wtorek, 5 stycznia 2016

moja Bretania

(chociaż powinno być moja Bretonia, prawda?)
Mam kilka powodów, by napisać ten post:
- żeby zacząć nowy rok wizją pięknej podróży,
- żeby Kasia miała rację, że napiszę o Bretanii WRESZCIE w jakieś ŚWIĘTO,
- żeby wprowadzić w klimat przyszłych (...) postów o egzotycznej florze i ogrodach,
- żeby pamiętać. Cokolwiek. Porobiło się tak, że zdjęcia i blog są moją zewnętrzną pamięcią, inna przeszłość nie istnieje, gdzieś uleciała. Może to dowód na to, że skutecznie udaje mi się żyć w teraźniejszości, a może na co innego.

Zatem
La Bretagne (Breizh en breton ou Bertègn en gallo) est une région géographique, historique et administrative située sur le territoire actuel de la République française. C'est une péninsule qui se trouve à l'extrême ouest du continent européen. Avec plus de 2 800 km de littoral très découpé, entre la Manche et l'océan Atlantique et occupe l'ouest du Massif armoricain.
A ja nie lubię czytać przewodników. Ani blogów podróżniczych. Zieeew... i zawsze przed wyjazdem mam tyle na głowie, że wyjeżdżam jako ta tabula rasa, wszystko mnie dziwi i zachwyca.
(oczywiście, nie twierdzę, że blogi podróżnicze są niedobre. Taka Bretonissime raczej potrafiłaby mnie zachęcić.)

Tak było ze Szwecją, byłam tam już dziesięć razy, a do tej pory pamiętam intensywne pierwsze wrażenie, stłuczkę wyobrażeń z realiami. Sprawdziło się i w Bretanii. Polecam metodę :-)

Zresztą "przez Szwecję" poznałam Kasię- leloop, a Kasia, okazało się, ma dom do wynajęcia.
Nad Oceanem.
I jak, na pełnej świadomce, nie nadużywam w życiu wielkich liter, tak Ocean na nie zasługuje. Wiedziałam o tym, zanim ją zobaczyłam.
Mogłam na nią, Ocean, patrzeć każdego poranka.
Lipiec 2015.
 A to dom i ogródek:
sooo French!
Centhranthus ruber.
przyprawowy Laurus nobilis tuż przy wejściu :-)
Perowskia i wrzosiec.
Cynobrówka- montbrecja
i groszek szerokolistny.
Bretania jest daleko.
Leży w odległości kilku audiobooków (w Niemczech był to "Dojczland", czarne bmw sunęły czwartym pasem symultanicznie z opisem), wielu mroźnych stacji benzynowych z obrotowymi kiblami (Dojczland), jednego noclegu w parku przemysłowym, licznych upalnych stacji benzynowych z muchami drepczącymi po tostach (Fr) i 200 bardzo długich kilometrów od Rennes.
Dokładnie nie wiem, gdzie leży, bo na wszelki wypadek nie rozłożyłam całej mapy.

Bretania jest z kamienia.
Charakter prehistorycznych megalitów nie był jasny do czasu, aż zakwalifikowaliśmy je jako cmentarze. Tyle lat na nas czekałaś, Bretanio.
Alignements w Carnac.
Kamienie kamieniami, ale jaka przyjemna murawa, prawie łąka kwietna :-D z jej powodu nie można chodzić ot tak sobie, tylko za euro z przewodnikiem. Oszczędzaliśmy murawę.
Kamień bywa tynkowany lub nie, ale zawsze jest barwnie stonowany. Szare mury, grafitowe łupkowe dachy, szaleństwo kolorystyczne tylko w okiennicach (najczęściej niebieskie lub ciemnoczerwone, zdarzają się różowe, koralowe, białe, turkusowe).
Jakie to dobre jest w porównaniu z naszym rodzimym krajobrazem, co za ulga, prawdziwe wakacje. Po kilku cudownie szarych miastach pojedynczy żółtawy budynek rzuca się w oczy jak papuga.
Kaplica na cmentarzu morskim.
Do budynku przytula się zewnętrzny piec chlebowy.
Budleja Dawida i hortensja piłkowana, jakby kto pytał o rośliny.
Kominek w pokoju, którego już nie ma...

Fotki z miejscowości: Locronan, Le Pouldu, Quimperlé, Guémené-sur-Scorff, Concarneau. Jakby kto chciał zwiedzać :-)
Kamień plus różnice poziomów równa się mury.
Plus duża wilgotność powietrza i wysoka średnia temperatura roczna równa się mury równo zarośnięte. Zielone ściany bez wysiłku, plewienie w pionie w pakiecie.
Umbilicus rupestris
Języcznik zwyczajny, Phyllitis scolopendrium. U nas rzadka paproć, tam rośnie w każdej szczelinie. Niesprawiedliwe jak szlag.
Zieleń miejska :-D
Mostek w stylu Indy Jonesa.
Cymbalaria muralis, stanowczo do wyplewienia.
Bretoński kamień to granit, łupek, rzadko piaskowiec.
Granit jest inny od skandynawskiego, twardych orzechów niezgryzionych przez lodowiec. Ten jest miękki, wietrzejący, strzępiący się na klifach, poddający się obróbce do detali, układający się w gładkie ściany.
Zlew taki?
Basia chętnie fotografowała maszkarony...
... TP miał jednak ambicję ujęcia DWÓCH maszkaronów na jednym zdjęciu.
Piaskowiec z dendrytami.
Zastanawiałam się, dlaczego w budownictwie stosowano zimny, ciężki, trudny w obróbce kamień, a nie drewno czy cegłę.
Uświadomiłam sobie jednak, że Francja kamieniem stoi. Jej stare, zwietrzałe masywy oferują idealny budulec, a gliny jest bardzo mało.
Kamień leży prawie na powierzchni, a drewno zawsze było czyjeś i deficytowe.
No i fatalnie zachowuje się w wilgotnym atlantyckim klimacie.

Bretania jest celtycka.
To ciekawa część jej historii, widoczna w pociętym zadrzewieniami śródpolnymi krajobrazie, budownictwie, wciąż żywym języku i kulturze. Bardziej kojarzy się z Brytanią, niż z Francją.


Widać ją w tańcu.
Prosty schemat imprezy (cóż, że dla turystów) złożonej z kawałka łąki, straganów z naleśnikami, bułami z bekonem i winem (nabywanymi za żetony, bez użycia kas fiskalnych), przaśnych rozrywek typu trafiania kulą do dziury lub drewnem w butelkę, śpiewów i tańców spodobał nam się tak bardzo, że szukaliśmy aktywnie tego typu atrakcji.
Na trawie
i na scenie
po pewnym czasie tańczą wszyscy- dzieci uczą się kroków, nastolatki je znają!! i dobrze się bawią, a panie z zespołu są takie stylowe, urękawiczone i ukoronkowane w upale.
La vie.
Impreza przeciągająca się w noc (a noc w lipcu na najbardziej zachodnim krańcu Francji nadchodzi naprawdę późno) nazywa się fest noz.
Wiem, że wygląda to trochę jak z folderu, ale jest bardzo autentyczne.

Bretania jest francuska.
Co prawda znane ze słyszenia brocante i inne szpery zawiodły sromotnie, drogo i ubogo, nic nie kupiliśmy i płakaliśmy za szwedzkimi i duńskimi szpejowniami
(największą atrakcją tej pozornej obfitości okazała się porcelana KPM)
suweniry się nie nadawały
a porcelana, z braku dobrej gliny, nie jest francuską specjalnością
(podobno tradycyjne bretońskie wzornictwo)
(wytwórnia ceramiki i sklep)
- to inne atrakcje kojarzone z la douce France owszem, eksplorowaliśmy.
Prawdą jest, że nie do końca wstrzeliliśmy się we francuski rytm dnia- le petit déjeuner, le plat du midi i tak dalej- ale się staraliśmy.
W południe dobrze się jeździ po pustych drogach, ale lanczyk później już tylko tak można zjeść...
W każdym razie- zakupy na sobotnim marché zaliczone, czyli kolejne plus dziesięć do lajfstajlu jest.

Bretania jest katolicka. I stara.
Może to mało odkrywcze, ale po dziesięciu latach wakacji w Szwecji wydaje się odróżniające.
Co prawda ogarnianie zabytków to dla mnie za wiele
ale podobał nam się schemat wsi i miasteczek, niemal nieodróżnialnych dzięki niemu (i dzięki szarości)- koronkowy kościół w centrum, zwarta okoliczna zabudowa, wyraźne granice. Nie ma to tamto, widać, że ktoś to założył.
(święte źródełko)
(oczyszczające przejście do świętej strefy)

Bretania jest łagodna.
Przede wszystkim jest pełna światła. Świetlista nawet w pochmurny dzień (hmmm, w lipcu. Nie jestem pewna, czy teraz.)
To światło, zapewne związane z otaczającym półwysep Oceanem, przyciągało w swoim czasie malarzy.
Wtedy i teraz. To samo miejsce, inny czas.
I kiedy letnie słońce świeci z całych sił, Bretania jest południowa.
Kojarzy się z Grecją (nie byłam), Toskanią.
Skojarzenie z Toskanią jest uzasadnione. Nie spodziewałam się (nie wiem, dlaczego właściwie) tak bujnej, prawie tropikalnej roślinności. Praktycznie nie ma tu mrozów, dużo pada, więc rośnie mnóstwo egzotów, które często stają się inwazorami.
Poznawanie bogactwa flory stało się motywem przewodnim wakacji i kilku kolejnych postów pod etykietą "Bretania".
Już natychmiast muszę jednak wspomnieć o roślinach, którym wybitnie służy ta ogólna wilgoć.
O hortensjach.
Bo takich u nas nie zobaczycie, żadne podlewanie ani okrywanie nie zapewni tak masowo kwitnących, spektakularnych krzaków, wyrastających z wetkniętej w ziemię gałązki.
Inne dowody na łagodność klimatu to inwazyjne budleje porastające nieużytki i przydroża
 palmy w gruncie
oraz kosaćce wykorzystane jako element odwodnienia dachu (myślałam, że jest to dziko rosnący w Bretanii Iris foetidissima, ale w zbliżeniu na zdjęciu liście wyglądają na kosaciec bródkowy. Można w ten sposób stosować różne irysy.)

Bretania jest rolnicza. I leśna.
Rolnicza jak większość Francji, ale nie tak wielkoobszarowo. Miedze, zadrzewione drogi i zagajniki tworzą przyjazny, mozaikowy krajobraz.
Wszechobecna orlica. Przez kilka lat bezskutecznie próbowałam to zapuścić w Moherii, jednak przyjrzawszy się możliwym skutkom- zrezygnowałam.
Z jabłek robi się cydr. I uprawia się tradycyjne, wysokopienne drzewa.
Ściana lasu. Najczęściej dosłownie ściana splątanego gąszczu ostrokrzewu, kasztana jadalnego, laurowiśni, kolcolistu, lauru i orlicy.
 Oczywiście poza tą krainą łagodności jest jeszcze wstrząsający krajobraz klifowego wybrzeża.

Tak to przelecieliśmy się po historii, folklorze, geologii i klimacie regionu.
Subiektywnie, no ale to moja Bretania, ledwie dotknięta.
Jedno z miejsc, w których szukałam dowodów na jedność i różnorodność świata.
Już ulubionych miejsc :-)

I jak- pojechalibyście? Zanęciłam was?
Rozsiadam się wygodnie i czekam na propozycję od wszelkich organizatorów turystyki, którzy na podstawie tak lajfstajlowego posta zasponsorują mi przyszłe podróże.
A jakie to święto mamy właściwie?
Bo w Bretanii to wiadomo- Światowy Dzień Odnalezienia Rudego Kota, Który Był Na Kilkugodzinnym Gigancie.
Pozdrówka, Megi.


62 komentarze:

  1. Nie wiem jakie to święto, ale jest na każdym zdjęciu :).
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie :-) wakacje to wielkie święto, zresztą każda podróż najmniejszą też.

      Usuń
  2. wszystkich zatkało-kakało wiec tera ja.
    ŻLAJEZANIWERSER, JESTEŚ BOSKA MEGI !!!
    Mnie zeszły rok przyniósł znajomość z Wami, czego stając przed lustrem sama sobie zazdroszczę :D
    Moja "Brytonia" ujęła mnie po czubki pięt a w szczególności kadry gdzie w tak cudowny sposób przerobiłaś moja bidę z nędzą na pożądany lajfstajl, chociaż czerwony element falliczny się załapał :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się stresowalam, co powiedz :-) błędy wytykaj :-) wyśle ci zaraz dużo zdjęć, bo obrobilam ponad 400 do tego posta :-D

      Usuń
    2. teraz to chyba blogspot się zestresował :D
      bym polemizowała tylko z porcelana. Porcelana z Limoges, Sevres i jeszcze z paru innych są znane i uznane. Francja to drugi po Dojczlandach wytwórcą porcelany w Europie. w Bretanii tez jest kopalnia kaolinu, brak natomiast zwykłej gliny dlatego nie ma pieców kaflowych pośrodku domu tylko megawielkie kominki i nie ma się do czego przytulic. Bretońska ceramika to fajans, czyli gorsza porcelana, nieoczyszczony kaolin, najbardziej znana wytwórnią jest HB-Henriot http://www.henriot-quimper.com/.

      Usuń
    3. a, bo to z telefonu. Zaraz pousuwam :-)
      To prawda, że Limoges i Sevres. I znowu porównuję z Dojczlandami, nami (bo tej naszej- niemieckiej porcelany też było sporo), no i ze Szwecją. Mnóstwo dobrej porcelany zupełnie nieznanej.
      No właśnie, fajans, zabrakło mi słowa.

      Usuń
  3. Domek z kamienia w otoczeniu zieleni to moje marzenie. Coś pięknego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takie do spełnienia?
      chyba sobie Disqusa na tym blogu zainstaluję, jak się da. Mogłabym wtedy wrzucić fotkę "domek z kamienia w otoczeniu zieleni" jako komentarz :-)

      Usuń
    2. Przestań. Disqus mnie nienawidzi i nie da mi komentować.

      Usuń
  4. Pojechalabym, bom nie byla jeszcze, ale bez G., bo on tylko poludnie i poludnie. Piekna jest ta Brytonia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam następnym razem z Megi zatem, miejsca pod dostatkiem :)

      Usuń
    2. no przecież to prawie południe. Prawie. Mniejszy tłok. Mówiłam wam :-)

      Usuń
    3. Też bym pojechała. Ale kto się zaopiekuje 15-ką koni i autystyczno agresywnym psem na tenczas?

      Usuń
    4. jakiś inny koniarz co marzy o wakacjach w Polsce :)

      Usuń
    5. znaleźliby się tacy ;-)

      Usuń
  5. PS co do Rudego Kota i Kotów Wszelkich to ja zaczynam być nerwowa dopiero jak gigant przekroczy trzy dni ;))),
    do 24 godzin zgłoszeń się nie przyjmuje ;))
    A vłajażu po tej na B. okropnie zazdroszczę......
    Wstyt.
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to Mały Kot i straszne jastrzębie w pobliżu, bardzo się przejęłam, a Kasia to już wogle umarła.
      Zazdrość i jedź z nami :-) jak pokażę Ocean, to dopiero będzie czego zazrościć.

      Usuń
    2. kot to kociak, czteromiesięczny, który do tej pory nie oddalał się od domu, znikał nie na dłużej niż na pol godziny, wracał po kilkuminutowych nawoływaniach. wczoraj nie było go ponad 5 godzin, wrócił gdy już była ciemna noc.
      wiem, ze kiedyś musi być ten pierwszy raz (mam 11 kotów wiec trochę doświadczenia tez ;) ) ale w kontekście bliskości lasu, ulewy, wichury i krążących 4 myszołowów czy innych kondorów scenariusz mógłby być mniej optymistyczny.

      Usuń
    3. kondomów.
      Albo krogulców?

      Usuń
    4. Ojej, ja nie wiedziałam !! Myślałam, że to ten recydywista Megi ! O takiego malucha i w takich okolicznościach przyrody z horroru to też bym umierała latając wokół !
      Barbara

      Usuń
    5. Bo taki latający kondom, jak wessa, to strach myśleć...

      Usuń
    6. :D
      Barbara

      Usuń
  6. Noooo... Tam to bym mogła wakacjować. Bo mój M. to tylko ekstremalnie marzy - albo pizgawica na północy, albo ukrop na południu. A tam widać tak w sam raz dla mnie by było :) Super fotki. Mogę jeszcze raz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo właśnie. Spokojnie, umiarkowanie, pięknie, "nietuzinkowo", bo cóż to za "destynacja".

      Usuń
  7. O!!! A właśnie dostałam zaproszenie od jednego Bretończyka;) Może i skorzystam - żeby te hortensje zobaczyć na żywo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ociągaj się, wśród Bretończyków zauważyłam liczne ciacha ;-)

      Usuń
    2. Ten też niczego sobie, ale łysiejący;))))) - choć dużo młodszy ode mnie - hm... może to ten atlantycki klimat?;)

      Usuń
  8. Natchłaś mnie. Chcę błękitną furtkę! I taki mur z tymi tam co na nim rosno!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana - minus 17 u mnie w nocy - nie urosną nam takie;), żebyśmy sobie furtkę i na błękitno pomalowały;)

      Usuń
    2. Ale jak będziecie miały błękitną furtkę (każda swoją) i mur (każda swój) to już jest dwa na trzy, zawsze cuś ;)))
      Barbara

      Usuń
    3. cymbalaria urośnie. I niektóre paprocie. I rozchodniki. Można je zasadzić w murze. A niebieskie drewno jest najlepsze, mam takie dźwi i słupki w ogródku.

      Usuń
  9. Musze sie tam wybrac! podobne krajobrazy jak w polnocnej Portugalii czy Galicji hiszpanskiej, ale bardziej wypieszczone...cudne, dobrze by bylo wyruszyc z Portugalii nadbrzezami i dotrzec do Bretanii..

    OdpowiedzUsuń
  10. oj tak Bretania jest francuska tak samo jak Alzacja jest francuska mimo iż taka niemiecka. Ale widzę, że w bretoński krajobraz też wkradły się szachulce :-).
    No ale chciałam powiedzieć, że jeszcze przed tym postem zdecydowaliśmy z NIM, że kolejne okna w domu (tym docelowym) będą niebieskie a teraz jeszcze się w tej decyzji utwierdziłam. No ale te HORTENSJE!!! i MALWY!!!! ja też takie chcę ale w beskidzkim klimacie chyba pas de chance :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. malwy przecież masz, a hortensje... nie wiem, jakie tam lokalne warunki na tej waszej nowej Naszej Polanie...
      też myślałam o niebieskich oknach (tu, gdzie mieszkam), ale pomyślałam też, że to mocno zawęża wybory we wnętrzu. Na zewnątrz jak najbardziej. Pomyślałam więc o niebieskich na zewnątrz i neutralnych w środku, drogo wyszło. No i są "lniane".

      Usuń
  11. szachulec we Francji jest praktycznie wszędzie od Alzacji do Bretanii, przez Normandię, od północy do południa. różni się trochę technika wykonania ale baza ta sama.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oooo ....
    Aaaaa ....
    I najważniejsze słowa - jedność w różnorodności, ona ocean, spokojnie, łagodnie, umiarkowanie.
    Czy tam wszystkie koty mają niebieskie oczy? Do tych furtek i okiennic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak który nie ma to zakładają szkła kontaktowe- dla turystów;)))

      Usuń
    2. Kasia powiedziała mi, że bretońskie koty są potomkami syjamczyków, przywożonych przez marynarzy (przywieźli też palmy i egzotyczne żony) i większość ma takie rozmyte turkusowe oczy i kawowe futerka. Jej rudy to rzadkość, a bure rozchodzą się jak rasowce.

      Usuń
  13. Moi przyjaciele twierdzili, że Francja jest śliczna i ten post to potwierdza. Niewymuszone piękno. Ot tak po prostu. Stare jest piękne !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ha:) Pojechałabym zaraz:) Zachęciłaś bardzo, bardzo:))) Wszystko tam jest fajne, łącznie z pogodą, taką akurat:) Hortensje super, takie okazy można też zobaczyć w Holandii.. Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha, twoje klimaty :-) starociowo, roślinnie, swobodnie, nieturystycznie, w każdym razie nie bałdzo.

      Usuń
  15. Łannie, ale nie pojechałabym. Chyba, że Dziadkowie zajęliby się Absorberostwem i kurzo-psio-kocią ferajną. Te ciasne uliczki ta rozpasana flora, te jezyczniki na murkach, sikajace krowy, rzygacze i inne tam maszkarony, no i morze. Wolę góry, ale nad morzem nie była z 6 lat chyba. A jak fauna owadzia? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak byłam w twoim wieku, to też nie jeździłam :-) dla dzieci taka podróż to żadna atrakcja.
      Rozpasana flora, góry nad morzem (klify!), a wiesz, że owadów prawie nie widziałam? żadnych komarów, ale nie było też motyli. Może chodzi o wilgotne, słone powietrze. Mchów na przykład jest bardzo mało, chyb a z tego powodu.

      Usuń
    2. to gdzie Ty byłaś ??? komarów rzeczywiście o tej porze mało, są w grudniu ale motyle ? muchi ? bonki z łonki ? szerszenie ?

      Usuń
  16. Tam są góry nad morzem:) Mieszkać na górze i zapierniczać codziennie po bułki i świeże ryby do sklepu/portu na dole - po miesiącu miałabym nóżki i pośladki jak rasowy atleta:) Bretania jest przecudna, byłam daaawno temu, Megi wiesz, że mnie skręca, że nie pojechaliśmy z Wami??? Ale istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że ja już bym nie wróciła ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, przecudna :-) wróciłabyś, za spokojnie tam na życie dla ciebie.

      Usuń
  17. Takich zdjęć potrzebowałam. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zdjęcia takie, że jechałabym!

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękna i bardzo różnorodna relacja z Bretanii. Dziękuję za przemiłą wzmiankę o moim blogu, miód na moje serce!

    Pozdrawiam znad Oceanu ;),
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  20. Coś wspaniałego nie mogłam oderwać oczu,zaraz myślisz o miasteczku w którym mieszkasz i gdyby każdy tak zechciał zazielenić swój kawałek podłogi, co mogą zdziałać rośliny.Cudowne miejsce,zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo urocze miejsce, jak z bajki, wolne od wszelkich trosk :)

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)