czwartek, 9 października 2014

mniej i więcej, bo życie nie znosi próżni

Dopiero przeżyliśmy wiadomość o śmierci Franeczka- Maniusia
(tak, to się stało. Samochód zabił go w nocy.
I chociaż miał najlepszy domek na świecie, z kochającą pańcią, kocim Ziomkiem i ogródkiem, to ja nie wiem.
Niby wiem. Był szczęśliwy smakując wolność wychodzenia, a śmierć jest ceną za życie.
Niby wiem. Uważam, że drapieżniki powinny żyć na wolności.
Niby wiem, ale gdyby został u nas... to by się to nie stało.
Chociaż mogłoby się stać, wiadomo, jak się jeździ w weekendową noc po spokojnych we dnie ulicach.
Wiadomo też, że wbrew pozorom wieś wcale nie jest dla kotów bezpieczniejsza.
Chociaż Szalom, siostra Mańka, prowadzi życie w bezpiecznym stylu w domu na wsi- pół dnia spania w szafie, drugie pół na łące, noc na polowaniu- a jej państwo są nią nieustająco zachwyceni)
dopiero co zginął Franeczki- Manieczki, a następnego dnia.
Tak, to jest kocia dzieffczynka, waciana trikolorka.
Ma sześć czy siedem tygodni, trzeba ją jeszcze karmić kocim mleczkiem, chociaż puszkę też je.
Je wszystko i nie przestaje (trzeba ją ograniczać), walczy drapieżnie o swoje.
Śpi na człowieku lub z człowiekiem, namiętnie purra wtulając się w szyję, ssąc palce.
Budzi się szczęśliwa i zaraz się przytula.
Za wcześnie dla niej być bez mamy, to jedna strona, druga- jaki instynkt samozachowawczy i zdolność manipulacji w tej wacianej kulce, która jest przez przypadek i nie zauważyłaby, gdyby jej nie było.
Nie ma czasu się bawić, musi jeść, spać i trwać, walczyć o uwagę i opiekę.
Trzecia strona tej sytuacji wygląda tak.
TP pozbierał tego kota ze środka dwupasmówki, tamując ruch i ratując go może w ostatniej chwili.
Ktoś go tam wyrzucił, stojąc w korku.
Ileś ludzi widziało, jak w panice wspina się na betonową przegrodę między jezdniami (dobrze dla kota, że ta przegroda tam jest).
(to nie tak, że my jesteśmy jacyś lepsi, a reszta to znieczulica, ale wiecie. Zwierzęta nie prosiły o udomowienie.)
No i co.
Nie cenimy życia. My, ludzie.
Za dużo nieszczęścia i potrzeb wokół nas, za tanie to wszystko.
Kocie nieszczęście dopada mnie przez dramatyczne posty i apele w netach, przez opowieści Basika o jej tymczasach, przez teksty takie, jak opis pod tym zdjęciem (a to tylko jedno zdjęcie z setek).
Gdyby tych kotów nie było, to byłoby im lepiej.
Gdyby ludzie nie rozmnażali zwierzaków bez sensu, bo fajnie mieć małe kotki, bo jakoś to będzie, bo znajdą dobry dom, to mogli by dać ten dom tym już gotowym , czekającym na tymczasach, umierającym ze stresu w schroniskach.
Wszyscy o tym piszą (ostatnio np. SentiMenti, kiedyś czytałam u Hany...) i nic, w jakim ciemnogrodzie żyjemy, naprawdę.
***
Zwierzaki są wszędzie.
VegAnka i studenty na terenówkach w Rudzie Milickiej znaleźli Ciapka (mieszaniec, do kolan, czarny podpalany, około roku, grzybica lub świerzbowiec, utyka na łapę), ewidentnie "podrzuconego" do wsi, jak już przestał być słodkim szczeniaczkiem.
Został w stacji terenowej, co jakiś czas ktoś wpadnie i da jeść, ale nie tylko tego potrzebuje młody, niezsocjalizowany i energiczny pies.
Lepiej, żeby go nie było, niż żeby wpadł pod samochód pętając się po wsi.
(a oto i Mały Kot. Siedzi na mnie i mruczy szczęśliwie, tulając się do twarzy i śmierdząc puszką.
Lepiej, żeby go nie było??)
Pracujemy ostatnio w pobliżu działek, gdzie zmarła karmicielka osierociła koty- nie tylko te, które znała, ale i te, które urodziły się w tym sezonie.
Między innymi słodką czarnobiałą kociczkę (taką jak Franuś...) i podrośniętego czarnego kocurka.
Mieszkają gdziekolwiek, karmią je wszyscy i nikt.
(a co będzie zimą?)
Oba są radosne, zdrowe i oswojone, ale o ile dla kociczki dobrze byłoby mieć dom, o tyle kocurek byłby szczęśliwy tam, gdzie jest (albo na innych działkach, gdzie mógłby żyć życiem wolnego kota), byleby ktoś zadbał o jego zdrowie i jedzenie.
Jakaś nieogarnięta, pierdolnięta na punkcie kotów BABA, wariatka, która zbawia świat.
Co z nim będzie?
***
A co z Małym Kotem?
Myślę, że każdy by go chciał:-)
Chociaż, ostrzegam, trikolorki są, jak to mówią, charakterne. Czyli wredne po prostu.
Z tego powodu Punia czuje z nią powinowactwo dusz.
Mimo że jako Punia hejtuje, z Polarem w tych samych gestach.
Natomiast pozostali:
 Kropson jest zazdrosny.
Foss jest sfochowany.
Puszkin jest opiekuńczy.
Nora jest obojętna.
Ines. Ines jest oburzona.
Czyli wszystko do przewidzenia, każdy zgodnie ze swoim charakterem. Tylko Ines mnie zaskoczyła, jako rezydentka od niedawna powinna być bardziej wyrozumiała.
(może po prostu nie lubi dzieci? w końcu dzieci są dla tych, którzy nie mogą mieć kotów)
***
Tak to po raz kolejny świat udowadnia, że nie znosi próżni.
A VegAnka prosi o sprostowanie: wszystkie cztery kocice są JEJ, to ona je przyniosła, udomowiła i z nią się wyprowadzą;-)
moje są te okropne kocury, trzy.
Pozdrówka, Megi.
PS. Komu Małego Kota?


22 komentarze:

  1. ech, człowiek, któremu wydaje się, ze jest wybrańcem :/
    w lipcu mój chłop zgarnął z lasu dwa rozbrykane kociaki, które ewidentnie ktoś wyrzucił (może ostatnie z miotu, których się nie dało upchnąć). dwa wesołe chłopaki, Bolek i Lolek. razem z pozostałą dziesiątką i radosna czwórką sąsiada (tez pozbierane z lasu i z ulicy) mamy niezłą drużynę ;)
    sterylizacja kosztuje i to sporo (u nas 80 euro), ludzie uważają, ze to wyrzucone pieniądze :( może gdyby państwo (?) pokrywało część kosztów, takich kocio-psich nieszczęść byłoby mniej. wiem, stara i naiwna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak mu się wydaje, niesłusznie:-)
      12 kotów, omg. To musicie pięknie mieszkać, wyobrażam sobie rozległą posiadłość wśród lasów;-)
      U nas, jak się ktoś postara, to pokrywa część lub calość. Ale kto się stara, to się stara (zapłaci za sterylkę, leczy zwierzęta), a komu się nie chce, to się nie chce.
      80 euro to i tak w stosunku do dochodów taniej niż u nas.

      Usuń
  2. Dzieci są dla tych, którzy nie mogą mieć kotów!!
    Nie potwierdzam, że trikolorki są wredne. Moja ma tylko wredną mordę, ale całą resztę dobrą.
    " (a oto i Mały Kot. Siedzi na mnie i mruczy szczęśliwie, tulając się do twarzy i śmierdząc puszką. Lepiej żeby go nie było??)"
    Tak, lepiej. Rozsądniej, sensowniej.
    Nie, nie lepiej. Słyszę jak coś zgrzyta w osi obrotu ziemi.
    Tak, wiem, trzeba sterylizować. Nie mam żadnych argumentów przeciw.
    Ale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to przewrotne, z tymi dziećmi;-) wszystko zależy od punktu przebywania.
      Jak się ma alergię na koty, to trudno;-)
      Jak miałam małe dzieci i kupe roboty, to nie w głowie mi były koty i pochylanie się nad ich biedą. Jak mam duże dzieci bez perspektyw na wnuki (nie boleję), to stałam się kocią wariatką.
      Twoja tri bierze przykład z ciebie:-)
      Lepiej i nie lepiej- no właśnie, nie lepiej zgrzyta.
      W kwestii sterylki- wyobrażam sobie, co możesz o tym myśleć. Wiem, co napisałam pod twoim postem (a inne komentarze były pełne zachwytów).
      Ja też mam mieszane uczucia (zaraz wyjdzie z tego drugi post), bo.
      Uważam, że zwierzęta są równe z nami, mimo że na razie głównie tak się nie uważa (a jeszcze niedawno kobiety, dzieci, murzyni, geje, cyganie nie byli równi, i w walce okazuje się, że są. Napisałam niepoprawnie i fuj, poczułam się zobowiązana wyjaśnić, że to wiem, co za czasy).
      Upośledzone kobiety czy cyganki też się sterylizowało, aborygenom zabierało dzieci.
      To nie jest rozwiązanie wobec istot, które uważa się za równe sobie.
      To jest rozwiązanie doraźne, plaster na ranę rozpaczy, jak paczę na to zwierzęce nieszczęście.
      Kiedy już wszystkie zwierzęta będą chciane, kochane i planowane, to sterylka będzie ostatecznością. Wiem, że to naiwna utopia, bo stworzyliśmy zwierzętom takie warunki, że rodzą się niechciane mioty, rodzą się jesienią, skazane na śmierć, giną przez cywiliazcję... wiem, że w przyrodzie tak jest, ale to nie jest przyroda, tylko sztuczny świat stworzony przez człowieka wg jego biblii i natury, a zwierzęta nie prosiły o udomowienie (chociaż to może być strategia ewolucyjna;-))
      Ściskam:-)

      Usuń
    2. Sugerujesz, że mam wredną mordę?:)
      Dziwne z tymi dzikimi kotami. Kompletnie nie znam się na mięsożercach. 30 lat z końmi pokazało mi, że klacz w fatalnej kondycji, wychudzona, wyniszczona nie zachodzi w ciążę. A jeżeli się to jednak zdarzy, to najczęściej resorbuje płód. Obserwuję swoje kury i widzę, że nie mają zamiaru wysiadywać jaj poźną jesienią, nie chca pisklat na zimę. Czemu koty inaczej?
      Mój świat zgrzyta przy "lepiej" - niejasno to napisałam.
      Pięknie napisałaś o osobach zwierząt.
      Planuję wysterylizować Frau Mrau. Bo wciąż nie wymyślono lepszych rozwiązań, bo nie ma pomiędzy, bo na wsi ciężko znaleźć dobre domy dla maluchów, bo nie mogę ich mieć w swoim domu, bo orkiestra moich płuc i oskrzeli budzi domowników.
      Uściski!

      Usuń
    3. och, nie mogłaby mieć po tobie wrednej mordy, najwyżej wredny wyraz;-) więc raczej uczy się wewnętrznej dobroci.
      Chyba mięso jest na tyle kaloryczne itd., że kotki zachodzą po gryzoniowym, obfitym lecie lub nawet jesieni, a później nie mają pokarmu np., albo kociaki nie przeżyją chłodów. Taka tam regulacja.
      Chyba dobrze zrozumiałam- zgrzyta przy "lepiej", mnie też, bo jednak domniemany brak Małego Kota zubaża świat.
      Tak, sterylka to po prostu mniejsze zło. Czyli jednak alergia się obudziła.

      Usuń
    4. Chyba alergię na dużą kotę zdusiłam siłą woli. Kiedyś miałam bardzo silną wolę :) Albo prawdą jest, że jedne koty wywołują a inne nie. Albo kota mi robi tylko z oczami i nosem, a reszty nie rusza.

      Usuń
  3. Łał, tyle kijów wepchniętych w jedno mrowisko - ludzkich zachowań, stereotypów, egoizmu i poczucia "Panaświata". Obawiam się, że znaleźliby się tacy co powiedzieliby, że lepiej by było gdyby to Małe Coś nie śmierdziało Ci puszką pod nosem i nie miziało się prosząc o ciepło i uwagę, bo po co tyle tego tałatajstwa na świecie.
    Ostatnio łapałam kotkę do sterylizacji, jak tylko się z łapką rozstawiłam zaraz się kilka osób z terenu zleciało i walczyło o prawa kotów. Dobrze, że interesują się ich losem, nie są obojętni na obecność obcej baby z łapką ale złe emocje zniknęły nie wtedy kiedy powiedziałam, że koteczka będzie sterylizowana i nie wyda na świat następnych nikomu niepotrzebnych kociąt, które pewnie źle skończą swój krótki bezdomny żywot, ale dopiero gdy powiedziałam o chorym oczku i jego leczeniu. Nie zlinczowano mnie, pozwolono działać, ale pomruki dezaprobaty z powodu sterylizacji słyszałam jeszcze długo.
    Malutka jest słodka i wiadomo czyja Ona - TP dotąd żadnego kota nie miał, teraz ma, śliczną ufną istotkę, którą udomowił i ucórczył zabierając z jezdni. Jeszcze daleko Mu do stanu posiadania VegAnki czy Twojego, ale od czegoś trzeba zacząć.
    A Maniusia bardzo bardzo żal :( Jego człowieków też żal, bo pewnie wyrzucają sobie, że pod ich opieką to się stało, ale przecież nie jesteśmy w stanie ustrzec kochanych przed nieprzewidzianymi wypadkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. stereotypy...
      spłaszczają nasze życie.
      Z obszernego komentarza powyżej wynika jednoznacznie i jedynie, że jestem faszystką.
      No cóż, postawa czasu wojny.
      Malutka jest OKROPNIE słodka i chyba znalazła domek.
      Maniusia i jego Pańci bardzo, bardzo mi żal.

      Usuń
    2. Ja też faszystka i morderczyni, nawet nie chcę powtarzać co słyszałam poprzednio przy łapaniu kotek do sterylizacji w tym samym miejscu ale od Paniuś tam pracujących, nie wiem czemu ale łatwiej przekonać (może nie przekonać ale przynajmniej wytłumaczyć tak aby bez złorzeczenia pozwolili działać) facetów - lenistwo i znieczulica większa???? Nie wiem, ale mam takie doświadczenia z mojego krótkiego stażu "łapacza" kotów bezdomnych do sterylizacji. Nawet dziś mój brat nie mógł pojąć po łapie te koty i sterylizuję, na szczęście kocha zwierzęta i nie jest Mu obojętny ich los i szybko pojął idę całego działania.
      Masz 100 procent racji co do tego, że sterylka jest wyjściem idealnym w warunkach jaki stworzyliśmy zwierzętom a nie jest sposobem który jest naturalny i wskazany.
      A kto weźmie Malutką????

      Usuń
  4. miałam trikolorkę wredną ....a teraz moja przyjaciółka ma słodziaka nad słodziaki=trikolorkę:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli stereotypy należy wykorzenić, także w sobie:-)

      Usuń
  5. Ręce opadają nad ilością kocią....
    Maleństwo słodkie :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak w ogóle to opadają, ale moje stado mnie cieszy:-) moja ulubiona liczba to 15, ale niektórzy są przeciw. Np. wet, który mówi, że tak często go odwiedzamy przez przegęszczenie. To prawda, zarażają się infekcjami od siebie, także ze szczurami i nami nawzajem.

      Usuń
  6. Można tylko pomagać, kiedy można pomagać. Nasze koty były właśnie z tych ratowanych, przyniesionych i z przypadku. Cóz mieszkanie w bloku ma swoje ograniczenia ale empatia już nie! Nie wiem, nie rozumiem, cierpię i nie potrafię zrozumieć dlaczego? Ktoś kto tak traktuje zwierzęta, wczeniej czy później zrobi to z drugim człowiekiem...
    Nasze koty przywiązują się do nas a my do nich...czyli i ja też z tych Bab...co to z bazarku, od utopienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można i trzeba, na miarę mozliwości. Mówi się, że kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat, i to jest prawda. Świat właściciela tego życia:-)
      Z drugiej strony, świata nie zbawimy, ale próbować możemy. Nawet jeżeli ten "ktoś" nie skrzywdzi drugiego człowieka, "wystarczy", że krzywdzi zwierzę.

      Usuń
  7. Ach te kotki. Gdy tylko jakiegoś widzę, przygarnęłabym wszystkie! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Słodkie kociaki, szkoda, że część z nich ginie tak jak piszesz. Chociaż gdyby ludzie kontrolowali ich rozmnażanie nie było by tak jak jest (chyba...) Ten czarny kociak ze zdjęcia ma bardzo intensywny kolor - uwielbiam czarnuchy, może dlatego mam czarnego psa (ze schroniska). Chociaż tak sobie uważam, że te czarne są jakieś pokręcone i chodzą własnymi drogami, rudaski są pieszczochami i tylko towarzystwa ciągle się domagają, tyle co kotów miałam to teoria jest mi coraz bardziej prawdziwsza. Tricolorów nie miałam , ale charakter też dobry :)

    Piękne koty - ciepło pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Urocza malutka... Tak pomyślałam, że koty przychodzą częściej jednak do tych domów gdzie jest im dobrze. I gdzie nikt się nie dziwi, że przyszedł jeszcze jedne kot (jeden chudy/łysawy/tylko trochę chory/zupełnie autystyczny albo całkiem poturbowany kot), tylko przyjmuje go z dobrodziejstwem inwentarza...
    Pozdrawiamy
    M plus 7

    OdpowiedzUsuń
  10. Ktoś ją postawił na waszej drodze, ktoś jej pomógł...tyle łez smutku ale i radości. Jesteście wspaniali, wielcy i mogę tak bez końca...

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)