czwartek, 5 września 2013

moje Bullerbyn

Dzisiaj jak najbardziej
privat och inspireras.

Wchodzę w dialog.
***
Pierwsze czytanie "Dzieci z Bullerbyn" to było czytanie mojej mamy, mnie i bratu, w orzechowym poniemieckim łożu, pod pękatą pierzyną i pluszową kapą, w pokoiku na poddaszu.
Przez mansardowe okno wpadał promień lipca, pierzyna lśniła bielą i nie przeszkadzała, bo podgórska noc wychładzała poddasze. Promień opierał się o mosiężny zlew z pojedynczym kurkiem.
Za oknem były malwy, sad, pylista droga, po której czerwone krowy ciągnęły za sobą łańcuchy wracając wieczorem z pastwiska, rzeka odsłaniająca kamienny szkielet w swoim płytkim nurcie, nad nią szpaler jesionów i olch, strumyk, w którego zakolu kąpaliśmy się z kaczkami, łąki, z których zwoziliśmy siano i siebie do smołowanej stodoły, dzikie róże i jarzębiny na kamienistych miedzach, świerszcze i spadające gwiazdy.
Były wakacje.
Przez okno widać było tory zabawkowej kolejki, parowóz zatrzymujący się z gwizdem na stacji jak makieta, a tam już my, z nasmarowanym szminką i węglem transparentem na prześcieradle, z napisem "WITAMY TATE", tatę w marynarce i z teczką.
Pamiętasz?
Było Bullerbyn, miałam jedenaście lat, późno, bo późno, ale wtedy nie kupowało się książek ot tak, w księgarni.
***
No cóż, za każdym razem w Szwecji, a spędziłam tam już z pół roku w ciągu ostatnich lat, mam wrażenie, że to właśnie Bullerbyn i że Bullerbyn mogło się zdarzyć tylko tam.
I mnie się zdarza co roku.
W krajobrazie.
zamek Lacko henhen
to jest aleja jarząbów szwedzkich^^
 We florze i faunie.
W urodzie życia i w codzienności.
mój ulubiony domek:-)
które ciasteczko jest moje?;-p
dolce vita
W wakacyjnych zabawach starszych osób, którym się wydaje.
ZABAWA Z MAKIEM.
 ZABAWA W "BĘDZIESZ MOJĄ WIERNĄ".
 ZABAWA W MADISON COUNTY.
idę w stronę światła^^
(bo tam oto w okolicy jest taki most.
Zwany brohus, most- dom.
Zupełnie jak w Madison.
A oczywiście wszyscy czytali lub oglądali. Ja tu w roli Maryli, pszeciesz nie mogłam odpuścić;-)
Długo rozkminiałam, dlaczego budowano takie mosty.
Wiecie dlaczego?
 Te oto niestosowne igraszki pokazuję, a właściwie uchylam ich rąbka li tylko dla podkreślenia, jaki klimat mają bullerbyńskie wakacje, podczas których zwykle jesteśmy sami i razem, ja i TP, i ewentualnie rowery, wśród pól i lasów, i dochodzi do takich excesów jak
ZABAWA Z KAMIENIEM.
Zabawa będzie miała swój dalszy ciąg, bo sam kamień, wapień z Kinnekulle, wart jest szerszego omówienia.
A powyższa fotka to kulisy mojego najlepszego zdjęcia od dziesiątków lat;-)
TP do wypożyczenia, jakby ktoś coś.
No to jeszcze
ZABAWA W LAS.
 
Mam wrażenie, że nie oparlibyście się
ZABAWIE W ZACHÓD
a nawet bylibyście zawiedzeni, gdybym nie pokazała jej efektów.
to jest bardzo dobre zdjęcie na pulpit na ten czas, proszę ściągać;-)

 Tak sobie myślę-
- skoro my się tak dobrze bawimy w Bullerbyn, to co dopiero dzieci.
chodzi mi po głowie coś o równym starcie;-)
Chyba niepotrzebnie martwią się rodzice, którzy myślą o tym, co swoim dzieciom zabrali (myślę o tych licznych polskich emigrantach w Bullerbyn, których znam). Chyba nie.
***
Koniec wakacji, koniec B na ten rok, chociaż wrócę tam jeszcze w postach.
Moja wielka nieobecność to wynik przymusowego rzucenia się w wir pracy.
PRAWIE skończyłam BARDZO zaległy projekt, a przed sobą mam wiele innych.
Chwila oddechu.
Chwila.
***
Kretowata wrzuciła piosenkę.
Mama żegna córkę idącą do szkoły. Ja w tej piosence żegnam małą Megi i małą VegAnkę, przeciekające mi przez palce, opiekuję się nimi i rozstaję się z nimi, i takie to jest trudne.
Żegnam Bullerbyn i Stójków, miejsce akcji z początku opowieści.
Każde słowo jest ważne, pisze Kretowata, a najważniejsze są te
What happened to the wonderful adventures
The places I had planned for us to go
(Slipping through my fingers all the time)
Well, some of that we did but most we didn't
And why I just don't know

No właśnie?
***
ojtam, to, że nie mogę odsłuchać bez łez, nie znaczy, że jest smutno.
Jest jak jest.
I tak nie wyrosnę z zabaw;-)
Następnym razem mus o Ćwirosławie, c'nie?
Pozdrówka, Megi.

47 komentarzy:

  1. Piekny wpis. Watka

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia chwytające za serce, zmuszające do przemyśleń, inspirujące.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co tu pisać, panie, co tu pisać..? W bajce byłaś, a tu rzeczywistość skrzeczy. I jak żyć?

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, Megi, zawsze wzrusza mnie bardzo jak Ty/Wy widzisz odwiedzane miejsca w Szwecji... niesamowicie uczuciowo, żeby nie napisać romantycznie... miejsca z Twoich pierwszych zdjęć odwiedziłam miesiąc wcześniej i właśnie planuję jesienną wycieczkę... dla kolorów... Przyznaję, to przepiękne tereny :) i ten most też kojarzę podobnie...

    Fascynująca fotoopowieść..., a najbardziej lubię zabawę z kamieniem ;). Przepiękne foty!!!
    Sven powiedział: fin kvinna! piękna kobieta :) kiedy czytałam Twój post..., bo ja zawsze czytam Twój post po szwedzku ;)

    Pozdrawiam ciepło
    Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, bo ja tak zawsze, romantycznie...;-)
      dzięki, tobie i Svenowi:-)

      Usuń
  5. Ubrane drzewa sa przepiekne!
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ubrane na Festiwal Porcelany w dodatku:-) latarnie też były ubrane.

      Usuń
  6. Słit, jak mawia mój Maluszek, który osiąga pomału moją wagę (sprzed przytycia:P), mój wzrost osiągnął już w czerwcu:( A w poniedziałek odprowadziłam Maluszka do gimnazjum i też łezka mi się zakręciła... Megi, jesteś mistrzem klimatu, zatrzymania chwili i wyłonienia z chaosu rzeczy najważniejszych:) Chyba Cię za to kocham!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam w sobie jeszcze dużo bullerbynstwa. Dzieci naszych dzieci już coraz mniej. Będą pewnie miały w tej części serca coś innego, może nam to pokażą i może zrozumiemy.
    Piszesz do płakania i już nawet piosenki nie trzeba, ale to dobre płakanie.
    Tyle rzeczy można robić ze swoim życiem, niesamowite bogactwo jest. Ale już nigdy, przenigdy nie chciałabym się bawić w Madison.
    Oczywiście Cię kocham, jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może tak, może zrozumiemy:-)
      na razie najlepiej rozumiemy siebie nawzajem, nasze dzieci w środku.
      Ja się kiedyś bawiłam w Madison, ale zmieniłam zakończenie. Bym tak nie chciała jak Franceska;-)
      Kocham cię tyż:-)

      Usuń
  8. Trudno powiedzieć, co bardziej wzruszające, czy dzieci czy dawne książki czy porosty.
    Czy życie po prostu,
    pozdrawiam!
    m.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie pamiętam już Dzieci z Bullerbyn, chociaż książkę czytałam wielokrotnie. Pozostaje żal, że życie mija tak szybko i kasuje w pamięci treść książek, beztroskie dni, kiedy siedziało się w szkolnej ławie w pobliżu szkolnego lasku. Na liściach drzew grały ciepłe promienie słońca, lśniły żółte liście, bo skończyło się już lato.
    Do dzisiaj pamiętam tamten czas.
    Oszołomił mnie Twój las i Twój zachód słońca.
    Na wszystko potrzeba czasu, uwagi i kontemplacji ....
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie pamiętasz, ale pamiętasz:-)
      ja też nie pamiętam słów, zapomniałam nawet o "kawałku kiełbasy dobrze obsuszonej", ale to nieważne,
      ważne, że to wszystko, lektury i wspomnienia, dają nam uważnie przeżywać ten obecny czas.

      Usuń
  10. Serdeczne podziękowania za przyzwolenia, na ściągnięcie cudownego zachodu.Fajnie piszesz .Krystyna

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie pamiętam pierwszego czytania bo mam wrażenie ,że ta książka była zawsze. Potem sama czytałam swoim do znudzenia. Nigdy nie miały dość. Do dziś ten rozlatujący się egzemplarz stoi dumnie w bibliotece podczas , gdy inne książki powędrowały w świat. Twoje Bullerbyn też mogłabym czytać i oglądać do znudzenia, chociaż podejrzewam ,że znudzić się nie ma szans.Opowiadaj więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sam fenomen tej książki jest fascynujący, to, że jest wspólna dla wszystkich i się nie starzeje. Jeszcze poopowiadam:-)

      Usuń
  12. Po przeczytaniu a przede wszystkim po obejrzeniu zdjęć przychodzi na myśl tylko jedno - BŁOGOSTAN :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham wasze Bullerbyn, Megi. Jak będe mieć lkepszy aparat obfotografuję swoje i opiszę... a póki co... Tulę mocno, ja się bawię w szkołę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miłej zabawy, czekam na te zdjęcia:-) Czytałaś już Małego Księcia?

      Usuń
  14. Trudno za Tobą nadążyć :) Najbardziej spodobała mi się zabawa w zachód słońca i z kamieniem, masz piękne oczy :)
    Oczywiście "Dzieci z Bullerbyn" też czytałam kiedyś na okrągło, podobało mi się, że te dzieci tak u siebie nocują, u nas to się wtedy nie zdarzało.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękny wpis ! Ja swoje Bullerbyn mam w Kamieńczyku ,urzekły mnie te czerwone krowy - wróciły wspomnienia .Idę kupić "kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. były czerwone:-)
      i okonie duszone na sposób Melkera:
      (to z innej książki)
      pięć ładnych ryb
      masłoooo
      obficie masłoooo
      koperek
      dużo koperkuuuuu
      i soli do woliii,
      do woliiii
      do woliiiiii!

      Usuń
  16. Zachwyt, Megi, czysty zachwyt!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiele nas jest, dzieci z Bullerbyn. Ja miałam kilka moich Bullerbyn, ale to najważniejsze Bullerbyn uwiłam sobie w Dolinie. Choć może nie tak piękne, ale wszystko jest, czego trzeba do dobrej zabawy nawet Pontusy co roku.
    Piękny wpis. Wzruszyłam się do łez aż.
    A zdjęcia boskie. Aż głupio tak pisać za każdym razem, ale cóż zrobić Panie, cóż...
    Serdecznie pozdrawiam z mojego Bullerbyn (w końcu też i na "B")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pontusy, w liczbie mnogiej, co roku:-)))
      jednak nie pojechałam do Doliny, napiszę.

      Usuń
  18. Cieszę się, że na chwilę mogłam wejść w zupełnie inny , taki sielski świat.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. W takie miejsce mogłabym odejść po długim szczęśliwym życiu :)
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po długim i szczęśliwym, i jeszcze tam. Chciałabyś!

      Usuń
  20. Dzień dobry Megi. Nastrój, w jakim piszesz i sprawy, którch dotykasz są mi bliskie. Wpadłam tu u Ciebie w taki spokojny rodzaj nontemplacji i delkatne wyciszenie przed nawałem dziennych spraw. To miły stan...
    A moje Bullerbyn zmienia się, zyje, chociaz niezmiennym sie wydaje wciaz jego osnowa. By zachowac to dziecko w sobie, nie bać się ludzi i kochać wolnosc.
    Na końcu świata są nasze Bullerbyn. W nas są. Chociaż do pewnych lektur dorastamy bardzo późno.I do tego minimalizmu, który daje spokój i radosć oraz bezpieczne umoszczenie się marzeniami w ciepłym fotelu codzienności.
    Ciepło Cię pozdrawiam i dobrych, niezapracowanych dni zyczę!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzień dobry, Olgo:-)
      Tak, są w nas i możemy je nieść na koniec świata:-)
      i wić je sobie wszędzie:-)
      dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  21. Piękne zdjęcia robisz. Miło patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jezu, Megi, wstęp bajkowy, zdjęcia bajkowe, Twoje zdjęcie, to na którym tak patrzysz na błękitno i masz 21 lat - bajkowe:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Moja książka była mała a gruba.. Pięknie pokazałaś i opisałaś swoją przygodę ze Szwecją .

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)