poniedziałek, 27 grudnia 2010

powrót do zimozielonego ogrodu

Rzeczy rozpoczęte powinny zostać zakończone, w szczególności przed Nowym Rokiem.
Dlatego- kolejna dawka inspiracji zimozieloną, a nieiglastą roślinnością.
Taki bukszpan zwyczajny, Buxus sempervirens...
 wystrzygane z niego kulki to oczywista oczywistość, chociaż wymagają czasu. Ale... pomyślelibyście?
już po około stu latach...
albo po trochę krótszym czasie... Te piękne krzewy w podszycie to bukszpan odmiany "Angustifolia" o wąskich liściach i ładnym pokroju, spowodowanym przez przewisanie gałązek: 

Innym krzewem o ciekawym pokroju i oryginalnych liściach jest kalina sztywnolistna Viburnum rhytidophyllum:
niektórzy uważają, że jest nieco smutny. Pewnie z powodu obwisłych liści... ja sądzę, że owszem, jest melancholijny, ale jedyny w swoim rodzaju. Niezastąpiony, bo szybciej i wyżej rosnący, niż różaneczniki. I bardziej odporny.
Inna uniwersalna roślina- bluszcz pospolity, Hedera helix. Działa jako roślina pnąca:
i płożąca, okrywowa:
i znowu niektórym nasuną się skojarzenia z cmentarzem... a nie ze starym parkiem, dla którego to naturalne i rodzime runo... ale nie ma obowiązku tego lubić. Można za to wybierać spośród odmian o jaśniejszych lub barwnych liściach, na przykład takich:
Trzeba tylko pamiętać, że nawet niewielki mróz łatwo może zniszczyć pozbawione ochronnych barwników jasne partie liści: 
I wiosną przez chwilę będziemy czekać na nowe.
W końcu rośliny typowo okrywowe- runianka japońska Pachysandra torminalis- okrywa szczelnym runem błyszczących, nacinanych liści duże powierzchnie:
Barwinek większy Vinca major ma, w prównaniu do powszechnie znanego barwinka mniejszego, większe liście, dłuższe pędy, a co za tym idzie- szybszy wzrost i efekt pokrycia powierzchni. Wiosenne niebieskofioletowe kwiaty też są większe.
... jak widać, jest tego trochę. Jest z czego wybierać. Czyli... cieszmy się zimozielonymi ogrodami!

niedziela, 19 grudnia 2010

choinka!

Może jeszcze nie kupiliście... a może się spóźniłam? To szybko, szybko.
Polecam sosnę. Nowoczesna, graficzna, określona, nie potrzebuje nadmiaru ozdób. Tak wyglądała moja zeszłoroczna:
właściwie to były trzy sosny, wybrane w ostatniej chwili u szkółkarza i razem zestawione- sosna górska, sosna czarna i sosna Thunberga. Czyli Wiktoria, Wiera i Adelajda, bo zawsze nadajemy imiona choinkom. W nadziei, że z nami zostaną. Dlatego kupujemy je w szkółce roślin ozdobnych, jako sadzonki przeznaczone do dalszej uprawy.
Wiele osób wybiera choinkę z takim zamiarem i nadzieją- że postąpi ekologicznie, nie będzie zwiększać swojego śladu węglowego wydając pieniądze na sztuczną choinkę, której produkcja i utylizacja obciąża środowisko. Wiele osób nie chce również zawracać sobie głowy uciążliwym bioodpadem, w jaki zamienia się naturalna ( bo nie "żywa" przecież) choinka. Dlatego kupuje drzewko w doniczce z zamiarem wysadzenia go do ogrodu czy na trawniku pod oknem po pobycie w domu.
Ale ta wizyta w domu musi być jak najkrótsza, choinka nie może wyschnąć ani się rozhartować. Do Trzech Króli najwyżej. I trzeba pamiętać o wilgotnej ziemi w donicy, i najlepiej zwiększać wilgotność powietrza, np. spryskując chaszcza. Jeżeli jest bardzo duża różnica temperatur między domem a zewnętrzem, to lepiej drzewko wystawić do jasnego chłodnego pomieszczenia... oranżerii, jasnego garażu... ale czego ja wymagam.
I najważniejsze. Lepiej wydać więcej pieniędzy w szkółce, kupując ukorzenione drzewko, niż liczyć na to, że wykopana późną jesienią, wtłoczona do małej doniczki choinka się przyjmie. Po czym poznać, że doniczka, czyli bryła korzeniowa, jest za mała? Drzewo ma tyle biomasy pod ziemią, co nad ziemią... wystarczy porównać te dwie wielkości. Sadzonka wyprodukowana w szkółce ma zagęszczone korzenie, więc bryła może być mniejsza niż korona, ale proporcjonalna. 
Adelajda, Wiera i Wiktoria niestety nie przetrwały, nie przeżyły w swoich donicach długotrwałej i ostrej zimy, jaka nastąpiła w styczniu i lutym... oczywiście inaczej zachowałyby się w gruncie, gdyby miały czas się do zimy przygotować... szkoda. Miały piękne igły:  

W tym roku uchoinkujemy świerka serbskiego, będzie miał na imię Karol Gustaw III. Jak widać po numerku, zejście sosen to tylko nieszczęśliwy wypadek, pozostałe Gustawy gdzieś tam rosną. Mimo że po choinkowaniu były podatne na atak przędziorków, co nie jest właściwością świerka serbskiego. Zastanawiam się nad ubrankiem: bo Karol ma jeszcze jedno imię, jest też Karoliną. Jako że ma oddzielne kwiatostany męskie i żeńskie... ech you, biologist...
W każdym razie świerki serbskie polecam, także jako ogródkowe iglaki- piękne, smukłe, eleganckie, zdrowe: http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awierk_serbski . Inne urocze choinki to jedlica zielona, czyli daglezja. Miękkie, długie, ciemnozielone igły, i przede wszystkim- pachnie! http://pl.wikipedia.org/wiki/Daglezja_zielona i gdyby jodła jednobarwna nie była za młodu takim iglakiem- drapakiem, to też bym ją polecała. A może w ogóle nie męczyć tych drzew w domu?
Z innej beczki- pomyślmy o czymś pachnącym, nie kojarzącym się z TYMI Świętami... tak dla uczczenia światła przyniesionego przez Łucję, nadchodzących długich dni:
potem może do wiosny stać jeden po drugim na stole... a właśnie się pojawiły!

czwartek, 16 grudnia 2010

jeszcze o Goteborgu

właściwie jako komentarz do fejsbukowego albumu na ledum.pl. Z majowymi zdjęciami, bo ta zima, taka zła.
To zobaczmy, jak tam w zimnej Szwecji, na lodowatym wybrzeżu Morza Północnego.
Zimno? Błąd myślowy.
Zamieściłam link- http://www.gotbot.se/
A oto, czego nie dowiecie się ze strony:
- że goteborski (tak się pisze? na pewno o umlaut, ale gdzie to jest?) Ogród Botaniczny jest OGROMNY. To znaczy napisano, że ma 175 ha. Ale przeczytać, a obejść... ogród, w którym jest wszystko- fragment naturalnego lasu, jezioro, wodospad, pod którym można przejść... skały z panoramicznym widokiem na miasto, bogata kolekcja roślin... to wobec polskich kikuhektarowych ogrodów robi wrażenie.
- że był budowany równocześnie z miastem, w 1910 roku. A to znaczy, że pomyślano nie tylko o kolekcji, nie tylko o "wybiegu" dla mieszczuchów, ale i o przyrodzie- żeby jej charakterystyczny dla wybrzeża Morza Północnego kawałek zachować i tak "naturowo" i nienachalnie dydaktycznie podać.
- że omywający wybrzeże ciepły prąd morski jest odpowiedzialny za łagodność klimatu, wysoką wilgotność powietrza i bujność wegetacji. Aż stajemy zaskoczeni tymi bambusami, azaliami, różanecznikami, araliami- a przede wszystkim ich rozmiarami. U nas takie nie rosną, mowy nie ma. Może na Pomorzu Zachodnim- z Glinną i Przelewicami da się porównać, ale już nie z "ciepłym" Wrocławiem.
- że ogród ma bardzo bogatą kolekcję roślin azjatyckich, zapoczątkowaną w jego najwcześniejszych latach i kontynuowaną do dziś. Stąd te wielkie grujeczniki, las metasekwojowy i inne takie dziwne.
- że jest to również teren wystawowy, z mnóstwem inspiracji na zmiennych sezonowo rabatach, w galerii i butiku...
taa... patchworki powstają na bieżąco, paprotki też in progress...
w każdym razie dzieje się. Wrócimy latem... to znaczy wkrótce letnia odsłona ogrodu. A propos jego naturowego charakteru . Największą część ogrodu stanowi liściasty las- grąd, charakterystyczny dla naszej części Europy i będący tutejszą roślinnością potencjalną. Są tam graby, klony, lipy, kleszcze, chwasty, suche gałęzie, opadłe liście, podrost drzew, podszyt z krzaków i nikomu to nie przeszkadza, nawet w ogrodzie.
A... ja niedawno byłam na konferencji  organizacji ekologicznych Razem dla Środowiska-http://www.eko.wroc.pl/index_news.php  I wśród rozmaitych prośrodowiskowych i very edukacyjnych projektów przedstawiono ten: http://dolinamilosci.pl/o-projekcie/  Nie będę się czepiać, bo na fotkach tego nie widać, ale pół miliona euro z tego projektu zostało wydane na  usunięcie "nalotu leśnego", czyli właśnie podrostu drzew i krzewów. Mam nadzieję, że tylko z przyszłych polan, miejsc wypoczynku itd. Spod stawów odbudowywanych na przykład. A nie z zespołów leśnych, które powstały w czasie istnienia parku...
Stare parki są swoistymi rezerwatami- kiedyś nie istniały, no może jako ogrody użytkowe. Staraniem ich właścicieli, ze snobizmu czy wewnętrznej potrzeby powstały przy każdym majątku, co w wymiarze Śląska i tzw. Ziem Odzyskanych oznacza: w każdej wsi. Po 1945 roku nikomu nie były potrzebne... raczej taki burżujski strup na głowie zarządcy albo wybieg dla pegeerowskiego bydła. Tym bardziej nie były potrzebne po 1989... nawet leśnikom. I są- rezerwaty sukcesji, nietknięte planową gospodarką leśną. Egzotyczne rosliny przędą cienko, albo wcale. Właściwie zachowały się pojedyncze sosny wejmutki, skrzydłorzechy, odmianowe buki, zarośla śnieguliczki białej, jaśminowca, lilaków, tawliny, mahonii. Reszta to szalejący grąd, z podszytem leszczyn, trzmielin, szakłaków, kruszyny, czeremchy... ach, jeszcze o tym napiszę z obrazkami, bo to fascynujące... w każdym razie przychodzi kres wszystkiego, zabieramy się za porządki. Dobrze, jeżeli nowy właściciel jest na tyle świadomy, żeby ogarnąć, że stare istniejące drzewa nie są wieczne i potrzeba czegoś na wymianę. I że w krzakach owszem gwałcą, ale są potrzebne ptakom. No wiadomo do czego, i ten nalot leśny to właśnie te potencjalne drzewa, ech, aż się nie chce tłumaczyć... a mogłoby być jak w Goteborgu, w ogrodzie w centrum miasta: 
:-] więcej zdjęć na ledum.pl na facebooku. Jakoś mi się to jeszcze słabo łączy, ale ogarniemy:-))

sobota, 11 grudnia 2010

ogród zimozielony

Teraz się okazało.
Trzeba było posadzić coś, co będzie cieszyć zmysły w tej okrutnej porze roku. W każdym razie dla fana roślin okrutnej, nie mówię o fanach skoków narciarskich.
Ogród zimozielony.
Najczęściej pragnąc zieleni przez cały rok sadzimy iglaki i jeszcze więcej iglaków. Po kilku latach uzyskujemy efekt smętnego iglastego boru. Pod okapem jego gałęzi nic nie chce rosnąć z powodu braku światła i suszy.
Nie lubię. Iglaki do Iglandii. Albo do tajgi, gdzie ich miejsce.
Postarajmy się trochę.
Oczywiście trudno znaleźć liściaste zimozielone drzewo przystosowane do naszego klimatu. Tu przewaga iglaków jest bezsprzeczna. Możemy np. posadzić ostrokrzew kolczasty- Ilex aquifolium, który już po trzydziestu latach osiągnie wysokość 8 m, jak ten w moim ogródku:
hm, hm. Nawet się cały nie mieści na fotce. Tylko nie posadźcie ostrokrzewu Meservy, bo TAK nie urośnie.
Ciekawa sprawa: jak jest mały, to liście ma kolczaste, jak prawdziwy holly. Duży nie musi się już bronić przed zgryzaniem i oszczędza na kolcach. Tak myślę ewolucyjnie, bo niby co? Inne wytłumaczenie?
Alternatywą dla iglastych krzaków są... zimozielone liściaste, oczywiście. Taki na przykład głogownik Frasera, Photinia x fraseri:
piękne, ciemnozielone liście błyszczące w słońcu. Piękne, szkarłatne przyrosty. Nieestety- mało odporny na przemarzanie. Sadzimy w osłonietym miejscu lub okrywamy na zimę.
Podobny efekt zapewnia laurowiśnia wschodnia Laurocerasus officinalis:
Można ją dowolnie przycinać i kształtować, co jest ważne w przypadku przemarznięcia. Jest zdecydowanie bardziej od głogownika wytrzymała na mróz, zwłaszcza odmiany o drobnych i wąskich lisciach.
Inna roślina z tej samej rodziny- różowatych- nice to meet you, Stranvaesia sp. Różne rodzaje, po polsku też stranwezja albo też głogownik. Ma dość okazałe liście, czerwone młode przyrosty i przebarwienia po przymrozkach, piękne jabłuszkowate owoce:

No i... niezastąpiona mahonia ostrolistna, Mahonia aquifolium. Potrafi wyrastać wysoko, do półtora metra, ale lepiej sprawdza się w formie rośliny okrywowej, ciętej na wysokości ok. 50 cm. Ponieważ ma cudowne, pachnące żółte kwiaty, a jej niebieskozielone owoce również są ozdobne- najlepiej przycinać ją po kwitnieniu, tuż nad kwiatostanami. Ładnie się zagęszcza:
a przebarwienie po przymrozkach też całkiem całkiem:
I jeszcze trzmielina pnąca Euonymus fortunei, w różnych odmianach, nieważne jakich, każda fantastycznie wygląda na śniegu:
... zwłaszcza w zaparowanym obiektywie...;-)
A zimozielone kaliny, sztywnolistna, Burkwooda, praska i inne? A bluszcze, barwinki i runianki? Różaneczniki przecież? Nooo... to be continued.
To wszystko- pod warunkiem, że odpowiednio o te roślinki zadbamy. I że mieszkamy np. we Wrocławiu albo w Zachodniopomorskim, a nie w Szwecji czy w Kanadzie. Możemy korzystać z tego bogactwa i różnorodności, i uzyskać efekt bogatego, zmiennego, kwitnącego i pachnącego, urozmaiconego barwą i formą liści ogrodu, nie nudnego, a jednak zielonego przez cały rok. Jak ten:
wróććć...
- zależy, gdzie w tej Szwecji- to be continued...
- żeby nie było, że nie kocham iglaków: kocham. Na przykład mikrobiota syberyjska Microbiota decussata- piękna jak płożąca paproć, do zastosowania jako roślina okrywowa w cieniu, przebarwiająca się zimowo na czekoladowo:
Rośnie sobie ona jako podszyt w syberyjskich sosnowych lasach. Sosna też jest w porządku. Tu jako tło dla niezimozielonej irgi Dielsa: 
Z zimozielonych to jeszcze... bagno zwyczajne, czyli Ledum palustre,czyli  Rhododendron tomentosum. Pamiętajcie o Ledum! ;-)) 

piątek, 10 grudnia 2010

czarno, biało, szaro...




Zaczynamy.
Bo zima. Bo tęsknimy. Za światłem, latem, zwyczajnymi chwastami.
Czarno, biało, szaro, szaro na białym, czarno na szarobiałym.
Mam nadzieję, że nie zdążyliście przed zimą przyciąć róż. I teraz cieszą na tym szarobiałym pudrowym różem, szarym beżem: 
Mam nadzieję. Bo róże przycinamy wiosną- w marcu, a nawet w kwietniu, kiedy młode listki są już dobrze widoczne. Zamieściłabym jakiś mądry link, jak te róże przycinać... ale najpierw się tego nauczę. To znaczy linkowania;-) Z różami nie mam problemu- ich przycinanie jest najprostsze na świecie i można je streścić w jednym zdaniu: nad trzecim, czwartym lub piątym pączkiem, licząc od korzenia, i ten pączek musi być skierowany na zewnątrz krzaka. To znaczy, że wyrośnie z niego pęd również skierowany na zewnątrz, nie zagęszczający krzaczora. A nad którym konkretnie pączkiem? tym niżej, im silniej rośnie dana odmiana, a po roku mamy już o tym pojęcie...
Ach, żeby tak można już było te róże ciąć...
Mam nadzieję, że hortensje również ocalały i cieszą was jak stare koronki:    
Te tutaj to hortensja bukietowa "Kyushu", która ma stabilne kwiatostany z niewielką liczbą płonych kwiatów- dlatego wydaje się delikatna i ażurowa.
Mam nadzieję, że w waszym ogrodzie rosna trawy:
że nie zdążyliście przyciąć przekwitłych bylin- ani krzewów. Bo poza innymi względami- nasienniki bylin stanowią bazę pokarmową dla zimujących ptaków, a zarośla są ich schronieniem.
A może nie zdążyliście schować mebli ogrodowych...

... don't worry. Słońce zamieni ogród w Krainę Narnii:-]