Była zima, spokój był, to się spało.
Ines, Puszkin... |
... i Nora |
oraz Foss. |
Trafkę się jadło, seslerię całą, to chwast jakiś, po co pańciom to.
Kocicę się dręczyło, tę białą, ona taka śmieszna jest.
ale że co? |
ja nic. |
No przyjechali.
Najpierw siedzieli na puchatych tyłkach, niby spokojni.
Franek |
aka Franeczku- Franeczku |
Szalom |
vel Szalotka- Szarlotka. Oesu, jaka romski dizajn mnie się tu zrobił. |
I jeszcze ten jeż.
No kto to widział jeża domowego mieć, no powiedzcie.
No jak to wygląda.
I ten.
No, ogarnęli wychodzenie.
Franeczki pierwszy raz w ogródku:-) |
i na kompoście. |
I wszystko to za mało dla ciekawego świata kota... |
Czeba im było pokazać, kto jest fajny.
Ja, Foss, jestem najlepszym Łowcą Nadrzewnym i Królem Lwę. |
Ja, Kropecki, jestem prawdziwie posągowy. |
A oni swoje.
pfff.
I co jeszcze.
Inspirowałam się.
***
Historia wyglądała tak.Szalom i Franek urodzili się w czerwcu 2013 na działkach, w Wejherowie. Mają siostrę Muszkatkę, mieli także rodzeństwo, które nie przeżyło kociego kataru albo nie wiadomo czego, bo przepadło.
Szalom, Franek i Muszkatka leczyli się mało skutecznie, bo w międzyczasie nastała chłodna jesień.
Zamieszkali w pustym mieszkaniu, człowieki przychodziły do nich codziennie. Nudzili się i czekali na swoją rodzinę.
Wiosną wyruszyli w podróż po Polsce. Muszkatka została w Łodzi, Franek i Szalom przyjechali do Wro.
Franklin pojechał do domku, w którym się nie przyjął, Szalom nadal szukała. Znalazła, gdy wrócił F.
Domek dla niego znalazł się nieoczekiwanie- z drugim kotem, z pańcią, która czuje z nim "duchową więź" i wynajmuje mieszkanie z ogródkiem, żeby koty mogły wychodzić. Co, jak widać na zdjęciach powyżej, ma znaczenie dla F.
Za to niedoszła rodzina Sz zrezygnowała z niej- i dobrze, bo jak miałam dać kota ludziom, którzy nie chcą TEGO kota, tylko wezmą sobie kota kiedyś, w przyszłości, jak ich wydumane problemy się rozwiążą? Okazało się zawczasu i mam nadzieję, że nadal wyadoptowujący będą prześwietlać ich negatywnie. Nie ogarniam tych normalsów, którzy oglądają kota, kot im się podoba, a później okazuje się, że nie chcą "tego kota", tylko "jakiegoś kota w przyszłości". Albo "dwa koty, które się znają", żeby "nie mieć problemów".
Te koty kosztowały nas tyle emocji, pracy, zaangażowania i kasy (kasy to Fridę, która je karmiła, leczyła i woziła przez pół roku), że MUSIMY wybrzydzać na przyszłe domki.
Mam nadzieję, że kolejny dom będzie odpowiedni dla Szalom, muszę sobie rozwiać małe wątpliwości;-)
Wciąż jest u nas, bo jej przyszłe człowieki są do soboty mocno zajęte (zapraszają!):
W każdym razie sierściuchy nieźle nas przeczołgały ostatnio. Zajęły mnóstwo czasu, rozbujały emocje, przetestowały poważnie trzy związki (w tym czasie czwarty również się testował, ale nie kotami. Wniosek: koty są główną potencjalną przyczyną rozpadu związków. Sąsiad i Padre mają rację, są złe.)
Historia domowego jeża natomiast wygląda tak, że jeż, czyli Dżordżia, pozbierany przez Ekostraż jako niemowlę i wykarmiony sztucznie nie urósł na tyle, żeby móc kiedykolwiek żyć w naturze. Nie można go wypuścić, bo się nie odłowi jesieną i sczeźnie. W ogóle jest delikatny, zimą co chwilę hibernował (kupiliśmy mu na Walentynki termofor- serduszko do wybudzania), mało je i dużo śpi, więc nawet nie ma jak rosnąć. Nudzi się na balkonie, gdzie chwilowo mieszka (musimy zrobić mu kojec w ogródku), dlatego wieczorami, a nawet całymi nocami i porankami spaceruje po pokoju- i widać, jak go to cieszy;-) czasami np. tarza się po dywanie<3
Chyba mamy go na DS;-p tak wygląda humanitarna ochrona jeży w Ekostraży;-)))
Drugi jeż, który pojechał na leczenie ze świerzbowca, nie wrócił, tylko został wymieniony na mysz kolczastą, Tośka. Do adopcji.
***
W tym czasie w Moherii kwitły po koleiróżanecznik z grupy wczesnych |
niezapominajki, co je kupiłam na rozsianie, ale nie wiem, nie wiem- do tej pory zarosły już paprociami, |
hiacynty, m. in. te, 'Woodstock', |
azalia Schlippenbacha, zwana 'majtkową', |
groszek wiosenny, |
kalina Burkwooda, siejąca liliowy zapach z wysokości moreli, na której się opiera, |
pigwowiec chiński, |
jakiś czosnek, |
akebia, którą wreszcie dopadłam na wysokościach. |
kalina praska, |
kalina japońska, |
azalia zwana płomienną, |
tawuła van Houtte'a |
i judaszowiec kanadyjski, którego kwiaty są tak wysoko, |
że najłatwiej je obejrzć, gdy spadną. |
judaszowca |
buka 'Atropurpurea' (siewka), |
bluszczu, |
i pióropusznika. |
I zrobiło się całkiem zielono i gęsto.
W oddali:
Wciąż przyglądają się temu bratki.
Pozdrówka, Megi.
PS. skoro miesiąc kotów, to 1% w tym roku na koty miejskie;-)))
Leniuchować. Do poniedziałku.
OdpowiedzUsuńojtam. akurat dam radę.
UsuńTulipany zobaczysz jak wejdziesz na moja strone. Nie wiem czemu ale teraz na "share" wybiera tylko pare zdjec z 23 zdjec, ktore opublikowalam! Tak wszedzie jest pieknie, ale wszedzie jest inaczej pieknie :) I warto zobaczyc i odczuc to inaczej :) Znowu sie smialismy z Dabrowiakiem tak jak za dawnych czasow az cala przepona mnie bolala! A..., zapomnialabym po pol roku i kosztach w zdrowiu i doslownym, B jest posiadaczem mieszkania w calosci. Niestety zamiast kupic wymarzone miejsce tutaj, do ktorego juz nawet uzbieralam lampy, narzuty, itd. wplatalismy sie w ratowanie ojcowizny.
OdpowiedzUsuńno i po cóż? jak nawet nie przyjedziecie?
UsuńPewnie warto zobaczyć, nawet mnie ciągnie:-) dobrze, że się zresetowałyście śmiechem.
Taki cudaśny post! Kocio mi w środku teraz. Oj chyba na jednej kocie się u nas nie skończy ...
OdpowiedzUsuńA u nas na potęgę się kocą kotne kozy :) (no taka idiotyczna nazwa) Powinny się kozić.
Uściski!
kocio w środku:-)))
Usuńszkoda, że nie wiedziałam... znaleźć kota specjalnego dla ciebie?
Ala jak by to było? Koza się kozi, ale kozy się... kożą? (korzą;-p)
Osiem kotów widzę na ostatnim zdjęciu :-)))
OdpowiedzUsuńNiezłe stadko, czasami tak u kociar bywa...
Największą ilość jaką miałam na stanie to było 13 :-)))
Mają raj u Ciebie, bo mogą wychodzić w przyrodę...
Piękne zdjęcia kwiatów...
osiem, ale moich Siedem... i też kiedyś miałam 13, a moja ulubiona liczba to byłoby 15;-)
Usuństrasznie lubią wychodzić:-)
Niezły kociokwik! Dzieję się, dzieje...
OdpowiedzUsuńkociokwik to dobre określenie;-)
UsuńRoślinność cudowna,na wernisażu życzę powodzenia i gratulacje! ale kocia menażeria fantastyczna!
OdpowiedzUsuńJuż na Wielkanoc nie kupuję baranka, mój owies też ma kto jeść.
pasie się twój baranek?:-))
Usuńroślinność już prawie letnia, trochę szkoda...
oooo ja mam jednego i jest śmiechu niemiara :) A u Ciebie tyle koteczków :)
OdpowiedzUsuńim więcej, tym zabawniej:-) każdy jest inny:-)
Usuńten jeż... ten jeż jest nieziemski przy misce, z kotami, tak domowo. Taki surrealizm, ze buzia się sama usmiecha. I zdjęcia jak zawsze baśniowe, i kolory, zieleń, i twój humorystyczny tekst - kocham:)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja nie chcę tu czarnowidztwa uprawiać, ale z tymi kotoadopcjami to róznie bywa. ode mnie poszło do ludzi multum kotów. Przeswietlam potencjalne domki bez mała do trzeciego pokolenia wstecz. Efekt - 10 kotów w domu, bo na Barkowe to nikt odpowiedni się nie znalazł...
OdpowiedzUsuńBuziole
Asia
podziwiam siedem kotów,jaka radość.
OdpowiedzUsuńAle maja fajnie moga chodzic po drzewach i po ogrodzie widać jakie są szczęśliwe.
ja mam jednego Henia i musze wychodzić z nim na smyczy w szeleczkach, bo gania za ptakami po drzewach, jakby tak wlazł to chyba straż pożarną trzeba by wzywać
Kociowo i kwitnąco! Kocham tak :)
OdpowiedzUsuńKociambry przecudne, a jeden to do mojego Ruffino trochę podobny....
Jeża ci zazdroszczę... może jeszcze jaki zawinie i do mnie... kiedyś dawno temu były...
odpowiadam o Zaskrońcowej ;) Oczywiście, że to była ONA. Wielka i tłusta. On byłby bardzo bardzo mniejszy. Samce są poza tym bardzo płochliwe. Ryby są duuuże, więc się panie tylko "pocałowały" i trochę zaplaskało. Zaskrońcowa rybami się nie przejmuje.
Przedwczoraj znowu wpadła...
Pozdrawiam serdecznie z deszczowego Zachodu
Halina