiatowy, Anemone sylvestris. On też jest mrozoodporny i się sieje świetnie.
Teoretycznie sadzenie w piasku powinno pomóc, ale nie mam doświadczeń. Zawilce to jednak rośliny żyznych gleb, więc niekoniecznie dobrze by im to zrobiło.
No właśnie nic z tym zawilcem nie rozumiem - liście ma raczej jak gajowy, tylko większe, kwiaty też jakby gajowe a na dodatek wyczytałam że sylvestris uznaje wyłącznie wapienną glebę a u mnie takiej nie uświadczysz, wyłącznie różne stadia kwaśności w najlepszym razie bliska obojętnej 0_0 ? To ja nie wiem ..... :( A japońskie u mnie jak do tych pór zimy przetrzymują to je dosaaaadzam......i dosaaadzam....no i zobaczymy :)) A mieszkam między Krakowem a Myślenicami to nawet nie wiem która to strefa? Jedyne co mi przemarzło przed laty to paroletnia róża pnąca (ale wszystkim wokoło wtedy przemarzły) i to tak , że nie odbiło nic.
UsuńBarbara
a może to zawilec kanadyjski? jest bardzo podobny do gajowego, tylko wyższy i kwitnie w czerwcu, rośnie dobrze w półcieniu na lekko kwaśnej glebie. Ten wielkokwiatowy w praktyce rośnie wszędzie, to taki kwiatek wiejskich ogródków. Dosadzaj dosadzaj, ale do pierwszej ostrej i bezśnieżnej zimy, w tym roku było dobrze, bo pod koniec zimy mieliście śnieg, prawda?
UsuńPamiętam ten rok zły dla róż.
Taka sama strefa jak u nas (6B, u nas niby 7A, ale sam skraj), fenologia troche przesunięta. W kolejnych ogrodowych postach napiszę trochę o obserwacjach zimowania różnych roślin, wydaje mi się, że z różnych względów lepiej wybierać te bardziej mrozoodporne. Ale zawilce kuszą :-)
No słabość do nich mam........ a sadzę w dość osłoniętym miejscu, nigdy nie ścinam na zimę (dopiero wiosną jak widzę, że coś wyłazi) i okrywam grubo stroiszem (to chyba najlepsze, bo jednak przewiewne i można okryć duży obszar, no ale ja mam las.... jakby kupować to już pewnie kłopot..).
Usuń:)) Barbara
PS - fakt, ze zdjęć to tak na kanadyjskiego patrzy :)
UsuńBarbara
W podziękowaniu podrzucam liliowca Stella d'Oro na taką ogrodową łąkę. Pszcz.
OdpowiedzUsuńTo ja dorzucę Kindly Light :) - za lekkość formy i wyrażny, widoczny a delikatny kolor. I długo kwitnie.
UsuńBarbara
Stella d'Oro bardzo piękny i odporny, lubię go sadzić w roli leluji polnej :-) właśnie w łące.
UsuńPrzepiękny ten Kindly Light, nie znałam!
Letnia łąka prezentuje się świetnie. Coś pięknego. Gratuluję efektu!
OdpowiedzUsuń