sobota, 14 grudnia 2013

donoszę z Kryształowic

Wiejski Dom Kultury "Kryształ", tak gospodarze nazwali to miejsce.
Piszą o sobie: "powołując Fundację Choreia zaczęliśmy pracować z dziećmi i młodzieżą prowadząc świetlicę środowiskową.(...) do dziś prowadzimy warsztaty, które skupiają wokół nas dzieciaki, młodzież i liczną grupę dorosłych(...) warsztaty malowania na jedwabiu, decoupagu, witrażu, rysunku, zajęcia lepienia z gliny i jej szkliwienia, spotkania z florystyką i filcowaniem wełny czesankowej. Przy domu kultury działa centrum działań aktorskich prowadzone przez aktora-lalkarza Darka Lecha. Ewa Offman-Lech, instruktorka tańca w kręgu, naucza tej sztuki prezentując tańce z różnych okresów i stron świata. Nasze działania to praca twórcza na rzecz lokalnej społeczności.  Najważniejsza(...) jest satysfakcja, że tutejszym dzieciom pokazaliśmy kawałek innego świata."
Nawet jeżeli nie jest tak pięknie (bo wszyscy wiemy, że jest trudno), to i tak jest pięknie.
To widać na pierwszy rzut oka.
We wnętrzach zabarwionych ogniem, światłem i muzyką.
Ogrzanych śmiechem i rozmowami.
Ten z Lyncha w tle to gospodarz;-)
Ela Wałaszek, Kasia Nowak i...
... najczęściej fotografowana Muza Artystów. Klimta i Modiglianiego na pewno.
Przede wszystkim zaś- wnętrzach udekorowanych na tę okazję Sztuką.
Kot kupiony:-)
Psy paczą słodko- zabierz mnie!
Nieśmiały ślimak ogrodowy, wyautowana śfinka.
Odmiany szkła, dobrze reprezentowanego w okolicach wro;-)
Warzywne solniczki i pieprzniczki, bardzo prezentowe.
Dowód na to, że Muza jest Muzą.
TP tym razem zainspirowały ryby...
... może do oczka, taki łosoś?
i niezmiennie- jabłka parapetowe
Mnie zaś- niezmiennie Słodkorożce
a głównie ich Pupy.
Loteria prac wzbudziła emocje.
Ślepa Dziewczynka (tatuś pieszczotliwie o córeczce) wirująca w tańcu- losowańcu.
Jak w domu, panie, jak w domu.
 Koty takie same, i robią to samo. Tulają się.
 Oraz fochają też.
Wino, ciasto, pieczone ziemniaczki. mmm.
***
Wpis ma... nie tyle reklamować miejsce i czas, choć było pięknie i dobrze, co ideę.
ideę;-)
sprzedawania wszystkiego wszędzie i jak się da.
Sztuki np. na takim kiermaszu.
Bez pośredników, galerii, sklepu.

Jarmarki, swapy, ekojarmarki, kiermasze, targi mnożą się niemożebnie, tylko dzisiaj odbyło się ich kilkanaście, sądząc po zaproszeniach i wydarzeniach na fejsie, Kromnów, Łomnica, Nadodrze, ARomaTy, Klub Puzzle...
(a ja nigdzie nie pojechałam, za to się wyspałam)
Można by powiedzieć: skoro tyle tego jest, że nikt nie obskoczy, to nie ma co się pchać z kolejnymi.
Można by powiedzieć: skoro tyle tego jest, to znaczy, że ludzie tego potrzebują.
Szklanka w połowie wypełniona wodą, w połowie powietrzem, czyli całkiem pełna:-)
wiecie, co ja bym powiedziała:-)

Jakie są szanse powodzenia kolejnego podobnego przedsięwzięcia, co jest ważne?
CZAS. Rzeczywiście trudno obskoczyć, kiedy wszystko koncentruje się w okolicy świąt. Ale jarmark na powitanie wiosny, targ letniego przełomu, kiermasz jesienny, impreza zimowa- brzmi lepiej.
POWTARZALNOŚĆ I CYKLICZNOŚĆ. Ludzie się przyzwyczajają, mają na co czekać.
MIEJSCE I ODLEGŁOŚĆ. Wcale nie jest powiedziane, że dalej (od miejsca zamieszkania) jest gorzej. Ja np. chętniej wyskoczyłabym dzisiaj do Kromnowa, niż do Rynku, bo...
ZNAJOMI. Gdyby pojechali, a nie sprzątali;-))) (PPD, PPD!), to na pewno bym się wybrała. Gdybym się umówiła na zicher z kimś na miejscu, to też. Gdyby organizowali taką imprę, to na pewno.
OFERTA. Można nabyć prezenty i gadżety, ale tak naprawdę nie potrzebujemy tego całego badziewia i durnostojek, jedziemy/idziemy po atmosferę, czyli...
KLIMAT. Tworzony przez miejsce, jak w Kryształowicach, i ludzi. Trochę egzotyki, trochę domówki, gospodarz- animator. Dokładnie tego potrzebowałam w wietrzny i krótki grudniowy dzień, i to dostałam w bonusie do zakupów.
NADBUDOWA. Poczęstunek, wino, zabawy dla dzieci, muzyka, bo ja wiem. Ważne.

Wszystko po to, żeby sprzedać rękodzieło i sztukę.
Jesteśmy gościem i targetem;-)
Zastanawialiście się nad zjawiskiem popularności i przyszłością tego typu imprez?
Lubimy je, bo:
- panuje atmosfera spotkania towarzyskiego,
- kupujemy od znajomych, z pierwszej ręki,
- mamy więc wrażenie, że kupujemy za taniej lub lepsze,
- a w istocie kupujemy lajfstajl. I to jest zapewne klucz. Bo tak  naprawdę nie potrzebujemy tych wszystkich gadżetów...
... albo potrzebujemy, co ja tam wiem, granice i priorytety każdy ustala sam, i niekoniecznie zależy to od portfela.
A przyszłość?
Nadeszła ponowoczesność, po tzw. kryzysie ewoluuje nowa rzeczywistość, która będzie naszym udziałem po kres naszych dni. Trzeba się jakoś odnaleźć;-) stąd te trędy slow, DIY, wymiany towarowej i takie tam oddolnie- niszowe działania. Dla własnego komfortu nazywamy to lajfstajlem;-)
Cóż, nikomu nie uda się wyżyć ze sprzedaży na jarmarkach, choćby się roztroił i sprzedawał najpiękniejsze rzeczy (pacz Inkwi w Łomnicy).
Bo za dużo jest i tego, i taniego badziewia, bo nie mamy rączek 11
ale zawsze można próbować
dywersyfikując działania
kto nic nie robi, nie ma prawa narzekać na taniość, nieopłacalność i inne takie.
(zaufajcie mi, jestem trendseterką i wizjonerką;-))
CO WY NA TO?
Ciekawam;-)
***
Co zrobić  z tak pięknie napoczętym dniem? Który się niespodziewanie kończy, e?
Może ja sobie popracuję.
(żartowałam)
Jutro kijowa niedziela, co mnie cieszy niezmiernie.
Poza tym:
- Santa Lucia przyniosła nam światło. Na krótko.
- doszedł (dosłownie, bo szedł i został złapany) nowy mały jeż. Dzisiaj, po kilku dniach, rozluźnił się i coś zjadł:-)
- nie zauważyłam, kiedy blog skończył 3 lata. Z tej okazji dostał większe literki (dobrze?) i siwy dostojny wygląd. Może coś podsumuję niebawem.
Pozdrówka, Megi.
PS. eee tujowe te duże literki. Spadają.
Za to rozszerzyłam blogrolla;-)


23 komentarze:

  1. Ja Ci dam obrażać ludzi ;) PPD sama sprząta a nie zatrudnia stosowne osoby do tego celu :P

    Jak to nigdzie nie byłaś, a Kromnów???? Nie reprezentowałaś Wrocka na tak wążnym wydarzeniu???? Buuuu....
    Na kijową niedzielę już się cieszę, a dzisiaj obyłam w ARomaTach i dokonałam giftowe malusie zakupki :)

    Zakupiony kot mnie zachwycił!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie chciało nam się jechać bez was.
    Przedwczesny kamingałt, nikt by się nie dowiedział;-p
    Anula jutro się do ARoma wybiera po prezenty dla kyciów:-) te choinkomyszki:-)
    No, kot jest... trochę Goebel, trochę niewiemco...

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się nie wybrałam do Kromnowa, choć przez chwilę myślałam, że się jednak tam udam. Zobaczyć z Kimś, kto był, przy okazji zahaczając o inne miejsce. Bi ja jeżdżę w głównej mierze spotykać się towarzysko. Nie potrzebuję gadżetów, ale kupuję czasem dla kogoś, czasem i dla siebie, bo jak nie kupić.
    Za tydzień jest jarmark w Miliczu. Barycki. Pewnie zajrzę.
    Ostatnio zapragnęłam pomieszkać, posiedzieć w jednym miejscu, powylegiwać się bezczynnie choć z dzień, dwa. Tydzień za mną pracowity na niwach, tydzień przede mną bardzo "jeżdżący" po innych niwach. A miała być nuda na wsi i lenistwo. Serdeczne uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jednak nie pojadę na Barycki, pewnie będą męczyć karpie.
      A może spotkamy się na Vegilii w sobotę wieczorem?
      No jak nie kupić?;-)
      Ulęgasz się już na święta:-) zawsze mnie to też w końcu dopada: pledzik, książka, choinka, ajerkoniak,raj.

      Usuń
  4. Jaka ładna nazwa, Kryształowice ... przypomniało mi się, że u nas, na Roztoczu płd.wsch. jest, a raczej była, Huta Kryształowa, nazwa akuratna do działającej huty; wysiedlona, spalona, jeszcze tylko w Horyńcu Zdroju wisi w kościele kandelabr z kryształków, właśnie stamtąd; pisałam kiedyś, że bardzo zraziłam się do różnych jarmarków, jako wystawiający, może nie do jarmarków, a klienteli; niewybredne komentarze, ciamkanie na cenę, a wszystko ręcznie wydziergane, z drogich, bawełnianych nici; zarzuciłam tę uboczną działalność; ostatnio kupiłam rzeczy praktyczne, wiklinowy karmnik dla ptaków, torebkę czubricy, i kminku, bo dużo używam;
    rękodzielnicy wystawiający liczą na sprzedaż swoich wyrobów, a niestety, największą chyba popularnością cieszą się nadal budki z kromą chleba ze smalcem i ogórkiem, watą cukrową czy smędzące grille; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i budki z piwem Marysiu, i dmuchańce dla dzieci - zjeżdżalnie, zamki.....itp. - również.
      Ja do tej wikliny nie dotarłam, gdzieś mi zginęła.
      Wczoraj powiesiłam gliniane koguty.
      Zawsze się znajdzie jakiś drobiazg, który warto kupić. Myślę, że ludziska przychodzą na jarmark dla rozrywki, tylko niektórzy po rękodzieło.

      Usuń
    2. Kryształowice to piękna nazwa, tak, kojarzy się i ze szkłem, i z wodą, i z niebem jak kryształ... i do tej wsi za wodą i lasem bardzo pasuje.
      To prawda, wcale się u nas nie ceni rękodzieła, wianki, dzierganki nawet na alle w śmiesznych cenach, aż szkoda.

      Usuń
  5. Impreza ważna pewnie przede wszystkim ze względu na spotkanie z ludźmi. Trochę jednak za daleko dla mnie:)
    Rybę czerwoną pewnie bym kupiła...
    I bardzo podobają mi się ściany - ciekawa jestem, jak się takie robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, fajne to było spotkanie...
      Kupiliśmy, w rezultacie, łososia. I jabłko.
      Ściany? na pewno jest to tradycyjny tynk piaskowo- wapienny, na to jaśniejsza farba, a później przecierka... ale nie wiem, jakie farby.

      Usuń
  6. To co mi się podoba to lokalna inicjatywa - " Nasze działania to praca twórcza na rzecz lokalnej społeczności. Najważniejsza jest satysfakcja, że tutejszym dzieciom pokazaliśmy kawałek innego świata."
    Wszędzie jest mnóstwo gadżetów, tak jak piszesz- niepotrzebnych, a nawet zbędnych. Posunęłabym się nawet dalej, twierdząc, że jest w naszym codziennym życiu wiele plastikowych gadżetów produkowanych metodą przemysłową, używanych na codzień
    Byłam kiedyś na jarmarku wielkanocnym - piękne rzeczy, ale panie nie sprzedawały- bo za tę dostały nagrodę, a ta pisanka to coś tam coś tam, a ten baranek to tego dziecka i nie do sprzedania..- taka nosensopedia.
    Dobrze, że propagujesz takie imprezy- taki sposób podania różnych gadżetów jest alternatywą galerii.
    Obyśmy, jak najszybciej.... poszli w tym kierunku.
    Czy dla wszystkich ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzę jakieś światełko w tunelu- przynajmniej niektórzy idą drogą "oddolnej inicjatywy", bo te galeryjne ceny, podobnie jak ceny wypromowanych marek są po prostu niemoralne.
      Ale jak patrzę na te niedzielne sznury samochodów w kierunku galerii (handlowej;-p), gdzie chińszczyzna i sieciowe badziewie, to tracę ducha:-(

      Usuń
    2. Ja też to widzę i mam czasem ochotę się zatrzymać i zrobić im zdjęcie. Już o 11 - tej wypełnione po brzegi parkingi.
      Mijam je, jadąc w plener.
      Mam nadzieję, że te modne ' niedzielne wycieczki ' znajdą w przyszłości swój kres i przyjdzie moda na coś innego.
      Tylko kiedy ?

      Usuń
    3. w niedzilę na kijach przekraczałyśmy drogę krajową, stałyśmy z 5 minut, zanim przebiegłyśmy z narażeniem życia! DWR, DB, DDZ, DS... wszystko do Centrum Bielany, całe województwo!

      Usuń
    4. Skąd ja to znam. Jeszcze babcię ze sobą zabiorą.....

      Usuń
  7. Z kiermaszów jestem wyleczona, szczególnie jako wystawiająca lub organizatorka. Jest coraz mniejsze zainteresowanie. Pamiętam jak na jeden kiermasz były zaproszone władze gminy, przyjechali wypasionymi furami, najedli, napili się za darmo, nawet nie obejrzeli stoisk, a były wtedy naprawdę piękne rzeczy i smakołyki za małe pieniądze. Wystawców było bardzo dużo, kupujących naliczyłam przez trzy godziny 5 osób. Nawet nie zwróciło się nam paliwo, dobrze, że głodne nie wróciłyśmy.
    Widzę, że na kiermaszu w Kryształowicach też gości mało, a szkoda, bo takie piękne i oryginalne rzeczy i klimat bardzo sympatyczny, taki pełny domowego ciepełka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ludzi było dużo, ale trochę na zasadzie "artyści artystom";-p
      zdjęcia robiłam trochę pod koniec, zostaliśmy dłużej.
      Powiadasz, że aż tak źle? hm.

      Usuń
  8. Wszystko mi się podoba i miejsce i nastrój i koty..Lubie odwiedzać jarmarki i zastanawiam sie jakie trzeba mieć zezwolenia, aby tam sprzedawać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. np. w Świdnicy płacisz bilet- 10 zł za mały stolik i już. Ale musisz sobie wywalczyć miejsce:-)

      Usuń
  9. Witaj Megi,
    miejsce jak z bajki - i na to zawsze będzie zapotrzebowanie i znajdą się ludzie.
    Najważniejsze, że są też i takie cudo - badziewia. Osobiście brakuje mi na to czasu - sama zresztą sprzedaje może nie podobne rzeczy ale sprzedaje.
    Ciepło pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie, mam nadzieję, że zawsze będzie zapotrzebowanie na atmosferę:-)
      Pozdrawiam:-)

      Usuń
  10. piękne miejsce, kupiłabym jakiegoś niebieskiego miśka ślężańskiego i trochę atmosfery i tulenia kota:) (żywego kota mi brak:(). Megi, te przemyślenia to jakby moje, tylko o niebo wyraźniej wyartykułowane :) Ale! jest jedno "ale" jak dla mnie-gdy błąkam się czasem po różnych ekotargach to czasami mną targa złość na niektórych wystawców. Gdy widzę...ceny.Gdy wiem po ile dany produkt mogę kupić u wytwórcy bezpośrednio,a na ile jest wyceniany na stoisku na jarmarku w dużym mieście (duże miasto=zamożniejsi klienci, czy bardziej naiwni?może niektórzy tak, ale chyba takie myślenie bywa czasem chybione- ale ja to ze swojego podwórka się wypowiadam). Weźmy ceny na giełdzie staroci wrocławskiej, a np. ceny w pewnej starociarni koło Mirska.Jest różnica. Tak więc-ja za, ale czasami z dystansem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Megi, ja jeszcze z innej beczki-czy znalazłaś książkę w skrzynce pocztowej?jeszcze chyba na przełomie września/października Uczestnik ją podrzucił

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo, ja bardzo dziękuję za książkę, a byłam pewna, że wypisałam to u ciebie:-)
      przepraszam i nadrabiam zaraz.
      W Naftalinie? jeszcze nie byłam.
      Dlatego jeżdżę do Świdnicy, we wro byłam ze trzy razy w życiu. Podobnie ceny na Jarmarku Bożo są od czapy.

      Usuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)