czwartek, 10 grudnia 2015

przedzimie. Najgorzej.

Miało być, że listopad najgorzej, ale się skończył, powinno być, że życie kurwa, ale co tam.
W końcu ludzie wyszli z chorób, laptop już jutro będzie po raz drugi przeinstalowany po tym, jak go zaraziłam, przypomniałam sobie, z jakiego logina piszę blog, czarny dysk został uzdrowiony, a czerwony wyprałam w 40 stopniach zaledwie, więc może da się odzyskać dane. Internet nadal mam długopasmowy. Na siedmiometrowym kablu.

Hura.

Pamiętacie, że miesiąc temu czarowała nas jesień?
Taki widok z kuchennego okna miałam w połowie listopada. Na dereń kousa i miesięcznik kanadyjski.
(trzmielina- nominalnie- oskrzydlona i cedrzyniec kalifornijski. Agniecha :-D)
(trzmielina zwyczajna)
(hortensja piłkowana, od której ciężko się oderwać)
Na początku grudnia było już zupełnie inaczej...
Obrzydliwe. Gdzie się podziały liście?
Tylko tak można sobie pooznaczać.
Nic dziwnego, że na ogrodniczych i roślinnych grupach panuje pewne napięcie.
Dyskusja łatwo przekształca się w wojenkę na słowa.
Pewnej "architektce krajobrazu po SGGW", jak sama się określa, wydaje się, że skoro jest popularna, to wie najlepiej jak odróżnić dwie rzeczy - łąkę kwietną od rabaty bylinowej stylizowanej na łąkę kwietną. W założeniu łąka kwietna oparta jest o lokalne, rodzime gatunki nie może więc być mowy o np. jeżówce. Łąką kwietna ma w założeniu odtwarzać naturalnie powstające ekosystemy.
(...) używając pojęcia łąka kwietna odnosimy do zbiorowisk powstających w wyniku sukcesji wtórnej na terenach zantropogenizowanych. Sformułowanie `powstający naturalnie` jest przenośnią określająca `bez udziału człowieka` - na skutek jego działań (antropogenizacja) ale nie przy czynnym udziale.
No i to nie jest prawda.
Po pierwsze- fitosocjologicznie nie ma czegoś takiego jak "łąka kwietna". To nie jest żadne zbiorowisko roślinne, tylko chwytliwa, opisowa nazwa "handlowa".
Po drugie- naturalne łąki, czyli trwałe bezleśne zbiorowiska roślinne z przewagą traw to prerie, sawanny, stepy, murawy wysokogórskie, łąki zalewowe. Utrzymują się w stanie bezleśnym bez ingerencji człowieka. Inne łąki wymagają wykarczowania lub wypalenia lasu, uprawy gleby i pozostawienia jej odłogiem lub zasiania nasion. Wcześniej lub później powstanie łąka o określonym, zależnym od siedliska składzie gatunkowym. Musi ona jednak być wykaszana lub wypasana, bo jest tylko etapem sukcesji na drodze do charakterystycznego dla danego siedliska zbiorowiska leśnego. To, co wyrosło na zaoranym nieużytku, nie jest jeszcze łąką w rozumieniu fitosocjologicznym. Można nazwać to murawą (ale też w przenośnym znaczeniu), łączką, łąką kwietną czy jakkolwiek. Cała zagwozdka "naturalności" tkwi w tym, kto to zrobił- przyroda (w miejscach, gdzie las nie urośnie, czyli łąka jest zbiorowiskiem klimaksowym) czy człowiek, który zastąpił łąką las, bo chciał wypasać bydło. A druga zagwozdka w tym, czy to jest trwałe, czy przejściowe.
Tak wygląda łąka niekoszona przez rok.
A tak po dwudziestu latach niekoszenia :-)
Nieważne i nie na temat (jaki temat??)
Poruszyłam sprowokowana słowami, że wy tam na forach architektów krajobrazu o różnych rzeczach przecież rozmawiacie...
tak, o tym, jacy jesteśmy fajni i czy przy robieniu łąki użyć herbicydów (przecież trzeba, cnie.)

Poszukiwacze Roślin wydają się bardziej twórczy. Po Inezowych warsztatach kosmetycznych uklepała się ciekawa Noc W Skarpetkach, z degustacją licznych wyrobów, wymianą przepisów i roślinnych doświadczeń.
(prażone nasiona kakaowca)
Inez, Dani i bergenia :-)
Tak było, a w sobotę Dani zaprasza na permakulturę. Idem.

Jeżeli o kulture się rozchodzi, to zimowe spotkanie U Artystów takoż miało miejsce.
 Pieski Eli Janczak- Wałaszek pilnują jej pięknego obejścia.
Matka Jednorożców i wpatrzone w nią dzieci :-)
Otóż.
Nie mogłam nie kupić tej pracy Marka Cieślika.
Nie codziennie bywa się inspiracją artysty. Może nie tyle ja, co Muza, ale z MOJEGO zdjęcia z mojego bloga :-D
 Z tego zdjęcia:
Muza ma się w kolorze :-)
Nie mogłam też nie zamówić wersji tego dzieła, prawda?
Skoro o kotach mowa.
Kropson już po raz drugi zaczął sikać samodzielnie... i po raz drugi się zatkał piaskiem z nerek. Tracę nadzieję na pomyślne rozwiązanie tej sytuacji, dlatego wszystko mi się sypie i piorę dyski. Na razie jest na kuracji jakąś pastą, ale na poprawę trzeba czekać dwa tygodnie, nie wiem, jak damy radę z codziennym bolesnym przepychaniem. Do operacji (wyszycia cewki) nie bardzo się nadaje, brał ostatnio tyle leków, że wątroba prawdopodobnie jest w marnym stanie.
Jest takim naszym słodkim koteczkiem, dzieciaczkiem ślimaczkiem, tyle w niego emocjonalnie zainwestowałam, że ach.
Inez żyje, chociaż może nie powinna, i wygląda dużo gorzej, niż na tym zdjęciu.
Patrzymy na nią uważnie, bo czym innym jest nie pozwolić, żeby ktoś cierpiał, a czym innym go zabić.
Dopóki przychodzi na mizianie, sypia w łóżku i cieszy się czesaniem- dajemy radę.
 I tak sobie chodzimy do weta, nie tylko z kotowatymi.
Martwią mnie też Fossy (chore nerki, a się nie leczymy, bo musimy nocować na dworze i nieregularnie brać leki) i Mrysławy (mające chwilami objawy kojarzące mi się z niewydolnością krążeniową).
Ech.

Poza tym co.
Sezon w pełni.
Właśnie skończyliśmy sadzenie cebulek, jest tak ciepło, że nie wiadomo, czy przykrywać rośliny.
Sadzenie jest nieco problematyczne, bo szkółkarze zabezpieczyli sadzonki na zimę, ale wszystkie inne prace są wykonalne.
Na przykład przeróbki ogrodów polegające m. in. na zdejmowaniu "folii" przeciw chwastom. Stosowanie jej na gliniastej glebie jest zabójcze dla roślin.
Woda nie odparowuje...
a korzenie roślin rozpaczliwie pełzają pod włókniną w poszukiwaniu tlenu.
Gdyby nie te zgniłe wyże, niewyżęta szmata w powietrzu i poranki płynnie przechodzące w wieczory, byłoby znośnie.
Zresztą chwilami jest.
Poza tym coraz bliżej święta.
Niezupełnie mi to pasuje, ale oznacza, że dzień zacznie się wydłużać. Za dwa tygodnie.
Najważniejsze, że bilety na premierę Gwiezdnych Wojen kupione :-D
Taki to post sprawozdawczy, bo po czasie. 
W ten weekend Jarmark Izerski- ktoś się wybiera?
Pozdrówka, Megi.

30 komentarzy:

  1. Pieski piękne, optymistyczne. A listopadowe nostalgie przeminą, już zaraz dzień się wydłuży...

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. a książki to głównie Gaskell i Bronte, dla VegAnki, która jara się niezmiernie regencją i XIX wiekiem. Plus kilka czytadeł i kilka ogrodowych.

      Usuń
    2. Nooo :) też lubie. A biografię "Charlotte Bronte i jej siostry śpiące" Ostrowskiego czytała? Dla mnie bardzo ciekawa no i właśnie to XIX tło ...
      Bezradność zawsze dobija.
      Poczta @ Ci działa?
      Barbara

      Usuń
    3. nooo... coś sugerujesz, z tą pocztą? ;-)
      zaraz zapytam Anulę. Kupiłam jej przygarść kolejnych dzieł pod choinę, ostatnio dużo wydano.
      Bezradność. W przeciwieństwie do sprawczości.

      Usuń
    4. ależ, gdzież ! jak działa to coś poślę, bo jakby nie działała, to by się zgubiło :)
      Właśnie, wydają i wydają , czytać nie nadążam i powinnam przestać kupować, bo na sadzonki mi braknie ;))
      Barbara

      Usuń
    5. kupiłyśmy Siostry Śpiące właśnie :-) nie zanotowałam w umyśle.

      Usuń
  3. Nie wybiera, bo będzie na Kaczawskim....
    Smutno, że źwierza dalej w rozsypce. Miziam po wąsach!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. A niech zwierzaki przemówią w Wigilię i powiedzą same czego im trza. Wiadomo, że mądrzejsze od większości ludziów... W kwestii prania dysku, to zaczynam Cię podejrzewać o przetrzymywanie na nim brudów jakowyś i być może Twoja podświadomość wtrąciła się do przeciwdziałania. Skarpetkową imprę na fb widziałam i muszą powiedzieć, że mam jedną parę, która idealnie by się tam nadawała ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na przekór pogodzie u Ciebie przepięknie. Zwierzaki cudne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Za pierwszym razem zobaczylam tylko koty i cięzko bylo, ale po chwili pokazaly się jeszcze rzezby, no i jest lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciężko, nerwowo. Nic nie poradzę. Człowiek nigdy nie pomyśli zawczasu, jaką cenę płaci za takiego ślicznego małego nowego kotka.
      Rzeźby niby typowo dekoracyjne, ale mają coś.

      Usuń
    2. A jakbyś zawczasu pomyślała, to nie wzięłabyś? I tak byś wzięła.
      Barbara

      Usuń
    3. tak, wzięłabym :-D
      No i ten. Okazało się- jak Kropek zaczął sam sikać- że się zatyka piaskiem z pęcherza. Rozpuszczamy piasek, taka kuracja na dwa tygodnie. Ale na USG wyszło, że ma zastoje w nerkach i zmiany w wątrobie... podejrzenie, że są wrodzone, tak że leczenie może się zdać na nico. Przy okazji wypadku ujawniła się choroba :-(

      Usuń
  7. Wybiera się? Ona nie wie. Jej się nie chce. Ona musi ...
    Co to jest to łyse i pofałdowane? Nie kot?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba nikt się nie wybrał w taką pogodę z twoich krajanów :-)
      to Gucio.

      Usuń
    2. No przecież widzę, że nie Miecio.
      Czy Gucio jest szczurem? Dinozaurem?
      Łysą fretką?
      Jest łysy, czy tylko tak wygląda?
      Ogólnie, wygląda sympatycznie.

      Usuń
    3. no wiadomo, że nie Miecio.
      Łysy szczur, co wrócił z adopcji, bo był niedobry i mimo kastracji gryzł inne samce i opiekunkę. Teraz gryzie tylko opiekunkę, czyli Anulę, i powoli jest łączony ze stadem samic. Które go gryzą :-)))

      Usuń
  8. Witam się, cóż ta tajemnicza architektka krajobrazu to ja Ania Sikora-Stachurska :) Nie wstydzę się swoich poglądów i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to tylko przykład na i zajawka posta o bioróżnorodności, nic osobistego. Na podobne tematy spieram się też w innych grupach. Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Trzymam kciuki z Inez, niech jak najdłużej na mizianie przychodzi. A reszta towarzystwa niech zdrowieje. Emocje.. no cóż, dla mnie zwierzaki są jak rodzina, w końcu to nasi Bracia Mniejsi. Z bardziej przyziemnych spraw - ekstra skarpety...naprawdę super kolekcja, macie polot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet nie mniejsi :-(
      no trudno, takie życie. Ale emocje straszne i złe.
      Aszsz, żałowałam, że nie kupiłam sobie jakichś special special, np. różowych kotków!

      Usuń
  10. Mimo nie sprzyjającej aury zdjęcia bardzo ładne :-) Aż miło się ogląda choć nie ukrywam że gdyby nie przygotowania do świąt to już bym miał zimową depresję z braku zieleni :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam posty w których pojawiają się koty :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Zanim przeczytam świeżutkiego posta to chciałam tu odnotować, że bardzo mocno wbiło mi się w pamięć to "niewykaszanie". To jest to, Megi. Na naszym terenie 15 lat temu działki z pola zostały wydzielone. Tam gdzie pobudowano, tam pobudowano, dość dużo jeszcze pustych stoi i widać jak sosny, czeremchy się wysiewają (u mnie dąbki rosną !, ale to chyba jakaś "wewióra" zakopała). Gdzieniegdzie, gdzie dalej jeszcze niewielkie, ale gdzie bliżej lasu, tam już są spore. A w ogóle to chciałam Ci się wypłakać na biust bo gupie ludzie chcą chyba wszystko w okolicy na działki podzielić i zabudować, a tu takie fajne krajobrazy są dzikie i niezagospodarowane. Dlaczego, ja się pytam? Nie dość, że gmina z infrastrukturą nie nadąża to jeszcze ludzi ściąga. Po co, po co???
    Kotecki myziam i przytulam...

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)