piątek, 10 czerwca 2011

Rabata na końcu świata- Ogród Zet.

Ogród Zet znajduje się na prawdziwej dolnośląskiej wsi, takiej, w której droga z kocich łbów śmiało bierze dwa zakręty, jest pałac z zawilcowym parkiem, kury, krowa i sklep otwarty od rana do południa, a potem znowu po sjeście:-) Niedaleko za wsią cmentarz w kępie drzew, żeby było dokąd spacerować. Pola niekulturalne rolnie, obwiedzione paskiem maków i bławatków. Niekoszone pobocza. Kwitnąca łąka.

Ogród Zet powstał około dziesięciu lat temu na jednej z pierwszych działek kupionych we wsi przez Miastowych i do tej pory niewiele się zmieniło.
Wieś okazała się niekoniecznie atrakcyjna dla rzeszy kolejnych Miastowych, a właściciele ogrodu- nazwijmy ich Osadnikami- wżyli się jej tryb.

Choćby wejście do domu, ten ganek z szybkami i kaloszami, o tym świadczy:


i cały wiejski sztafaż:


stodoła, czyli garaż,


wystrój okien,


długi zawinięty podjazd w alei drzew,


kolory mebli,


prawdziwa studnia,


kocie łby z polnych otoczaków,


zioła i polne tło.

Osadnicy umieli się dostosować, a nawet pójść dalej- kazali sadzić takie rośliny, o których ich sąsiedzi mruczeli z niedowierzaniem: TO?  TEN CHWAST to u mnie na łące rośnie. Ich życie kojarzy mi się z obieraniem jarzyn z ogródka za stodołą na ganku, pieczeniem drożdżowych ciast, pięknymi jak z przedwojennych pocztówek córkami domu wracającymi ze spaceru z naręczem chwastów polnych, szczęśliwymi zwierzętami (no, może koty, przechowywane na dworze do temperatury - 13 stopni, były średnio szczęśliwe. Ale poniżej - 13 miały wstęp do domu;-)), wyprawami z kijkami, odwiedzinach u sąsiadów... I mimo pracy, zabiegania jak u wszystkich- Osadnicy naprawdę starają się BYĆ  w swojej sielskiej bajce. 
A ich ogród jest na tyle pojemny, że mieści zielony i zarybiony staw:


z mostkiem:



poszarzałą i krzywą huśtawką nad brzegiem:



Pomieścił też prawdziwą łąkę:


z prawdziwie łąkowymi roślinami:


tajemnicę:


i przestrzeń:



I wcale nie jest taki duży:-) Niestety, nie wiem jaki, bo projekt zaginął w pomroce dziejów. Po tych dziesięciu latach... córki dorosły i odwiedzając Ogród Zet wychodzą w pola na kijkach, zwierzaki zmieniły tożsamość, bo wiele z nich jest za Tęczowym Mostem, a ogród wymaga liftingu. Nawet na tych zdjęciach widać padnięte po trudnej zimie róże i kariopterysy, które starałam się omijać obiektywem.
Więc... to tylko fotki z jednego pochmurnego i ciepłego popołudnia, to be continued. A więcej zdjęć tutaj.

OGŁOSZENIE PARAFIALNE: jeżeli ktoś z okolic Wrocławia chce kupić byliny z oferty Byliny Świerk  (szkółka nie prowadzi sprzedaży detalicznej), czyli po prostu niemalże KAŻDĄ bylinę, to może kupić u mnie, z odbiorem u mnie lub z dowozem. Ceny od 3,50 (pospolite byliny w doniczkach P9, np. runianki, fiołki) przez 8,00 (doniczki o średnicy 10- 12 cm, żurawki, trawy) do 12,00- 15,00 (rzadkie paprocie, piwonie w wysokich doniczkach).

pozdrówka, Megi.









6 komentarzy:

  1. ...Tajemniczy...rajski ogród...
    Pozdrawiam Halina

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne ludzie, ci osadnicy! Umościli się w nowym miejscu, nie naruszając zastanego porządku bardziej niż to było konieczne. Teraz, po latach, to już pewnie wrośli w swoją wieś. Przypuszczam, że dobrze Ci się z nimi współpracowało. Ogród piękny, taki spokojny i nie wychuchany, z oddechem.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj zabłąkało nam się gdzieś w okolice Wolimierza i Czerniawy (usiłowaliśmy ululać na dolnośląskich kocich dziurach potomka) i teraz normalnie mamy déjà vu.

    Dzięki za wyjaśnienie w prawie czosnku:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogród - marzenie.
    Szkoda, że tak daleko mieszkam i nie mogę skorzystać z "ogłoszenia parafialnego"
    Mirka

    OdpowiedzUsuń
  5. oo, ja bardzo chcę skorzystać z ogłoszenia parafialnego! jestem zainteresowana kupnem m.in. trawy owsicy i paproci języcznika. Jestem z Wrocławia, jak mogę to zrobić:)?

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę że gustujemy w podobnym stylu ogrodów :)Od czasu jak skończyłam architekture hmhm przeszło rok temu.... zupełnie innym okiem spoglądam na zagospodarowanie terenu przy domostwach. I ku mojej rozpaczy Polacy przesadzają z ogrodami 'spod igły' i ilością sadzonych iglaków. Brakuje w nich sezonowości i dynamizmu w ciągu roku, jaką by uzyskali sadząc byliny, i krzewy przebarwiające się jesienią. Czy zgadzasz sie ze mną Małgosiu?
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)