poniedziałek, 14 listopada 2011

okrywówka

czyli to, co chwilowo kryje się pod liśćmi... a inną porą roku chroni glebę przed wysychaniem, skutecznie konkuruje z chwastami, żywi i chroni bezkręgowce i pięknie wygląda.
W pewnym sensie moje ulubione rośliny.

Lista okrywowych krzewów, wysokości 20 cm- 1m (zależy od odmiany i od cięcia), do sadzenia w liczbie 3- 5 szt./m2:

Dereń rozłogowy ‘Kelseyi’- takie zielone kępki, gęste i foremne, a zimą żółtoczerwone pędy,
Róże- okrywowe,
Mahonia ostrolistna- bezkonkurencyjna,
Kariopterys- kwitnie po lawendzie,
Śnieguliczka Chenaulta ‘Hancock’- idealna do okrywania skarp, a w drugim roku po posadzeniu żaden chwast się przez nią nie przebije,
Mikrobiota syberyjska- jeden z niewielu iglaków, które lubię,
Tawuła brzozolistna- piękna zieleń, kwiaty, jesienne przebarwienie,
Jałowiec rozesłany- jeszcze jeden iglak, groszkowa zieleń,
Jałowiec nadbrzeżny- bardzo naturalistyczny iglak,
Irga pozioma- no przecież...
Irga 'Coral Beauty'- te duże, jasne korale przy zimozielonych liściach...

Najlepsze, tak uważam, w każdym razie koło wro rosną bezproblemowo. A ja zrobiłam sobie i wam ściągę- tak, żeby wracać w chwilach zapomnienia...



Róże (tu 'Neon') cieszą nas nieustająco od czerwca.



O mikrobiocie już pisałam byłam, że taka z niej iglasta paproć czy tam płożąca tuja... a w dodatku zimą czekoladowieje. I może rosnąć w cieniu, i znosi suszę... dobry z niej iglak:-)


Śnieguliczka Chenaulta jet super okrywowa;-) rośnie w słońcu, cieniu, suszy i pod sumakami! Rosłaby nawet we wsi S za domem, od północnej strony!

Lista bylin jest nieporównanie dłuższa... i może kiedyś sobie zmontuję taką linkownię, przydałaby się... a dzisiaj pokażę kilka evergreenów (dosłownie) i masthewów, udowadniając, że pora roku im niestraszna!



Kosmatka leśna, Luzula sylvatica. Zimozielona:-)





Bodziszki. Pierwsze zdjęcie to Geranium sanguineum, drugie- hmhmhm, trzecie i czwarte- Geranium macrorrhizum.


Marzanka wonna, Gallium odoratum, nasza rodzima i grądowa.


Barwinek pospolity, Vinca minor,


Pragnia kuklikowata, Waldsteinia geoides. Wiosną ma duuużo żółtych kwiatków.




Poziomkówka indyjska, Duchesnea indica. Jadalna, niesmaczna;-p



Żeleźniak żółty, Phlomis russeliana. Piękne, gęste kępy złożone z wełnistych "uszek", a te kwiatostany w  lipcu wyglądają tak:


czyli dobrze:-)
No tak. To tak dla porządku, i tytułem uzupełnienia poprzedniego wpisu, bo przecież NIE BĘDĄ TE LIŚCIE LEŻEĆ NA GOŁEJ ZIEMI! Następnym razem z innej beczki;-)
A było to w dzień słoneczny... w okolicy pięknej








tak pięknej, że spaceru nijak nie można było odpuścić...

Pozdrówka, Megi.

15 komentarzy:

  1. Megi, czy to nie jest bodzieszek Renarda (chyba go sobie sprawię).

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog to skarb! Tylko zdradź mi, skąd bierzesz czas... piszesz tak wyczerpująco, często, pięknie i jeszcze te zdjęcia... dziękuję!
    Ściskam czule ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. i jak druga połowa tygodnia:))?? i kiedy ten Meksyk:)))ja tą pragnie w ilości bliżej nieokreślonej poproszę na wiosnę:)) i jeszcze parę innych coby mi trawę wszędobylską zakryły:)) już można Gosiu te wszystkie mało odporne otulać na zimę??:))buziaki iście jesienno-zimowe:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewo, tak, myślę, że Renarda. Ale nie chciało mi się sprawdzać;-p Piękne ma to mięsiste żyłkowanie.
    Inkwi, po prostu: nie gotuję, nie prasuję, generalnie prokrastynuję;-) Bawię się blogiem teraz, bo lubię bardzo. A robienie zdjęć to plus mojej pracy: jak jestem w terenie, i zrobię, co mam zrobić, to mykam na spacerek. Dużo nie potrzeba, tak pięknie jest w naszych okolicach!
    flo, zaraz u ciebie będę:-) a Meksyk na fejsie... Pragnia jeszcze fajniejsza jest moim zdaniem syberyjska, bo zakrywa wszystko gęstym dywanem, rozłogi robi. Nawet z małoodpornymi powinno się poczekać, aż ziemia się zmrozi, żeby patogeny zahibernowały... czyli -5 stopni powinno być przez kilka dni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ba! Ja też nie prasuję i prokrastynuję... ale widocznie nie to odkładam, co trzeba. Bloga odkładam. Telefony. Pisanie maili zaległych ;-) I bardzo zaległe spotkania, nad czym ubolewam...
    Życie to sztuka wyborów, ech...

    A, i hortensje już opatuliłam - za wcześnie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak pięknie oziminki wzeszły, spróbowałam tego lata zjeść taką piękną poziomeczkę, bardziej oszukańczego wyglądu chyba nie ma, paskudztwo. Pranie zamarznięte zbierałam przed chwilą, coś zaczyna nam podsypywać leciutko; a czerwone kaloszki urodziwe, jak poziomki, serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  7. Smukke efterårsbilleder.
    Tak for rundvisningen.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ściągę sobie skopiowałam , a zdjęcia z okolicy są urocze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. JAKO AMEBA OGRODOWA...PO PROSTU KOCHAM CZYTAC TE TWOJE POSTY I ZACHWYCAĆ SIE TYMI WSZYSTKIMI NAZWAMI.....TAKI ŻELAŹNIAK ŻÓŁTY...TOŻ TO POEZJA W SAMYM BRZMIENIU:))))POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  10. Inkwi, nieee... ja wiem, że jak się zrobi zimno, to ciężko wyjść z domu i zdążyć z tym okrywaniem też ciężko, nic im nie będzie, pewnie za chwilę zimno się zrobi. Właśnie powoli się uczę dokonywania właściwych wyborów, mam nadzieję...
    Ach, Mario, komentarz jak twoje wpisy- 1 000 wątków... te poziomeczki są niezwykle oszukańcze, bo wyglądają jak wisienki na torcie, a smakują jak wata!
    tack, Landbohaven:-)
    Giga, cieszę się, że się przyda:-)
    Qro Amebowa, jak mi miło:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Taka ściąga to skarb :), zresztą Twój blog to skarb -wszystko w jednym miejscu:)
    Zdjęcia ze spacrów piękne, takie , że chciałoby sie tam pójść, zobaczyć, powąchać.
    A tak nawiasem mówiąc,bardzo podobają mi się zdjęcia na których są Twoje butki, jak bym gdzieś takie zobaczyła to od razu bym wiedziała kto robił :)))
    Pomysł super.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. taaak, butki sama już uważam za kultowe... i zaczynam uważać, jakie zakładam w teren, szaleństwo;-) dziękuję za komplement pod adresem bloga, Mirko:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Geranium to faktycznie renardi albo któryś mieszaniec od niego.
    W sumie nie wpadłam na to że można karyopteris potraktować jak okrywowy, kurcze nie rpzetestuję bo musiałbym wyrzucić moje ukochane piwonie. Tym samym zostaję przy jednej sztuce...
    Jeden z nielicznych blogów gdzie można coś poczytać:) I to napisanego z sensem:)
    PS. Runianka, runianka... Mój faworyt:)

    OdpowiedzUsuń
  14. marto- renardii, już pamiętam, bo sama kupowałam:-) Kariopterys tnę wiosną najkrócej, jak się da (mocno drewnieje, więc na ok. 20 cm) i ładnie zadarnia duże powierzchnie, jak taka wypasiona lawenda. Runiankę też bardzo lubię (ale barwinek większy bardziej!). Dziękuję serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  15. Też kariopterys tnę nisko bo u mnie zazwyczaj przemarza do poziomu śniegu, barwinek większy też niestety a szkoda bo piękny faktycznie. Odpuściłam już go sobie po kilku próbach. Za to V.minor mam w kilkunastu chyba wariacjach:)

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)