środa, 23 listopada 2011

rzeczy ważniejsze od.

Od... tak w ogóle od.
Najważniejsze.
Rozmowy, spacery, porozumienie bez słów. Bliskość jak gadanie do lustra. Spokój i pewność akceptacji bezwarunkowej.
Wytchnienie.
Była moja Przyjaciółka zza oceanu, ta dziewczyna spod lip i z cmentarzy.
Obrazky z tygodnia:







dzięki, Ewa


...
I obrazky roślinne, na dowód, że wro najcieplejszym polskim miejscem jest!


Róże z lawendą, nic a nic nie zmrożone,


takoż powojnik wschodni,

kariopterys, przekwitły, zamienił fiolet na turkus,



a puchate nasionka zawilców japońskich zastępują śnieg.

Tylko niebo, jeżeli słoneczne, jest lodowate...
Obrazky roślin okrywowych, kolejne:


Poziomka 'Lipstick', u mnie w donicy, ale powierzchnie pięęęęknie zadarnia! I ma jadalne owoce.


Bambus niski, Sasa pumila, zimozielony, ekspansywny jak szlag!


No i barwinek większy Vinca major, mój ulubiony zadarniacz i pogromca chwastów.
Obrazky kocie...
Koty zimą się nudzą. Zimno za drzwiami, a za drzwiami balkonowymi tak samo zimno. Trzeba bawić się w ogród w zamiokulkasach i paprociach

Fossssss!

No co?
Można by się pobawić z braciszkiem Kminkiem, ale Kminek ma akurat anginę i żadnej ochoty do zabawy.


To zatem wówczas można zalogować się na pańci oraz pomruczeć.




To jednak zajęcie na chwilę, bo może poproszę ciocię Polar, żeby mnie umyła po tym pańciowym mierzwieniu futra

A w ogóle to najlepiej będzie się przespaaaać...

Czego i wam życzę. Przespałabym tę zimę, naprawdę, jeszcze się nie zaczęła, a ja mam jej konkretnie dość! Razem ze świętami i co tam jeszcze!
Pozdrówka, Megi:-)
PS. Jeszcze jedna rzecz ważniejsza od: 26 lat temu urodził się mój Synek. Dacie wiarę? ja nie, dlatego "urodził się", a nie "urodziłam". Człowiek nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji!
PS2, nie przestanę;-) sadzimy drzewa. Dużo drzew. Lipy, brzozy, klony, jodły, sosny, świerki serbskie, graby, buki, oliwniki, pigwy, świdośliwy, wiśnie piłkowane, grujeczniki. Zostaną na jakiś czas.



16 komentarzy:

  1. To miałaś pewno bardzo przyjemne chwile spędzone z koleżanką. Miło patrzeć na jeszcze zielony i trochę ukwiecony Wro... :-). Kotki też zimy za bardzo nie lubią, jak Ty i ja i będą z pewnością w domu czas spędzały i pieszczot się domagały. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje koty też nie lubią TEJ zimy, biegają w tę i z powrotem z połową rabat na łapkach... :( Nie nadążam z odkurzaniem, co właściwie jest bez sensu, bo jeśli koty usłyszą odkurzacz zmykają do ogrodu...
    Śliczne zdęcia roślinek i przepiękne te pod słońce!
    Tegoroczna ciemność jesienna jest przygnębiająca...
    Pozdrawiam ciepło
    Halina

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie róża też kwitnie, ale powojnik, już nie, trzymają się na nim tylko puchatki:)))
    Samych wspaniałości w dalszym rodzicielstwie życzę :))) a synowi sukcesów :))))
    A moja córa na wiosnę skończy trzynaście lat :)))) Faktycznie ten czas tak szybko leci, trudno w to uwierzyć :)
    Pierwsze z drugim (zdjęcie) super!
    Całuski

    OdpowiedzUsuń
  4. dzieci rosną:))jak grzyby po deszczu:))dziękuje za te ciepłe słowa:))bardzo mnie cieszy, ze zauważyłaś zmianę:))mam teraz dużo pracy, dostałam mega zlecenie stąd ta duża ilość wianków:))buziole

    OdpowiedzUsuń
  5. Megi-bardzo rozumiem chęc przespania zimy-jeszcze niezaczętej-mam to samo.Rozruch rano z trudem a ok.16 to już noc prawie .Zdjęcia z cmentarza ładne,takie w klimacie.Ale najpiękniejsze koty,jak zawsze .I te łapeczki kocie ,do spokojnego kontemplowania,kiedy się na nas "logują",jak piszesz.Nie martw się ,jakoś przetrwamy tę zimochę,od stycznia to już prawie wiosna.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. napisałam komentarz, ale uciekł mi gdzieś daleeko :)
    pisałam w nim,że na cmentarzu Grabiszyńskim byłyście chyba i że go bardzo lubię (w ogóle lubię cmentarze, cisza i spokój w tych miastach umarłych),i że u Ciebie na zdjęciach ta listopadowa jesień taka kolorowa, i że marchewkowonosy Fos dokazuje jak szalony, i że miło to widzieć mając w pamięci jego chorowanie, i zapytywałam czy nie zrzuca doniczek i nie podgryza roślin, i że nie wierzę,że masz syna młodszego ode mnie 7 lat (wg moich wyobrażeń powinien mieć około 20-stki dopiero:)), i że pozdrawiam z okolic cmentarnych :D
    o, to wszystko zawarłam w uciekniętym gdzieś daleko w niebyt komentarzu...:)
    p.s. w okresie listopad - luty przechodzę okres Wielkiej Smuty, najchętniej zasnęłabym jak Muminki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli ona naprawdę istnieje! Dziewczyna spod lip i z cmentarzy. Wezwałaś ją i przybyła.
    Tyle lat minęło, a Wy nadal potraficie być razem, chociaż rzeka już nie ta sama ...
    Poszły na spacer i ot tak po prostu zaczarowały kolory. Co to się dzieje na tym pierwszym zdjęciu?
    Te jabłka chyba na moim stole leżą?
    Żaden syn na świecie się sam nie urodził! Jak już uwierzysz, to świętuj razem z nim , rodzicielko!
    Moja pierwsza córka tylko o rok starsza.
    Ja chyba jakaś nienormalna jestem - nie mam depresji jesienno-zimowych! Jak już mnie smutek obejmie, to z zupełnie innych powodów niż pora roku. Owszem, mam "coś" w czasie upałów, ale bliższe to wścieklicy niż depresji.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę zimy krótkiej jak ... (wstawić odpowiednie)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tam... już widzę, jak leżysz spokojnie i czekasz, aż Syn się SAM urodzi ;-) Najlepsze życzenia dla Was obojga, bo to wspólne święto! Moja córcia we wtorek kończy 21 lat i w prezencie urodzinowym zażyczyła sobie... prawo jazdy na motocykl.
    Wyjątkowo melancholii nie ma we mnie tej jesieni, tylko zadyszkę mam ;-) A Twoje jesienne "obrazky" cieplutkie, barwne, wcale nie buro-listopadowe. Chyba naładowałaś akumulatory podczas wizyty Przyjaciółki zza oceanu ;-)
    Kocie figle są najlepszym lekarstwem na wczesny zmierzch, chociaż nasze mruczki szykują się chyba do snu zimowego...
    Ściskam czule!

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest oficjalnie najlepszy blog w calym internecie!!!!! Koty, rosliny, genialna fotografia, humor. Gratuluje cudownego powicia Syna i juz sie biore za sprawdzanie co to swidosliwa (mam wymowke ze wiekszosci roslin nie mam czasu uczyc sie jeszcze po polsku to moze i dlatego nie znam, a nie dlatego ze mam wczesnego Alzheimera, jestem leniwcem i kurde zapomnialam polowe roslin z upojnych spacerow po Suwalszczyznie). Tak czy siak skladam dziekczynienie za istnienie wszechstronnie utalentowanej autorki tego bloga, jako ze okolice indyka zdaje sie sa. Juz nie tylko studiuje na starosc cos czego nigdy bym bez Was nie pokochala tak, ale nawet mam teraz jechac na wymiane do Szwecji zamiast do Australii, czesciowo bo tez zaintrygowana jestem sprawdzic co Was tak ciagnie w ichniej dziczy! Mr Marian nawet cos raz opowiadal chyba przez telefon. I na niniejszym blogu zarlocznie pochlanianym w twz "wolnym czasie".. Taak, wiadomo juz przeciez ze co obczailiscie musi byc dobre, wiec jak samemu nie obczaic? Jak postawie noge we Wrocu w grudniu to moze sprobuje sie dopytac o konkretne rekomendacje miejsc jesli dobrze sie domyslam ze nie macie nawalu projektow taka pora. Dzieki jeszcze raz - czytanie rozjasnie dzien :) I te koty sa boskie - zolcieje jesiennie z zazdrosci, znowu ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A! Jednak znalam - Amelanchier! Nie jest jeszcze tak zle ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Megi robisz cudne foty!!! Jakim to aparatem jeśli można wiedzieć? No a że piszesz znakomicie i świat podajesz mi wspaniały na tacy to już wiadomo od dawna :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gigo, było niesamowicie. Wro rzeczywiście zielonkawy. Koty nie tyle domagają się pieszczot, co robią się strasznie obsługowe.
    Halino, wiem, że u was jakoś ciemno tej jesieni- u nas w ogóle się nie czuje, że to listopad! (tak w środku dnia;-p). Masz zbyt ziemiste rabatki, potrzebujesz OKRYWÓWKI!;-)
    aneto, dziękuję serdecznie. Puchatki powojnikowe są piękne ( i ładnie je nazwałaś;-))
    flo, cieszę się, że masz dużo pracy!
    Izo, przetrwamy... ale jak sobie pomyślę o styczniu, tym zimnym i zmrożonym, to już chyba wolę taki listopad! który minął prawie nie wiadomo kiedy... ej, to może do wiosny też tak szybko zleci?
    kyjo, tak, to Grabiszyński cmentarz, na którym byłam pierwszy raz chyba (bywam na Osobowicach, one nie są takie fajne;-)) Foss rzeczywiście, zrzuca kamienie z doniczek, którymi podpieram zmolestowane zamiokulkasy i paprocie. I w ogóle jak się zima rozkręci, to koty zjadają wszystko, co trawiaste. Trzy razy kupowałam w Ikei bambusa, w końcu Puszkin nauczył się go wywąchiwać jak szynkę i znajdować, gdziekolwiek by stał. Zjadł wszystkie. Foss zdrowy, ale Kmini zachorował chyba na tego samego wirusa, wenflon ma na łapce i boimy się o niego:-/ wiesz, z dziećmi to jest tak, że one się starzeją (haha, Al ma już 26 lat, łysieje, chodzi w garniaku, mimo że dopiero co się urodził), a my ciągle piękne i młode! A zimę już zaczęłam przesypiać...
    M., tak właśnie jest. Mimo że ona jest ode mnie o mile powietrzne, ćwiartkę dnia, 23 lata emigracji, zupełnie inne życie i doświadczenia, jesteśmy po obu stronach tego samego lustra. I namówimy się na wspomnieniowy blog... też nie wierzyłam w te kolory, które trwały chwilę. Jabłka nie na moim stole, niestety. Twoja córa o rok starsza, to już wiem, a właśnie chciałam zapytać. Sam się urodził, bo wiesz... byłam osóbką, co to "pomyśli o tym później" (w sumie nie dziwne, jak się ma 21 lat), no a że chciał się urodzić o miesiąc wcześniej ( a miał być na święta!!!), to panika i krzywo ciachnięta cesarka, czyli rzeczywiście nie miałam z tym nic wspólnego;-]
    Inkwi, to już wiesz, że sam;-) jakoś nie celebrowałam ciąży itd., ech, czasy inne;-) mam nadzieję, że jej KUPISZ to prawko, będziesz dobrą matką! Naładowałam akumulatory, to prawda- emocje, spacery, zakupy, tzw. higieniczny tryb życia odgoniły lęki i różne tam takie weltschmerze...
    Marie, Maryśko, zostałaś rozpoznana w połowie czytania ("zgadnij, czyj to komentarz?"). To znaczy, że tkwisz głęboko w naszych sercach. I będzie nam miło niezwykle, jeżeli nas odwiedzisz. Ja bym tam wybrała Australię... tylko dlatego się nią nie zachwycam, że nie byłam... ale poleciałabym na skrzydłach, zwłaszcza po lekturze "Anioł przy moim stole". Australia, kraj słońca i schizofrenii. Amelanchier, jawohl.
    naszapolano, Lumix Panasonic, mały kompakt do noszenia w kieszeni lub torebce, bez futerału ma się rozumieć, bo wciąż trzeba go wyciągać;-) jest nieco hipsterski, ale ma wielką moc i jak już przeczytam instrukcję wreszcie, to rozkminię jego funkcje manualne! Powyższe zdjęcia nieco poprawiałam w Picnicu- nieznacznie ostrość i światło, kolorów nie tykałam.
    I wszystkim bardzo dziękuję za komplementy pod adresem bloga i zdjęć! Piszcie tak dalej, to mnie uskrzydla!

    OdpowiedzUsuń
  13. megi bo jesteś wspaniała:)) przesyłam buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. prędzej w czwartek niz w piatek,
    zadzwonie!!

    OdpowiedzUsuń
  15. KOCHAM KOCIE ŁAPKI:)))ZDRÓWKA ZYCZĘ DLA PUPILKA....OBŁEDNA KOCIA GROMADKA....OJ JAK JA BYM JE WYMIZIAŁA:))))

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja, głupia kobieta, ubolewam, że moja, jedyna zresztą, przyjaciółka mieszka t y l ko 100 km ode mnie!
    I jeszcze coś; mam dwie córki [nie ma nic cenniejszego], obie starsze od Twojego syna i się nie chwalę...
    Bo niby czym, że starsze...? O matko, jak czas leci!

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)