sobota, 30 kwietnia 2016

albo nie dbać.

A jeśli jednak nie.
Jeżeli nie chcemy poświęcać godzin na obsługę ogrodu w standardzie pokazanym w poprzednim poście?

Jeżeli nie, to nie. Nie musisz tego robić. Możesz tego nie robić.
Jedno i drugie zdanie uwalnia, stwarza przestrzeń wolności.
Wolność ma konsekwencje.
Niektóre z nich są piękne.
Iglica pospolita.
Fiołek polny.
Bogactwo i bioróżnorodność- mniszek lekarski, ziarnopłon wiosenny, przetacznik perski, gwiazdnica pospolita, krwawnik pospolity, bodziszek drobny... na jednej fotce.
Ziarnopłon wiosenny (liście przed kwitnieniem do kanapek i sałatek).
Bluszczyk kurdybanek (do kartoflanki i rosołu).
Jasnota purpurowa.
Przetacznik bluszczykowy.
Przetacznik perski.
Przetacznik trójlistkowy.
Ostrożeń lancetowaty.
Mniej więcej rok temu pisałam o dzikich ogrodach, o spontaniczności, która jest kluczem do życia.
Jak zwykle w komentarzach pojawiły się mądre słowa- o kroczeniu w harmonii, przepływach, ludzkiej potrzebie kontroli i pracy nad nią, ogrodnictwie "zastanym", także o permakulturze.
Jest w nas ta tęsknota, jest, im bardziej pozwolimy sobie na nią, na jej zaspokojenie, na odejście od schematu- tym bardziej będziemy wolni.
Także dosłownie, czasowo.
Oglądałam kiedyś holenderskie ogródki, takie wiecie- chusteczka do nosa, krzaczek, drzewko, drzewko, drzewko i jeszcze krzaczek się zmieścił. 
A wśród nich jeden- zamniszkowany trawniczek. I już.
Pomyślałam wtedy z szacunkiem o tym silnym i wolnym człowieku, który oparł się sąsiedzkiej presji (być może zupełnie dosłownej, to się sieje przecież) i estetycznemu wzorcowi.
(mogło być oczywiście zupełnie inaczej, jakiś abnegat mógł wynajmować ten dom, albo może stał pusty, ale to ładna bajka)
Wszystko, czego oczekuję od ogrodu- nastrój. Światło. Kamień, drewno. Trawa, drzewo.
...
życzyłabym sobie, żeby OGRODNICY (amatorzy, profesjonaliści) byli bardziej otwarci. Nie muszą kochać chwastów jak ja, nie muszą odżegnywać się od oprysków jak ja, ale mogliby coś.
Więcej wiedzieć, więcej podróżować, więcej widzieć, więcej czytać, więcej coś. Coś, co oderwałoby ich od grządek i odmian, pozwoliłoby patrzeć szerzej, uwolnić się.
Może wtedy ogrodnicze grupy nie byłyby towarzystwami wzajemnej adoracji, kiszonką w sosie piękności.

Coś wam pokażę.
Lata temu (12? 15?) założyliśmy ogródek. Miał być: dla rodziny z dziećmi, małoobsługowy ;-), z niewielką ilością roślin kwitnących, bez trujących, kłujących- z wyjątkiem iglaków, bo miał być też mocno zimozielony.
Powstał w polu, w którym śmiga wiatr, na czarnej ziemi pobagiennej.
Obecnie dom jest niezamieszkały, ogród od lat niepielęgnowany- wpadliśmy na chwilę, zobaczyć, jak go doprowadzić do "przyzwoitego" stanu.
Pogoda (było to jakieś 3 tygodnie temu, stąd nikły stan ulistnienia) podkreślała wrażenie opuszczenia i zaniedbania.
Nie pogniewałabym się za taką zieleń przy wejściu.
Wiecie, dlaczego ta tuja tam? bo stała biedna taka w doniczce, a kto przechodził koło wykusza, walił się oń w łeb. To się posadziło, żeby omijać.
Wejściowa "aleja" wiśni przedziwnych 'Umbraculifera'. 
Zanotować: nie sadzić drzew w alei w różnych warunkach. Te w pasku między nawierzchniami są w tym samym wieku, co rosnące od strony trawnika...
Jednak grubaski z nich :-)
Zanotować: tak trzymać. Jest dobrze, mówiąc mało skromnie, ale mogę tak powiedzieć- widziałam wiele ogrodów, które już po kilku latach są śmietnikiem do demontażu z powodu  chaosu gatunków.
Zawsze mówię, że trawnik to najbardziej pracochłonny element ogrodu :-)
Przejście między budynkiem a ogrodzeniem. Mikrobiota syberyjska (bardzo lubię) nie zyskała na urodzie dzięki cięciu na równo z krawędzią ścieżki, ale to jest do wyprowadzenia- trzeba oczyścić ją od spodu i "nadwiesić" nad chodnikiem.
Dereń świdwa. OMG.
Kielichowiec. Słodki panie.
Główne wnętrze ogrodowe- widok na dom
i od domu. Rabaty i trawnik przecinał półokrąg drzew (jarząb mączny), ale od początku wykruszały się jeden za drugim. Zanotować: przemyśliwać dobór.
Brzoza 'Youngii' "uciekła" przed dereniem świdwa.
Oliwnik to piękne drzewo, zawsze to wiedziałam. Na pierwszym planie resztki jarząbów.
Pod drugim oliwnikiem była rabata krzewiasto- bylinowa, mało z niej zostało. Do tej pory w ogrodzie dobrze miewa się barwinek (a tak nie chciał rosnąć na początku!), bodziszek korzeniasty i przywrotnik ostroklapowy.
U- uuu. Zarośla śnieguliczki Chenaulta 'Hancock' i lilaka Meyera 'Palibin', po pas.
Zagajnik odrostów korzeniowych świdwy, nieliczne przetrwałe hortensje...
Derenie białe :-D
Na gruzach warzywnika.
Skarpy przy domu. Nienajgorzej, pomijając ohydny przebieg ścieżek (brukarz wpadł i zrobił już po wykonaniu ogrodu, gdyby był wcześniej, to bym to przynajmniej jakoś obsadziła. Idealnie byłoby, gdyby zrobił wg projektu, ale tak to już jest- dać coś do zrobienia brukarzowi. Częsty błąd inwestorów.)
Kosodrzewinę naprawdę trzeba trzymać w ryzach, na bieżąco. Jeżeli zależy nam na widoku z okien, oczywiście.
Przejście wzdłuż ściany budynku z drugiej strony. Urocze kulki wierzby purpurowej 'Nana' sczezły zacienione przez sąsiedzkie tuje.
Tawuła nippońska. Niska, okrywowa roślina na skarpie.
Znów w przedogródku. Mała ruina- brzoza nie przeżyła lata, jałowce płożące- zacienienia.
Tak wygląda druga strona dbania o ogród.
Wolność ma swoje konsekwencje.
Mam taki wniosek: o kant tyłka należy rozbić te rozkminy, że robimy ogród na lata, że będzie piękny kiedyś, jak dorośnie. Co my wiemy o za_latach. Róbmy ogrody na dziś, piękne od razu, cieszmy się nimi. Nie dajmy sobie wmówić, że ta smutna kora między krzakami to normalne i tak ma być, bo kiedyś zarośnie.
Mam też refleksję: dożyliśmy z TP tego, że własne ogrody zwiedzamy jak poniemieckie parki, odczytując ich układ pod warstwami czasu :-D
Czego i wam życzę.

Byłoby to uroczą puentą, gdyby nie to, że muszę pokazać wam jeszcze kilka fotek. Ulotna chwila w porannym słońcu, Las Elfów, taniec białych plamek, najpiękniejszy widok tamtego dnia w tamtym ogrodzie.
W rolach głównych wiosnówka pospolita i rzeżusznik piaskowy (wyższy) na niepryskanej (czytaj: zaniedbanej) nawierzchni.
I tak kończymy kwiecień. Szkoda, już czuję utratę, mimo że wykorzystałam cały "wolny" (ukradziony pracy) czas na oglądanie roślin. Na blogu tego nie widać, no bo właśnie... nie mam czasu, rośliny oglądam.
Plan wydawniczy na maj: podróże ogrodnicze. Poszukiwanie Roślin. Wypady bliskie Wrocławia. Coś o projektach, coś o realizacjach, co tam w Moherii. Takie tam, dobrze, jak uda się połowę.
Pozdrówka, Megi.

37 komentarzy:

  1. Nie wiedziałam, że napisałaś i też coś wkołotematu ;)
    Się zastanawiam, co zrobiłby ktoś niepodobny do mnie , z tym kawałkiem "zapuszczonej" ziemi w Tupajowisku i mi ciarki po karku lezą. Jak glizdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, nie chciałabym wiedzieć :-( tak piszesz o tych zwierzaczkach, że wyobrazić sobie ich armagedon... brr.

      Usuń
  2. Megi - otwierasz innym oczy na świat.
    Przy pracach ogrodowych stale kołaczą mi się w głowie Twoje posty, Twoje zamiłowanie do "chwastów".
    Dziś obsadziłam skrzynię fiołkiem polnym, no cudne te niepozorne kwiatuszki.
    Ściskam serdelecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też ściskam tak samo :-D
      miło, że o tym myślisz, mam nadzieję, że skrzynkę pokażesz :-)

      Usuń
  3. Widzę nieśmiałe przebłyski pożeractwa roślin w Moherii. I buciki wróciły. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Oczyszczanie i nadwieszanie". Wreszcie wiem, co robię i że dobrze robię z moimi jałowcami. Żmudne, ale daje dobry efekt, nie to, co przyhakanie sekatorem ["po co się męczysz, przejadę ci i wyrównam..."]. Wiem też, co mam! Ostrożenie mam. A nie wiedziałam. Megi, chwasty piękne są, szczególnie na Twoich zdjęciach, ale ja boję się, że mnie przerosną, pokryją, pochłoną i rozłożą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, niech on lepiej nie przyjdzie i nie wyrówna...
      Nic ci nie zrobią, nie lękaj się. Nie wygrają z jałowcami już.

      Usuń
  5. Zdecydowanie opcja "nie dbać" jest mi bliższa... ;) i mam przecież te wszystkie chwasty, więc powinno być pięknie, a jest - wyżarte ;-)) ale co tam. Odrasta i daje radę ;)
    Znałam kiedyś takiego pana - ogrodnika, robił nam skrawek ogródka w mojej byłej firmie na Muchoborze... nasadził gęsto jak głupi, bez łysego... wyznając zasadę, że jest "na teraz" i nie ma co czekać... bardzo mi się to wtedy podobało ;)
    Puenta puenty urocza. Całuję. Foty stojaka zaraz wyślę. Pa.
    No i zaraz wyślę Ci foty stojaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i dzięki za foty, zatem trzeba nam go zabrać :-)
      Ale wiesz, to zależy, co się nasadzi tak na gęsto. Bo często jest gęsto, ale od czapy.
      No i właśnie- nie każdy by odrósł tak uparcie, "chwasty" dają radę, a drzewka owocowe coś nie...

      Usuń
  6. Piękne te taszniki! Rany, ja o sobie nie powiedziałabym że jestem taka chwastowo wyzwolona bo tylko mleczy mi szkoda wycinać, przetacznika ożankowatego z wolności ściągnęłam, bodziszki łąkowe, kuklika zwisłego, ale żubrówkę to zlikwiduję bo lezie perzykowato i robi się z niej monokultura. Tak, chyba jestem półwyzwolona bo jeszcze gwiazdnica i nawłoć mnie w zły humor wprowadzają. A koniczyna biała i stokrotki to w ogóle nie są chwasty, he, he, więc się nie liczą! Tępię osty ale uprawiam pokrzywy, obecnie jestem na etapie wojny z rozłogową zmorą - podagrycznikiem. Generalnie chwasty to też rośliny, osobiście wkurzają mnie tylko najbardziej ekspansywne ścierwa ogrodowe ( te uprawowe ścierwki, z licencją rośliny ogrodowej też ), z którymi jest kłopot w zamkniętej przestrzeni ogrodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale rasistką jesteś, Tabazello, jednak- czy zapomniałabyś imienia którejś z odmian ogrodowych? A tu, prosz, q- tasznik zamiast wspomnianej wyżej wiosnówki i rzeżusznika, mlecz zamiast mniszka... bo mlecz to chyba eksterminujesz jednak, jeżeli się trafi...
      Gwiazdnica też jadalna, śmiesznie pisze o jej nadobfitości Ogrodnicza Obsesja w bieżącym poście.
      I rosną ci te kukliki, przetacznik, bodziszek łąkowy? Zwykle jestem przeciw braniu z natury roślin, nawet, jeżeli wydają się być pospolite, bo najczęściej ludzie je marnują po prostu, to tak, jakby wyrwali i wyrzucili.
      Żubrówka na razie cieszy mnie rocznym przyrostem, podagrycznik lekko ograniczam, za stokrotki, pokrzywę, osty i koniczynę bym się nie obraziła, ale nie mam szans

      Usuń
  7. W porównaniu do mojego, to ten ogród nawet w tym stanie jest wymuskany :D A niby dbam! Tylko, że na tyle ile czasu i sił starcza. Ale dzięki temu odkrywam takie skarby u siebie jak czosnaczek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gadanie :-D i nie ma tego złego- jakby czosnaczek nie zdążył zakwitnąć przed plewieniem... to by nie został odkryty :-D
      Ogród byłby piękną bazą do nowego otwarcia, gdyby go doprowadzić i zrobić kilka zmian. Lubię takie liftingi.

      Usuń
  8. Kocham takie zachwaszczone łąki i ogrody :D Piękne zdjęcia , aż chce się tam być ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiedzmy: urozmaicone, bogate gatunkowo ;-) i już wiemy, dlaczego lubimy tam być!

      Usuń
  9. Nie wiem, czy wierzę w takie ogrodowe "teraz". Chyba jednak idąc za myślą Čapka stwierdzam, że ogrodnik-amator, patrząc na kwitnące róże, widzi tylko jak one będą kwitły za rok.
    Może faktycznie bardziej powinniśmy być tu i teraz. Ale chyba mimo wszystko powszechnie wolimy być tam i potem. Żyjemy nadzieją. I zostawiamy łyse. Ja zostawiam.

    Pozdrawiam,
    Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie teraz pięknie osadziłam się w teraźniejszości, mam takie chwilo trwaj, jeszcze trochę, a dam sobie radę z potrzebą kontroli ;-)
      Zdecydowanie nie wolę być tam, potem i przedtem, ale zdaję sobie sprawę, że jestem w mniejszości.
      Ogrodowe "teraz" urzeczywistniam w planowaniu. Owszem, drzewa i krzewy mają rosnąć docelowo (na stan za 10- 15 lat, bo na dłużej to naprawdę nie ma co planować), ale między nimi jest bylinowy wypełniacz na już. Który, mimo że niby- trwały, zmienia się co roku. Żadne tam łyse, nie ma opcji.

      Usuń
  10. Ja to nazywam raczej kwiatami polnymi, nie chwastami. A tak na marginesie, Twoje blogowe hasło ma trochę inne znaczenie, ale pewnie to wiesz ;-) W czasach mojej młodości i dzieci kwiatów, ale zresztą nadal weed to zawsze była 'maryśka'. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kwiaty polne- urocze. Kiedy pokazuję takie zdjęcia ogrodowym kursantom, słyszę: bo pani pokazuje takie ŁADNE chwasty. A one przecież są ładne wszystkie.
      W permakulturze nie ma chwastów, jak wiadomo, i tego można się trzymać.
      Tak. Weed to "chwast"- roślina spontaniczna (zaniechanie kontroli, empatia) i zioło (radość). Wszystko, czego potrzebujemy :-)

      Usuń
  11. Megi, lubię zadbane, ale nienawidzę ,zadbywać':(
    Fajne foto, ładne portrety Małgosia:) I mniszka, śliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chyba odwrotnie- lubię sprzątać, niekoniecznie lubię posprzątane- wylizane, chociaż odgruzowane już tak.
      Maryś pozdrawia :-)

      Usuń
  12. Witam serdecznie :) Czy mogę prosić o dodanie na boczna liste Pani ulubionych blogów nowego bloga przekupek?
    http://pchlitarg1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak ja nie znoszę bruku w ogrodzie. Czy on jest taki konieczny- nie możemy stąpać po trawie ?
    Przyjemnie jest iść leśną drogą mając pod stopami miękkie zeszłoroczne liście i mięciutkie kępy młodych traw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możemy. Po trawniku najczęściej. Ale ścieżka główna, podjazd- to wiesz, bez dyskusji.

      Usuń
  14. A mnie się najbardziej w tym poście spodobały chwasty nasze poczciwe. Cos ostatnio mama do nich sentyment. Dzięki tobie Megi rozwikłałam wreszcie przetacznikowe zagadki moich rabatek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że ci tak zostanie ;-) sentyment :-)

      Usuń
  15. Myślę, że to była wyjątkowo nieszczęśliwa pora roku i dnia do fotografowania tego ogrodu. Za tydzień będzie na pewno piękny!
    Ale co komu po pięknych ogrodach, jak te domy takie koszmarne, że aż strach. Co jeden to brzydszy. Jak by nie można było normalnie, bez udziwnień, na ludzką skalę. Bez tych skosów koszmarnych, okien bezpodziałowych, dachów-połamańców. Zęby bolą.
    Pozdrawiam wiosennie mimo wszystko :)
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda. Ogrody zmienią się za lat kilkanaście, a te domy koszmarne zostaną na 100. Dużo by pisać, dlaczego one takie :-(

      Usuń
  16. Piękny musi być ten ogród w pełnym rozkwicie:) I nie szkodzi, że lekko pozostawiony samemu sobie, cudny jest! W temacie ładnych chwastów, to za płotem u Sąsiada jest poletko dorodnego podagrycznika:))Jest to bardzo ładna roślinka, taka eteryczna i zwiewna.. Ale hmmmm.... jak się rozlezie po okolicy, fajnie nie będzie, Sąsiadki Sąsiadowi żyć nie dadzą:)) W świecie uporządkowanych i wyniunianych "ogródków domowych" na swobodę w chwastach nie ma szans.. Na moje trawnikowe mniszki (gdy był jeszcze trawnik) też patrzono niechętnie, ech.. Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo lubię podagrycznik, właśnie uważam, żeby nie wyplewić wszystkiego... tak mi się kiedyś zdarzyło z melisą i śniedkiem, i musiałam dosadzać.
      Niech sobie paczo, nawet i niechętnie. To jest przestrzeń naszej i roślin wolności, nie szkodzimy nikomu.

      Usuń
    2. Też lubię, bo fajnie zadarnia:) Fajnie byłoby, gdyby ludzkość miała więcej wyrozumienia dla natury:)) I nie dręczyła roślin włókniną i nie sporządzała schludnych rabatek.. zwykle..

      Usuń
  17. Z mącznym mam 2 nieudane podejście. Ciekawe. Inne rosną dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wszelako, zauważę nieśmiało, wciąż nie rozmawiamy o zaniechaniu kontroli, tylko o jej nieznacznym ograniczeniu. Zamniszkowanie trawniczka trwa u mnie dwa tygodnie. Wasz kilkunastoletni ogród może trochę się zmienił, ale zachował kontury rabat, trawnik, ścieżki; wyszło zaniedbanie kontrolowane, całkiem zresztą przyjemne dla oka. Zupełnie inaczej by wyglądał, gdyby został obsadzony w czystym spontanie, bez elementarnej wiedzy ogrodniczej i bez pomocy fachowca, a następnie zostawiony samemu sobie.
    Kupiłam ogród, w którym hulała sukcesja wtórna. I fakt, urzekająca bioróżnorodność, mam piękne zdjęcia ze żmijami zygzakowatymi plażującymi się na tarasie. Ale stara jabłoń, złamana i ściągnięta w dół powojami mniej urzekała. I inne owocowe drzewa, sadzone co metr (pewnie się wydawały maleńkie), a następnie zarośnięte tarniną, też nie urzekały. Ani wyschnięte tujowe trupki, porośnięte wszelakim zielskiem, i drzewa, wyciągające się w górę i kanibalizujące się nawzajem w rozpaczliwej walce o światło i wodę.
    Nie wiem, chyba trochę romantyzujemy brak kontroli. Mam wrażenie, że często wyobrażamy sobie zaniedbany ogród poprzez filtr tajemniczego ogrodu Burnett, baśniowego miejsca, które czekało na małą dziewczynkę, żeby je odkryła i ożywiła. Mój ogród, przez pokolenie leżący odłogiem, na nikogo nie czekał i żył jak najbardziej własnym autonomicznym i raczej okrutnym życiem (z wyjątkiem padliny, która intensywnie nie żyła, acz życie w niej aż kipiało). I tu pytanie: kiedy kończy się ogród, a zaczyna coś innego? Ile braku kontroli potrzeba?
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może być i o znacznym ograniczeniu. Wtedy chyba lepiej nie "zakładać ogrodu" i nie patrzeć na jego zanikanie.
      Więc może właśnie nie "zakładać ogrodu"? taka droga mi się rysuje, chciałabym ją sprawdzić.
      Prawda- ogrody obsadzone z założeniem kontroli lub bez planu, pozostawione same sobie, wkrótce źle wyglądają (jak twój po zakupie). Ale parki, projektowane na kiedyś, od wojny wtórnie zarastające, są piękne i niepowtarzalne, nie to, co te oczyszczone z krzaków i podrostu, tzw. zrewaloryzowane (a walorów ni huhu). To jednak są te tajemnicze ogrody.
      Kiedy kończy się ogród, a zaczyna... coś innego? Nie wiem.

      Usuń
  19. Postanowiłam poszerzyć w tym roku trawnik, jednak obawiam się, że weekendowe mocne wiatry mogły mu zaszkodzić i będzie trzeba dosiewać... Faktycznie, trawnik - najtrudniejszy element ogrodu.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)