od początku

piątek, 15 maja 2015

dzikie ogrody

Jesteśmy dla siebie tylko etapami.
Jedno z wielu szczęść.

Czytam wstępniaki Szczygła w DF, właściwie dla tego kupuję,  i zachwycam się powściągliwą formą.
Pamiętam jego naiwną i szczerą ekscytację w tekstach z lat 90tych. Dorósł ten źle ubrany blond chłopak z wielkim uśmiechem, dorosła ekscentryczna okularnica, czyli ja.
Tak sobie dorośliśmy od tego wszystkiego, od nadmiaru i zadęcia.
Pamiętam, jak zostałam ogrodniczką i kochałam azalie i magnolie.

Teraz jestem rebeliantką.
Z cichą i podstępną satysfakcją hołubię w ogrodach małe enklawy dzikości.
(wiecie, jakie one są ważne dla bioróżnorodności itd, ale dla mnie są ważne osobiście, jak kurtka ze skóry węża dla Sailora)
Przy tym- jakie one są ładne.
Czy to jeszcze trawnik?
Stokrotnik? koniczynnik?
Usłoneczniony mniszkiem.
Pokryty kurdybanem.
Ozdobiony czosnaczkiem.
I cuchnącym bodziszkiem.
 Siedzę sobie i patrzę w te słońca.
Takie promieniste.
 Patrzę na galaktyki.
Ta jest przetacznikowo perska,
bywają też ożankowe.
 Może nawet dodaję im obecności tym przystawaniem i patrzeniem, czasem ktoś też.

Jeżeli już nie ogrody dzikie aż tak (ach ach)
 to przynajmniej takie, w których rośliny zachowują się spontanicznie i wymykają spod kontroli.
Tworzą ławice, łachy, wyspy i strumienie, pojawiają się i znikają, nikt ich nie dzieli ani nie mnoży, nie plewi i nie hołubi, tylko się nimi cieszy i miło zaskakuje.
Fiołkownik u sąsiadów
z dzikim i spontanicznym Fossem.
Wielobarwny miodunnik.
Wyblakły niezapominajnik.
 Lubię rośliny, które nazywają ekspansywnymi. Takie, które tworzą rozłogi, obficie się nasiewają, pojawiają się tu i tam. Takie, którymi można się dzielić, sprawiają niespodzianki i wcale nie trzeba obcinać ich przekwitłych kwiatostanów.
Sprawiają, że ogród jest miękki, zmienny i ruchomy.
Jak w O, gdzie w warzwniku rządzą dąbrówki (a jakże, rozłogowe) i serduszki wspaniałe. No właśnie, wspaniałe.
 Płomyki szydlaste i skalnice rosną tak pięknie tylko na piaszczystej, nieściółkowanej glebie. Podobnie jak len czy dziewanna fioletowa.
Niezapominajki potrzebują trochę wolnego miejsca, zalewają je niebieską falą.
 Spontaniczne są też orliki, miesiącznice, gajowce, tojeści... i mam nadzieję, że bluebells takimi zostaną.
 Ale najgorszym chwastem okazała się przytulia (marzanka) wonna- początkowo tylko okrywówka między różami, teraz jest wszędzie.
 Czyż to nie piękne- mieć tylko takie chwasty w ogrodzie?
Czyż to nie piękne, kiedy chwasty w ogrodzie są jedynym problemem?
Czyż to nie piękne, gdy taka rabata u wejścia tworzy się losowo?
 Otóż tak, to jest piękne.
Kluczem jest spontaniczność. Odpuszczenie kontroli, o czym zapominamy zbyt często. Docenienie zwykłości i prostoty, jednego z wielu szczęść.
Dzikość jest kluczem. Dzikość serca.
Pozdrówka, Megi.



35 komentarzy:

  1. Napisałaś Klucz do życia.

    A tu - z tradycji Dakota (bloganety)
    "To walk in beauty", "iść w piękności'. Oznacza pójście w harmonii ze wszystkimi rzeczami, nie tylko fizycznie, lecz również w uczuciach i w naszej wewnętrznej dzikości. W harmonii z ludźmi, przedmiotami, zwierzętami - z życiem. Kiedy przestaniemy patrzeć na życie z pozycji ofiary (to co złe przytrafia mi się) lub z pozycji osądu (to jest świetne, a tamto beznadziejne), a zaczniemy postrzegać je z pozycji ciekawości i pragnienia, by rozeznać prawdę, wtedy "idziemy w piękności". Żyjemy prawdziwie, zgodnie z podpowiedziami duszy.

    "Beauty raport", "raport piękności". Wydarza się, kiedy widzimy lub doświadczamy czegoś, co tańczy w naszym sercu.
    "Sweet Medicine", "słodkie lekarstwo". Jest to wzajemne oddziaływanie świata zwierząt i ludzi, które uczy nas o miłości, połączeniu serc i związkach, czyli o aspektach "chodzenia w piękności".

    Ku mojemu wielkiemu zdumieniu i zasmuceniu, najtrudniej mi jest teraz ze zwierzętami. Z kozami. Niesamowity Przepływ w obie strony, miałam z końmi. Widać było jak zmieniam się ja i jak zmieniają się one.
    Wierzę w to, że patrzeniem, widzeniem, czuciem, robimy też przepływ z roślinami.
    Fizyka twierdzi, że nawet przedmiot obserwowany, zmienia się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo, nie napisałam natomiast:
      - ustrojona wewnętrznie, powiedziała kiedyś o sobie Agniecha. Koresponduje i cały czas miałam na myśli, ale jakoś... pominęłam. A jednak skojarzyłaś i przywołałaś :-). Zatem pójdę ponapawać się swoją racją na cytowanego bloga.
      - nie napisałam, że ludzie traktują rośliny jak rzeczy, a one nimi nie są. Boli mnie to, ale nie ma jak oponować, skoro także zwierzęta i siebie traktują jak rzeczy.
      Tak, mam przepływ z roślinami, wyraźnie to czuję.
      A co jest z kozami? To, że decydujesz?

      Usuń
  2. Ludzie są zastanawiający. Często słyszę, że chcą jechać na łąkę, do lasu, bo tam dziko i pięknie. A we własnym ogrodzie tylko włóknina, kontrola i plewienie. I broń Boże, żeby się rozrastało. Bo chwasty. Paradoks jakiś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest wyższy lewel mienia ogrodu, taka przedzikość. Bo nam wdrukowano, że jak ogród, to plewiony, grządki, kwiatki i rabatki. Okolony krawężnikiem idealny trawnik. Bez mniszków. Mniszki to zło. Nietaktem jest mieć chwasty, no bo jak te pospolite rośliny akceptować na rabacie pełnej szlachetnych róż? Dzikość to las i łąka, tęsknota za wolnością i spontanem. U nas właśnie będzie łąka kwietna, bo u nas dziko za oknem i tyle. Te pola stokrotkowe i mniszkowe są wspaniałe :)

      Usuń
    2. Czekam więc, aż myślenie o ogrodzie przejdzie na wyższy poziom i dostanie się do tzw. mainstreamu;) Świat wokół stanie się wtedy turbo piękny!:)

      Usuń
    3. paradoks i nie, taka natura ogrodu, nawet się nad tym nie zastanawiamy. A powinniśmy, bo "czasy się zmieniły", pora na przewartościowanie, właśnie level up.
      Myślałam też i o tym- pokoleniach walczących z przyrodą w poczuciu obowiązku i słusznej sprawy. Nasi dziadkowie i rodzice tacy byli, właściwie każdy z przedziału wieku 30+ ma traumatyczne doświadczenia przymusu zbierania truskawek, porzeczek czy stonki, pamięta swój bunt i wrażenie bezsensu z tym związane. Czy może my się aby wciąż nie buntujemy, jak rzemieślnicy w epoce rewolucji przemysłowej i wyznawcy slow life obecnie. I wcale nie o rośliny, piękno, naturalność nam chodzi.

      Usuń
    4. eXcuse Me:) pielenie potrzebne, nawet na ściółce, bo nawet kawałek kłącza perzu tak się rozrasta, że zadusić potrafi każde kwiatusie, a niezapominajki niech się sieją gdzie chcą, posiałem tez fiołki-zobaczymy czy wyjdą, niestety Kobea nie urosła, nie urosło też 2/3 posianej nasturcji-no cóż:( A lebioda też potrafi wyrosnąć ponad wszelkie normy i co jak nie pozwala rosnąć nawet trawie?

      Usuń
    5. Ja mam traumatyczne doświadczenia tylko z perzem, poziomki zbierać lubiłam od dziecka, bo trafiały prosto do brzuszka:]
      A tak serio...Nie wpadłabym na to, że może chodzić o bunt, ale przyznam, że dało mi to do myślenia.
      Choć w sumie powód powstawania takich dzikich ogrodów jest nieważny. Lenistwo, bunt czy uwielbienie dla naturalności - nieistotne. Byle było ich więcej:)

      Usuń
    6. panie Marku, Kaspi- perz, jak wiadomo, już po kilku sezonach plewnienia, koszenia i zacieniania zniknie :-)
      Oczywiście, roślinom tzw. ozdobnym, mającym wyższe wymagania niż spontaniczne, trzeba pomagać. Licząc nakłady czasu i kasy, jest to zupełnie irracjonalne. Ale gdyby nie było, to co ja bym robiła :-)

      Usuń
  3. lekcja ogrodnictwa że tak go nazwę "zastanego" jest dla mnie bezcenna. Kontrola wkrada się w nasze życia. Grunt to umieć w porę ją zauważyć i powiedzieć jej nie. To ciągła praca nad sobą ale dająca poczucie wolności, harmonii, spełnienia nie ważne czy w kontakcie z przyrodą czy między ludźmi - chociaż my przecież też jesteśmy częścią przyrody więc te podziały zupełnie są niepotrzebne. Dziękuję Ci za nazwy Droga Megi - uczę się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, wyzwolenie się spod samo- kontroli równa się wolność. I niepotrzebne te podziały, tak.

      Usuń
  4. Przepiękne są te dzikie ogrody :)))
    Nawiedzona ideą ogrodu permakulturowego odpuszczam totalnie chwastom, niektóre nawet zachęcając do zadomowienia się i ekspansji :). Trawnik mam niewielki, ale też rosną na nim mniszki, dąbrówka, stokrotki, a na obrzeżach piękny żywokost i cały zagajnik dzikiej mięty, dziurawca, rumianku i jaskółczego ziela, czyli samoistna apteka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to pięknie :-) dzikusy odwdzięczą ci się opieką nad uprawnymi.

      Usuń
  5. Masz rację. Uwielbiam dzikość...

    OdpowiedzUsuń
  6. dziki ogród jest najtrudniejszy, o ile łatwiej ciąć, ograniczać, usuwać.
    to musi być jednak kontrolowana dzikość. w moich okolicznościach przyrody wystarczyłyby 3 sezony, żeby te wszystkie cudowności zostały wyparte przez zachłanne, wielopienne trawy, szczawy, podstępnie rozłażące się pod ziemia orlice, wszędobylskie i duszące jak waz boa jeżyny i przytulia czepna, też nieduży a wredny szczawik. niech sobie rosną ale po drugiej stronie drogi. u mnie sezon pielenia trwa na okrągło, wystarcza dwa tygodnie nieobecności w sezonie, słońce i wilgoć, żeby wszystko urosło pod sufit. nie mam innego wyjścia, muszę kontrolować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. twój ogród mnie zachwyca, wszystkie te drobne fioletowe kwiatki w deszczu. Na zdjęciach widać, jak wszystko bujnie rośnie, ale myślę, że bodziszki poradziłyby sobie bez opieki mimo jeżyn i przytulii (tak, to najbardziej ekspansywne istoty, chociaż szczawik też bywa wredny, pokrywa ziemię takim dywanem, że nic innego się nie wysieje). Orlice sadziłam u siebie z dziesięć razy, już odpuszczę, nie chcą tu być. W sumie plewi się kilka razy w sezonie, ale u mnie jest dużo bardziej sucho i ciemno.
      Byłam u Foerstera :-) i na kawałku BUGi niespodziewanie.

      Usuń
    2. dlatego kocham bodziszki. za to, ze są bezkonfliktowe i można je zostawić bez opieki. poza tym są piękne :) zdjęcia wyrwane z kontekstu, nie oddają całości. przyjedziesz zobaczysz w czym rzecz. przez te wilgoć i w sumie korzystne temperatury tu rośnie na okrągło, jeśli lato gorące i suche to przystopuje na moment, żeby jesienią zacząć na nowo.
      czekam na relacje z Foerstera, bo chyba będzie, co ? ciekawe czy się podobało, chyba o tej porze roku to tam cudnie :)

      Usuń
    3. żaden ogród nie wygląda równie dobrze na zdjęciach czy w rzeczywistości w każdej jego części :-)
      Foerster Garten- no cóż, ładny ogródek przydomowy, bylinowy, to i ładny. Pora nienajlepsza- za późno na wczesnowiosenną świeżość i zapowiedź, za wcześnie na letnie byliny, bardzo sucho, więc wszystko słabo porosło. Myślę, że jesień tam jest piękna. Cudowny sklep z roślinami, kupiliśmy miodowniki.

      Usuń
  7. Dupsko... komentarz mi wcięło.
    A miało być o podążaniu roślin za ludźmi. Tak jak u mnie- pojawiły się inne rośliny niż zastane.
    Póki co najlepiej w boju radzą sobie pokrzywy, perz, kurdybanek, stokłosa miękka i komosa białą :)
    Szczygła lubię, za miłość do Czech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tak, czytałam u ciebie. Też bym chciała, żeby przyszły do mnie moje ulubione, bez czarny nawet to zrobił :-) I szkoda, że nie mam pokrzyw, chyba za mało miejsca i za sucho. I stokłosy nie mam, a chciałabym. I nawet kurdybanek był i wybył. Dlaczego mnie opuściły?

      Usuń
  8. Oj, Megi - u mnie rośnie, co tam chce;))) a Sumsiotka zza płotu gdera: "Wysiwo się to u mnie, łobetnij, wykosiułabyś, wyrównej..." - nie po to porzuciłam miasto, gdzie co tydzień panowie 5 cm trawkę riezali spalinówkami;))) u mnie - wolnaamerykanka i dzicz w stanie czystym;)))) i krety;)))) Buźka!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no najgorzej, że się wysiewa :-) lubię ten tekst, tak jakby diaspory nie były po to, żeby pokonac duże odległości.
      To wykaszanie w miastach jest bez sensu, tyle kasy zmarnowanej, co mogłaby pójść na nasadzenia np., i tak antyprzyrodniczo.

      Usuń
  9. O Mamo.. Jak ja bym chciała taki ogród:))) Cudne zdjęcia Megi, są niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sądząc po twoich zdjęciach, twojemu ogrodowi brakuje tylko trochę czasu :-)
      no i będziesz miała :-)

      Usuń
  10. Piękne BARDZO:) Takie trawniki to skarb.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniałe!!! :-))) Patrzę, patrzę i ciągle jakby na nowo widzę te cuda :-))) Piękne zdjęcia, lubię Twój sposób fotografowania :-)) Dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :-) patrząc uważnie widzisz wszystko wciąż na nowo, praktykuję to.

      Usuń
  12. To jest przepiękne! A efekt przytulii zatkał mnie...

    OdpowiedzUsuń
  13. O taki stokrotnik albo fiołkownik to bym chciała mieć... Uwielbiam wszystkie rośliny u siebie, które się rozrastają niekontrolowanie i jak szalone - dąbrówkę, konwalie, floks szydlasty, macierzankę, niezapominajkę... Tylko podagrycznika i perzu polubić jakoś nie mogę ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. A mój mąż wyrżnął mi wszystkie (prawie) mleczyki z trawnika:( I nie mam już żółtych słoneczek na soczystej zieleni....tak wpadłam się pożalić. Piękne te dzikie rabatki, tez takie lubię. Żałuję tylko że mam tak mało miejsca w ogrodzie, postawiłabym na łany takich uciekinierów w każdym kątku - zakątku:)

    OdpowiedzUsuń
  15. a ta marzanka daje szanse innym roślinom?
    M z W

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)