piątek, 11 listopada 2011

byłoby pięknie, gdyby nie LIŚCIE!

Zauważyłam TO na ogrodowych blogach. Czas celebracji przejawów piękności, obfotografowywania tego,co jeszcze JAKOŚ wygląda, ostatnich kwiatów i... czas grabienia, sprzątania, przekopywania! Jesień, proszę państwa!
To i ja. Listopad nas dalej rozpieszcza, jeśli nie temperaturą, to słońcem.
Tyle roślin jeszcze płonie kolorem:



Kwiaty. Widzicie białego pająka- kwieciaka na róży? Trochę źle dobrał kolor, bo on z tych, co się w ukryciu płatków ZACZAJAJĄ. I zwykle wybierają kwiaty, na których są mało widoczne.

 Niezawodna trzmielina zwyczajna, Euonymus europaea.

 Hortensja dębolistna Hydrangea quercifolia, oby nie przemarzła.


Azalia. Kto powiedział, że ozdobna tylko z kwiatów, a kwitnie przez parę dni w roku?



No i ten krzak powyżej, Nellia sinensis. Nie wiem, czy ma jakąś polską nazwę, mało kto o nim słyszał, a jest niezwykle wdzięczny, mrozoodporny, silnie rosnący, niechorujący, kwitnący uroczo, różowo, podobnie do porzeczki krwistej. Wart zapamiętania i stosowania.
To, co nie płonie, jest pozbawione koloru:

 Buteloa, trawa taka.


 Gaura lindheimeri, mówiłam, że warto ją sadzić z trawami!



 Proso, Panicum virgatum.

Hortensja bukietowa, no przecież.


Pięciornik wreszcie jakoś wygląda w tym babim lecie...
... Byłam w takim ogrodzie.

Nie mój, not my style, od razu widać, tak?
Pograbić liście.

Nuda. Poszłam spacerować po kapiącym od mgły, rozświetlonym skośnym światłem lesie.







Pięknie, nastrojowo. Czerwone korale to kalina koralowa- jadalna, ale kwaśnocierpka (dla kyji:-))
A to co?


A to bambus niski, wyrzucony z resztkami z ogrodu...
RESZTKAMI Z OGRODU?




W LESIE?
Nie wiedzieć czemu wielu właścicieli ogrodu uważa materię organiczną pozostałą po plewieniu, cięciu, spadłą z drzew za kłopotliwe śmiecie. Nie wiedzieć czemu wpadają na pomysł, że można ją wyrzucić do lasu, a las wszystko przyjmie. Nie wiedzieć czemu wyrzucają to, co uważają za śmieci, za swój płot, przy ścieżce, którą spacerują. A czasem ją spalają, nad czym ubolewa Gwenaelle w rewelacyjnym poście.
Pocieszę ją: na Mazowszu spalają, a na Dolnym Śląsku są już tak leniwi, że wyrzucają za ogrodzenie. Jak pewni rolnicy na Suwalszczyźnie, u których przez kilka kolejnych lat spędzaliśmy wakacje, i którzy wszystkie problemy- zgniłe kartofle, wersalkę itd.- topili w bagnie na swojej posesji.
Wychodzę na skraj lasu.

Pomyślmy.
Liście są takie piękne.

Jak tak sobie leżą i leżą.
Oczywiście nie mogą leżeć na trawnikach

mimo że są takie piękne...
Ani na nawierzchniach, bo będzie ślisko, jak zmokną



Ale w lesie... nikt ich przecież nie zbiera. Okrywają zimową kołderką podziemne części bylin, które na wiosnę wyrosną w zielone listki, ani się obejrzymy i zdążymy je posprzątać (w lesie?).
Oczywiście tylko te, które tam spadły, powinny zostać na miejscu. Las jest ekosystemem o pewnych, ale nie nieograniczonych możliwościach samoregulacji. Nie jest w stanie przyjąć i włączyć w obieg nadmiaru materii. W najlepszym razie zmieni się skład gatunkowy runa- wkroczą w nie rośliny azotolubne, jak pokrzywy, jasnoty, dziki bez czarny. W gorszym- przysypane trupami tuj i stertami liści zielone listki leśnych bylin nie wyrosną... 
A we wspomnianym lesie, jak i w wielu innych, znajdziemy też doniczki plastikowe, liście w polietylenowych workach...
Palenie liści jest STRASZNIE nieekologiczne. To, co roślina przez cały sezon pracowicie asymilowała, tworząc związki organiczne, my puszczamy z dymem w ciągu paru sekund, zamieniając w dwutlenek węgla, zwiększając efekt cieplarniany!
To co MY robimy z wyraźnym nadmiarem liści, zgrabionych z trawników;-)?
KOMPOSTUJEMY.
Tak. W procesie kompostowania z liści i wszelkich innych resztek organicznych, z domieszką części mineralnych (ziemia, piasek) powstaje w ciągu 1- 3 sezonów bogaty w składniki substrat, który używamy jako zaprawę do sadzenia roślin. W tym roku na wynajętym polu wyprodukowaliśmy kilkadziesiąt ton kompostu na własne potrzeby. Oszczędzając jednocześnie tyle samo torfu, który jest surowcem nieodnawialnym. O czym kiedyś.
Kompostować można w każdej skali, od wiaderka pod zlewem z dżdżownicami do pryzmy na polu. Napisać więcej?
Poza tym uprawa rozchodników jest liściochłonna, podłoże dla nich to substrat wymieszany ze zmielonymi liśćmi o_O

A... może by postępować tak, jak w lesie? NIE SPRZĄTAĆ liści przed zimą? Niech sobie leżą, okrywając kołderką...
Powiem, że ja w moim małym ogródku tak robię. Zwykle myślę, że na wiosnę to posprzątam, ale... potem nie ma czasu... i wychodzą te zielone listki...
I każdy właściciel parku czy dużego ogrodu tak robi, zapytajcie Gwenaelle...
Dobrze jest posadzić rośliny okrywowe, które zapewnią ten leśny look. A jeżeli mamy ściółkę z kory, to wystarczy przy wiosennym sprzątaniu zebrać nadmiar liści, a resztę przeszurać gracą.
Zimą liście mogą na okrywowych leżeć, chroniąc przed przemarzaniem i wysychaniem, pozwalając przezimować bezkręgowcom, a więc i żywiącymi się nimi ptakom, częściowo się rozkładając, dzięki czemu część składników wraca do gleby.
A jakie rośliny okrywowe? Wkrótce napiszę o moich ulubionych:-)
Jesień, proszę państwa. Czuć ją w kocim futerku

Ciepło dnia budzi bezkręgowce


ale kycie kycie usypia



chociaż chwilami jest jeszcze tak rozmarzająco ciepło...


Niezawodni Osadnicy. Pozdrówka, Megi.

16 komentarzy:

  1. oj tak ,brak świadomości u ludzi...na mojej ulicy palą albo wywożą do lasku brzozowe za nami...armia z taczkami od wiosny do zimy pomyka pod moim płotem...masz najpiękniejszą jesień na fotkach ze wszystkich blogów jakie widziałam...te pająki są super:))buziaki Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne zdjecia...u mnie dzis słonko ale i mróz wielki...siedzę sobie kuchni...i patrze na sikory i kosy,które rządzą się w ogrodzie...a Bury z wywalonym językiem obok mnie połyka slina.Te wywożone i palone smieci mnie przerażają....ja mam dwa wielkie komposty....nawet zima zbieramy resztki organiczne w domy.....ale przyznaje się ,że palę w piecu -w kotłowni liście od orzecha włoskiego....ale nie wiem co mogę z nimi robic?-ponoc nie nadają się na kompost.....pozdrawiam pełna wyrzutów sumienia:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne zdjęcia, szczególnie proso nas urzekło.
    Cześć, a ja mam na imię Marek i siedzę tu z mamą i proso mi się strasznie podoba. Nie mamy takiego ładnego ogrodu.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie też dzisiaj pierwszy mocniejszy przymrozek, ale wychodzące słońce wszystko rozmraża. W każdym bądź razie kawę poranną piłam jeszcze w ogrodzie, trochę szybciej niż zwykle, bo ... stygła szybciej ...

    OdpowiedzUsuń
  5. My grabimy tylko liście orzecha włoskiego. Reszta zostaje, bo powiem szczerze jakbym miała zgrabić własnymi rączkami prawie hektar to chybabym padła...A trawnik u nas dziki - bardziej łąkę przypomina niż angielską murawę. To i liście mu nie straszne!
    Pozdrawiam jesiennie
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. flo, dziękuję, to dla mnie wielki komplement, bo baaardzo się przykładam do zdjęć:-) ależ ty wcześnie wstajesz w sobotę!
    Qro, wyrzuty masz nieuzasadnione;-) niech je mają ci, co wywożą i palą. Orzechowe liście też można kompostować, ale przemieszane z innymi i w dłuższym niż roczny cyklu.
    Dziękuję, Saro. Marku, nie wiedziałam, że już umiesz pisać?! Mam nadzieję, że mimo to lubisz swój ogród;-)
    barashko, zazdroszczę ci tej kawy z widokiem na staw... widok to jest taki, że trzeba by się zaopatrzyć w termokubek i gazowy ogrzewacz okolicznej przestrzeni;-)
    A i W, no i racja. Mniej kontroli, także nad liśćmi, zawsze wychodzi na dobre:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę, to ja zdecydowanie :)))) liści nie grabię, niech sobie leżą i tak angielskiego trawnika nie będę miała, a liście są fantastyczne. Przez kilka lat zbierałam liście z leszczyny i ściółkowałam nimi rabatę z tawułkami, i co? po zimie ich nie było, to po co je grabić, skoro po pierwsze malowniczo fruwają po działce, po drugie i tak na wiosnę już ich w zasadzie nie ma :DDDDDDD

    Megi, uwielbiam Cię za te uświadamiające posty :DDDDDDDDDD

    A ta nellia to mi jesienną pęcherznicę kolorami przypomina, no to mam kolejne badylko do upolowania, bo skoro nie przemarza, a wygląda tak wdzięcznie... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hortensja dębolistna cudownie Ci się przebarwiła, moja w tym roku nie bardzo, zresztą tak przemarzła zimą, że ledwo odbiła na wiosnę. Zobaczymy co będzie w ten sezon zimowy.
    Ja liście na rabatach zostawiam, ile się da to jeszcze na nie nagarniam, ale z trawnika oczywiście zgrabiam i wyrzucam na kompost. Dzisiaj jeszcze u nas było pięknie, słonecznie, ale już chłodno i to już chyba koniec moich prac ogrodowych w tym roku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Megi, no i znów lekcja edukacyjna dla mnie wielka bo przyznam szczerze, że ja nic o tych sprawach nie wiedziałam. Może dlatego, że jeszcze ogrodu swego nie mam, ale podkreślając słowo "jeszcze", cieszę się bo jak JUŻ będę go miała to informacje powyższe będą dla mnie niezbędne.
    Poza tym mam wrażenie, że przedmiot taki jak EKOLOGIA w szkole powinien już być osobnym i to pilnie wprowadzonym od pierwszej klasy... a może i od przedszkola... Nieświadomość jest straszna.

    OdpowiedzUsuń
  10. aneto, leszczynowe liście są takie miękkie, że rzeczywiście wiosną nie ma ich prawie:-) nellia zdecydowanie do upolowania, moim zdaniem przypomina również tawulec Tanaki! Ale ładniejsza jest.
    Talibro, ja też nagarniam, dlatego wiosną bywa trochę nadmiaru. Hortensje dębolistne ostatniej zimy wszędzie przemarzły i w tym roku odbijały od korzeni, i nie kwitły.
    naszapolano, jeszcze;-) i rzeczywiście coś jest nie tak z tą edukacją przyrodniczą w szkołach, a będzie jeszcze gorzej!

    OdpowiedzUsuń
  11. No ja nie wiem czy mnie pocieszyłaś ;)
    Na Mazowszu też wywalają, kiedyś ze spaceru po lesie przyniosłam sobie sadzonki irysów, leżały na wielkiej kupie kompostowej.
    Można się pocieszać że przy najmniej nie palą wraz z tymi roślinami zimujących w nich owadów, płazów i gadów. No i lepsze to niż wory ze śmieciami...
    Co do liści ja ich generalnie nie sprzątam, wyjątkiem są trawniki (no i liście kasztanowców). Używam też liści do okrywania rabat. Zamiast sypać korą nadmiary liści lądują pod krzewami i dają fantastyczną ściółkę. Duże ogrody lub wręcz parki, rządzą się innymi prawami.

    OdpowiedzUsuń
  12. To co "pozbawione koloru" na Twoich zdjęciach jest śliczne.Niestety palenie liści jest jeszcze nagminne, a dym się snuje nad ogródkami ;-(. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepiękne zdjęcia!
    Jak zwykle.
    Liści nie grabię, bo nie mam ogrodu :):):)
    Pozdrawiam szur szur w liściach

    OdpowiedzUsuń
  14. Megi, zdjęłaś mi ciężar z pleców, bo te liście to spać mi nie dawały, przecież na wiosnę gdzieś znikają, tylko z magnolii zostaje misterna siateczka, nie będę grabić!!!
    Zaglądam i czytam, bardzo inspirujące posty, a wiesz jak w dzieciństwie nazywaliśmy owoce trzmieliny? - "kurza d..a", serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Gwenaelle, właśnie, dobrze, że wspomniałaś- palenie liści (i wypalanie traw) to istne krematorium. W małych ogrodach zostawianie na rabatach się sprawdza, pewnie mulczowanie na trawniku niekoniecznie:-)
    Giga, w ogródkach działkowych ma to pewien urok jesienny, ale jest ZŁE. Dzięki.
    M., MASZ ogród przecież- cały świat... szur szur.
    Mario, ja TEŻ czytam... muszę się ujawnić. Kurza d, ładnie!

    OdpowiedzUsuń
  16. No proszę jak ładnie pisałaś. Nie wiedziałam wtedy o Twoim istnieniu, a myśl moja podążała w tym samym kierunku. Miałam kiedyś ogródek we Wrocławiu, jesienią trudno było tam wytrzymać. Wszędzie płonęły stosy. A moje liście nagarniałam na róże i winogrona. Dziwna byłam jakaś :) Przytulam Gosiu :)

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)