W ciągu dwóch ulewnych dni pod kołderką jak na feriach zimowych przeczytałam pamiętnik kurki.
Bywało, że mając więcej czasu na lekturę polecałam wam ciekawe blogi, a nawet kojarzyłam blogowe znajomości, nadal lubię to.
Polubiłybyśmy się.
Ja i kurka z jej radością, pasją, zachwytem nad życiem, z atrybutami współczesnej gospodyni w średnim wieku (aparat i kijki do nw, to jej obserwacja, a ja potwierdzam- wciąż widzę starsze panie czające się na jakiś wyjątkowy widok- tramwaj, tęczę, biedronkę- z hipsterskim BMI. Może zresztą dostrzegam je na tej zasadzie, na której ciężarne widzą wokół siebie same brzuchatki.)
Polubiłybyśmy się, bo podobne przyciąga podobne, lubimy to, co znamy, a internety ofiarowują nam wybór wyselekcjonowanych bratnich dusz.
Polubiłybyśmy się, bo kurka niedawno umarła, rak piersi skrzyżowany z jakimś niefartem zawinął ją piorunem, i tylko ja mogę ją polubić, i nie skrzyżują się nasze drogi.
Szlag by to trafił.
Dużo tych wspólnych spraw. Dolny Śląsk, muzyka (taka słuchana, ale Madeleine Peyroux to już raczej rzadkie), jeże, sześć kotów, aparat typu BMI i kijki, 48 lat, fiolet, nienawidzemysliwych, firletki poszarpane, salamandry i żaby, wolność i niezależność, nocne strachy, Johnny Depp i Tim Burton, Olga Tokarczuk i ten wpis: http://fotograciarnia.blog.onet.pl/2010/08/13/czy-niemiec-to-czlowiek/
i cytaty z kurki:
"Myślę, że szczęście to małe, ulotne chwile,
które jak motyle uprzyjemniają nam codzienność.
I myślę też, że szczęście to umiejętność dostrzegania takich chwil…"
"jeśli myślicie, że leżę gdzieś odłogiem załamana…
że dopadła mnie nicość istnienia..
kurczę !!!
Nie ,nie…jakoś wszystko przeszło…
Takie nastroje tak jak się zaczynają, tak się kończą…
Znienacka…
A ja wczoraj byłam na wycieczce."
"Mam parcie na ŻYCIE przeogromne."
"I tak sobie myślę, bo w książkach jest napisane,
że po operacji , po usunięciu raka,
życie nabiera innego wymiaru.
Że zaczyna dostrzegać się to co dookoła , nawet to małe.
Hm… to co ja zacznę dostrzegać?"
- Jednak niewielu słucha- powiedział.
- To jest właśnie problem – dodał…”
"Chociaż powiem Wam w sekrecie,
że dla mnie każdy spacer, każda wędrówka wokół domu
jest taką podróżą w nieznane… "
że dla mnie każdy spacer, każda wędrówka wokół domu
jest taką podróżą w nieznane… "
"Szczęście to stan wewnętrzny i dziedziczny… chyba…
Ja myślę, że jestem szczęśliwa.
I choć narasta mi w głowie myśl …-BO !
JESTEM SZCZĘŚLIWA, BO MAM…
To nie jest chyba tak….
Tu mała dygresja: więcej jest na „nie mam” , niż na ” mam ” …
A z drugiej strony mam o wiele więcej ,
niż miliony ludzi na Ziemi."
Ja myślę, że jestem szczęśliwa.
I choć narasta mi w głowie myśl …-BO !
JESTEM SZCZĘŚLIWA, BO MAM…
To nie jest chyba tak….
Tu mała dygresja: więcej jest na „nie mam” , niż na ” mam ” …
A z drugiej strony mam o wiele więcej ,
niż miliony ludzi na Ziemi."
"Myślę, że szczęście to małe, ulotne chwile,
które jak motyle uprzyjemniają nam codzienność.
I myślę też, że szczęście to umiejętność dostrzegania takich chwil…"
"jeśli myślicie, że leżę gdzieś odłogiem załamana…
że dopadła mnie nicość istnienia..
kurczę !!!
Nie ,nie…jakoś wszystko przeszło…
Takie nastroje tak jak się zaczynają, tak się kończą…
Znienacka…
A ja wczoraj byłam na wycieczce."
"Mam parcie na ŻYCIE przeogromne."
"I tak sobie myślę, bo w książkach jest napisane,
że po operacji , po usunięciu raka,
życie nabiera innego wymiaru.
Że zaczyna dostrzegać się to co dookoła , nawet to małe.
Hm… to co ja zacznę dostrzegać?"
Oraz cytat przez kurkę przywołany, z tej książki.
„- Wielu ludzi rozmawia ze zwierzętami- powiedział Puchatek.
- Być może, ale…- Jednak niewielu słucha- powiedział.
- To jest właśnie problem – dodał…”
No kurka, sama mogłabym to wszystko napisać.
A z drugiej strony- jakie ujmujące banały.
Żeby rzecz odczarować, przeczochrałam internety w poszukiwaniu informacji, których nie ma na blogu. Zdjęcia, adres, wszystko, co jest potrzebne do zlokalizowania idealnego domu i szczęśliwego życia, jak jakaś psychofanka.
W Dworze pod Cisową Górą jest wszystko- łąka z motylami, zimowitami i firletkami, las z rydzami i kokoryczą, staw z żabami i ropuchami, strumyk z salamandrami, jeże, koty, dzikie i ogrodowe kwiaty, kasztanowcowa aleja i opłotki. No tak, nie ma po co stamtąd wyjeżdżać.
Dwór jest na sprzedaż.
Przez chwilę zabawiałam się myślą o chodzeniu w kurki butach po lawendowym pokoju i łące, do lasu.
No.
Nie to, że czegoś pragnę, zazdroszczę, pożądam.
Ale mając kwiecistą łąkę, las, aleję, żaby, motyle, ptaki i kuny ma się cały świat.
Mając natomiast osiemnastowieczny dwór ma się kredyt, remonty i udupienie na miejscu.
I nowe możliwości (co na to Aga???)
A pisząc to, niekoniecznie mam siebie na myśli.
Czytam jej pamiętnik jak powieść o równoległym życiu.
***
a po feriach zrobiłam sobie święta, czyli zajęłam się sprzątaniem po...
... PO REMONCIE KUCHNI!!!
(jeszcze trochę to potrwa, bo do sprzątania nie mam aktualnie tzw. szwungu)
***
kurka fotografowała motyle. Mówiła, że w takiej chwili zatrzymuje się świat.
Fotografowała też wodę, rwącą, zatrzymaną w lodzie, kapiącą, przelewającą się, żywą jak ona.
Ja tej wiosny nazbierałam zdjęć wody, statycznej, ale nieustępliwej.
(jeszcze jedno kurkopodobieństwo- ilustrowanie wpisu zdjęciami od czapy, pisanie posta "pod fotki";-p)
staw w parku podworskim w Gałowie |
Bystrzyca we własnej wylewnej osobie |
pełna wody |
kumakowisko w rozlewisku Bystrzycy |
to zdjęcia jeszcze majowe |
woda leśna |
polna woda czerwcowa |
woda górska |
- a co ty o tym myślisz? chciałbyś mieszkać w takim domu, w takim miejscu?
- chciałbym. Bo wciąż byś była zachwycona.
do lasu tylko na Telimenę;-p |
***
Moi drodzy, odwieszam się. Nikt mi nie nie mówi, że ładnie wyglądam (co oznacza, że jestem stara, gruba i brzydka), ale:- wstaję razem z budzikiem o 4.30 i lecę na kijową wycieczkę (to z 25 km, dam radę??)
- a następnie widzę się z Inkwi i pijemy wino.
W niedzielę ewentualnie mogę dalej robić święta, tzn. sprzątać. Bywa, że daje to pewną sadysfakcję, zwłaszcza po 3 miechach zakurzenia.
Pozdrówka, Megi.
PS. a w poniedziałek umawiam się na badanie cycków, kochana Agata mnie pilnuje i goni, czas dorosnąć.
-