piątek, 30 września 2011

blog na stres


Zgubiłam łyżeczkę. To była TA łyżeczka.
Kupiona w Świdnicy łyżeczka, taka do jedzenia jogurtu w terenie, noszona w torebce, znalazła się w koszu na śmieci.
Na szczęście przypomniałam sobie o tym, zanim została wykopaliskiem archeologicznym po latach spędzonych na wysypisku.
Tak to jest w remoncie. Wdeeeech, wyyyydech.
Malowanie skończone, pora na sprzątanie. Wdech, wydech.
Mały Moher też wpędza mnie w panikę. Najpierw był strasznie chory


nie jadł, odwodnił się i ledwo przeżył. Pierwszym posiłkiem, który ZJADŁ, i to prawie z betonowym chodnikiem, była upolowana przez kogoś ryjówka (tak, Fallar ma rację, koty to szkodniki w przyrodzie straszne).


Na łapce ma oczywiście WENFLON (aha- no i ciągle mówimy do niego Mały Kot albo Mały Moher, chociaż chciałam nazwać go Luk- od Luke Skywalker, ale i od Look, Spojrzenie, bo tak się ciągle GAPI;-)). Później już jadł wszystko, zabrał się do zaległych zadań


 i nawet trochę urósł.


Podjął również liczne zabawy z braciszkiem, np. w foliowanie

I mogło już tak zostać, ale wczoraj zauważyłam, że dziwnie mlaska i dużo pije. Wet orzekł zapalenie języka, które może być powikłaniem przebytej infekcji, ale też objawem leptospirozy.



LEPTOSPIROZY?


Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdeeeeech... głowa między kolana, wdeeeeeech...
Nie mam zdrowia do takich emocji. Nienienie. Po co mi to było. Dzieci tak nie chorowały.
I znowu czekamy, i leczymy.

A w ogródkach... czasem słońce, czasem deszcz.


A czasem jedno i drugie, bo jesień cudna, ciepła i sucha, i podlewać trzeba, coby dobrze przezimowało. Puszkin rwie kocice na motor:

:-)))
To może popatrzcie jeszcze na kwiatki jesienne. Podobno odstresowuje;-p


Słodkie i kiczowate, co? Ale różowy modny mimo jesieni.

Pozdrówka, Megi.

czwartek, 22 września 2011

miejscówka do zobaczenia- Muskauer Park.


W druga niedzielę września, ostatnią niedzielę prawdziwego, upalnego lata, zrobiliśmy sobie wycieczkę... odwiedzając Park Mużakowski położony po obu stronach Nysy Łużyckiej, w pobliżu Łęknicy i Bad Muskau. Park powstał w połowie XIX wieku dzięki Hermannowi von Pucklerowi- Muskau, "Zielonemu Księciu", postaci, na opisanie której "po prostu brakuje słów", zgodnie z podtytułem poświęconej mu wystawy. Park znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO i  jest przykładem realizacji instrukcji...

JAK  ZROBIĆ  PARK.

*Wybrać odpowiednie miejsce. Dolina Nysy Łużyckiej jest naturalnym amfiteatrem o lekko sfalowanej posadzce i zamykających horyzont zboczach. Należy stworzyć na nich łąki miękko spływające ku dolinie. Ich języki powinny być widoczne spomiędzy drzew i krzewów. Oczywiście, można pomóc naturze, poprawiając topografię. Sadzenie drzew w mijających się widokowo grupach na obrzeżach łąk i wzdłuż osi widokowych pozwoli stworzyć kulisy naszego teatru.


*Zakupić odpowiednio dużą działkę. Chodzi o uzyskanie bezkresnych widoków. Należy więc przekonać sąsiadów, żeby sprzedali nam swoją ziemię, zamienili się na naszą kilkadziesiąt kilometrów dalej, w ogóle się wyprowadzili z naszego parku.



Graniczna rzeka dzieli 830 ha parku na większą- polską i mniejszą niemiecką część.*Wykorzystać naturalne walory terenu- poprowadzić meandrami nową odnogę rzeki (Nysa Hermanna), utworzyć jeziora i kaskady. Linie brzegowe wód powinny być ukształtowane zygzakowato, szerokość rzeki zmienna.


*A co z funkcjonalnością? Fabrykę, uzdrowisko, miasteczko, budynki gospodarcze, młyn można wkomponować w układ parku, przesłaniając je i umieszczając w oddzielnych strefach lub eksponując jako dowód kwitnącej gospodarki.


*Pojechać do Anglii, obejrzeć prace Humphry Reptona i zgodnie z jego koncepcją podzielić park na:
- „komnaty pod gołym niebem”- niewielkie, zadbane, fantazyjne ogrody kwietne w bezpośrednim sąsiedztwie siedziby, zgodne z naszym gustem (Ogród Zamkowy, Ogród Niebieski, Ogród Pański);



- „pleasureground” z wypielęgnowanym trawnikiem i wyszukanymi gatunkami drzew i krzewów, taflami wody i mostami;


- właściwy park, strefę „wyidealizowanej przyrody”- elegancką, prostą, ale i użytkową (np. pastwiska, łąki kośne).


*Nadać częściom parku odpowiednie nazwy- Koniec Świata, Góra Dębów, Jezioro Lucie, Wzgórze Karoliny…


*Zaplanować osie widokowe, najważniejszy element kompozycji. Autorski sposób ich podkreślenia opiera się na umieszczeniu kamiennej ławki pod topolą białą (tak! nie świerkiem kłującym!!) na początku i końcu osi. Oś widokowa polega na tym, że możemy widzieć jednocześnie oba końce każdej z nich- jak w przypadku Długiej Przekątnej, długiej na 1 km. Jedynie układ roślinności prowadzi nasz wzrok wzdłuż niej… a kiedy zdecydujemy się na przejście od punktu A do punktu B, otworzą się  przed nami dziesiątki nanizanych na oś widoków i alternatywnych dróg.


(lew spogląda wzdłuż osi... po drodze topole włoskie)


*Roślinność należy stosować w sposób urozmaicony, gubiąc w niej granice założenia, przeplatając łąki kępami drzew i zagajnikami, sadząc samotne drzewa lub ich bukiety (kilka sadzonek w jednym dołku). Te pojedyncze drzewa i ich grupy są ważne- uzasadniają istnienie zakrętów, stanowią punkty orientacyjne… „Clumps”, „zbitki” drzew i krzewów (ich zwarte grupy)- służą podkreśleniu kontrastu światła i cienia, upału  i  chłodu przy przejściu w nie z zalanej blaskiem łąki… Na szczęście parku nie tworzymy od zera, możemy wykorzystać dęby z nadrzecznych tarasów, lipy z barokowych alej. Warto wprowadzić czytelny element łączący kompozycję- w pleasureground będą to platany, w ogrodach kwietnych- czerwonolistne buki, w pobliżu budynków strzeliste topole włoskie (!taaak!), w ważnych widokowo miejscach topole białe (:-))). Dobrze jest móc sobie pozwolić na przesadzenie z okolicy kilku dużych drzew…
Posadzone  grupy drzew i krzewów powinny wyglądać jak dzieło natury, a to nie jest proste… najlepiej skorzystać z podpowiedzi zawartych w dziele autora parku- „Szkice o ogrodnictwie krajobrazowym”.


Ostatnie zdjęcie to ciekawostka- POJEDYNCZY okaz kasztanowca drobnokwiatowego, Aesculus parviflora, z zewnątrz...



i w środku... kępa ma ponad 20 m średnicy!


sposób na trwanie... sadzenie młodych drzew w korzeniach tych, które przeminęły.


a to jest różanecznik...


czerwonolistny buk przy Zamku żył 220 lat, posadzono jego następcę...


cypryśnik błotny, Taxodium distichum


magnolia japońska, Magnolia acuminata


korzenie oddechowe cypryśnika;-p

*Poprowadzić drogi… według autora jak niewidzialna dłoń wiodą do najpiękniejszych miejsc, pozwalają odkryć widoki i uczą rozumieć całe założenie. Najważniejsza jest ta prowadząca do Zamku, wyłaniającego się nagle po wielu zakrętach. Obwodnice prowadzą do wszystkich ważnych miejsc, a sekretne ścieżki- do ukrytych zakątków. Do ich wytyczenia można użyć linii piękna Williama Hogartha. Koniecznie muszą wymijać wzgórza i grupy drzew, oddalać się i przybliżać do rzeki, jak w tradycyjnym krajobrazie.


*Zbudować elementy architektoniczne- mosty, ławki, Domek Angielski-  ale traktować je jedynie jako dopełnienie. Niech będą proste, na wpół zakryte roślinnością, wrośnięte w krajobraz i powiązane z nim widokowo. Chyba że jest to Most Fuksjowy w ogrodzie kwietnym, biżuteria tego ogrodu.


*I personalizować- poświęcić chociaż małą część ogrodu każdej z naszych licznych żon i kochanek… to takie ROMANTYCZNE, prawie jak nasz park.


*Pracować nad powyższym przez 30 lat. Mieć ucznia (Carl Edward Adolph Petzold), który rozwinie i dokończy (…;-)) nasze dzieło.
Obejrzeć efekt po prawie 200 latach, przebudowie, ruinie i odbudowie Zamku, dwóch wojnach światowych, ustanowieniu i otwarciu granicy...

... Efekt? A jak myślicie? Amazing, brilliant i tego typu obce słowa. Przede wszystkim- wszechotaczający XIX wiek, ludzie w jasnych strojach na rowerach, w powozach, bryczkach i pieszo. Zieleń i słońce, światło i cień, płaszczyzny łąk i masywy drzew. Bajkowa, złocona bryła Zamku. A środki najprostsze z możliwych: przestrzeń, rozmach, osie, kolor, rośliny, murawy, woda, kreski mostów, na wpół ukryte budowle... złożone w nastrój.




Dzięki, Herr Mann;-) zwany Parkomanem:-) Zielony Człowieku...




I jeszcze- pieczołowitość, staranność, wręcz drobiazgowość odtworzenia, widoczna także we wkładzie w przygotowanie wystawy- oglądaliśmy ją, pobieżnie, przez kilka godzin! Nie wszystko do końca mi się podobało, ale... to już inny temat... a może ktoś czuje niedosyt obrazków? (ale dodam je później, jak się fejs ogarnie:-///)
A to niemiecka wersja "zapraszamy ponownie":




Wycieczka oczywiście do powtórzenia... bo dopiero na końcu odkryliśmy wypożyczalnię rowerów, bardzo dobra rzecz wobec rozmiarów Parku... z którego bardzo blisko jest do Kromlau i Branitz, i do Cottbus, a trochę dalej... do Sanssouci, i do Berlina... a trochę dalej...;-)


Z kocich spraw: Mały Kot zwany Wenflonem ogarnął się i zaczął jeść, a  dziś został uznany za zdrowego. Hu- ra. Co prawda nie je tak znowu wszystkiego i strasznie marudzi. Kot zwany jest też Omenem, ponieważ rzuca na nas klątwy i ma wygląd sfochowany.
Pozdrówka, Megi.