środa, 15 czerwca 2011

Rabata na końcu świata- Ogród Ewy.

To o kolejnym ogrodzie z duszą. Albo z duchem, jak kto woli, dosłownie.

Kobieta z przeszłością i Mężczyzna po przejściach spotkali się w pełni swego życia. Pokochali się, On zostawił dla Niej swój kraj i zamieszkali razem. We Wrocławiu, w dzielnicy skromnych poniemieckich domków, na skraju parku. Rozbudowali i wyremontowali swój dom, zasadzili w ogrodzie miłorząb, tulipanowiec i znaleźli spokój, którego strzegła biała Matka Boska, kupiona w pakiecie z domem.

Po kilku latach poczuli się niewygodnie w ogrodzie z widokiem na przestrzał na parkową alejkę, z ciasno rosnącymi iglakami. Nasza interwencja polegała na uporządkowaniu spontanicznych nasadzeń, wyznaczeniu płynnego, dynamicznego kształtu trawnika, dosadzeniu zmiennych, kwitnących, barwnych jesienią liściastych krzewów i bylin. Furtkę do parku przesłoniliśmy parawanem z żywotników (akurat TU pasowały, nie odżegnuję się;-)) i ogród nabrał charakteru:



On i Ona, tacy szczęśliwi i świadomi tego szczęścia. I to ich szczęście, takie zasłużone.




















Nic jest na zawsze. Ona, Ewa, zachorowała i umarła. A On... dba o ogród. Tyle może zrobić. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżamy coś ogarnąć, ma łzy w oczach i mówi, czego Ewa by chciała, co dosadzić, jakie kwiaty lubi... Ewa... mimo że sam nie spędza już w tym domu tyle czasu i w sumie, po co to, dla kogo...



A ja za każdym razem na nowo dowiaduję się, czym jest miłość, życie pozagrobowe i co jest w życiu ważne. I jasne, że róże, które posadziliśmy koło białej figurki, są BIAŁE, bo Ewa takie lubi. Dobrze to pamiętam, nie zapomnę... o Ewie. Bo to Jej ogród.

I nie ochroniła Matka Boska, nie ochroniła...



(a cała historia przypomina mi ogród na Wyspie Księcia Edwarda z Ani z Zielonego Wzgórza, ten z narcyzami, pamiętacie?)


9 komentarzy:

  1. ogród zachwycający, a od historii łza się w oku kręci

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda,że Ewa nie widzi jak jej ogród pięknieje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. ogród piękny! Jego szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja wierzę, że Ewa go widzi, przechadza się po nim, upaja się zapachem białych róż.
    Ogród piekny, mnie zachwyca w nim soczysta zieleń, bo na moich piachach zieleń taka bladziutka.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Teen anonim to ja :)
    Mirka

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny post, tak wzruszający, że ... aż mi łzy pociekły ... A te serduszka na ostatnim zdjęciu ... - ta nie gasnąca miłośc ... Piękny post z podtekstem !

    OdpowiedzUsuń
  7. a może zdarzy się jeszcze COŚ? Jak w "Tajemniczym ogrodzie"?

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo wam dziękuję za serdeczne komentarze:-) sama się wzruszyłam! Może rzeczywiście się coś zdarzy... i może Ewa spaceruje...

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego...? I nikt nie odpowie.
    Smutne, ale potrzebne, żeby doceniać to co mamy i zauważać drobne chwile szczęścia.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)