poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Nasza nowa zabawa: ogarnij Ćwirosława!

ĆWIRĆWIRĆWIRĆWIR.
wtf dopiero się zdżemnęłam, o nie.
ĆWIRĆWIRĆWIRĆWIR.
o nie, Kropek, ty gnoju.
ĆWIRĆWIRĆWIRĆWIR.
ODDAWAJ, TY ZŁOMIE KROPKOWANY.
ODDAJ PTAKA!
...
ptak nieuszkodzony, chyba, ale jakoś nędznie wygląda, mokry i mały.
 Wcale nie jak wróbel mazurek.
Co one, małe mazurki, jedzą?
za oknem żar i upał
 Otóż o ile dorosłe żywią się ziarnami, to dzieci karmią owadami. Dla takiego wypadniętego z gniazda malucha (spójrzcie, jakie ma nieurośnięte skrzydełka!)
 odpowiednia jest mieszanka nabiałowa:
- biały ser pełnotłusty 300 g
- glukoza w proszku 30 g (2 łyżki stołowe)
- mąka ryżowa 15 g (l łyżka stołowa)
- mąka kukurydziana 12 g (l łyżka stołowa) 

- Vitaral (Polfa) l drażetka.

Na początku mazurek nie je wcale, bo musi się nauczyć, że ta pęseta czy palec to to samo, co dziób rodzica. Nauka zajmuje mu około dwóch godzin, później już prześladuje ludzi i unoszące się nad nim cienie naglącym ĆWIR.
mazurek na talerzyku;-)
mazurek najedzony i zadowolony:-)))
ĆWIR rozlega się co godzinę od ósmej rano, Ćwirosław jest lepszy od budzika i timera;-)
ciekawe, czy został już ustawiony na pełną godzinę;-)))
Co pół godziny próbuje coś wymusić, ale bez przekonania.
Stan najedzenia Ćwirosława jest łatwy do ogarnięcia- pod przezroczystą skórą widoczne jest wole, wypełnione serkiem mniej lub bardziej;-)
Ćwirosław odwiedził ciocię wet, bo miał przez Kropka zakażone zadrapanie na udzie (stąd jego drugie, germańskie imię- Udo;-))
ale wszystko ok.
Po jednej dobie znacznie wydoroślał i stał się bardzo interaktywny.
 
Przez to jest bardzo kochany^^
jak każdy maluch
...
Ciężki nasz los, co roku jakiś Henryczek, Roman czy Ćwirosław.
Jak tu wyjść z domu, kiedy trzeba karmić co godzinę?
I czy zaczeka na mnie  z lataniem?
Chętnie wypuścilibyśmy go w jakimś mniej zakoconym, bezpieczniejszym miejscu, ale gatunków chronionych nie można przenosić po uważaniu, tylko wypuszczać in situ.
...
Kropek zasępił się, pomyślał i przyniósł na wymianę Apodemusa, żywego. Apodemus polny jednakże został mu odebrany, poddany obserwacji i wypuszczony.
Kropek popadł w stupor i depresję.
Ach, te koty.
Przynoszą myszy w całości i w kawałkach, za chwilę zaczną łapać ryjówki.
Wciąż stanowią zagrożenie dla ptaków- tych uczących się latać i tych, które odbiły się od okna i je zamroczyło (Gwenaelle pisała kiedyś o wstążkach, które zawiesiła w oknach i to pomaga- ja kupiłam w szwedzkim markecie błyszczące kręciołki, ale nie zawiesiłam, więc nie pomaga).
Koty to oczywiste szkodniki- poniżej cytuję z artykułu dot. badań brytyjskich:
"[...] Największym problemem jest zagęszczenie kotów na terenach miejskich. W warunkach naturalnych nigdy do takiego zagęszczenia by nie doszło. To oznacza, że ptaki żyjące w miastach i ich okolicach są ciągle narażone na olbrzymie niebezpieczeństwo. Nawet jeśli poszczególne koty rzadko zabijają, to jest ich tak wiele na tak małej przestrzeni, że mają bardzo poważny wpływ. Właściciele myślą, że skoro ich kot przynosi 2-3 ptaki w roku, to nie ma to znaczenia, jednak muszą zrozumieć, że dzika przyroda jest też poddana innym niekorzystnym zmianom, takim jak utrata habitatów czy zmiana klimatu - mówi Thomas.
Doktor Thomas badała też gotowość ludzi do walki z tym problemem.[...] Właściciele najczęściej nie zdają sobie sprawy z wpływu kotów na środowisko.[...]
[...] pytano też o sposoby ochrony populacji ptaków przed tymi zwierzętami. Wśród proponowanych metody były zakazy posiadania kotów na ekologicznie ważnych terenach lub też nawet w całych miastach, wprowadzenie obowiązku zakładania kotom dzwoneczków lub innych urządzeń ostrzegających potencjalną ofiarę o zbliżaniu się drapieżnika, trzymanie kotów wyłącznie w mieszkania, obowiązek rejestrowania ich, sterylizowania czy nawet pozbawiania pazurów.

Jednym z niewielu realnych rozwiązań jest wyposażanie kotów w dzwonki. Co prawda okazało się, że zwierzęta te uczą się kompensować problem hałasu wynikający z obecności dzwonka, jednak liczba zabitych przez nie zwierząt wyraźne spada.
Doktor Thomas mówi, że innym sposobem mogłoby być przekonanie właścicieli kotów, by nie wypuszczali ich o świcie i o zmierzchu. Wtedy właśnie ptaki są najłatwiejszą zdobyczą.[...]"

Ja bym do tych sposobów dołożyła obowiązkową sterylizację jako metodę ograniczenia przegęszczenia (a jednocześnie kociego nieszczęścia), urządzanie ogrodów tak, aby ptaki były choć trochę bezpieczniejsze (kolczaste, gęste zarośla jako miejsce schronienia i gniazdowania; poidełka i karmniki na odkrytym terenie, graniczącym z roślinnością, która nie pozwoli ukryć się czającemu się kotu) i zabezpieczanie budek lęgowych. Podobno można nabyć obroże emitujące dźwięki odstraszające ptaki, niesłyszalne dla kota i niezależne od jego ruchów, więc lepsze niż dzwonek (przyczajony tygrys nie dzwoni).
Czeba to będzie ogarnąć...
... już mi się nie chce tak ogarniać i ogarniać, muszę się wreszcie wyspać, popaść w stupor itd.
Pozdrówka, Megi.
PS. aaa jeszcze chciałam się wypowiedzieć w kwestii wypuszczania/niewypuszczania kotecków, ale noc ciemna była i zapomniałam.
Otóż tak sobie o tym myślałam w kontekście tutejszych, szwedzkich miast, które, jak powiedział TP, wyglądają na "przygotowane na ludzi" (human- ready, hłe), ale są puste
(no, są puste w sobotnie popołudnie, ale nie w dzień targowy)
pomyślałam otóż, że teraz z domu to się wychodzi PO COŚ
po zakupy, po- biegać w fukcjonalnej odzieży, po- jeździć na rowerze, po...
a "jak byłam mała", to z domu się wychodziło ot tak, z ciekawości, bo na dworze było fajnie
jęsało się i wałęsało do ciemności, spotykając takich samych dzieciaków, a później nastolatków.
Wychowała nas okolica, nie rodzice.
Koty tak robią do tej pory
z radością wychodzą i wracają, jęsają się i wałęsają
a jakie są zadowolone, kiedy odwiedzimy ich świat! jak wszystko nam pokazują i z radości wbiegają na drzewa!
Ponieważ pamiętam tamto piknięcie radości przed wyrwaniem się w świat
nie miałabym serca im tego odebrać.
A w ogóle to oczywiście VegAnka została mamusią Ćwirosława
i jej się należą słowa uznania za ogarnianie.
Tupaja faktycznie pisała o kotach i ptakach- wpis i dyskusja bardzo ciekawe, miałam zalinkować, ale też mi umknęło.
To wam jeszcze pokażę... sposób Fossa i Puszkina na upał.
Zawsze w przeciągu;-) ciekawe, czy jeszcze do wykorzystania w tym roku.

31 komentarzy:

  1. Wielkie serca mieszkają na Krzykach :)

    A Kropek umaszczenie pysia ma zupełnie jak Filonka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo podobny, ale tylko czasem tak miły.
      Ostatnio chyba martwi się swoim nieogarem (ma lekkie zaburzenia neurologiczne i problemy z poruszaniem) i jest depresyjny. Ale łowca z niego, niestety, doskonały.

      Usuń
    2. Głaski i drapki dla Kropcia od dwóch karłowickich koleżanek :) Zwłaszcza jedna pręgowana Panna współczuje Kropkowi, bo sama też już nie domaga

      Usuń
  2. Megi JESTES WIELKA!
    Pozdrowionka Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pozdrowionka! Wasza drużyna piłkarska zaraz spadnie z ligi, powiedział TP, musisz bardziej kibicować!

      Usuń
  3. Ach te zbóje, ostatnio mazurki wyniosły się ode mnie przez moje koty:((( W tym roku uratowałam małego kowalika, kot był tak zdziwiony, że go złapał i nie zdążył skrzywdzić. Te obroże mnie zaciekawiły, chętnie bym nabyła dla moich luntrusów. Mały mazurek śliczniutki:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muszę właśnie rozkminić temat tych obroży, nie wiem, czy są godne polecenia:-)

      Usuń
    2. Z obrożami to taka lipa trochę, bo koty uczą się je zdejmować i gubić:/ Nasz Moher Śp. potrafił zgubić 4 tygodniowo. No i kota trzeba od małego przyzwyczajać do obroży, bo takie dzikusy jak Nora, Agutka czy Ines nie dadzą sobie nawet przymierzyć:( Ale słyszałam, że ktoś gdzieś pracuje nad takim czipem emitującym dźwięki odstraszające ptaszory. Będzie można wszczepić koteckowi (przy okazji jak się zgubi, to będzie można znaleźć opiekuna) i kotecek będzie bezpieczny dla ptaków non stop <3
      ~ weganka

      Usuń
  4. Żółtodziób sympatyczny.
    Mnie okropnie cholera bierze jak zauważę szczątki ptaka lub ryjówki czy ropuszki. Kiedy któraś z moich kocic zatłukła w koncu kopciuszka, miałam ochotę....
    O kotach i ich wpływie na przyrodę dziką pisałam juz kiedyś, o tu: http://ostojatupai.blogspot.com/2013/02/o-kocie-i-ptakach-i-nie-tylko.html i wywołało to sporą dyskusję.
    Najgorsza jest niefrasobliwość właścicieli. Do tego- zwiększająca się populacja kotów bezdomnych. U nas na wsi niewielu o koty dba. Są tacy jak my, których zwierzaki są w domu i wychodzą kiedy chcą (Kicia bardziej dzika), są wysterylizowane. Sąsiedzi mają chyba 9 do 12 kotów, ale nie widać ich za często, bo siedzą w domu. Z kolei koty często wpadają pod auta, także jest to na pewno niemiły, ale element redukujący populację. Większość jednak ma koty przy okazji i o ile psom na łańcuchu coś się cos wrzuci do miski to koty raczej żywią się same (choć zapewne i tu są wyjątkowi gospodarze, bo nie ma reguły).
    Dzięki za podanie mieszanki dla młodocianych ziarnojadów. Mam nadzieję, ze nie będzie mi potrzebna, ale gdyby...;)
    pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o wiem, teraz dokończyłam czytanie dyskusji, bo wtedy w lutym nie śledziłam całej... no i temat śliski, jak napisała Gaja.
      To prawda, kotów jest dużo, i tych wolnobytujących, i tych, które mają tzw. właścicieli. Ja sama wyrabiam normę za wszystkich sąsiadów;-/ i co z tego, że je karmię "na życzenie", skoro ptaki i ryjówki i tak są bardziej interesujące!
      A tak w ogóle, to wiadomo- przede wszystkim to ludzi jest za dużo;-)

      Usuń
    2. Dokarmianie kotów nie załatwi problemu, ale może zredukować chociaż trochę. Przynajmniej głodne koty nie będą polować na ptaki z konieczności. No ale wiadomo, są wstrętne kocie elementy, które robią to tylko dla przyjemności. A niektóre wykarmione odpuszczają sobie łowienie, tylko jak trafi się okazja, to nie przepuszczą. Sterylizować i dokarmiać! No i dzięki kotom piwnicznym nie ma myszy i szczurów (mi tam one nie przeszkadzają, ale obowiązek deratyzacji miast niestety:( ) i dzięki temu nie są konieczne szkodliwe dla środowiska metody deratyzacyjne. Chociaż nam Apodemusy polne założyły chyba gniazdo na daszku/pnączu o.O Puszkin wczoraj jednego przyniósł (tak jak poprzedni - poobserwowany, nakarmiony i wypuszczony), a 2 dni temu kolega Gibek gonił innego po daszku (chyba dopadł). One tylko wychodzą na 3 minutki na daszek i wracają mi z myszą w ryju, więc coś jest na rzeczy...
      ~weganka

      Usuń
  5. bardzo ciekawa jestem tej obrozy...u mnie koty też czasem nabroją:(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie chcę znaleźć o niej coś więcej, jakieś opinie...

      Usuń
  6. Trzymam kciuki, niech urośnie i stanie się dużym Ćwirem. Megi, a propos odpowiedzialności za koty, to kiedyś córka sąsiadki zażądała od Średniego alimentów, bo nasz kot stał się ojcem kociąt ich kotki. I Średniak z autentycznym przerażeniem pytał, czy musimy płacić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. utnij mu jaja, powiadam ci;-) utnie się i problem alimentów, i zakocenia, i kocurzych chorób.

      Usuń
  7. A nam się nie udało uratować wypadniętej jaskółki ... :(
    Cudownie się opiekujesz tymi, co do Ciebie trafiają.
    Ćwirka jeszcze trzeba będzie nauczyć latania :)
    Ach wyśpij się słodko, powannuj sobie dłuuugo, bądź Ćwirkiem do zaopiekowania, niech na tackę przy wannie wjeżdżają pyszności, które lubisz i książki, muzyka niech muzukuje i w ogóle ... Ale Ty chyba jesteś zbyt aktywna na taką total labę? Zupełnie nie przyrodniczą labę?
    Ściskam ode serca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z jaskółkami chyba bywa trudno, potrafią się uszkodzić, tak, jak i jerzyki...
      Ciekawe, jak go nauczyć latania. Chyba podrzucać i łapać?:-DDD
      Odpoczęłabym tak, jak mówisz... powinnam... chcę... i nie potrafię, chyba. Może zamknę oczy i spróbuję?
      W każdym razie długie spanie i wannowanie już opanowałam, czytanie też...

      Usuń
  8. Spróbują z tą obrożą. Czy dostępna jest w sprzedaży.
    Przygarnęłam kota - urzęduje w ogrodzie i zauważyłam, że przynosi ryjówki.
    Zniknęła z ogrodu większość ptaszków. Nie widziałam, żeby jej przynosił.
    Mam 4 koty nie wychodzące z domu, ale myślę, że to też nie jest wyjście.
    Coś musze z tym zrobić ! Twój post dla mnie na czasie !
    Kochany jest ten Twój ptasi dzieciaczek.
    Powodzenia Megi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też spróbuję, ale chcę coś poczytać. Poza tym niektóre obroże są niebezpieczne dla kotów, mogą się w nich zawiesić, musi być z gumką i ciasno zapięta. A ciasno zapięta wyciera futro pod nią, długo niezdejmowana nawet powoduje rany itd.
      Ptaszki może zniknęły, bo już czas na nie? w tym roku wyprowadziły już dwa lęgi. Czy zniknęły w ogóle?
      Właśnie, kot w domu to też nie jest wyjście, w każdym razie nie dla kota:-)

      Usuń
  9. Megi!!! ale przesliczny pisklaczek, ukradl mi serce...a Ty jak zwykle zachwycasz, sposobem pisania, robienia zdjec, Twoim patrzeniem na swiat....nie mam teraz kotow w Andach, raz przyblakal sie taki sliczniutki, ale kiedy wyjechalismy do Polski, obrazil sie na chlopca, ktory go pilnowal i dokarmial i poszedl sobie szukac innego przytuliska. Ale moj sasiad ma, kiedys o malo nie dostalam zawalu serca, kiedy zobaczylam przecudne dlugie piorka najpiekniejszego koliberka wenezuelskiego komecika dlugosternego na trawie...dzielo kotka sasiedzkiego, ow sasiad zakupil mu, po mojej interwencji, obrozke z dzwoneczkiem i wyglada na to ze problem morderstw na ptaszkach sie skonczyl.Sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)))
      "nie mam teraz kotów w Andach";-)))
      ostatnio wyjeżdżałaś na długo, który by to przeżył.
      Koliberka zjadł, o nie. O nie.

      Usuń
    2. a nasz ma dzwonek i co? i nic :-( nadal morduje

      Usuń
  10. Niuniol też ma na koncie jednego skrzydlatego ale niestety do nas dotarł już w stanie nieżywym. Zresztą wszystkie upolowane przez niego zdobycze przynosi nam już martwe. Nie mamy szans na ratowanie. Czasem słyszymy jak pod balkonem Niuniol atakuje/męczy jakąś mysz czy ryjówkę i wtedy wybiegamy dookoła domu aby zakończyć polowanie ale to kropla w morzu. Poza tym chyba niewiele pomagamy bo takie lekko naruszone gryzonie to nawet nie wiem czy długo przeżyć potrafią. Niuniol cały dzień raczej śpi a pory. wieczorowa i poranna to jego ulubione na spacery. Zatem nie wiem jak wybrnąć z tego problemu. Populacja gryzoni pod naszym balkonem jest już mocno naruszona.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ćwirosław/a (płeć nie ustalona) wyrósł, przede wszystkim lotki na skrzydełkach się wydłużyły, korpusik się powiększył i w ogóle Ćwir bardziej już do ptaka podobny;) Potrafi już stać na swoich przydługich łapkach i skakać po łazience (antykropkowe miejsce bytowania Ćwirosława). Zaczyna machać tymi koślawymi skrzydełkami i potrafi już z robić fru z ręki do klateczki (właściwie do zeskok i to machanie niewiele mu pomaga, ale ląduje ładnie:) ważne, że ćwiczy). Próbuje też zrobić podfru na żerdkę od stołeczka:) Fruwanie więc ogarnia, ale się w ogóle nie chce uczyć samodzielnego jedzenia:/ Rozdziawia tego dzioba i czeka aż mu się wrzuci nabiałową kulkę. Nawet nie patrzy w stronę podłogi jak próbuję go przekonać do dziobania. Jak się trochę ogarnie w tym temacie będziemy wzbogacać posiłki o papkę z ziarenek:) Plus taki, że potrafi wytrzymać bez jedzenia 1,5-2h, więc mogę już sobie spokojnie wyskoczyć do Lidla czy do weta ze szczurem/kotem:)
    ~weganka

    OdpowiedzUsuń
  12. Miło widzieć, że tym razem ludzka dobroduszność spotkała się z naukowym uzasadnieniem :) Jest bowiem jedna nadrzędna zasada odnośnie takich przypadków: jeżeli nie ma dowodów, że to działalność człowieka (wliczając zwierzęta domowe!) spowodowała szkodę, człowiek nie powinien interweniować. Jest to ciężka dla sumienia zasada, ale wielu biologów jest zgodnych, że ewolucja musi działać. Pozdrawiam i powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ćwirosław, rośnij zdrowo.

    A koty przecudne. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wykarmiłam kiedyś wypadniętą z gniazda ziebę... rozmoczoną karmą dla psów :-) Jest tam wszystko w idealnych proporcjach, białko, witaminy. Pióra jej lśniły, aż miło. Nie zdecydowałam się jednak na wypuszczenie jej na wolność, ponieważ nie tyle była wypadnięta, co prawdopodobnie wyrzucona z gniazda. Raczej nie pożyłaby długo na wolności. Dni swoich dożyła w niewoli, w towarzysttwie kanarka.
    Koty kotami (taka ich już natura), a psy czasem bywają nie lepsze. Moja Fiona, kiedy była na diecie, postanowiła pewnego razu sama zatroszczyć się o prowiant i wrąbała sikorkę, która karmiła młode :-( Na szczęście (mocno już pilnowaliśmy) drugi rodzic dał radę sam wykarmić szóstkę maluchów. Natura jest bezwzględna, ale my czujemy się odpowiedzialni za to, co wyprawiają nasze domowe pupile.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten ptak wcale nie został porzucony/wypadnięty. Jeśli posiada piórka wykształcone (nawet jesli są malutkie - chodzi o pokrywanie całego ciała powłoką) to jest to prawdopodobnie podlotek, którego rodzice karmią poza gniazdem.
    Najlepiej go zostawić i poobserwować - jeśli (niestety nie wiem jak długo) po długim czasie żaden dorosły nie przyleci do niego czy coś to wtedy można uznać że coś jest nie tak (choć niektóre gatunki karmią swoje pisklaczki tylko parę razy dziennie).
    Niestety wiele osób bierze takiego maluszka, a on nie chce jeśc i zdycha ;/ najlepiej odnieść go na miejsce lub jeśli jest w niebezpiecznym miejscu położyć go niedaleko, gdzie będzie bezpieczniej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiemy, że nie zbiera się podlotów. Ćwirosław nie został zabrany spod gniazda, a przyniesiony do domu przez kota. Nie wiadomo było gdzie jest gniazdo, gdzie są jego rodzice, zostawienie go w ogordzie pełnym kotów mijało się celem. Ćwirosław był zraniony, nie mógł samodzielnie latać (właściwie do śmierci nie ogarnął latania). To nie była sytuacja "o biedny pisklaczek siedzi sam, to go weźmiemy".

      ~puszczyk (weganka)

      Usuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)