sobota, 3 sierpnia 2013

krowy i mewy

... krowy i mewy, mewy+krowy, ja MUSZĘ mieć zdjęcie mew z krowami, chodź, pojedźmy tam, MUSIMY tam pojechać... męczyłam TP.
Krowy i mewy- blogerskie masthewy
;-DDDDD
Tam, czyli nad słone jeziora, fiordy odcięte przez wydmy, które do tej pory czasami obserwowałam z samochodu, a tu- w zasięgu roweru.
już za tą wydmą
za pasmem wydm
jest obniżenie
częściowo wypełnione wodą
Nic specjalnego, a jednak.
Są mewy
jak wełnianki^^
mewy pospolite
mewy śmieszki
są krowy
 

jest krajobraz przemysłowy
 
 
(który w tej płaskiej, nizinnej okolicy w ogóle mi nie przeszkadza i ogólnie konweniuje.
Z sympatią paczę na wiatraki, uważam, że robią coś dobrego, mieląc wiatr na prąd.
Oczywiście robią też wiele złego, przyciągając swoim ciepłem nietoperze (prawdopodobnie w okolicach śmigieł gromadzi się więcej owadów) i rozrywając je podciśnieniem, myląc podwodnym migotaniem walenie, płosząc lub zabijając ptaki (ale to już kwestia posadowienia).
Lepsze są fotoogniwa.
Lecz osobiście lubię wiatraki.)
Jest pasza dla bydła.
trawy i turzyce po horyzont
nadbrzeżne łączki z koniczyną i szelężnikiem
i kłosówką miękką, to ta trawa
wierzbówka kiprzyca
nie wiem, czy ją jedzą, ale wygląda ofszę
wierzbownica orzęsiona
szuwar kłoci wiechowatej, zapewne niejadalnej dla bydła, ale typowej dla takich siedlisk, u nas rzadkiej
wąkrota zwyczajna
(Ekstensywny wypas krów to także sposób na zachowanie tych odkrytych siedlisk, jakże tradycyjny.
Czy wobec obfitości pożywienia, swobodnego życia na wolnym powietrzu razem ze swoimi dziećmi krowy są szczęśliwe?
W powszechnym odbiorze tak, bo żyją w dobrostanie (pamiętajcie o tych odbieranych właścicielom po latach spędzonych w gnoju, zacielanych raz po razie, cielętach odbieranych matkom i umieszczanych w ciasnych boksach...)
VegAnka powiedziałaby, że nie, bo ich życie kończy się śmiercią "w wolontariacie dla człowieka"- a w Danii ubój rytualny jest dozwolony-
ale każde życie kończy się śmiercią, i nie ma dobrej śmierci.
Nic nie wiemy o szczęściu krów.)
Nie ma krów i mew naraz.
Ale są insze ptaki.
whisky (łyski)
kormorany
z łabądami
łabądzie same
chyba najliczniejsze
gąsi
 
czajki
czajki z brodźcami (?)
czy krwawodziobami?
czaple siwe
szpaki (nanizane na sznurek) i brodziec? na słupku
Ptaków dostatek, bo to bardzo bogate w pokarm (bezkręgowce, rośliny) i bezpieczne (zalane wodą) siedlisko.
A cóż dopiero dziać się musi w czasie gniazdowań i przelotów!
Teraz za to mamy te piękne kolory nieba i trawy, i letnie krajobrazy w popołudniowym słońcu.
 

I wuala.
Są i fotki na tapetę:-)))
Wiecie, że nie mam nic przeciwko ich kopiowaniu na użytek własny, bom wyznawczynią wolnych internetów jest:-)
ale miło, że pytacie.
nom.
Satisfaction altogether
guaranteed by Doctor Fur and Professor Feather
:-DDDDD
(wiem, że w oryginale nieco inaczej;-p)
Pozdrówka, Megi.


27 komentarzy:

  1. Piękne te duńskie pastwiska i widać, że naturalnie prowadzone. Nie znam miary szczęścia krowiego, ale na miarę mojego wyobrażenia o nim, Twoje duńskie krowy żyją prawie w raju. Prawie, bo na zdjęciach nie widać ani jednej kępy drzew ani żadnej wiaty, dającej cień w czasie upałów. A może w Danii nie ma takich zabójczych upałów jak w Polsce? U nas co roku, z powodu udarów słonecznych, ginie statystycznie ileś tam krów.
    Aaa, teraz pomyślałam sobie, że zdjęciowe krowy mogą się przecież chłodzić w wodzie!
    Rzadko spotykany widok - wiatraki wyglądają jak część krajobrazu i nie kaleczą mi oczu.
    I nie są postawione 500 m od budynków mieszkalnych!!!
    Czy ten stół z ławami to punkt widokowy do oglądania krów?:)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no pacz, pani Magdo, na to bym nie wpadła. Nigdy przenigdy w życiu nie widziałam wiaty dla krów, ani zagranicom, ani u nas. Może u nas jakieś te pastwiska zróżnicowańsze, schodzą do jakiejś tam wody, a tam łęg- takimi łęgami zdeptanymi przez krowy dochodzi się do Czarnej Hańczy. Albo rosną na nich kępy lip i jarzębin, takich podskubanych od dołu, wyrosłych w stertach kamieni, jak na Głazowisku Rutka. I tak, tam krowy leżą i przeżuwają.
      Ale przecież... są i na Dolnym Śląsku takie duże i puste łąki, ani drzewka, ani wiaty, a woda tylko w beczce, nie przez cały czas!
      Ooo, powiem VegAnce, jest o co walczyć!
      Wiatraki na niżu to chyba co innego niż na pogórzach, bo te tu, jak napisałam, wydają mi się interesującym elementem krajobrazowym:-) Nigdy nie stoją 500 m od budynków, a jakoś udaje ich się zmieścić sporo, w gęsto zaludnionych Niemczech też. Ostatnio podobno stawia się ich więcej w morzu, bo tam nie ma nietoperzy, nietoperze lgną do wiatraków:-)
      Na ścieżce rowerowej są liczne ławeczki do oglądania ptaków, a ten piknikowy stół stoi obok wodopoju, żeby można było zjeść w dobrym towarzystwie! Na tabliczce opis ekstensywnego wypasu i sposobu zbierania siana w podmokłym terenie.
      Kto by dzisiaj robił siano z kłoci i turzyc:-)))
      Uściskuję!

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc, to też nie widziałam nigdy wiaty dla krów :) Dla koni, dla kóz jak najbardziej. Niemcy specjalnie sadzili rzędy drzew owocowych na miedzach między pastwiskami. To i pasterze w cieniu zasiedli i zwierza się położyły. A jak dojrzały jabłka, śliwki, gruszki, to hajże!
    Niektórzy gospodarze (bardzo niektórzy), mając pastwiska-patelnie, puszczają zwierzęta na wypas nocny, a gdy słońce góruje, spędzają do budynków. Oszczędzają im katuszy upalnych i całodziennych ataków owadzich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla koni i kóz oczywiście tak:-)
      a wyobrażasz sobie wiatę dla świń?
      szowinizm gatunkowy.
      ach, drzewa owocowe na miedzach... marzenie...

      Usuń
    2. Ale ale, kozy zawszeć były dużo niżej od krów. Teraz się mocno obyrtnęło, bo moda kozia powoli zaczyna działać. W świadomości miejskiej oczywiście. W mojej wsi kozy nadal są fuj, śmierdzą i dają zimne?!, niebieskie?! mleko :) Trzy osoby już próbowały i mleka i sera, ale to wiadomo, pani, że mieszane z krowim pół na pół, bo nie śmierdziało nic.
      Jest jeszcze taki jeden zwierz, który w szowinizmie gatunkowym jest w ogóle poza tabelką. Kura się nazywa.
      Aa, co tam.

      Usuń
    3. nie wiedziałam.
      Wobec tutejszego, blogerskiego świra na punkcie kóz odniosłam wrażenie, że to jakaś wiejska lepsza kasta.
      Kury, jak wiadomo, lubię:-) ale każdemu łatwiej zabić i zjeść kurę, niż kogokolwiek.

      Usuń
  3. Podpisałabym się pod tym co napisała Magda krowy i wiatraki. Wiatraki nie rażą tutaj, nie opanowują i nie dominują nad krajobrazem- są - stąd. Kiedy weszłam w ubiegłym roku na Tokarnię to mi dech odebrało i żal ścisnął serce. Jak można zniszczyć taki piękny krajobraz, ekosystem i zamienić życie ludzkie w udrękę ?
    Krowy będą i u mnie w kolejnym poście, bo góry bez gospodarki pasterskiej ani rusz - zginie przecież cud- roślinność.
    Patrzę na Twoje zdjęcia. W sumie z wiatrakami krajobraz nie jest ładny, ale Ty wypatrzyłaś w nim piękne i ciekawe elementy.
    Czy te liczne ptaki są w jakiś sposób chronione ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, wiatraki są ze sztormu, z bryzy, z wiatru rozpędzającego się po równinach, na pogórzach są bez sensu.
      Napisz o krowach, to będzie wypas;-)))
      Do ptaków nie wolno chodzić (poza ścieżkami) od marca do połowy lipca i od września do października. Pewnie też są jakieś ograniczenia koszenia. Co do ptaków i wiatraków, to udowodniono, że szkodzą na trasach nocnych przelotów, w pobliżu (ale nie wiem, jak blisko) miejsc lęgowych i noclegowisk.

      Usuń
  4. Przepiękne, Megi. Spokój, ptaki, trawy i wierzbówka... jakie macie tam przestrzenie. U nas wszystko ściśnięte, wierzbówka w lesie na polankach walczy o słońce z kępami jarzebin, nawłoci, malin, pokrzyw, czegokolwiek. TYlko niebo jest puste i trochę ugory i łegi, dalej ku rzece, a tak las, las... Tak więc pooddycham twoimi zdjeciami i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już nie mamy, bo siedzę w upalnym Wrocławiu, w zarośniętym ogrodzie (komaryyyy!!!). Kocham takie przestrzenie, ale i gąszcze, dopiero co byłam w Górach Kamiennych, a tam tropiki- upał, woda ledwo cieknąca w strumieniach, zielony busz i zapach rozgrzanych ziołorośli, niepowtarzalny.

      Usuń
  5. Krajobrazy boskie, a zwierzęta tam żyjące mają jak w raju. Miło patrzeć.
    Do moich licznych traum związanych z przeżywaniem ciężkiego losu zwierzat, którym przyszło żyć z człowiekiem, doszła teraz kolejna: krowy na łące podczas upału. Jak żyć na tym świecie? Czasem nie daję sobie rady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapytaj premiera;-)
      to prawda, ciężko jest, zwierzaki z człowiekiem zwykle nie konweniują, było się nie udomawiać. Z drugiej strony (pacząc z punktu samolubnego genu) udomowienie to dobra strategia ewolucyjna.

      Usuń
  6. Krowa łaciata, co wygląda prawie zupełnie jak jeden z moich koni ;-)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Wymądrzę się zawodowo. Twoje "krowy" Megi, zresztą malowniczo ujęte, to mieszanka krów, buhajów, jałówek, buhajków, cieląt nawet, czyli pozowało Ci BYDŁO DOMOWE, ras różnych. Bydło, a KROWY ras mlecznych w szczególności, nie znosi upałów. Spada mleczność, skuteczność pokryć, rasy mięsne słabiej przybierają na wadze i w ogóle upał bydłu nie służy. Zbrodnią jest wypasanie go w obecnych warunkach pogodowych w porach innych niż ranki i wieczory, a zbrodnią zadawaną ze szczególnym okrucieństwem jest nie zapewnienie im cienia, wody i lizawek [pocąc się tracą minerały, jak my]. Dziwne to, ale prawdziwe, że bydło świetnie radzi sobie z mrozami. Wiata, słoma i żadne zimy im nie straszne, bo suchy siarczysty mróz jest im milszy niż wilgotna obora.
    Koniec wykładu.
    Walczcie, jeśli takie zbrodnicze działania rolników z bożej łaski widzicie, bo to jest znęcanie się nad zwierzętami. "Moje" krowy, których zresztą na wsi coraz mniej, mają OK.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pamiętasz takie "karty jałówki", które wystawiało się urodzonemu cielaczkowi, rysowało się na nich układ łat?
      Ja pamiętam bardzo dobrze, wyrysowywałam fantastyczne gwiazdy i liczne kropki, nudząc się u mamy w biurze- moja mama była zootechniczką i pracowała w tzw. ocenie zwierząt.
      Stąd znam te wszystkie niuanse określeń dot. pci i wieku;-p bydła domowego, a nawet zapamiętałam kilka ras- wtedy, w latach 70, rzadkie "szarolezy" i "dżerseje", zwyklaki "polska nizinna czarnobiała" i rzadsze "polska czerwona".
      Czyli powiadasz, że krowy latem to nie są szczęśliwe krowy, hmmm.
      Te duńskie miały wodę, lizawki, bajoro do chłodzenia, wiatr od morza, ale wiadomo, jak bywa u nas- wiem, w jakich sytuacjach interweniowała np. Ekostraż.

      Usuń
    2. aaa tylko chciałam dodać, że nie miałam zamiaru się mądżyć, że wyssałam z mlekiem matki, tylko nawiązać z tobą sympatyczny kontakt, nom.

      Usuń
  8. Niesamowita przestrzeń, cudowne nieopierzone łabędzie cudowne.
    Śmierć nigdy nie jest dobra....

    OdpowiedzUsuń
  9. I nawiązałaś! Jasne, że pamiętam, sama rysowałam łatki i plamki. Kilka lat pracowałam w zawodzie, do dziś uwielbiam zapach obory latem - zapach chrupanej zielonki, mleka i zadbanych zwierząt. Porąbana jestem? Może, ale i tak mi się podoba.
    Zapach róż też lubię, żeby nie było.

    OdpowiedzUsuń
  10. To ja to ostatnie już ściągnęłam na tapetę :) fantastyczne :)
    ps Będę niebawem mejlować do Ciebie i TP :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No pięknie! Po prostu pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękna dyskusja o krowach, kozach i ich bycie lepszym lub gorszym się tu nawiązała. Czytam niczym kolejny cenny post. No i edukuję się i mam nadzieję, że w przyszłości nigdy u nas nie zapanuje żaden gatunkowy szowinizm ani żaden inny szowinizm.
    pozdrowienia dla wszystkich Czytaczy Moherowych i dla Megi jasna rzecz również :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo wiesz, Polanko, ja mam przeświadczenie, że wszyscy są równi. Buraki, róże, krowy, konie, świnie, kury, koty, ludzie. Kury krase i zielononóżki, czarnoskórzy i kobiety. Nie da się zapobiec zjadaniu jednych przez drugich, nie w skali świata, ale wypadałoby przeciwstawiać się okrucieństwu.

      Usuń
    2. a ja wzorem tutejszych, mogę tylko pod tymi słowami napisać krótkie "genau" :-)

      Usuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)