piątek, 19 lutego 2016

wszystko co kocham

Jak już minął ten styczeń, poniedziałek roku, tempo wzrosło.
Trudno to skomentować, źle wróży spokojności w przyszłości.
Kilka dni w Izerii przydało się jak raz. Tak jak pierwsze zaciągnięcie się odmrożoną ziemią, pierwszy wiosenny śpiew kosa (a śpiewają od poniedziałku), tak pierwszy od dawna rozległy widok uświadamia, jak bardzo tego, właśnie, brakowało.
Spacer w słońcu. Widok z Inkwizytorium.
Aleja lipowa w połowie drogi do Agniechy.
Widok na Rębiszów.
W oddali kościół w Gierczynie.
Droga na Mlądz.
Kapliczkowa lipa i krzyż, po lewej stary cmentarz.
Święta lipka na rozstaju dróg.
Nieczynna przesypownia kruszywa bazaltowego w Rębiszowie.
Proszówka i zamek Gryf.
Kapliczkowy jawor w Mlądzu.
Krajobraz zmienia się po raz kolejny. Dawne pola i łąki, od ponad dwudziestu lat zarastające brzeziną i olchą są intensywnie przywracane kulturze rolnej pod dopłaty.
Skraj Ziem Inkwizycyjnych.
Spacer w chmurach. Widok z Inkwizytorium.
Niewątpliwie od tych zmian w krajobrazie sarenek będzie mniej...
Znowu to samo ;-)
Mlądz.
Centrum R.
Rozstajna lipa. Inkwizycja na lewo, Agniecha na prawo.
Rubieże R.
Mglisty zachód słońca w Grudzy.
Wszystko to takie zwykłe jest, ale mnie wystarcza.
Może dlatego, że te chmury i mgły robią robotę, może dlatego, że- brakowało mi tych słów, których użyła pewna sieciowa znajoma: ty myślisz obrazem.
Dokładnie tak jest. Czas na lepszy aparat, ale jak ja ogarnę taki, który nie mieści się do kieszeni?
(i nie żebym się chwaliła, cieszę się ze znalezienia tych odpowiednich słów. Bardzo się to przydaje w robocie. Np. tej, co Barbara wie.)
Znajduję więc obrazy wystarczająco piękne, wystarczająco bliskie w każdej okolicy.
Krajobraz Izerii to jedno z tych miejsc, gdzie wszystko się zgadza (a jak się nie zgadzało, to dokadrowałam). Budownictwo konweniuje z melancholijnym porzuceniem i zaniechaniem, zapada się elegancko i dystyngowanie.
Rogato, pamiętasz? może to? wciąż stoi, a ziemię podobno można dokupić.
Wiem, że fajnie popaczeć, żyć w tym to zupełnie co innego. Ale patrzę, póki jest.
Gdybym patrzyła sto lat temu, wyglądałoby bardzo podobnie, trochę nowsze, mniej zawalone, bardziej odkrzaczone.
Nie żebym kochała skanseny. Kocham to, że się zgadza.

Poza tym w okolicznościach Inkwizycyjnych.
Jedzą kaczkę. Dysydenci.
Agniesia niedomaga. Trudno mieć jedną nóżkę mniej.
Nie wiem, czy udałoby mi się nie wkręcić w bycie personelem 24/7/365. Inkwi się wkręciła. Mówi, że nie wiedziała.
 Poza tym wiosna, tam.
Wierzba szara.
Olsza czarna.
Klon jawor.
I tu.
Przebiśniegi w tym roku spóźniły się,
wyprzedziły je śnieżyce.
Kalina wonna zakwitła wreszcie, bardzo obficie.
Wiosna przyszła o miesiąc wcześniej, niż rok temu. Pewnie to sprawka wczesnego spoczynku, w jaki weszły rośliny po trudnym lecie. 
Ogródek już posprzątany. Nie widać?
Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Poważnie to- nie ma co przesadzać ze sprzątaniem.
 Wiosenny standard.
Jaśmin nagokwiatowy.
Różanecznik dahurski.
 Wiosna w skali makro
 i w mikro.
Pod karmnikiem :-)
Kocham tę porę roku, to światło, nowy początek, nową nadzieję. Za parę miesięcy można będzie już marudzić, że coś się kończy.

Wszystko, co kotam.
Dzień Kota minął bez zaznaczenia w pamiętniczku, ale dzisiaj też był, i będzie jutro, wiadomo.
Każdego dnia Mrysław czai się
i skacze.
 Czai się
 i skacze.
 I czai się
 wciąż na biednego Kropsonka
 i skacze, i robi mu takie rzeczy.
Oraz wiele gorszych.
Foss nie uważa tego za poważne.
W kociarni dzieje się tak:
- chłopaki tupoczą mokrymi i zabłoconymi łapkami po wszystkim, to duże zło. Na szczęście dziewczyny nadal nie wychodzą.
- Kropek jest rześki, sierść dużo lepsza, wciąż absurdalnie szczęśliwy. Z wyjątkiem dni, kiedy się zatyka (3/30, mniej więcej). Jednak nasze wyciskanie co drugi dzień nie do końca się sprawdza.
- Inez nienajgorzej. Przeniosła się na górę. Domu.
- Nora dostała w prezencie na Dzień Kota czyszczenie ząbków.
- Polar i Pónia są niewidoczne. Ta pogoda.

Świętujemy nieustająco :-)
No i tak:
- w sobotę permakultura,
- w niedzielę Roślinny Spacer z Poszukiwaczami- Niedzielne Pączki i Przebiśniegoza,
- za tydzień Gardenia.
Ktoś coś?
Pozdrówka, Megi.

34 komentarze:

  1. Sielsko i anielsko. Swiat roslinny i klimatyczny oszalal w tym roku. Jak moze byc wiosna w lutym w Europie? Toz, a niech to!
    Teraz to w ogole bede miala opoznienie! Ale tak jak zwykle przezywam te wiosny dwie - jedna u ciebie, patrzac na swiat widziany twymi oczyma i ta druga moimi. Juz myslalam, ze i do nas przyjdzie bo tydzien temu widzialam gesi powracajace, nie wiem jak im sie to moglo pokrecic jak w zeszlym tygodniu na weekend bylo -30. Sniegu malo w tym roku. Nie narzekam - mam malo odsniezania. Jak zwykle zime traktuje jako czas na douczanie. Zapisalam sie na nowy kurs w technologii. Bedzie trwal do konca czerwca. Juz myslami jestem na wakacjach a jeszcze nie zrobilam rezerwacji, juz widze sie idaca ta droga co zawsze do ciebie, zwlaszcza, ze rok temu nie wyszlo...To taka nagroda dla mnie - ta wizja. Watka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie tylko w tym roku, oszalał na stałe :-(
      W Europie tak, wczoraj oglądałam pierwszego agapanta w Bretanii :-) agapanta. w lutym.
      U nas rzeczywiście w tym roku po europejsku, Brytania tylko o chwilę wyprzedziła ze swoimi daffodilami.
      Oby się spełniło :-)

      Usuń
  2. Więc gońcie tę chwilę,bo minie !
    A hej, a ho,
    bo miłość tej wiośnie na imię,
    a hej, a ho,....
    ♥♥♥ :)
    Barbara










    0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skąd ty znasz takie ładne piosneczki? ;-)

      Usuń
    2. tosz to Lucja Prus, "szedł chłopak ze swoja dziewczyna, a hej a ho a hej nonino" :)

      Usuń
  3. Ach, cóż napisać. Tez to właśnie kocham, a nawet cokolwiek dalej. Na Zakręcie mnie nie będzie, a był taki plan. I widok ładny i starodrzew, ale destrukcja materii zbyt daleko posunięta, chyba już koniec. Pamiętam, a jakże, ale właścicielka nie chciała sprzedać jednak. Decyzja zapadła. Czekam jeszcze pewnie z dwa tygodnie i będzie wszystko jasne. Wiem, że nic nie wiem, bo nie wiem czy dobre to, czy złe posunięcie. Się okaże.

    Koteczki bardzo fotogeniczne.
    Rudzielec z dachu zwany roboczo Rudusiem daje mi się czasem pogłaskać.
    Kosy u nas od dwóch tygodni dają głos, żurawie codzienie rano na pastwisku uprawiaja miłość, ja zawsze bez aparatu, bo jestem przede wszystkim personelem z taczkami w tym czasie, kury niosą na potegę. Wiosna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz... A tak się nastawiłam. Może jednak? A może właścicielka by zmieniłą zdanie jeśli opcja pierwsza jednak troszkę zbyt spróchniała? W Mlundzu jest jeszcze cóś. Też spróchniałe, niestety, ale fajowe. I ze starym sadem. Super jabłak. Super śliwki...

      Usuń
    2. Przepraszam za literówki.

      Usuń
    3. W ciagu 10. dni powinniśmy wiedzieć, czy wogóle. Bo może sie okazać, że jednak nic z tego.
      A ile tam w Mlundzu ziemi dla owiec i czy można zamieszkać z biegu mimo próchna?
      A to, o czym pisze Megi nie jest na sprzedaż.
      Oesu, Agniecha, głupio mi strasznie, wiesz dlaczego, ale póki sie nie wyjasni moja sytuacja, jestem do niczego. Katatonia totalna.

      Usuń
    4. Rozumiem Cię bardzo dobrze. Więc się nie przejmuj rzeczami nieistotnymi.
      Tamto drugie gorsze jeszcze niż Zagroda za Zakrętem, mówiąc szczerze. Niestety. A ziemi to nie ma chyba za bardzo do kompletu. My sad przynależący użytkujemy, i widzę, jak się obejście powoli rozsypuje.... Szkoda tych domów.

      Usuń
    5. Wiedziałam, że Ruduś będzie pierwszy, i że nie ma szans, żeby się nie oswoił :-)
      Kosy, żurawie... żurawie...
      Rogato, jak mówisz- będzie, co ma być. Szkoda, że nie na wszystko mamy wpływ, no ale... nie mamy. Ja też nieco cierpię z podobnych powodów ;-)
      A jednak nie na sprzedaż?

      Usuń
  4. co tu dużo pisać. Marzy mi się taka przestrzeń, oj marzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno marzenia się spełniają. Niektóre i te, którym pomagamy :-)

      Usuń
  5. Tęsknię do czasów kiedy w zimie była zima, a wiosna wiosną. Wiem, wiem, marudzę.
    U nas żadnej wiosny nie widać, ale słychać całkiem mocno -żurawie się odrdzewiają, dzięcioły chichoczą i jeszcze inne ptactwo trajluje jak najęte.
    Uwielbiam Twoje patrzenie. Krajobraz, w którym "wszystko się zgadza" jest błogosławieństwem. Układa w człowieku całe jego pomieszanie.
    Piękna, spokojna kraina. Nie widać w niej niepokojów mieszkańców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś się chyba nie wrócą te czasy... ocieplenie klimatu wygląda w praktyce właśnie tak. W pewnym sensie jestem ciekawa tego eksperymentu na przyrodzie, ale bardziej bym wolała nie sprawdzać.
      żurawie się odrdzewiają :-)) u nas tego wszystkiego nie słychać. A w Izerii słyszałam pierwszego skowronka.
      Nie widać niepokojów, harmonia i tak dalej. Trochę czaruję, bo i szrot się znalazł, i zafoliowane skarpy, i pierdolnik na podwórku. Ale tek czy inaczej głównie się zgadza. Tak jest też w relacjach Inkwi np.

      Usuń
  6. Przestrzeń i światło i niebo. Brakuje. Piękne Twoje obrazy!
    U nas wiosna trochę. Ale mniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. brakuje, prawda? taki spacer jak wino wieczorne, jak dostaniesz kieliszek (raz na ruski miesiąc), to czujesz, że właśnie tego brakowało. A niby żyć się da.
      Mniej znaczy lepiej ;-) bo dłużej.

      Usuń
  7. A u nas płasko, płasko, płasko, pola brokułów, kalafiorów, kapust wszelakich, zero romantyzmu w tym, ino te wierzby moje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i cóż z tego, że płasko. Brokuły i kapusty majo piękne kolory, szkoda, że było ciemno i pora roku najmniej malownicza, sama znajdujesz tam mnóstwo romantyzmu!

      Usuń
  8. Ktoś coś. Konkretnie to Gardenia. Na pewno w piątek i może w sobotę jak mnie chłopaki wypuszczą z domu. Tak to Inkwizytorium z pejzażem pokazałaś, że mi się w góry zatęskniło i serce wyrwało... :( A aparat kupuj. Ja też myślałam, że nie dam rady z takim nie do kieszeni, a tu proszę - sam przyrósł do ręki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będę się rozglądać, za aparatem. Gardenia obgadana, i tak miałam do ciebie dzwonić :-)
      Oj, wyrwij się cała, bo bezcenne...

      Usuń
  9. Ech, dziko i fajnie....ech....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie, ale nie przesadzaj z tym dziko, u ciebie dziczej w istocie, serio serio.

      Usuń
  10. Kiedy pokazujesz te Izery swoim aparatem, robią się jeszcze ładniejsze. Czy to przez Maurycego? Tak mu na imię jest? Dobrze pamiętam?
    Nawet się nie obraże, że nie wpadliście, będąc w Mlądzu, bo przecież głowy nie miałam do niczego. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nazywa się BMI, Bardzo Mały Instrument. Maurycy (z Matrycy) chwilowo zniknął (pan z serwisu: ten aparat musi pracować w bardzo ciężkich warunkach. Na budowie?)
      Jak byliśmy w Mlądzu, to ty byłaś w Jelonce. A dzień później w Gorlitz :-( pomachaliśmy ci od krzyża, nie znaleźliśmy Jagodowej Ścieżki i zeszliśmy przez podwórko tego pana, u którego znalazła się Lili.

      Usuń
  11. miło oko pocieszyć tą wiosną w blokach startowych, u nas co się rozwinie nadzieja na wiosenne czuwanie to się zwija w ciągu jednej nocy bo budzisz się rano a za oknem biel bezkresna, której nawet intensywne deszcze nie są w stanie szybko usunąć.
    Izeria Inkwizycyjna pięknem tchnie i sprawia, że tęsknię i też bym chciała połazić po Waszych terenach bo wiecie, że ja mam słabość do wsi wszelakiej a już widzianej oczami Megowymi to już w ogóle. Kocury ściskamy i obiecujemy wizytę jak tylko czas pozwoli.
    Ściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż, zmobilizowałaś mnie do obrobienia jabłonek :-) ale ta gęsta to wiesz, przesadziłaś :-D Dlatego lepiej ciąć, jak nie ma liści :-D
      U nas też wciąż w blokach... lepsze to niż falstart. No i dłużej będziemy się cieszyć nadzieją :-)
      Bardzo czekamy na was- jak tylko czas pozwoli :-)

      Usuń
  12. I jak? jakieś ekscesy w szukaniu Niedzielnych Pączków ;))? Będzie dokumentacja?
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. błeh. Padało cały dzień. Odwołałam.
      Może posta ogródkowego napiszę...

      Usuń
  13. Krajobrazy tam piękne! Spokojne, z rozmachem:) Zgadzam się z opinią, że myślisz obrazem:))) I ponawiam pytanie nieśmiałe o album:) I wiosna tam u Was już ho, ho.. W naszych północnych krainach jednak bardziej zimno.. Kociaki boskie! Dobrego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Poszłabym na taki spacer ;) tylko wyzdrowieć trzeba :D czekam już na wiosnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj jak tam pięknie. Jestem zachwycona Twoimi zdjęciami.

    OdpowiedzUsuń
  16. najpiękniejszy czas, czas obietnic :)
    a te okolice znam !!!
    poznałam po nieczynnej kruszywowni w Rebiszewie :D
    moi znajomi mieszkają niedaleko w Proszowej. on muzyk z Sopotuf, ona Frania ze Szwajcarii. kupili i WYREMONTOWALI piękną farmę, nawet mój stary kładł im tam zdalnie konopne tynki w sali koncertowej. przyślę Ci linkę do zdjęć na fejsie.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)