czwartek, 27 sierpnia 2015

aktualność nie jest zaletą, czyli wiosna w Moherii

czyżby już czas na podsumowania? tęsknota za latem, które rozwiewa się w długich i ciemnych (choć jeszcze ciepłych) wieczorach, w ochrowych barwach spalonych słońcem pól, zapachu suchych liści, ciszy po ptakach?
Z oddali pisze się lepiej. I używa mniej zdjęć ;-)
Oraz wiadomo, co było potem.

Pierwsze przyleciały szpaki, zjadły wszystkie owoce bluszczu, plując fioletowymi pestkami.
Po nich kosy ośpiewały swoje terytoria, a że kosów jakby więcej ostatnio, to ich głosy nakładały się w nieharmonijnym chórze, prześpiewując się długo w noc.
Pokrzewki odzywały się od początku kwietnia, zamilkły przedwcześnie w czasie lipcowych upałów.
Srebrne głosiki słowików efemerycznie pojawiły się w maju.
Wizgi jerzyków jakoś mniej irytowały, z powodu suszy i udanych oprysków komarów prawie nie było, to i jerzyków... mniej? chociaż znany ornitolog rzekł, że komary mają niewielki udział w jerzykowej diecie.

Moheria bardzo szybko przeszła od stanu ale pusto, co by tu dosadzić (co roku daję się nabrać) do stanu #gąszcz.
 Widoki zaokienne pozwalają zapomnieć, gdzie mieszkam. Gęstwina mnie nieco osacza, wolałabym jednak ten wietrzny pagórek z widokiem na cztery strony świata, ale też nie widzieć sąsiadów to plus tysiąc do intymności.
Skądinąd niektóre sąsiedztwo też nieźle zagąszczone.
Ma to znaczenie- dzięki zarośnięciu i zaniedbaniu ta mała enklawa starych ogrodów, których właściciele odpuścili sobie rześkie gospodarowanie, i hektarowa kępa drzew na starym schronie jest ostoją bioróżnorodności, hot spotem może nawet, jak to się teraz modnie mówi.
Mamy osiedlowego lisa, kunki, jeże. Siedzę sobie na ganku, a w ciepłym powietrzu wirują ćmy. Gdybym miała słuch VegAnki, słyszałabym nietoperze.
Nie wiem, jak długo tak pozostanie.
Z drugiej strony- to smutne, że lis musi pożywiać się na kompoście, zamiast być lisem.

Kotony, składnik ekosystemu, miewają się dobrze w swojej dżungli.
(wiem, że to składnik, bez którego ekosystem mógłby się obejść. Zniszczyły kilka ptaków, co chwila odbieram im myszki i ryjówki, często żywe, nieuszkodzone lub lekko nadgryzione, i mamy mnóstwo roboty z naprawianiem tych zwierzątek. Temat na cały post :-)
Chyba że i ja jestem częścią ekosystemu, w tym wypadku- nie mogę się obejść, nie teraz.)
Mrysław jest naszą zabaweczką.
Cały on, z foszkiem na ryju i miodową słodyczą ócz.
Wciąż Koteł "Uszanowanko".
Trawożerca
i wielki higienista.
 Kropson nadal jest słodką kuleczką, niezborną ciapą- i tak już pozostanie, a może być gorzej, bo wrodzone problemy neurologiczne chwilami się nasilają.
Przechodzimy przejściem dla jeży, bo górą nie umiemy.
Szliśmy sobie spokojnie
aż tu nagle
ten okropny Gibon! [sąsiedzki niekastrat, grrr]
I co!
Na szczęście jest kocimiętka. Świeżo posadzona.
 Foss zwany jest przez TP Kotem Właściwym.
Bo co, bo ma paski?
Bo lansuje się na pnączach?
 Przecież to Księżniczka na Ziarnku Grochu.
 Kocurki są zabawni, kocice stacjonarne, nic dziwnego, że mają mniej zdjęć.
Nora w swej norowatości,
polarcza Polar
i Pónia Puncja.
Inesia nawet się nie załapała, większość czasu spędzała na ciepłym asfalcie, poszarzając futro i grzejąc całego kota. Od wczesnej wiosny do teraz, znaczy zmiana następuje.

Gratulowałam sobie, że w poprzednim sezonie przerzedziliśmy rzetelnie północny zachód i posadziłam tam sporo okrywowych, cienioznośnych bylin. Wogle sobie gratulowałam niektórych roślin.
Przede wszystkim bratków. Bratków kupionych na Gardenii na początku marca, które kwitły do lipca, a później się wysiały w donicach. Kupię znów na jesień.
 Takich cudownych, prostych cebulaczków, jak narcyzy 'Tete-a-Tete',
 żółte tulipsy,
 narcyzy białe
 i czosnki dziwne.
 Kocham moje pierwiosnki lekarskie, smuklejące w miarę kwitnienia,
groszki wiosenne, zmieniające kolor kwiatów od lilaróż do niebieskiego fioletu,
 gajowce żółte kocham, za to piękne zadarnianie,
 i miodownika melisowatego z ich rodziny, co go kupiłam u Karla Foerstera. Miewa się dobrze.
Oczywiście lofciam także bodziszki, z których najlepiej udaję się żałobny, rosnący na Puszku. Bo cień, a nie dlatego, co pomyśleliście.
 Pióropuszniki strusie są dość efemeryczne, letnie powietrze skraca skutecznie okres ich wegetacji. Mogę więc kochać je bez obawy, że zarosną i zacienią.
 Już prędzej wszystko pochłoną te straszne (ale piękne!) bambusy niskie.
Mrysław bawi się w nich w Wietnam.
 Swego czasu odkryłam genialność epimediów (zadarniają i kwitną nawet w suchym cieniu! ślimaki ich nie żro!) i użyłam je u siebie.
 Posadziłam Epimedium x versicolor 'Sulphureum', E. x rubrum, E. pubigerum 'Orangekönigin' i E. youngianum 'Niveum'.
Wszystko to tworzy razem takie runo
 że plewić już doprawdy nie trzeba.
Chociaż miejsce dla chwastów też się znajdzie, bo i je kocham.
(glistnik jaskółcze ziele)
(bodziszek cuchnący)
 Do puli dobrych roślin okrywowych dorzucę poziomkę (nie pamiętam, czy to 'Lipstick', czy 'Pink Panda'). Bardzo mi się sprawdza.
 W roślinnej budowli sklepienie jest równie ważne, jak to, co pod stopami.
W Moherii od wczesnej wiosny kolejno kwitnie stały zestaw drzew i krzewów:
cyprysik Lawsona, kwiaty męskie. To cóż, że iglasty.
Mahonia. Cudne perełki.
I piękny zapach, i miód dla nektarożerców.
Różanecznik, jeden z tych wczesnych,
i późniejszy, jak białe gwiastki,
prawie jak ta magnolia.
Azalia majtkowa (Schlippenbacha), której żywot zakończyły upały,
i niemajtkowa, która chyba się wybroniła.
Pigwowiec, taki szkarłatny,
kalina Burkwooda, pachnąca i ogromna mimo przycinania,
kalina praska, pachnąca niespecjalnie,
i japońska, niepachnąca, ale za to.
Jabłonie mamy aż dwie- papierówkę imieniem Ewa (pierwszy raz owocowała) i smaczną doniczkową. Ta na zdjęciach jest pożyczona od sąsiada.
Akebia pięciolistkowa, słodko pachnąca. Zwracam uwagę na zapach, bo to dla mnie podstawowa wartość ogrodowych roślin.
Różanecznik 'Cunningham's White', oba dwa przetrwały lato- w przeciwieństwie do kilkunastoletniego katawbijskiego, który z nagła się ugotował i sczezł.
'Lachsgold' daje sobie radę w pełnym słońcu, na suchej rabacie. Jakoś.
W zakątku dla słowików mam nawet sporo lilaków-
pospolite,
węgierski
i drobnolistny. W planach koniecznie amurski :-)
W międzyczasie zakwitła też neilia chińska
i judaszowiec kanadyjski. Jest już na tyle duży (ok. 6 m), że trudno mu zrobić zdjęcie inne niż plątanina gałęzi na zabałaganionym tle.
Kwitnie pięknie i długo, aż do rozwinięcia liści.
Trzmielina kupiona jako oskrzydlona (ale nie) kwitnie niepozornie
za to rozłożysty pokrój jest jej zaletą. No i jesienią pokaże, co potrafi ;-)
Kiedy zakwitają tawuły van Houtte'a
suchodrzew Maacka (też pachnący)
i styrak japoński (pachnący OBŁĘDNIE)
 to mimo, że dopiero kończy się maj-
zaczyna się lato.

Wszystko to działo się przez dwa miesiące
na 350 mkw (wraz z domem) cienistego ogródka w ciasnej miejskiej zabudowie.
(Dlatego, jak ktoś mi mówi, że w jego ogrodzie nie zmieści się to czy owo
mogę go tylko wylachać.)
W Moherii okresowo mieszczą się nawet byliny na przechowaniu, monitorowane przeciwślimakowo.
 Oczywiście trzeba to czasem podlewać.
Czasem, bo co zrobisz. Taki mamy klimat, jaki sobie zrobiliśmy, i wodę też trzeba oszczędzać.
Na nasz piękny warzywnik chyba jednak znów nie starczyło nam pary ;-)
Zjeść tyle spring onion. Aktualnie zastąpiły ją pomidory. Takie raczej liściowe, niż owocujące, z racji niebywale żyznego kompostowego podłoża.
 W lecie mniej kwitnie ;-)
za to koty permanentnie ogrodowe.
Do kiedyś, Moherio.

Pozdrówka, Megi.

54 komentarze:

  1. Jak w tajemniczym ogrodzie. Takim z wierszy Frosta. Można patrzeć i patrzeć. Pokazujesz prawdziwe piękno, Megi.Brak mi tej bujności, u nas ogrodów nie ma, są tylko ogródki. Może za 20 lat, jak nasz zarośnie, tez będę miec taki prawdziwy ogrodowy ogród...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz miała, nawet szybciej, to idzie piorunem. "Ogrodów nie ma, są tylko ogródki"- dzięki, tego mi brakowało. Do posta, który pisze się w głowie od wiosny :-)

      Usuń
  2. Aż trudno uwierzyć, że to tylko 350 m2. Mój ogród powoli zbliża się do takiego stanu zarośnięcia. Z racji wielkości, więcej jest przestrzeni, ale dzikości mu nie brakuje. Dlaczego nie kwitnie mi epimedium? Za sucho mu pod brzozami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za sucho :-) ono wiele zniesie, ale kwitnienie sobie odpuszcza. Wolalabym ogród większy i bardziej świetlisty, ale cóż. Dzikość zawsze.w pakiecie.

      Usuń
    2. he, he u mnie tez nie kwitnie choć dorodne ;) za co tym razem ?

      Usuń
    3. he he. Za dobrze ma, a wiesz, że jak rośliny mają za dobrze, to nie kwitną ;-p bo nie muszą.
      Znam taki ogród, w którym jest wielkie po kolana i kwitnie. W półcieniu, na ciężkiej i żyznej czarnej ziemi pobagiennej, pod sosnami. W innych to różnie bywa, ale zwykle kwitną, z wyjątkiem ekstremalnych miejsc, wyobrażam sobie, że u Dorki jest tak ekstremalnie właśnie.

      Usuń
  3. Przepiękne kochające miejsce do kochania. Chciałabym żebyśmy byli im tak potrzebni, jak oni nam.

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie się czepiają co niektórzy, że za dużo roślin dosadzam. Ha! Śmieszni są ci oni. Zaraz sobie kupię jeszcze około 10.000 roślin, to i tak będzie rzadziej nasadzone niż u Ciebie.:-)))
    Pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto są ci oni, smieszni tak??
      Kupuj i sadz, ile wlezie.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ile wlezie - to jest właściwe podejście!

      Usuń
  5. Och, Megi no... lejesz miód na .... na co? no na życie ogrodowe moje ;)) bo ja co się nie znam, co się uczę a tylko kocham i sadzę i pozwalam się rozrastać temu co samo przylezie co ja się nasłuchałam :( !!!!! że sie mi nie chce, że inni, że po co to rośnie, że wyciąć, że skosić (jeden pan co mnie w ataku głupoty mojej i rozpaczy, że już przejść nie mam jak, kosił spalinowym paskudztwem powiedział zdegustowany: abo pani to tak bądż gdzie coś wsadzi ), że jałowiec lepiej, że tuje .......łorany. A teraz czytam, pacze :) i no - mam, mam!! takie! i glistnik też! i bodziszków pełno!! i też chce żeby pachło :)! (po co ci ta winorośl pachnąca, to wszystko zarasta, śmieci, tyle roboty..) Teraz poważnie - epimedia polecałabym każdemu i wszędzie, to naprawdę bezobsługowe, rośnie szybko, zimy nawet ciężkie wytrzymuje (u mnie od północy, przy domu, pod zlodowaciałym śniegiem nawet), suszę (!) wytrzymuje, nie choruje, NIC (u mnie) go nie żre. Białego nie mam....gdzie nabyłaś byłaś? Tak, z kotami problem - u mnie też lubią świeży drób i okropnie mi zawsze żal tych małych, pożytecznych ryjówek, bo te futrzaki to ich nawet nie jedzą :( . Piękny ten suchodrzew Maacka, myślisz że u mnie (koło tych Myślenic) na glinie dał by radę? Bo mam chiński ale marnie mu się żyje, przesadziłam w tym roku w bardziej zaciszne miejsce bo w nasłonecznionym co roku mi obmarzał. I SKĄD PRZYBYWAJĄ TAKIE PIĘKNE JEDNOROŻCE :)))?
    Miłego :)) ! Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) mam wrażenie, że po to piszę, dla takich freakow ogrodowych, oszolomow roślinnych, nieogarow polnych jak my. Nie damy się ;-)
      Epimedium wymiata, dokładnie tak jak piszesz. Białe nabylam w szkółce Świerk, spokojnie mogę ją polecić. A jednorożca od Kasi Nowak, pozniej wkleje link, bo też z przyjemnością reklamuje.
      Suchodrzew będzie żył, (Maacka znaczy), wolałby na początek trochę bardziej przepuszczalne, próchnicznej podłoże, bo on leśny jest. Z czasem nie będzie kaprysil. Chiński to tak warunkowo rośnie ;-) ale ją to nawet lubię, bo jak wymarznie, to ładnie odrasta od ziemi, a nie taki krzaczor.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. To mu nasypię w dół tej próchnicy, niech ma...(Maacek znaczy :)) . B.

      Usuń
    4. No i tak, tak, pisz - podnosisz na duchu, w końcu w kupie zawsze rażniej ;). A zdjęcia piękne.......
      Barbara

      Usuń
    5. PS jeszcze o Maacka - a jakbym tak w lesie (bo posiadam kawałek mieszanego nieco - przylazł z prawdziwego to nie wyganiałam ;-) ) go posadziła? da rade ? sarny nie zeżro?
      Barbara

      Usuń
    6. do lasu on się nadaje idealnie, z tym, że nie sadziłabym poza własnym terenem, nigdy nic nie wiadomo, kto zostanie inwazorem. Za sarny nie ręczę :-) pewnie trzeba by osłaniać przez kilka lat.

      Usuń
    7. A nie, nie ! las jak najbardziej mój własny! Trudno, mam zapas siatki leśnej to jeszcze kawałek ogrodze......bo trzy lata temu to mi nawet pelargonie przy domu zeżarli :)), myślałam, że może nie lubią ;)
      Barbara

      Usuń
    8. Hihih ;) ale otóż, nie, jednak - łopianów mi nie zeżarły, wiciokrzewów takoż, pysznogłówek nawet i tawulca co go lubię bo też wytrwały i pięknie zadarnia i coś tam jeszcze, no ale na samym tym co nie lubią to ogrodu się nie zrobi... ;), najgorsze, że co nie zeżarły to obharatały rożkami z kory i też padało :( . te słodkie Bambi z disneja .... :-[=]
      Barbara

      Usuń
    9. Aaaa - jak już się nam tak fajnie gada :-D to się przypominam o namiar na jednorożca ......
      B.

      Usuń
    10. http://www.nowak-klapkowski.pl/kontakt.html- Kasia ma "na stanie" różne jednorożce, duże i małe, czerwone i inne, zawsze z piękną pupą :-) Może też zrobić na zamówienie, śpiącego albo bojowego... Mój jest dość duży, bo taki sobie zrobiłam prezent na okrągłą rocznicę urodzin.
      może przyjedziesz i sobie wybierzesz?
      a jakbyś kupowała zaocznie, to mogę przywieźć, bo niezadługo będę jechać do Krk.

      Usuń
    11. Dzięki :) - weszłam na stronę ale jednorożców nie widać....chyba taka tylko informacyjna ogólnie, napiszę maila albo zadzwonię. Właśnie, spodobało mi się że duży taki, martwię się tylko, że drogi pewnie i też będę musiała kombinować jako jakiś prezent ;) dla uspokojenia sumienia ;). Tak czy tak - skoro wybierasz się w krakowskie strony to ucieszyłabym się gdybyś zechciała kawę jakąś ze mną...czy cóś..? Ja chwilowo we stolicy ale przebieram koparkołapkami niecierpliwie, wracam w niedzielę, 6 września. Niedaleko ode mnie jest w pięknym miejscu małe obserwatorium, w Węglówce - byłaś? Polecam, służę radośnie jako przewodnik :)
      Barbara

      Usuń
    12. To zadzwoniłam, pogadałam, maila napisałam, czekam na zdjęcia co po ile. :D Raz jeszcze dzięki za namiar, a co z Krakowem i okolicą :-) ?
      Barbara

      Usuń
    13. napisz proszę maila, to ci powiem, co i jak :-)

      Usuń
    14. napisałam :))
      Barbara

      Usuń
  6. PS. i wiem co muszę podosadzać :)))
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  7. Na naszym stepie nic, poza dziewannami, nie urośnie. I pomarzyć tylko mogę o takim gąszczu zielonym. Ładna wiosna. I tyle kotów rozkwitło. I jakie kolorowe one i lśniące w słońcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano tak. Ale wiesz, że bym się zamieniła na domki. Moheria za pustynne hektary. Czym ty karmisz owczarnię?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  8. You did a great job again Megi. It is always a pleasure to visit your blog. ;-)

    Greetings from the Netherlands!
    Gert Jan
    www.gertjanhermus.nl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I'm impressed that someone from NETHERLANDS likes my little garden :-)
      greetings

      Usuń
  9. Przewspaniałe zdjęcia z kotami, w rudzielcu się zakochałam. Gratuluję cudownej pasji i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach, ten Mrysław i reszta kociarstwa ;) Jakie piękne zdjęcia, takie świeże i rześkie. Lata mam po dziurki w nosie... nie będę tęsknić za nim ani chwili. Za to ten gąszcz, ta zieleń bujna, soczysta - balsam na moje, udręczone szorstką stepowością wokół, oczy ;-))
    Uściskiwam czule ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz tęsknić :-) przy kozie w mrozny i ciemny poranek. A ja tesknie za tobą, ale teraz jeszcze nie mogę przyjechać, napisze :-(
      Kozie piecu oczywista. Chyba że będzie taka zima, że spimy z kozami.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Nie będę!!! Nawet jeśli będzie trzeba przytulać się do kóz i owiec, kopać tunele w śniegu i oddech będzie zamarzał... Marzę o tym ;)
      Jak JUŻ przyjedziesz, to sama zobaczysz... tą Afrykę ;(
      Też tęsknię...

      Usuń
    4. ha, przyjedziemy z Rogatą :-) tak się ugadałyśmy.

      Usuń
    5. Howgh! Hmpf! Tak będzie.

      Usuń
  11. Bardzo lubię takie klimaty. Takie widoki cieszą mnie bardzo i wiem, że w takim miejscu czułbym się bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. przyznam się bez bicia, ze Moherii nic a nic nie pamiętam, stres pierwszego razu najwyraźniej :D ale wszystkim co nie byli przysięgam, maleńka jak chustka do nosa ;)
    Epidemia koniecznie i ten styrak-starak i judaszowiec i to chińskie na różowo, kurde napad na bank czeka mnie w najbliższej bliższości.
    ściskam cale kocurstwo a najbardziej nieobecna tu Inez :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, co bym zrobiła, jakby u nas był taki wybór epidemiów i możliwości ich uprawy. W ogóle nie wiem, co ja bym tam sadziła, skoro można wszystko.
      Nie pamiętasz, bo ci nie pokazałam. Stres ;-p
      Było sucho, kwitły te białe rodo i pomyślałam, że jest strasznie brzydko, w ty nie lubiusz rodo. No i pacz, magia ekranu.
      Styraka już ci szukam, neilię odsadzę, bo mnoży się jak gupia. Kolejny inwazor dla Bretonii. Epidemia moje jeszcze nie do podziału, ale mogę kupić na wrzesień czy tam październik.
      Uściskałam Inez, ale się wyrywała.

      Usuń
  13. Ależ Wilk kokietuje :) niby że Moherii nie pamięta... A ja pamiętam jak się zachwycała i rozpływała, że tak pięknie.
    Chyba mojemu Banderasowi (też rudzielec) jakaś kotkę do towarzystwa sprawię. Ale to dopiero za czas jakiś. Fajnie jednak jak jest więcej niż jeden kotełek. Tak jak psiury w parze mają się świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ślicznie to jest u Wilka, i co on gada, że jak chusteczka... rozwydrzyła się w tej B albo tam mają duże chustki...
      Nie spraw mu kotki, spraw mu kocurka. Kocurki lubią się bawić razem, a kotki nie cierpią tych idiotów. Ja ci naraję kotecka. Mam dryg do tego.

      Usuń
    2. żeby było jasne, u Wilka tzn. tak po całości bretAńskiej, no bo przecież nie u Wilka Wilka :D
      ja mam spaczone postrzeganie stad chusteczka, no dobra chusta ;)
      Banderas kradnie jajka na twardo z talerza :P

      Usuń
  14. Megi, chcesz kawałek ogrodu? Mnie już przerasta, nasadziłabyś sobie buszu ile wlezie, do patrzenia na zielone, do wąchania, do słuchania...

    OdpowiedzUsuń
  15. Toś mnie teraz porobiła... Notes otworzyć musiałam i spisać co nieco z tego buszu. Niby tyle roślin już poznałam, ale jak czytam Ciebie, to kompletną kretynką się sobie wydaję ;) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co ty gadasz. Spisuj, sadź, to wszystko dobre, mocarne roślinki. No, prawie.

      Usuń
  16. Hej Megi, miło, że byłaś, wpadłas i skrobnęłaś... też myślałam... ale jak zauważyłaś miałam kłopoty z czasem i ślimaki mi go trochę zatruwały i sercu się nie chciało, bo się zapodziało... W Polsce się ukłuło i było mu pod górkę w drodze powrotnej... Wyszłam za mąż i tak mi teraz dziwnie... W zamężeniu, rozumiesz... Zbierz sie i napisz, zamajluj, co by czas na swoje tory wrócił, bo mnie uciekł, a u ciebie jakieś cofki... hihi... ten judaszowiec ładny :-) muszę się mu bliżej przyjrzeć...poza tym tęskniłam... ciut ciut... za Tobą :-)
    Pozdrówka...
    Strandskata zaobrączkowana

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)