poniedziałek, 2 stycznia 2017

dobrego roku, oby nie był gorszy!

Takie życzenia słyszałam chyba najczęściej.
2016, zły rok dla przyrody i jej ochrony.
Trzeba o tym pamiętać i przypominać, bo co chwila zdarza się kolejny alarm.

Już wczesną wiosną minister środowiska ruszył na wojnę z przyrodą. Pierwszą ofiarą padła Puszcza Białowieska, w której kilkakrotnie zwiększono limity cięć pod pretekstem gradacji kornika drukarza, mimo że zamieranie zaatakowanych nim drzew obejmowało mniej niż 10% świerków na powierzchni nie większej niż 3% obszaru całej Puszczy. Przy okazji na wycinkę załapały się drzewostany liściaste, nie atakowane przez kornika (opowieść o "sadzonym ręką człowieka lesie, w którym trzeba utrzymać porządek") i negatywnie opiniująca decyzje ministra Państwowa Rada Ochrony Przyrody.
W przypadku PROP słowa stały się ciałem, Puszczę na razie uratowały protesty obywatelskie, UNESCO i Komisja Europejska, ale na jak długo? Co to za kraj, którego obywatele muszą być wciąż czujni, żeby nie zniszczył go rząd?
(i żeby nie było- tak było niemal odkąd pamiętam, ale nie na taką bezczelną skalę)

Pod koniec roku- kolejna przegrana bitwa, wprowadzenie nowelizacji ustawy o ochronie przyrody oraz o lasach. Ta zmiana, kolejne projekty (ustawa o zmianie ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko; zmiana prawa ochrony środowiska) i lokalne decyzje wymagające tylko podpisu ministra zakładają  m. in. możliwość "pozyskiwania "zwierząt objętych częściową ochroną (żurawie, bobry) z pominięciem spełnienia przesłanki braku alternatywnych rozwiązań (strzelamy zamiast chronić uprawy), ograniczenie dochodzenia roszczeń odszkodowań od Skarbu Państwa w przypadku niepodjęcia działań zmierzających do "pozyskania" (dotyczy też zwierząt chronionych, jak niedźwiedzie, wilki i żubry), pozostawienie decyzji o wycince i ochronie drzew i krzewów gminom (dotyczy np. lasów łęgowych, zadrzewień śródpolnych, alei przydrożnych), zniesienie możliwości odmowy zezwolenia na realizację działania mogącego negatywnie oddziaływać na cele ochrony obszaru Natura 2000, w przypadku, w którym przemawiają za tym wymogi nadrzędnego interesu publicznego i wobec braku rozwiązań alternatywnych (czyli w praktyce dopuszczenie inwestycji w obszarach Natura 2000), likwidację Dyrekcji Ochrony Środowiska i zastąpienie ich organami o ograniczonych kompetencjach, marginalizację roli oceny oddziaływania na środowisko i przekazanie jej w kompetencje organów administracji terenowej i samorządu terytorialnego (!), ograniczenie dostępu NGO- sów do udziału w decyzjach dotyczących ochrony środowiska, zwiększenie roli Lasów Państwowych w systemie ochrony przyrody (...), zniesienie obowiązku uzgadniania prognoz oddziaływania na środowisko dla Planów Urządzania Lasu z organem ochrony środowiska, zniesienie obowiązku uzgadniania z organem ochrony przyrody PUL w otulinie rezerwatu przyrody, traktowanie PUL jako automatycznej zgody na odstępstwa od zakazów ochrony gatunkowej w odniesieniu do czynności wynikających z tego planu.
I inne takie, aż miło poczytać.

Narracja uzasadniająca te działania w przyrodzie jest socjotechnicznie sprytna, odwołująca się do meritum ludzkiej natury i mainstreamowego sposobu myślenia.
Kto, jak nie leśnik, zna się na lesie.
Kornik jest zagrożeniem dla wszystkich drzew, trzeba usunąć te chore, żeby ratować las.
Bobrów jest za dużo.
Żurawie niszczą uprawy.
Stada wilków są zagrożeniem dla zwierząt gospodarskich.
Możliwość wycinania drzew na własnej posesji jest realizacją prawa własności.
Drzewa zabijają kierowców.
Foki zabierają ryby rybakom.

Laikowi często trudno się nie zgodzić z powyższymi stwierdzeniami, zwłaszcza gdy dodamy kilka emocjonalnie zabarwionych przymiotników. Pozornie neutralne hasła odwołują się do potrzeby kontroli, panowania człowieka nad przyrodą.
Każde można przewrócić.
Las jak pole kartofli.
Martwe? drewno.
Problemy ochrony gatunkowej na przykładzie żubra. (punkt widzenia, nie ze wszystkim się zgadzam, poza tym nawracam się na ochronę bierną)
Mnóstwo ludzi cieszy się z nowego prawa nieograniczonej wycinki na własnym terenie (dąb o obwodzie 250 cm na opał? proszę bardzo. Niestety, ale logicznie rzecz biorąc pkt. 3 ustawy brzmi właśnie tak, źle rozumiem?) i już z niego korzysta, jak widzę w grupie Arboryści. Tymczasem Komitet Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej PAN jasno formułuje stanowisko: "[...] szeroka liberalizacja procedur wycinania drzew i krzewów może mieć poważne i rozległe konsekwencje środowiskowe. W szczególności niepokojące jest zniesienie konieczności uzgadniania z organem ochrony środowiska decyzji o wycinaniu drzew z alei przydrożnych. Grozi to – znanymi z pierwszej dekady obecnego wieku – powszechnymi wycinkami alej, prowadzącymi do znaczących przekształceń krajobrazu i redukcji różnorodności biologicznej na terenach zdominowanych przez krajobraz rolniczy. [chodzi m. in. o pachnicę dębową, nadobnicę alpejską, kozioroga dębosza, wiele gatunków ptaków, p. m.]
Co więcej, zniesienie w przedmiotowej ustawie wymogu uzyskiwania pozwoleń na wycinkę drzew na gruntach należących do osób fizycznych otwiera ścieżkę do dewastacji niektórych leśnych siedlisk priorytetowych (w znaczeniu dyrektywy siedliskowej ), których znaczące powierzchnie znajdują się na gruntach prywatnych (np. nadrzeczne łęgi wierzbowe i topolowe). [...] Taki układ powoduje, że właściciel gruntu mający zamiar wyciąć fragment łęgu będzie musiał (o ile będzie w ogóle świadomy tego obowiązku) każdorazowo samodzielnie oceniać, czy wycinka określonej liczby drzew stanowić będzie znaczące pogorszenie właściwego stanu ochrony siedliska w rozumieniu celów dyrektywy siedliskowej. Oczywistym jest, że taka – przeprowadzana na własny użytek – nieformalna ocena będzie z reguły afirmatywna dla planowanej wycinki. [...] Komitet wyraża obawę, że planowane rozwiązania z wysokim prawdopodobieństwem będą prowadzić do powszechnych, nieodwracalnych strat w wybranych siedliskach przyrodniczych zlokalizowanych na terenach stanowiących własność prywatną."
Mój przyjaciel przyrodnik Krzyś Kujawa na fb: "Jedną ze zmian jest danie możliwości prawnej (na drodze uchwały) gminom możliwości rezygnacji z obowiązku ubiegania się właściciela lub zarządcy o zezwolenie na wycinkę drzew lub krzewów. Czyli można sobie wyobrazić, że gmina X zgodzi się na usunięcie wszystkich zadrzewień! Horror. Zadrzewień, od których zależy właściwie większość tego co przyrodniczo cenne, przynajmniej na terenach zdominowanych przez grunty orne. To od nich zależy czystość wód gruntowych, one osłabiają wiatr, zmniejszają parowanie, zmniejszają erozję wietrzną, są siedliskiem wielu chronionych (i licznych innych!!) gatunków itp. Dają cień w upalne dni, poprawiają estetykę krajobrazu. Ich wartość jest ważna dla społeczności i ogólnie - przyrody, a nie tylko dla właściciela czy zarządcy."
Wiem, są w Europie kraje, w których można bez ograniczeń wycinać na własnej działce i nic się nie dzieje, drzewa rosną. Ale w tych krajach jest niższa gęstość zaludnienia lub wyższa świadomość dotycząca środowiska i krajobrazu.

A globalnie- w 2016 przydarzył się trumpizm, so it goes. Co było nieuniknione w świecie granic wzrostu.

Jednak to wszystko, i wszystko inne, to nie jest nasz prawdziwy problem. Prawdziwym jest to, że "trzeba sobie wreszcie uświadomić, że „koniec świata” w postaci „potopu” – ocieplenia klimatu, podwyższenia poziomu wód i wszystkich tego konsekwencji – nie nadchodzi. On już trwa, a my w nim tkwimy po uszy. Dinozaury nie wymarły jednego dnia. Ten proces trwał tak, jak trwa obecnie nasze wymieranie."- piszą prof. prof. Gabryś. To naprawdę najważniejsza wiadomość.
Demografia i katastrofa klimatyczna implikuje katastrofę humanitarną.
Rok 2016 to dla mnie rok, w którym uświadomiłam sobie, że zabrnęliśmy bez odwrotu.
Sześć lat tkwię tu na blogu- a w tym czasie zmienił się świat.
Wobec tego wiele rzeczy przestaje mieć znaczenie, jaki mu nadawałam. Ogrody, hygge srygge, przyszłość.
Oprócz tego- jak przetrwać.

Zgodnie ze swoją naturą ludzie próbują sobie z tym poradzić na swoje sposoby. Ogrody, hygge srygge, posadzimy cebulki i wyrosną wiosną.
Nie chcę pisać teorii wszystkiego, ale sposoby na koniec świata bardzo mnie interesują :-) zatem wrócę do nich.
Bo, oczywiście, owinięcie się w prześcieradło i czołganie w stronę cmentarza nie jest moim ulubionym sposobem działania.

Natomiast powyższe pisarstwo to przekonywanie przekonanych, więc już się w to nie bawimy. Pooglądamy świąteczne hygge, zwane przeze mnie pospolicie ujutnością.
Takie mamy Koty Nadworne. W dwóch egzemplarzach, pozostałe odmawiają wychodzenia.
Chyba taki bardziej listopad, niż grudzień- sąsiedzki buk teraz jednak nie ma liści, nie teraz.
Mryszard chodzi z kluczem na szyi za karę- wciąż gubi adresatki.


Drugi Kot Nadworny, nasza Księżniczka na Ziarnku Grochu :-)
Takie mamy Koty Domowe. Uchi jak radari.
Bo za oknem mazurkowo,
sierpówkowo.
Najwięcej mamy Pudełkotów
Łóżkotów
Pięknotów
(z których najpiękniejszy jest Polar, prawdziwa Bastet)
Fotelotów (oto różnica w rozmiarach między Mrysławem a Polą...)
Kotów Zwisłych


Kotów Stołowych
i Kotów Workowatych z rzędu Torbaczy.
 Natomiast prawie w ogóle nie występują u nas Choinkoty.
Nie robią choinkom nic a nic, nigdy.
Mam pytanie do opiekunów kotów i choinek- skąd to przekonanie, że koty jedzą choinki? Może robicie to źle? Albo nie próbowaliście?
Tegoroczny Serb Kazimierz został przeze mnie ubrany, jak to określiła VegAnka, w Smog (i nie było to neutralne emocjonalnie określenie).
 Inne Światła Moherii:
To jest, no cóż. Ocet. Przynajmniej tak mi się wydaje. Szkoda mi było matki octowej z dna słoika od Marylki.
Pierwsze hiacynty, zawsze na święta.
Światła wiadomo- mają rozświetlić ciemność, zbudować krąg między nami a duchami, przywołać Słońce. W czasie stania Słońca wszyscy jesteśmy blisko Ciemności. Jeszcze chwila, a koło czasu się przetoczy, jeszcze przez chwilę stoi w martwym punkcie.
I to nie są tylko słowa.
Warte zapisania uszka mojej cioci.
I najlepsze
prezenty! Jest jeszcze jeden, ale boję się go dotknąć :-D 
 Pogoda rozpieszczająca! Słońce i szron, szrą szrą. Tak w Moherii.
Parujący kompost o wschodzie słońca :-)
Dzisiaj dla odmiany śnieg.
W innych ogrodach:
srebro (ten taki bardziej in spe)
sumiaste peruczki perukowca
cukrowe róże
koronki hortensji
szkielety traw
Człowiek to jednak dziwna konstrukcja, co nie?
Naprawdę wierzę w katastrofę :-) a tu jakieś infantylne zachwyty. W naszej okolicy jest sporo domów z 1940 roku, wiara w przyszłość jest wieczna jak trawa.
Więc dobrego roku. Bez zaklinania rzeczywistości, bez eskapizmu, bez...
Gdyby cały rok byłby taki jak ostatnie dni- byłby piękny. Za co dziękuję Rogatej Owcy i Jerzemu, Psu w Swetrze, Basikowi i Wojtkowi, Emilce i TP :-)
Pozdrówka, Megi.

51 komentarzy:

  1. Kurcze, tak mamy, nie chcemy się zamartwiać, zaklinamy wiosnę w cebulkach i mimo wojen, zamachów, ocieplenia klimatu i wycinki Puszczy - nadal zachwycamy się koronkami hortensji i cukrowymi różami:) Świata nie zbawisz Małgosia, sami nie damy rady - jest nas za mało. Ledwo Puszczę obroniliśmy i to tylko na chwilkę - co będzie jutro? A tu ocieplenie klimatu, potop, zagłada... i kolejne podziały zamiast jedności. Człowiek głupi się rodzi, w głupocie żyje i głupi umiera - tak mawiała moja prababka. Dodawała jeszcze, że nie uczy się na błędach, a tego życie nie wybacza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie tak. Jest nas za dużo. Ludzi jest za dużo. Dlatego każdy musi coś zrobić. Każdy, którego stać, bo duża część nie może zaspokoić nawet podstawowych potrzeb- nie o świadomość tu chodzi, tylko o możliwość działania, którą my akurat mamy i musimy z niej korzystać.
      Bez tych zachwytów i małych przyjemności... no, żyć by się nie dało.

      Usuń
  2. Trzeba się zachwycać! Niech będzie dużo zachwytów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale czy te koty muszą się męczyć na co dzień w obrożach?Zimą nie wychodzą zbyt często.
    Baśka Bar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chłopaki wychodzą- na mniej więcej pół dnia i w promieniu ok. 500 m. Więc jest zasada, że noszą obroże (nie zauważają). Nieraz ktoś spotkał któregoś z nich, przeczytał nr tel i dzwonił, więc jestem spokojniejsza, że dobrzy ludzie są dookoła, interesują się. Poza tym na obrożach mają dzwonki dla ostrzegania ptaków- niezupełnie skuteczne, powinno być takie coś: https://www.google.pl/search?q=cat+collar+bird+warning&rlz=1C1AVNE_plPL670PL670&espv=2&biw=1366&bih=638&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiJzt6fsKjRAhXGhiwKHbxKAP0Q_AUIBigB

      Usuń
  4. Ćwierć wieku temu, na pierwszych studiach, mój profesor od meteorologii tłumaczył nam że procesów klimatycznych zatrzymać się nie da. Człowiek przyśpieszył zmiany na maxa, ale one są naturalne. Nic nie jest stałe na ziemi i to właśnie jest naturalne i normalne. To ludzki mózg żąda stałości i niezmienności bo znany świat daje nam poczucie bezpieczeństwa. Koniec świata? Nie:) Świat się dostosuje do zmian, ewoluuje, znajdzie swoją nową twarz. Natura nie zna próżni. Czy człowiek znajdzie w niej miejsce? Hmm tu już można dyskutować. Jest nas za dużo w stosunku do zasobów. Nastąpi przerzedzenie. Stąd wzrost agresji, jak w każdej populacji zwierzęcej nadmiernie zagęszczonej. Do tego dochodzą choroby, które znacznie łatwiej się rozpowszechniają. Nie sądzę by dało się zatrzymać zmiany populacyjne. Osobiście jednak uważam że "człowiek" jako gatunek przetrwa i się odbuduje z jakiegoś fragmentu populacji najlepiej przystosowanego do zaistniałych zmian środowiskowych i siedliskowych. I znów zaczniemy ekspansję. Jednak czy to że jesteśmy tego świadomi powoduje że powinnismy się przestać zachwycać istniejącym światem? Moim zdaniem wręcz przeciwnie :)
    Pozdrawiam
    Beata z Mazur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w latach 80tych jeszcze myślano, że to głównie zmiany naturalne, na które nałożyły się skutki działalności człowieka- teraz wiadomo, że obecnie przeważają zmiany antropogeniczne. Oczywiście zmiany niezwiązane z działalnością człowieka zachodzą nadal równolegle, ale nic nie wskazuje na to, że to one doprowadziły do katastrofy.
      W ludzkiej populacji działają mechanizmy ewolucyjne i populacyjne. Może i ludzkość przetrwa- trochę słabo, że nie ci, którzy segregują śmieci :-D i że przejdzie przez wąskie gardło ewolucyjne. Jednak każdy z nas patrzy przez pryzmat swojego życia, przyszłości swoich dzieci, więc trudno się dziwić niedobrym nastrojom i podejmowaniu prób ratowania, czego się da, głównie siebie.
      Dlatego też pogląd, że "najwyżej wyginiemy" uważam za dość perfidny wyraz denializmu i raczej nie kupuję. Na ludzkości mi nie zależy, ale ciągniemy za sobą kilka niewinnych gatunków.

      Usuń
    2. Jako urodzona pesymistka uważam, że zmian środowiska nie da się zatrzymać. Co absolutnie nie ma nic wspólnego z "po nas choćby potop". Czyste sumienie warto mieć zawsze. Zwłaszcza odchodząc.
      Pzdr
      Beata z Mazur

      Usuń
    3. w głębi serca też tak mam :-)

      Usuń
  5. Nie masz Kota Wodolota i Kota Nalewkota. Uzupełnij zbiór, bo braki są jednak widoczne i rażące. Mój pies, nie wiedzieć czemu, nie chciał pić francuskiego szampana. Koty piją? Dzień dłuższy i ciemiernik w pąkach, jest nadzieja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ty mi nie mów dwa razy ;-) w takim razie wymyślam imię dla nowego kota na tej bazie. Krówkot będzie ok?
      Koty nie piją, mrużą oczy z obrzydzeniem. Ciemiernik kwitnie. Dni, te słoneczne, dłuższe.

      Usuń
    2. Krówkot może być, pod warunkiem, że czarno - biały w maści będzie. O jedno Cię proszę nie idź w stronę piskoda, bo temu kotu byłoby przykro, że przez "d" i w ogóle.
      Czyli psy i koty nie piją i nie wiedzą, co dobre.

      Usuń
  6. Dobrego Nowego Roku i (jak zostałam pouczona nowego roku - jako całego roku). Niezależnie od tego co za oknem, życie toczy się dalej swoją codziennością. Więc niech ta codzienność będzie dobra...
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaak, całego nowego roku :-) i całej codzienności (oczywiście to niemożliwe, tak właśnie zaklinamy, ale dobrych życzeń się nie wyrzuca!)

      Usuń
  7. Megi, nawet jak tak źle się dzieje, to z głową podniesioną trzeba kroczyć i swoje życie przeżyć najlepiej i najpiękniej jak się uda. Bo jedno tylko jest jakby nie patrzeć. Robić dobro i robić je dobrze i wciągać w ten dobry świat ludzia po ludziu. I potem te ludzie kolejnych i niech się rozbuja ta siła :) Tego życzę Wam i nam wszystkim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne. Tylko że to ja, a dla innych pięknie będzie nie widzieć rzeczywistości. Ale bardzo ładna ta wizja, że dobro się rozbuja :-) oby, to znaczy- miejmy w tym swój udział :-)

      Usuń
  8. Miałam spościć tekst o tym, co zaorane. O żubrach, kornikach, żurawiach i mi to spod paluchów- tematycznie oczywista, wyjęłaś.
    Smutno- zal taki, wqrw, momentami jakby mnie zalewała krew i chęć dosiadania konia Apokalipsy, i tę masę bezmózgą rżnąć, aż flaki by wkoło latały. Sama sie naprawiam od środka, Jeden Taki też mnie uspokaja; bo niewielemogizm chyba teraz tylko pozostaje. Samemu nie szkodzic , gadać innym, z nadzieją, że może wezmo i zrozumio....Czasem rzeczywiście odechciewa sie wszystkiego. A tu życ tzreba, i nawet sie chce;)
    Kotolotów nie macie. Ja mam, bo przez Maszę.
    Chujanka fajna w tym smogu; u mnie też nie jedzą, ani nie włażą. Tylko Ruda chciała pożreć pierniki, ale Absorberka ją ubiegła.
    Wracając...
    Sama momentami nie wiem czego życzyć tym, którzy to wszystko czują, tych, którym, ręka drży i by po prostu przywalili komu trzeba za ten armagedon. Niekiedy mam wrażenie, że to jakis zły sen, bo idzie fabuła, a ty nie możesz nic na to poradzić. Na twoich oczach dzieje sie to wszystko. I nikt na twój wrzask nie reaguje. Tylko ci, którzy posiedli podobną wrażliwość; co nam po tym?
    Oby...gorzej nie było, ale w sumie- może jeszcze być? Z szyszkownikiem w ministerstwie, przy władzy- boje sie o wszystko...
    Lepszego roku! Ściski i głaski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sposzczaj się, bo o tym nigdy dość, o żubrach, kornikach i żurawiach. Oczywiście można powiedzieć, że "zawsze tak było"- dewizowe polowania na żubry, prawie- wyginięcie bobrów i żurawi (bo było ich mało, zanim zaczęło być więcej, prawda?), wycinanie lasów. Ale nigdy nie było tyle ludzi, którzy wywierają presję na środowisko.
      Jedno dobre- że informacje o tym coraz bardziej trafiają do mainstreamu i są przedmiotem dyskusji. To może coś zmienić. Chociaż wydaje nam się, że to zły film, zły sen.
      I nie naprawiaj się za bardzo. Szkoda by było wkurwionej Tupai. Absorberom matka walcząca jest potrzebna na życie, nie matka niewielemogąca. Jeden Taki?

      Usuń
  9. Świat się obróci i zaskoczy życiem jeszcze nie raz zanim ostatecznie wyłączą słoneczko, z tym że nie koniecznie z nami na powierzchni kuli. Ot, życie. Bądźmy optymistycznie nastawieni, swędzi mnie lewa pięta "na zmianę", zdaje się że zaraz cóś gdzieś pierdyknie i trzeźwienie się rozpocznie. Nie wiem czy takie ogólne, no ale od czegoś tam się zacznie. Pocieszająco dodam że futuryzm w oparciu o modele słabo się sprawdza a ten w oparciu o rzeczywistość też tak mniej niż średnio ( Londyn do końca XX wieku miał być niemal zasypany końskim nawozem ). Ilość pozyskiwanych danych jest zbyt mała żeby tworzyć realnie sprawdzające się prognozy długoterminowe, a co tu dopiero myśleć co się będzie działo za lat 50. Nie martwiaj się! :-)Optymistycznie dodam że nic tak nie zdziesiątkuje ludzkiej populacji jak wzrastający światowy dobrobyt mierzony maniem mienia, he, he. Co do naszego nowego prawa o zielonym, zniknie razem z tymi którzy je tworzyli. To co mamy teraz to tzw. przesilenie, jak głosi mundrość ludowa najciemniej jest przed świtem. No wykrzesz z się te resztki optymizmu!
    Co do kotowskich - obcuję z gatunkami: kot stroikoznawca, kot karniszolatający ( ktoś w końcu musiał wykorzystać wspomnienie po firankach ), kot zlewozalegacz, kot skryty ( cztery godziny nawoływania Lalka czatującego na gołębie - a nuż się uda i któryś okaże się taką gułą że nasz staruszek go złapie ), Szpagetka ( nie umiem zakwalifikować tego zjawiska ). Kotów choinkołazów nie odnotowano z powodu braku chujinki, nie ma dżewka nie ma problema ( wiesz z jaką bandą niewychowaną mieszkam - same kocie Seby i Adrianki ).
    Co do smogu to mgła jak mgła ale gwiazda świecunca w oknie piękna jak te oszronienia ogrodowe.
    Buniole noworoczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak. Oczywiście. Ale mnie to nie pociesza, że bez nas na pokładzie, jak pisałam powyżej- szkoda, że ciągniemy za sobą (lub przed sobą) tyle bioróżnorodności.
      Popkiewicz twierdzi, że w końcu się ogarniemy, że zmiana zachodzi w nas.
      Wydaje mi się, że obecny stan wiedzy i techniczne możliwości modelowania pozwalają przewidzieć, że będzie źle. Masz rację, że to dobrobyt pcha nas do przepaści, przy czym każdy krzyczy, że ma za mało i mu się należy.
      Z Londynu można było uciec.
      Cóś mi się wydaje, że na koniec "dobrej zmiany" przyjdzie poczekać dłużej, niż nam się wydaje ;-) a co wycięte, to wycięte, nie tylko zielone. Pod tym względem jestem wyjątkowo mało optymistyczna.
      No Seby i Adrianki- szaleją, jakby nie były wychodzące! moje w domu głównie śpią, jak widać.

      Usuń
    2. Nie, tak źle nie będzie, "dobra zmiana" ma w sobie geny samounicestwienia. W dodatku duży problem z realizacją wszystkiego czego tylko się tknie, zawsze kończy się tak samo. Fiuuu, bźuuu, sruuu!
      No tak, jesteśmy bardzo złymi dinozaurami, ale panta rhei - zatrzymać się nie da. I pewnie że szkoda.:-/
      Co do Sebixów i Adrianków niby wychodzą ale dziś znalazałam niedaleko kuwety niespodziewankę przykrytą, o zgrozo, moim słomkowym kapeluszem ogrodowym. Kapelusz w denaturacie, światło w kocie ślepia, przesłuch w toku mimo późnej pory. Nie chcę do siebie dopuścić że czyn ten mogła popełnić Dżesika!

      Usuń
    3. jeżeli gen samounicestwienia polega na szaleństwie- to jedyne, na co można liczyć. Bo oni przecież czytają trend booki, słyszeli o megatrendach. "Tradycyjna Polska" to wykreowany produkt, który jeszcze długo będzie się sprzedawał.
      Nasza Dżesika gdzie pójdzie- sika. Aż o weta się oparło, nic.

      Usuń
  10. Piękne masz okruszynki światła ogrodowe i domowe. Aż się sobie samej dziwię, że ja się nie postarałam.
    Żyjmy najlepiej, najuczciwiej jak potrafimy, bo cóż można więcej.
    Choinka ze smogiem kapitalna! Trochę mniej fajnie, że mam w Krakowie mamę, córkę i wnuczkę ...
    Dobrych dni, fury zachwytów !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a bo jak się ma remont, to się nie chce "starać". I jak się ma codzienność, to też nie. Jakoś tam wykrzesałam, bo wbrew pozorom pióro Żar Ptaka, raz znalezione, mam.
      Choinka ze smogiem to moje wyzwolenie. Z "powinności" ustrajania, bombkowania. Raz na życie. VegAnka powiedziała, że w przyszłym roku ona ubiera.

      Usuń
  11. Twoje zdjecia zachwytow wprowadzaja spokoj i ukojenie. Taki maly raj na ziemi. Nie moge sie zawsze doczekac kiedy wpis jest wymieszany i oto sa zdjecia raju. Tak jak wyzej ktos wspominal, zycie ma sie tylko jedno i trudno aby bylo zatrute przez zle mysli. Jak nie ma wycinki lasu to jest rura pompujaca olej w Arktyce, ktorej budowe podpisal premier, ktory mial byc postepowy i patrzacy na nowe srodowiskowo zielone energie. Kolejny zawod, oj Justin, Justin, twoj ojciec, byly uwielbiany premier w grobie sie przewraca. A tak co poza tym. Ten czas leci nieublaganie i co raz szybciej i widzac to na odchodzacych ludziach. To przypomnienie o naszej smiertelnosci. A wiec cieszmy sie chwilami i "infantylizmami" poki mamy na to sily i ochote. Jak czlowiek nie potrafi sie juz cieszyc z niczego to jest to droga do samodestrukcji. Watka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :-)
      Każdy chętnie buduje swój raj, swoją twierdzę. Najłatwiej w domu ;-) wystarczy scenografia. Na swój użytek cieszę się i zachwycam, ale mam codzienną świadomość, że to taniec na wulkanie. Nie lubię tego uczucia.

      Usuń
  12. Nie mogę czytać początkowych linijek Twojego postu, nazbyt irytujące. Nie da się, nie da się żyć ze świadomością zła, które się dzieje, jakbyśmy nie mieli już światłych elit... Nasz wpływ na decyzje decydentów jest żaden i to na wszystkich szczeblach, bo mamy wypaczone prawo.
    Lepiej nie wypowiadać się, bo się w człowieku gotuje.
    Na osłodę piękne zdjęcia - świat jest piękne w Twoim obiektywie- pomimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty! Uwielbiam. :). I te mazurki. I w ogóle. Super. :). :).
      ps. ad. Bylinowy Pan: prawo jest takie jak lud tutejszy, suweren ny, od rozumu, co wybiera, swych, spośród siebie, a oni, od 25 l., z (dużym) naciskiem od 11 l., z dwoma głównymi falami ..., tworzą...
      I tak dziwię się, że nie jest jeszcze gorsze. Ale nurt przyspiesza. i to tyle.
      Przepraszam, że o tym, tutaj. Pierwszy i ostatni raz.
      M z W
      ps. Koty :)
      Choć psy też lubię.
      i ogrody.
      i blogi :)

      Usuń
    2. Może nie mamy już światłych elit? A może, co bardziej prawdopodobne, elity psu na budę się nadają, kiedy sytuacja zależy od każdego, od tych, co mają najwięcej i tych, co mają najmniej?
      Dokładnie tak jest, jak pisze M z W- taki mamy rząd, prawo, praktykę jego przestrzegania, jakie jest społeczeństwo. Chyba źle pojmujemy demokrację, jeżeli nam się wydaje, że wystarczy się przejść raz na 4 lata do urny i mamy załatwione, a z drugiej strony- jak ktoś u władzy (a chciałoby się rzec- u żłoba), to tkm, a reszta niech spada na ryj. I nie jest to kwestią ostatniego roku, tylko że- przyspiesza.
      Koty :-) Psy też :-) i ogrody :-) oraz blogi :-)

      Usuń
  13. Mrysław zupełnie jak Guś, jedynie oczyska ma zielone ale poza tym toczka w toczkę ;) Nawet widać gabaryty mają podobne. Guś przekroczył magiczne 5,5 kilograma nie mając roku - oj co to będzie, co to będzie ;)
    Mnie najbardziej za serce chwyta Fossss, tygrysy są najcudowniejsze i już :)
    I my dziękujemy za cudny spacer

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mały Mryś miał oczka pomarańczowe... i zzieleniały, buuu. Ma ponad 2 lata i ze sześć kilo, może za wcześnie kastrowany?
      Tygrysy są najpiękniejsze, Mrysław wygląda przy Fossku jak sprana wersja.

      Usuń
  14. Megi droga, przyroda sobie z nami poradzi. My wymrzemy, a ona sobie poradzi. Cóż, szkoda, ale skoro nie dorastamy do prostych prawd (my jako ludzkość, a nie jako tu obecni blogoczytacze), to trudno. Na pytanie jak pomagać niedźwiedziom w zimie ok 90% społeczeństwa odpowie - dokarmiać. A pewien bankowiec, który mi się niechcący na krótko w życiorys zabłąkał, wiedząc żem wrażliwa na piękno krajobrazu, pokazując na sroki(!), które był łaskaw zauważyć pierwszy raz w życiu, stwierdził w uniesieniu dla ich piękna - patrz, jakie ładne ptaki! pewnie komuś uciekły z klatki. Myślałam, że se jaja robi, ale nie - on na poważnie!
    Taka jest nasza świadomość przyrodnicza w XIX wieku. W takiej sytuacji edukacja ciemnych mas jaki się jako orka na ugorze.
    No to "Róbmy swoje, może to coś da - kto wie?"
    Naszykowałam prześcieradło, sprawdziłam odległość do najbliższego cmentarza i mogę się teraz udać na wewnętrzną emigrację oraz rozkoszować zdjęciami Twojego kotostwa. No i uszek ;) Czy koło uszek widzę kisiel żurawinowy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale ja nie chcę wymierać. Nie chcę, żeby taka sytuacja determinowała wybory życiowe moich dzieci, a tak jest. Co oczywiście nie ma żadnego znaczenia, Syryjczycy też nie chcą migrować.
      Właściwie czytam już któryś komentarz (cóż, na ciebie padło), przez który przebija poczucie wyższości- są świadomi i nieświadomi, to niech mają za swoje, należy im się. Tylko że my wszyscy mamy za swoje, a ci "świadomi" też mają zbyt duży ślad ekologiczny. Sytuacja wymaga solidarnego ograniczenia się, ale tu ma miejsce casus pt. "pani pierwsza".
      Wewnętrzna emigracja zdecydowanie nie jest wyjściem, ale jest dość powszechnym wyborem. No tak, to kisiel. Uwielbiam.

      Usuń
    2. Megi, to nie jest poczucie wyższości tylko bezradności i rezygnacji. Jeśli masz dookoła siebie ludzi, wydawałoby się że jakieś IQ mają, a palą w piecach wszystkim nawet butelkami PET - bo co im tam, przecież przyoszczędzą parę złotych, przechytrzą urzędasów i nie będzie im jakiś ekooszołom pluł w twarz, to bijesz głową w mur. Jedyne co z tego masz, to ból głowy. A to jeden przykład z wielu.
      Niestety ludziska są takie, że póki nie pierdolnie (przepraszam) i nie trzepnie po kieszeni, to nawet argument epidemii nowotworów i inne potworności nie trafią - on nie choruje. Megi, to taka bezradność, która albo wpędza w totalną rezygnację albo bezsilną złość, że wyć się chce. Jedyne, co mogę zrobić, to zacząć od siebie. Segregować śmieci, ubierać się w lumpeksach, sprawdzać skąd pochodzą i jak były poławiane ryby, które kupuję (i inna żywność), coś tam tłuc do głowy studentom, podpisywać petycje i to robię, z przykrą świadomością, że za mało!

      Usuń
  15. Megi, dzięki śliczne za odwiedziny i życzenia:) Bez względu na rzeczywistość za progami domu - życzę Wam takich pięknych, uroczych chwil, jakie pokazujesz na zdjęciach:) Dobrego roku!
    PS.A KOTY - po prostu cudne!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powinnam regularnie do ciebie wpadać z komciami, lubię twoje podróże :-) jeszcze raz- dobrego roku!

      Usuń
  16. Omatkobosko, po co weszłam i to przeczytałam, teraz mi szkoda nawet papieru na rysunki :(
    Szkoda, że interesują się tym ludzie związani z tematem tak jakby bardziej branżowo, takie notki powinny mieć szerszy zasięg informacyjny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Tak do miejsca gdzie steruje się tym co umożliwia włączenie przeglądarek netowych ale ludziska wiedzieć nie chco. Jak te biedne marketniaki z "Sausage Party" mamy na różne rzeczy wyparcie. To nam zresztą najprawdopodobniej umożliwia normalne życie.:-/

      Usuń
    2. rysuj po drugiej stronie ;-)
      Właśnie właśnie- takie notki miałyby szerszy zasięg, jakby ktoś to chciał czytać. A ja jestem na fb na grupach prawie wyłącznie przyrodniczych i ogrodowych. I tam szaloną popularnością cieszą się wpisy sprzedażowe, o trendach, konkursy, a w komentarzach do wpisu "prośrodowiskowego" znajdzie się zawsze co najmniej jedna negacja, bagatelizacja, wyparcie. Co najprawdopodobniej umożliwia nam normalne życie ;-)

      Usuń
  17. Najbardziej mi szkoda, że Twój wpis, Megi, to - jak sama piszesz - przekonywanie przekonanych. Mocno wyedukowana środowiskowo i przez parę lat obracająca się w temacie ochrony środowiska trafiłam wiele lat temu do branży że tak powiem inwestycyjno-budowlanej. I chyba już straciłam nadzieję, że może się coś zmienić w myśleniu statystycznego Polaka. Przywykłam do psioczenia na RDOŚ, że ma zastrzeżenia do poprowadzenia inwestycji przez łęg, bo "przecież to takie byle co, co w tym ładnego?". Nie dziwi mnie już naprawdę szczere zdziwienie inwestora, że "jak to nie można wyciąć tych starych drzew wzdłuż drogi? przecież ta droga jest za wąska, tiry do mnie nie dojadą". Nie chce mi się często wdawać w dyskusję ze znajomymi kwestionującymi ocieplenie klimatu albo potrzebę ochrony jakiegoś gatunku ("no to co że rzadki? najwyżej wyginie, jest tyle owadów, że jeden mniej czy więcej nie robi różnicy"). Niedawno wpadł mi w ręce artykuł o Puszczy Białowieskiej w znanym tygodniku katolickim (a raczej polityczno-katolickim, bo więcej tam było polityki niż religii). Był napisany w taki sposób, że przeciętny czytelnik tej gazety z pełnym przekonaniem, już na starcie, odrzuci kontrargumenty przeciwników wycinki. Dlatego uważam, że to pokolenie jest stracone. Tylko masowa, solidna edukacja ekologiczna dzieci i młodzieży może coś zmienić. A na to póki co nie ma co liczyć. Kiedy słyszę, jak minister zdrowia (!) mówi, że kilkudziesięciokrotne przekroczenie norm zanieczyszczenia powietrza to problem teoretyczny, bo przecież palenie szkodzi bardziej, to myślę sobie - Czy to sen??!
    A aranżacje zimowe wewnętrzne i zewnętrze cudne! Takie ciepłe, domowe, zwyczajne, przytulne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, jak można nie wiedzieć lub zaprzeczać tym dość prostym prawdom i implikacjom. Ale można. To chyba mechanizm wyparcia, bo rzeczywiście- nawet wykształceni przyrodniczo ludzie często negują. O kościele nie ma co wspominać, bo kościół zawsze układa się z władzą. Rzetelne dziennikarstwo to też rzadka sprawa.
      A przecież nie trzeba daleko i głęboko szukać, żeby znaleźć.
      I, niestety, nie bardzo jest jak liczyć na zmianę w przyszłych pokoleniach. Jest tak samo. Poza tym- kto miałby to zmienić?
      Zaraz jak tu opublikowałam, przyszedł newsletter od Pracowni, tam to samo, co u mnie, tylko lepiej napisane. Ale kto czyta pisemko "ekooszołomów, którym płacą za głoszenie bzdur"?

      Usuń
  18. Tragiczne prognozy i smutny tekst. Niby to wszystko wiem, mam podobne odczucia, ale ciężko przypominać to sobie w takim czasie. Mam raczej pesymistyczną wizję przyszłości i poczucie bezsilności. Niemniej, skoro już tu jestem, staram się żyć tak, żeby mieć czyste sumienie. I cieszyć się, czym się da.
    Procesów zmian nie da się powstrzymać, one zachodzą bezustannie, sama wspomniałaś, że to szóste wymieranie. Dlaczego człowiek jako jedyny, ma być wieczny? Z naszego punktu widzenia to jest/będzie tragedia. Może nasze egoistyczne działania wpływają na zmiany, ale i bez tego biosfera ulegałaby radykalnym zmianom. Tak po prostu jest. Korzystajmy więc z danego nam czasu, czyniąc, co można dobrego i ciesząc się, czym można.
    Mimo wszystko więc, życzę Ci wiele dobrego w 2017 roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, wszyscy tak robimy. Ale wiesz. Każdy może i powinien zrobić cokolwiek, co przyczyni się do zmiany. Pomoże nie pomoże, ale robienie nic nie pomoże na pewno.
      Również życzę ci wiele dobrego!

      Usuń
  19. Pocieszające jest to, że ludzkość w którymś momencie wyginie albo przynajmniej zostanie zredukowana do właściwej (początkowej) ilości i Ziemia będzie mogła się na nowo odrodzić. Smutne jest to, że wiele gatunków istnień ludzkość pociągnie za sobą ale na to nie ma wpływu, naturalne kataklizmy planety redukują to i tak, więc... Cywilizacja ludzka idzie ku zagładzie, najsmutniejsze jest to, że ta ludzka mądrość i te wszystkie zmysły na nic się nie zdały, wygrała głupota, chciwość, lenistwo... itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no mnie to jakoś osobiście nie pociesza :-D
      Chyba jednak głupota, chciwość i lenistwo to jest ta ludzka mądrość- tzn. skoro wygrywa, to znaczy, że jest promowana przez dobór. Jest cień nadziei, że w zmieniających się warunkach dobór naturalny zapunktuje altruizm, współpracę i samoograniczanie, ale... może nie zdążyć.
      I jednak nie umniejszajmy swojej winy powołując się na naturalne kataklizmy ;-)

      Usuń
  20. Megi, życzę Ci wspaniałego roku, bez odwoływania się do poprzednich i kolejnych. Niech obfituje w dobre wydarzenia i dobrych ludzi. :) Dobrze, że opublikowałaś zdjęcia kotecków i ogrodu, bo po pierwszej części postu przydał się jakiś pozytywny akcent. Niemniej dziękuję Ci także za ten powiew grozy, bo przybliżyłaś mi temat zmian przepisów, których tak często nie śledzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :-) mam nadzieję, jak my wszyscy, że będzie dobry. Polecam się, jeżeli o grozę chodzi.

      Usuń
  21. Megi... a mnie przeraża wszystko co się dzieje w ostatnim czasie... zwłaszcza minister ds. środowiska... ech
    pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego w 2017 roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też. Próbuję to ogarnąć- jak on może tak działać, tak arogancko i cynicznie? Albo jest oszołomem, albo rzeczywiście robi skok na symbole.

      Usuń
  22. Megi, co mam napisać... mam nadzieję, że coraz więcej ludzi się obudzi. Ten taniec na wulkanie jest i w moim sercu (bojak patrzę na to co się tu wokół mnie dzieje, to mam ochotę kląć, krzyczeć i wyzywać...
    Czego Ci życzyć? By jednak było lepiej, bo wierzyć chcę, że ludzi dobrej woli jest więcej...
    I róbmy swoje.
    Ściskam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)