środa, 8 lutego 2017

#bezprojektu

Za dziecka często słyszałam- najpierw obowiązki, później przyjemność. Tak to funkcjonowało, pewnie u wielu z was też.
Obowiązki nigdy się nie kończą (co jest z tym życiem? i dlaczego zima na to nie pomaga?), ale może zasłużyłam, żeby napisać malutkiego posta? W końcu zawsze z powodzeniem buntowałam się przeciw schematowi no-pp😁
I przecież żyję nieco bez projektu.

Wspominałam, że zamierzam jeszcze przez jakiś czas spamować zdjęciami z folderu "ogrody 2016". Dzisiejsze #bezprojektu to nowa, rewolucyjna metoda urządzania ogrodu, po prostu do opatentowania.
Z bezprojektantem w pakiecie.

Projektowanie ogrodu klasycznie wygląda w skrócie tak:
- spotykamy się z potencjalnymi klientami w celu poznania ich oczekiwań i dokonania innych ustaleń,
- inwentaryzujemy teren i zieleń, decydujemy, co z tym zrobić,
- rysujemy dwie koncepcje (rzuty, wizualki),
- spotykamy się... itd.,
- rysujemy projekt (dużo map),
- sporządzamy kosztorys i przystępujemy do realizacji (powiedzmy). Na etapie projektowania zostaje ustalone, co wyrzucamy, co przesadzamy, co- i ile- dosadzamy, oczywiście po wykonaniu prac technicznych.
Wszystko to zajmuje sporo czasu i choć najczęstsze są sytuacje, kiedy bez projektu się nie da (pusta działka, ogrom możliwości, duża lub "skomplikowana" działka, ogrom możliwości, trudne do rozpoznania oczekiwania klientów), to często zdarzają się sytuacje, kiedy sprawę da się ogarnąć #bezprojektu.
Jak często? Powstaje nieco tylko mniej projektów, co "opisówek".
Kiedy? Najłatwiej będzie to pokazać na przykładach.

Pierwszy ogród, położony ponad zasnutym smogiem uzdrowiskiem, pojawił się już w wiosennym wpisie- dokonaliśmy wtedy cięć pielęgnacyjnych i przesadziliśmy kilka roślin, co było wstępem do dalszych prac.
Widok z ogrodu.
 Dokończyliśmy rozsypany murek oporowy.
I dalej co.
Ogródek został urządzony kilka lat temu.
Po mojemu- bez sensu. Niewykorzystany potencjał miejsca (zrobiłoby się tarasy na tym zboczu...), dziwnie dobrane rośliny (złociste cedry, mnogość karłowatych sosen, średnio dychające wrzosy, kulista katalpa w towarzystwie zwykłej jabłoni, no wiecie- kolekcja w stylu "co szkółka dała" i "nie wierzę, że to urośnie" oraz "to brukarz posadził"), obrzeża rabat z granitowej kostki (nie lubię obrzeży), a przede wszystkim- kształt rabat bez żadnego zamysłu oprócz tego, żeby "rzeka trawnika" spłynęła wzdłuż zbocza.
Tylko jak ona płynęła... tu falowanie kostki, tu niespodziewane rozlewisko...
No ale my tu nie jesteśmy od hejtowania, tylko od konstrukcji.
Spójrzmy na ogród oczami jego właścicieli.
Mamy śliczne i wdzięcznie rosnące choinki, widział ktoś takie zdrowe cedry i sosny himalajskie na nizinach? Nie lubimy wyrzucać roślin [to tak jak ja. Nie lubię też niepotrzebnych kosztów i nakładów pracy, Matka Ziemia na tym cierpi.]. Mamy trawnik na środku, pieski się z niego cieszą. Oczko wodne jest praktycznie bezobsługowe, bo przez większość dnia w cieniu [o bezobsługowych oczkach będzie wpis, Tabasia mnie kiedyś zainspirowała]. Tylko chcielibyśmy więcej kwiatów, bylin, łączkę taką...
Co ja na to?
Spróbowałam zmienić kształt trawnika. Te place bez trawy na froncie to miejsca po niepotrzebnej rabatce (po prawej) i poszerzenie rabaty likwidujące obrzeże pełgające wężykiem (po lewej).
Wyznaczony nowy kształt rabaty, konsekwentnie powstanie tam obrzeże z kostki...
ale darń nie zostanie zdjęta.
Ta część tyrawnika stanie się innowacyjną rabatą łąkową.
 Nadejszło lato.
Tymczasem w uzdrowisku.
Tymczasem w ogrodzie.
Kształt rabat ma być bardziej zdecydowany i dynamiczny, robimy więc nowe obrzeża. Ważne, żeby od strony trawnika nie było płytkiego fundamentu, bo trawa będzie czezła.
Zdejmujemy czarną szmatę, która widać, co robi roślinom. Nigdy, przenigdy czarnej szmaty, która utrudnia dostęp powietrza do korzeni, sprawiając, że niedotlenione rośliny źle rosną, a płytko ukorzeniona katalpa wymaga palikowania.
Nadejszła jesień.
(nie żeby nie dało się tego zrobić wcześniej i szybciej, to mogła być kilkudniowa "metamorfoza". Ale wiadomo, wakacje, wyjazdy... poza tym trzeba jakoś stopniować napięcie, niektórzy potrafią opisy ogrodowych liftingów rozciągnąć na kilka postów 😂)
 Dosadzamy kilka krzewów, sadzimy byliny.
W tym momencie przydaje się bezprojektant (oczywiście przydał się też wcześniej, w końcu klienci muszą wiedzieć, co i jak, i wycenić to trzeba), ale teraz bez niego nie razbieriosz.
Albowiem tekst bezprojektu, bogato ilustrowany i szczegółowo omówiony, wygląda np. tak:

Proponujemy następujące zmiany i dosadzenia:
1. Okolice oczka wodnego:
- wysadzenie spod domu lawendy (7 szt.) na skarpę przy tarasie,
- posadzenie zamiast niej niewysokich, cienioznośnych bylin podobnych do traw, jak turzyca muskegońska, turzyca Graya, liliowiec ‘Stella d’Oro’ (12 szt.).    
2. Fragment rabaty przed hibiskusem (i cyprysikiem sąsiadów)- dosadzenie kaliny japońskiej (1 szt.). 
3. Przesadzenie laurowiśni i zastąpienie jej wyższym krzewem (np. dereń kousa).   
4. Na części rabaty z sosnami: wysadzenie 2 róż okrywowych, dosadzenie niskich bylin (25 szt.) z przodu i wyższych (25 szt.) w ich tle. Niższe to np. przywrotnik ostroklapowy, bodziszek, kocimiętka, pierwiosnka wyniosła, zawilec wielkokwiatowy, wyższe- zawilec pajęczynowaty ‘Robustissima’, świecznica, tojeść orszelinowata, trzęślica modra, pysznogłówka, płomyk wiechowaty, kokoryczka wielokwiatowa, przetacznikowiec syberyjski, sadziec, dzięgiel, tojad mocny, aster wrzosolistny, wiązówka czerwona.            
5. Posadzenie drzewa za ostatnią sosną (na nowej rabacie- „łące kwietnej”). Może to być np. świdośliwa, jabłoń purpurowa.    
6. Między sosnami a piersiami: posadzenie 20 szt. bylin (w tym 5 wyższych), pasujących do istniejących (2 żurawki, 1 aster krzaczasty, 1 odętka?). Będą to takie byliny, jak w pkt. 4.
7. W części z piersiami, lilakami, miłorzębem: dosadzenie 5 szt. wyższych bylin (jak w pkt. 4).
8. Pod wiśnią:
- pozostawienie tawułek i piwonii,
- wysadzenie 2 róż okrywowych,
- dosadzenie 30 szt. niskich bylin (jak w pkt. 4, różne gatunki bodziszków).
9. Wzdłuż ogrodzenia w tej części jest miejsce na 5 niskich, gęstych krzewów, jak zadrzewnia krótkoogonkowa. 
10. Pod jabłonią:
- wysadzenie tawułek (ok. 20 szt.) i pigwowców japońskich (2 szt.)
- założenie rabaty „łąkowej” z wysokich bylin (ok. 150 szt.)      
11. Tylna część ogrodu:
- pozostawienie funkii, bergenii, języczki, przywrotnika,
- dosadzenie hortensji piłkowanych (5 szt.),
- dosadzenie zimozielonego krzewu (mahonia ostrolistna, kalina Burkwooda) koło laurowiśni,
- dosadzenie bergenii i funkii (wysadzone, pkt. 14, 15) przed laurowiśnią i lilakiem koło ogniska.
12. Pod czereśnią:
- wysadzenie rozchodnika okazałego, 3 szt. złocieni (na rabatę „łąkową”),
- dosadzenie tawułek i róż wysadzonych z rabat po prawej stronie.
13. Wzdłuż ogrodzenia z lewej strony:
- dosadzenie niższych krzewów o okrągłym pokroju (np. lilak Meyera ‘Palibin’) między istniejącymi (3 szt.),
- dosadzenie 3 szt. wyższych krzewów (np. kalina bodnantska, bez czarny ‘Black Lace’, orszelina olcholistna) na pustym odcinku ogrodzenia między hibiskusem a kaliną hordowiną,
- posadzenie kaliny japońskiej między jodłą a perukowcem,
- posadzenie kolkwicji chińskiej za perukowcem.
14. Uzupełnienie bylin na rabacie po tej stronie:
- do linii wrzosów- 50 szt. niskich bylin,
- między wrzosami- 60 szt. bylin o trawiastych liściach, np. sesleria błotna, turzyca górska,
- wzdłuż ogrodzenia- 20 szt. prosa rózgowatego,
- na skalniaku: 2 kępy seslerii Sadlera (6 szt.),
- pod tarasem: kępa obiedki szerokolistnej (5 szt.),  
- za murkiem oporowym wzdłuż tarasu: ok. 50 szt. bylin zadarniających, jak barwinek pospolity,  pragnia syberyjska.
Do wykorzystania na tej rabacie są: 2 żurawki, 8 bergenii, 1 aster krzaczasty.
15. Dookoła oczka wodnego:
- zastąpienie bergenii  i funkii (ok. 12 szt.) bylinami jak w pkt. 1 (30 szt.)
16. Założenie „łąki kwietnej”:
- wykonanie obrzeża z kostki kamiennej średniej znaczącego linię koszenia,
- dosadzenie gniazdowo w darni ok. 60 szt. bylin,
- dosadzenie roślin cebulkowych,
- koszenie 2 x w sezonie (koniec czerwca, wrzesień- październik),
- wygrabianie wczesną wiosną. [to jest ta innowacyjna rabata łąkowa]
Niach.
Niekoniecznie bym to czytała na waszym miejscu, chciałam tylko przekazać przekaz, że najlepiej przemyśleć i zaprojektować ważne rzeczy od razu, a nie poprawiać po kilku latach, bo to dużo roboty.
Poza tym w czasie rozmów nieco się pozmieniało, na korzyść kwiatków kosztem krzunów.
Barwinki za murkiem.
Seslerie uzupełniające szczątkowe wrzosowisko.

Ąka. Czekam na lato.
Widok przez oczko wodne.
W grudniu (😶) wpadliśmy posadzić cebulki
 i zobaczyć, co u łąki.
Mleczne lodowe krople💙
Byliny same się zabezpieczyły nawianymi liśćmi.
Zaletą takiego sposobu projektowania jest krótszy czas, a więc mniejszy koszt procesu projektowego.
Wadą- fakt, że nie jest to droga do samodzielnej realizacji.
I jeszcze to, że w ten sposób nie ogarniemy rewolucyjnych zmian.
Np. w prezentowanym przykładzie kształt rabat mógłby być zgrabniejszy.
Wyobraźcie sobie, że ujęty w ramy kostki trawnik jest już kwitnącą, wysoką łąką. Jest lepiej, ale i tak prawa strona nie nawiązuje konsekwentnie kształtem do lewej.
Z góry- lepiej wyglądałoby to bez zakola trawnika w dolnej lewej części zdjęcia, ale z praktycznych powodów jest tu potrzebne. Można je uprawdopodobnić np. sadząc tu drzewo.
Jednak rzadko widujemy ogród z lotu ptaka, nie ogarniamy w całości jego kompozycji. Jest dla nas sumą widoków, i widok taki jak ten (pod warunkiem, że nie jest to ponure grudniowe popołudnie, jak na zdjęciu) jest/będzie po urośnięciu łąki do przyjęcia.
Wystarczająco dobry, warto zapamiętać i stosować to określenie.
Drugi przykład to ogród, który był prawdziwym hardkorem.
Zaprojektowaliśmy go a- z kilka lat temu.
W trakcie realizacji zmienił się nieco przebieg ścieżek, użyte materiały, rozplanowanie elementów architektonicznych (zakładam, że zgodnie z potrzebami właścicieli).
Część roślinną realizowała firma, której efekty pracy wyglądały, jakby nie umiała czytać projektu- krzewy (tawuły, derenie) posadzone 30 cm od ogrodzenia, jodła dwa metry od wiśni, jednoodmianowe grupy tam, gdzie miały być mieszane- i nie miała doświadczenia w pracy na gliniastej glebie (nieuprawiona, przykryta czarną szmatą i żwirem). Zrobili mniej więcej połowę.
Ciągnąc to dalej musieliśmy więc:
- przesadzić sporo roślin, także drzew. Ponieważ należało uwzględnić zmiany, robiliśmy to #bezprojektu,
- zdjąć żwir, szmatę, warstwę gliny, wywieźć to wszystko (z wyjątkiem żwiru- właściciele woleli go zamiast kory z powodu silnych wiatrów w okolicy),
- nawieźć ziemię i uprawić rabaty,
- posadzić brakujące rośliny,
- ściółkować żwirem,
- regenerować trawnik (został ten na glinie, bo w międzyczasie pojawił się młody duży pies, w planie budowa altany i robienie trawnika od nowa było bezcelowe).
Dwa razy więcej roboty, wszystko ręcznie, bo nawierzchnie itd.
Chętnie bym poogarniała na wiosnę, zobaczyła latem, jak wśród traw zakwitają przetaczniki, wiązówki i dzięgle... zobaczymy.
Kilka drzew się po prostu utopiło w tej glinie, stąd wiśnie 'Umbraculifera' takie nierówne.
W oparach kocimiętki🐨🐨🐨
No i jednak. #bezprojektu rozciągnie się na kolejny wpis 😂
Pozdrówka, Megi.

21 komentarzy:

  1. uwielbiam, jak te byliny się same zabezpieczyły nawianymi liśćmi! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam długie posty. Ja rówiez jestem wychowana ze najpierw obowiązki potem przyjemność. I tak powinni być bo same przyjemności niewiele dają . ale określiłam czas na te obowiązki po tym czasie wchidzi przyjemność . polecam. Twój ogród jest piękny to mój jest jedną wielką improwizacją. Tak jak piszesz sadzine co wpadło w ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba masz rację, chciałabym tak, ale na drugie mam Prokrastynacja ;-)
      Improwizacje mają swoje dobre strony, jeżeli są poparte intuicją.

      Usuń
    2. To jesteś szczęśliwą osobą :D To co Ty już masz ja się usilnie próbuję nauczyć i chociaż po trochu włączyć w codzienność :D

      Usuń
  3. Ja cały czas się staram - najpierw obowiązki potem przyjemności. Ale zimą to tak się nie da ;) Najpierw przyjemności, a potem łaskawie może trochę obowiązków.
    #bezprojektu to ja mam cały czas. Wiadomo, że nie ta sama bajka, chociaż z opcją opisową się pokrywa akurat.
    P.S. Się coś podlinkowało innego na początku wpisu - Pani poprawi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. hrehre, faktycznie, jak to łatwo można ulokować produkt ;-) poprawiłam, dzięki.
      Właśnie idę przyjemnie spędzać czas- na klachy z somsiadką. A #bezprojektu jest fajne, bo nobilituje zmianę jako taką i jest mniej seriozne, niż rysowanie. Jak już jest narysowane, to strach zmienić, jakoś tak.

      Usuń
    2. O właśnie. Narysowane jakoś tak powstrzymuje. A czasem człowiek zacznie zmieniać i w połowie potrafi się koncepcja zmienić "bo coś". U mnie jedna część ogrodu właśnie w ten sposób ewoluuje. Ale wiem, że w końcu miodzio będzie :)

      Usuń
    3. będzie niewątpliwie :-)

      Usuń
  4. Ja zimą tylko przyjemności; książkowe zawsze, kawowe rano, nalewkowe po południu.
    W ogóle nie wiem, jak to jest "zprojektem", bo nie miałam kasy, bo miałam ambicje [choć nie miałam pojęcia], bo mi się wydawało. No to mam, jak mam. Pocieszam się, że mogło być gorzej.
    Czemu ja nie mam sąsiadek? Normalnych znaczy.
    PS pojęcia nie mam dalej, nabyłam trochę doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyjemności na każdą porę dnia i roku, i życia. Klachy z sąsiadkami też do nich należą. Może masz sąsiadki trochę dalej? albo w internetach? masz.

      Usuń
  5. W ogóle nie wiem, jak to jest "zprojektem", bo nie miałam kasy, bo miałam ambicje [choć nie miałam pojęcia], bo mi się wydawało. No to mam, jak mam. Pocieszam się, że mogło być gorzej.
    Skopiowałam, bo to dokładnie o mnie.

    Podoba mi się bardzo taka koncepcja ogrodu tworzonego grupowo a spontanicznie
    "brukarz posadził","
    "hydraulik przyniósł",
    "elektryk zostawił bo jego żonie się nie podobało",
    " sójka przyniosła, napracowała się, to szkoda było wyrzucić",
    "samo spadło i urosło"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, mam dużo tego "samo spadło i urosło". Tudzież "samo zdechło i nie urosło" ;)

      Usuń
    2. bo wam się wydaje- Gaja, Agniecha- że to takie odjaniepawlanie "zprojektem". A to taka sama droga na skróty (i do oszczędności), jak projekt wnętrza czy zatrudnienie kafelkarza. Polecam się na przyszłość, w innym miejscu, w innym życiu, bo na razie jest jak jest i na pewno nie jest źle, o nie.
      Oczywiście ogród tworzony grupowo a spontanicznie ma wiele uroku, ale sadzenie roślin przez brukarzy zwykle nie wydaje.
      "Samo zdechło i nie urosło" :-D :-D

      Usuń
  6. Fajny ten projekt bez projektu. To wyższa szkoła jazdy tak opisać wizję słowami, szczególnie gdy jest kupa przesadzania. Właściwie to jest konkret. Od razu widać ile jest do zrobienia (szczególnie jak się wymienia w punktach). Ciekawam jak będzie się prezentować ta innowacyjna rabata łąkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. doceniam, że doceniasz, miło mi z tego powodu :-) Rabata mnie samą ciekawi, "innowacyjna" to oczywiście żarciszek z rozmaitych "projektów", zwłaszcza tych z unijnym dofinansowaniem.

      Usuń
  7. WOW! Bardzo przyjemna okolica :) chętnie bym się tam zagubił..

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie będę i ja kopiować wpisu Gai, za to zapytam: jaką seslerię dałaś na wrzosowisku?
    I bardzo mnie zaciekawiło bezobsługowe oczko, bo w cieniu! Będę robić w tym roku małą sadzawkę, właśnie w świetlistym cieniu. Boję się, bo wszędzie piszą, że one muszą być na słońcu. A Ty, że w cieniu jest dobrze. Proszę, napisz, jak w takich warunkach jest z czystością wody? (bez chemii, oczywiście, i urządzeń mechanicznych)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. seslerię błotną. A z tyłu, pod oczarem, jest turzyca górska.
      Bardzo dobrze, że w cieniu. Napiszę o tym posta, ale oczko w tym ogrodzie od jesieni w ogóle nie ma światła (jest w cieniu domu), od wiosny jest w słońcu najwyżej przez pół dnia. Nikt z nim nic nie robił przez rok, uwierzysz? Ale pompa jest, musi być, jak są ryby, i powinna być nawet jak ryb nie ma, dla napowietrzenia wody.

      Usuń
    2. Spróbuję z seslerią błotną u siebie wśród wrzośców.
      W moim oczku nie ma ryb i w nowym też nie będzie. To istniejące oczko jest może pół dnia w słońcu, rosną tam rośliny, także natleniające. I nie ma pompy, rośliny wystarczają. Ale w cieniu pewnie rośliny nie będą rosły, więc... będę czekać niecierpliwie na Twój artykuł.

      Usuń
  9. Wygląda naprawdę rewelacyjnie :D

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)