piątek, 9 października 2015

wszystko przez te księżyce. Dalszy ciąg.

no bo na kogo można zwalić takie zwroty akcji, jak nie na ciała niebieskie?

Kropek, nasz kotek pechowy, ma trzy i pół roku i często ulega wypadkom.
Pewnego razu pies zdarł mu płat skóry z tyłka.
Innym razem kot Gibon zrzucił go ze schodów i obtłukł strasznie.
Kiedyś spadł z wysokości, rozbił pyszczek i ułamał sobie ząb.
Przydarza mu się to, bo jest... trochę niedorosły? trochę opóźniony? trochę niepełnosprawny ruchowo?

Ale tym razem to nie była jego wina. Kropsonowi ktoś urwał ogon.
Próbowaliśmy to wytłumaczyć inaczej- samochód go sponiewierał. Utknął w jakimś okienku lub innym wąskim przejściu. Spadł z pnącza.
Jednak nie ma innych obrażeń ani śladów na futerku. Wygląda na to, że ktoś złapał go za ogon, szarpnął i wyrwał. Albo uderzył deską czy kijem u nasady ogona.
Mogło być gorzej, prawda? mógł zabić.

Skutki są straszne- wielki krwiak, ogon bezwładny (rdzeń przerwany za pierwszym kręgiem ogonowym), kot nie sika sam (od tygodnia jest cewnikowany raz lub dwa razy dziennie), wypróżnia się bezwiednie, nie ma czucia w miednicy.
Źle.
Chociaż już trochę lepiej.
Przeżyjemy? Jeżeli nie zdarzy się coś nieprzewidzianego (a drżę kilka razy dziennie, dziś np. w moczu jest krew, może nie dziwne, ale.), to tak.
Jak kot się trochę naprawi, to czeka go amputacja ogona- taki bezwładny będzie się ciągnął po ziemi i niszczył, może się zakażać. Chociaż Leon Rogatej przeżył z takim ogonem kilkanaście lat.
Na razie czekamy na poprawę wyników wątrobowych i nerkowych.
 Oto biedny, obolały i znękany Kropcio w ostatnią sobotę, która była jednym z tych złocistych dni.
Jednorożec emanował mocą.
Pająki przekazywały ją dalej.
Dzięki temu świat wciąż jeszcze dobrze wygląda.
Zapomniałam, co to za trzmielina ze śmigiełkami. Może kogoś zapytam. Teraz już czerwienieje.
Mam moc na stole.
 Tak sobie czaruję, ale to niewiele pomaga.
To tylko kot i tak dalej.
Jednocześnie cierpiące, smutne stworzenie. Nie- ludzka osoba, wdzięczna za zainteresowanie, za przyniesienie śniadania do łóżka (Kropson zamieszkał w kocim więzieniu [transporterze] z własnej inicjatywy), wyciągająca do nas łapki, grzeczna na spacerach, na które ją wyprowadzam, prawie jak pies przy nodze. Zależna, wymagająca opieki.

Nie pojechałam zatem do R, mam nadzieję, że Inkwi i Rogata bawią się cudownie :-) macham im.
To nie w R, rzecz jasna. Pasterka u siebie.
I to jeszcze nie całe zło.
Inez, Inka, Ineska, nasza biała kicia- nasza od prawie trzech lat- wkrótce od nas odejdzie. 
Pośród licznych schorzeń, jakie miała, kiedy do nas przyszła, była grzybica i zakażenie gronkowcem małżowin usznych. Jedno ucho się wyleczyło, na drugim rozwinął się nowotwór- aż mi się nie chce czytać diagnozy, co to za wredny rak.
Póki da się opanować ból, póki nie widać innych zmian- jest sobie. Dużo śpi, w ciepłe dni rozciąga się na ciepłym żwirze lub asfalcie, misząc krótkimi łapkami. 
Ech.

Źle mi. 
Takie fajne są te koty, takie potrzebne, lecznicze, takie same w sobie. A ja na każdego patrzę, jakby był wspomnieniem kota. Na Mrysława, który jest samą witalnością i energią, rześką jak dźwięk jego dzwoneczka. Na Fossa, miękką, płynną kotowatość. Na Polar, która ma już trzynaście lat, a bawi się z błyskiem szaleństwa w oczach. Nawet wredność Puni i schizy Nory cenię sobie bardzo.
Widzę wyraźnie, że kiedyś ich nie będzie. Może zaraz. A ja znowu będę płakać.

To musi być zły wpływ krwawego Księżyca. Pamiętacie? każdy już dodał zdjęcia, tylko ja jeszcze nie. Super Księżyc- moje, Czerwony Księżyc- TP. Mniejsza o jakość. Ten nastrój.
 Przeciw złym wpływom są wpływy dobre.
Niech zwyciężają.

Jutro (po wecie) idę na roślinny spacerek, mam nadzieję, że pierwszy z serii. Zazdraszczajcie, dołączajcie.

W ten sposób okazało się, że tytuł poprzedniego posta jest bardzo nieaktualny. Jak się polepszy, to się popieprzy i owszem, tyka. Z tej okazji fotka pt. nagrobek ogrodnika. Że też ludzie chcą mieć coś takiego w ogrodzie :-)
Pozdrówka, Megi.

PS. Edytuję, zamiast odpowiadać na komentarze tym razem.
Bardzo wam dziękuję za wszelkie dobre słowa, są dobre.
Ja już się przyzwyczaiłam do tej sytuacji, w końcu minęło 11 dni, więc się już nie wściekam ani nie płaczę.
Po prostu dwa lub trzy razy dziennie chodzimy odsikać kota, zrobić zastrzyki i tak dalej.
Nie wiążę wypadku Kropka ze sprawą Puszka, nie uważam, że to część układanki.
Człowiek, który robi takie rzeczy, może być psychopatą, ale może być też tylko bezmyślny i nieempatyczny. Nie pomyśli, że jednym kopnięciem sprawia tyle cierpienia zwierzakowi i ludziom, wie tylko, że nie lubi/nienawidzi kotów, które włażą mu w drogę/srają na trawnik, on, on, on ich nie lubi i już, to jest najważniejsze w jego świecie.
Takie rzeczy biorą się z przegęszczenia (statystycznie w szwedzkiej wiosce zdarzaja się rzadziej), wychowania (tak, uważam, że dzieci tych matek szczujących dzieci na gołębie prędzej zrobią coś takiego, niż dzieci, powiedzmy, Tupai) i braku refleksji.
Też wolałam myśleć, że to nie jest sprawka człowieka, ale jakoś się nie dało.
Nie wiem, na ile Kropek się naprawi, na razie idzie ku dobremu. Inka się nie naprawi, to bardzo smutne. Nie pozwolimy, żeby cierpiała z bólu- i to też jest bardzo smutne. I przerażające, mnie.
I kocham Księżyc, to taki zabieg stylistyczny i pretekst, żeby fotki pokazać ;-)
Trzmielina, jeżeli nawet zwyczajna, to zapomniana przez mnie odmiana.
Co do kociej wolności- zamknąć je w domu to tak, jak zamknąć Dominikę Chmurę (z 'Chmurdalii') na Piaskowej Górze. Piaskowa Góra nie jest warta, żeby dla niej żyć. Tak mi się skojarzyło, bo niedawno słuchałam w aucie.
Uciekłabym z tymi kotami, ale ucieczka przez labirynt wymaga czasu.
Na razie sobie uciekam na bok. Nie sądziłam, że mała wycieczka z Poszukiwaczami Roślin da wszystkim tyle radości i zrobi nie dzień, a dwa dni. Super sprawa i mega potencjał, jak to mówio.
No to dobranoc, dzięki za wsparcie i już nie płakajcie :-)

24 komentarze:

  1. Megi.....co Ci powiem.....rozpłakałam się.......ja naprawdę bardzo dużo znieść umiem, bardzo, ale takich nie....jest wtedy we mnie ból okropny bo bezsilny, wściekłość pełna równie bezsilnej nienawiści..... no to tylko tyle powiem. I na pociechę - nie wszędzie tak jest, dlatego też dobrze mi się żyje to gdzie żyję, bo tu tak nie jest. Och, jak mnie zabolało.....
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiemu komuś też bym coś urwała. Megi, współczuję. Kropkowi i Tobie.

    OdpowiedzUsuń
  3. I okropna jest też myśl, że to niejako przez nas, bo to przez nas te zwierzaki są ufne, przestają czuć, że człowiek to zagrożenie.....
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo przeczytałam rano i rozpłakał mi się dzień ....
    Znam to uczucie patrzenia na zwierzęta, jakby były wspomnieniem. Utwardza mnie to, a nie chcę mieć tego typu twardości. Samo się to dzieje, jako zapewne mechanizm dla mojego dobra. Dziękuję, mam gdzieś taką pomoc!
    Miałam w Krakowie kota bez ogona. Ktoś, niechcący (bo wątpię, że chcący) dokonał amputacji drzwiami od piwnicy. Był to malutki kotek piwniczny. Zamieszkał u nas. Nie miał na szczęście uszkodzeń rdzenia, które paraliżowałyby zadnią część, w sumie nie wiem jak to możliwe.
    Megi, ja kocham księżyc. Ale niech tak będzie dla ułatwienia, że to wpływy pływów. Zdjęcia obłędne.
    Bardzo myślę o Tobie i kochanych biedach, znowu mi się chce płakać.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja nie płaczę tylko mnie szlag trafia!!!! No wku&^%$@! mnie to!!! Że też nie ma kary na takich!!! I potem ja - ja!!!! - uchodzę za wariatkę na wsi, bo karmię psa na polu za szkołą od kilku ładnych dni codziennie - a on ucieka na widok człowieka - zjada sobie potem tylko - i to JA jestem nienormalna???? Ludzie??? Co ja pacze??? Co to za świat???? Ktoś kotu ogon potrafi wyrwać - no ku$#@!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podpisuję się pod tym Krecie wszystkimi odnóżami a moje łzy są z bezsilnej furii z powodów co je ujęłaś.
      Barbara

      Usuń
  6. przyszłam z Kurnika i też ryczę ...
    ogromnie współczuję, biedne kicie :(
    ten czerwony księżyc faktycznie namieszał, astrologowie ostrzegali, że otumani i będzie miał wpływ na reakcje!
    ale wyrwany ogon to zły człowiek, potwór jakiś, padalec!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobnie jak Kreta wkurw mnie bierze. Nie wiem co jest, skad to zło w takich ludziach, skąd?
    Trzymam kciuki za bidula i za Was, bo sama cierpię też zawsze, przy okazji chorób i cierpienia czterołapów. U mnie spacerek nie wyjdzie. Dziadek jedzie, a Absorberostwo pociągające z lekka to czekam, aż się temperatura podniesie na wyjście. Póki co +2 w cieniu.
    Może następnym razem....

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, biedne kociaki... Chciałabym myśleć, że to człowiek zrobił, że może zaczepił się o coś ogonkiem, zeskakując z jakiejś wysokości. Ale wiem, niestety, że ludzie robią krzywdę zwierzętom, potrafią to robić. Zresztą ludziom też robią, ale zwierzętom jakoś im łatwiej...

    OdpowiedzUsuń
  9. To bardzo przykre co się stało z Kropsonem. Straszne. To poważny wypadek, uszkodzenie kręgosłupa...
    właśnie w takich momentach cieszę się, że te moje to takie zapuszkowane w domu są. Chociaż wiem, że pewnie niektóre wiele by dały za wolność. Trzymam kciuki za Kropsona, chociaż wielkich szans nie ma na zdrowie... jakby zaczął czuć w miednicy to byłby super.
    A nowotwór... nie masz lekko, wiem co czujesz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak patrzę na zdjęcia Kropka, "brata" mojej Filonusi i myślę o tym co go spotkało z jednej strony ogarnia mnie straszna żałość a z drugiej wściekłość, że są na świecie gnidy (bo ludźmi ich nazywać nie będę) które dla własnej przyjemności czynią takie straszne okrucieństwa :( Na fundacyjnym profilu napisałam ostrzeżenie dla okolic, może dzięki temu się to u Was skończy, może ludzie będą bardziej czujni, może już żadna istota nie zostanie w tak bestialski sposób potraktowana. Za Kropka, Inkę i wszystkie pozostałe istoty z Moherii trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzeba być niezłym debilem, żeby kotu ogon urwać. Niezależnie od wieku. Ale co się dziwić, jak po naszym Rynku biegają dzieciaki i gonią przerażone gołębie co rusz traktując je kopniakiem - mamuśki obok rozradowane, rozanielone, bez reakcji...na zwróconą uwagę dostałam zrypkę od mamy i mordreczy wzrok od dziecka. Przeciez to TYLKO gołębie - sraja, zarazki roznoszą, a ja się czepaim. Chodź kochanie, nie kop więcej bo się spocisz... durna baba... Mam nadzieję że Kropson wyjdzie z tego, bez ogona jak bez ręki - głupio, trudno, ale się da. Trzymam kciuki. Inka też da radę, tyle ile będzie mogła. Niech się delektuje czasem i sloneczną jesienią. Trzymaj się, masz wielkie serce:) Twoje koty mają w Moherii jak w raju.

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedna kicia...Może się poprawi. Miałam raz kota z bezwładnym ogonem i wszystko po 3 tygodniach sie zrosło. Ludzie to jednak dranie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Tylko, że po czymś takim już nie jest się takim samym. Jakaś część radości, ufności i poczucia szczęścia zostaje bezpowrotnie pogrzebana. Czasem to bym chciała emigrować gdzieś gdzie ludzie nie wyrywają łagodnym, ufnym kotom ogonów...
    Okropnie mi przykro. :((

    OdpowiedzUsuń
  14. Natura jest piękna, zdjęcia wspaniałe, tylko ludzie okrutni....
    Przychodził do mnie znajomy, w wieku słusznym i na powitanie ciągnął kota za ogon, bo lubił...Kajtek czmychał, choc uwielbia witać gości, jak zorientowałam się, po prostu powiedziałam, że jak zobaczę to jeszcze raz pociąnę go bez uprzedzenia za włosy albo kopnę. Zdębiał, powiedziałam, że kajtka to boli, może mu trwale uszkodzić rdzeń i go to stresuje. I przychodzi sporadycznie a znajomym mówi, że chciałam go kopać za kota. Mam mądrych znajomych na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  15. Machamy Ci ;)
    wraz z całą bandą.
    Nie myśl, że ich nie będzie, bo teraz SĄ.
    Niezbyt się bawimy, bo nie mamy czasu, zapracowane jesteśmy ;) i Rogatą dodatkowo wyzyskuję. Do zbierania aronii (czego nie znosi), do zaganiania barana (do czego jest wszak predystynowana), jako woźnicę i instruktorkę przędzenia.
    Ale myślami jesteśmy z Tobą i żałujemy, że nie ma kompletu...
    Całujemy i utulamy.

    OdpowiedzUsuń
  16. od dawna powtarzam, ze z rodzajem ludzkim mi nie po drodze, z nielicznymi wyjątkami ofkors :)
    odpłakałam swoje parę dni temu, teraz staram się znaleźć pozytywy w tej niewesołej sytuacji. jeśli ktoś Kropka pociągnął za ogon, to może znaczyć, ze chciał go złapać, Kropek się nie dał, przypłacił to ciężką kontuzja ale jest z Wami. fizycznie pewnie dojdzie do siebie, gorzej z psychika, pewnie nie da się pogłaskać obcym ciotkom :/
    mała, słodka Inez-Pipisia, ją za to wygłaszczę wkrótce na zapas, duży zapas :)
    a koty są i będą zawsze koło nas, nawet gdy ich już nie będzie, ja moim zawsze powtarzam, ze kiedyś tam się spotkamy i od razu nam lżej :) tyle ich już pochowałam, opłakałam te, ktorych pochować nie mogłam, ciężko by było bez tej świadomości.
    jaki ogrodnik taki nagrobek, i te sztachety ze szpikulcami ...
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  17. Megi, straszne, okropne bestialstwo. Bardzo żal mi Kropka i kociczki; przecież to Wasza rodzina. Wyobrażam sobie ten ból i niepokój, Twój i zwierzaków.

    Ogromnie współczuję. Ściskam i bardzo pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak można kotu coś takiego zrobić? Przecież to niemożliwe żeby aż takie psychole istniały! ? Kocinka chora na raka-no cóż-wiem, że to boli-ale nie chciałbym żeby przeżywała to co przeżywał mój rudzielec z rakiem, który mimo tabletek i zastrzyku p/bólowego umarł mi na rękach-trzeba pozwolić zasnąć jeśli to rośnie. Moja kocica miała 3 razy operację też na raka-następone guzy wyszły tak okropne, że przy operacji postanowiono uspić całkowicie, bo nie było szans na uratowanie. Trzeba kocicę pożegnać, a Kropka ratować-oby przezył bez tego ogona, żeby dało się wyleczyć. Ktoś musiał go czymś walnąć albo auto auto go przycisnęło-dlatego to straszne jak kotki są koło ulicy gdzieś-zawsze niebezpieczeństwo:(

    OdpowiedzUsuń
  19. Megi cóż ja mogę. Pochmurno i depresyjnie. Może powinnaś pozamykać swoje kotki w domu... Okrutna bestia mieszka w pobliżu...
    Jedynie nagrobek rozśmiesza do łez.
    Trzmielina może pospolitą się zwie....
    Słońca w duszy i uśmiechu Ci życzę.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  20. Smutne wieści bardzo.
    Niech dobre wpływy zwyciężają te złe.

    OdpowiedzUsuń
  21. Megi.. To nie do pojęcia, że takie zwyrodnialstwo jest możliwe.. Biedny, biedny Kropek.. Jest takim przeuroczym Kyciakiem, ta Jego minka!! Wierzę bardzo, że wydobrzeje i chociaż bez ogona, będzie miał nadal radosne, kocie życie u Was.. A temu, kto to Biedakowi zrobił, kiedyś.. ktoś wystawi rachunek.. Ciebie ściskam cieplutko, bo ojjjj.... Dwa chore Kyciaki to smutek wielki.. Inezce trzeba życzyć jak najwięcej pogodnych jeszcze dni.. Megi.. Cóż zrobić, wszystko się zmienia.. Ale trwa.. Księżyca nie lubię, chociaż zdjęcia super! A nagrobek.. taaak... Zaleta tylko jedna - mało wymagający.. Trzymajcie się cieplutko, będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  22. To straszne, Megi. Brak mi słów... :(

    Wczoraj pokazywali w tv prototypy komputerów, które rozpoznają emocje i przy tej okazji była mowa o zagrożeniu, jakie może nastąpić jeśli komputery wydostaną się spod kontroli ludzi. Bzdura - największe zagrożenie ludzie stwarzają sami sobie. I swoim braciom mniejszym.

    OdpowiedzUsuń
  23. Biedny Kropson. Nie ma szczęścia chłopak w tym życiu. Chociaż... Ma szczęście, że trafił na Was. Że ma swoją kochającą rodzinę. Mam nadzieję, że się dziarsko pozbiera po tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)