czwartek, 29 grudnia 2011

... i po świętach.

U was też?
Jak było?
W Moherii było miło. Chyba nawet znalazłam Pióro Żar Ptaka.





Pióro Żar Ptaka nie tak trudno znaleźć, okazało się.
Wystarczy nie wstawać rano... słuchając z satysfakcją, jak sąsiad wypuszcza samochód i myśląc, że przed nami miesiąc niewstawania, a potem już wiosna.
Wystarczy pójść z TP do zwykłego sklepu ze skarpetkami i herbatą.
Można też spędzić dzień piżamkowo- drzemkowo- herbaciany z rumem oraz truflami.
Poczytać "Jedz, módl się i kochaj", i nie włączać kompka przez dzień cały.
Pojechać na wycieczkę w szaro- szary dzień i cieszyć się, że nie pada.
Nie chciałabym spłycać tematu pióra, dobrego na chłód i samotność w sercu, ale to jakiś początek.
Będzie dalszy ciąg...
A to cała choinka:-))) nie, nie choinka. To Zygfryd, Serb świerski. O imionach choinek pisałam w zeszłym roku.


A to oto jest najpiękniejsza choinka wrocławska. Most Rędziński.

Trochę mało ekologiczna, bo każda nitka z osobna podświetlona wielkimi reflektorami.
A to wianki od flo w naturalnym środowisku. Pięknie ubierają.


A to już wiosna... znacznie bardziej wiosenna niż ostatnio. Właściwie trochę dość mam tego skondensowanego zapachu;-p



Spośród kotów wirtualnie obecny dzisiaj jeden, za to w wielu znudzonych odsłonach. Oto kot przybrany świątecznie w różowe futerko. Jednocześnie sfochowany i skonfundowany.





To confuse a cat... bezcenne.
Tu kot spontanicznie zalogował się w naczyniu:



Tu samoobsługowo bawi się częścią Zygfryda. Pociąga za sznurek, a gałązka jedzie, łaaał.



No a to kot pierwszego dnia świąt... jaki fajny jasny obrus i jak dużo miejsca, zabrali wreszcie te szpeje wszystkie i można się rozciąąąąągnąć...






... sama rozkosz, spokój i błogosławieństwo Żar Ptaka...
(a te okruszki to z kocich łapek rozsypane, obrus do wymiany).

No właśnie. Foss się nudzi. Pańcia Fossa tęskni za Kminkiem jak nie wiem co, ale chciałaby dać domek jakiemuś kotu. Braciszkowi dla Fossila i kochanemu futerkowi. Ale wolałaby, żeby to był kotek, który naprawdę tego potrzebuje. Zabrany bezdomności albo ze schroniska, a nie tak jak zwykle- z jakichś przypadkowych  urodzin w już zakoconym domu, w którym jak kotów przybędzie, to "jakoś to będzie", bo znajdzie się przygarniacz i znowu nie trzeba nikogo sterylizować.
W związku z tym  Megi spędza czas na wszelkich ogłoszeniach i portalach poświęconych kocim adopcjom. W końcu trafia na forum miau.pl, nad wątkami którego przez dwa popołudnia wylewa łzy (naprawdę jest wzruszające, spróbujcie). Zaczepia mailowo i nieśmiało dwie osoby.
I WIECIE CO? Okazuje się, że jej domek nie spełnia standardów. Że dom tzw. wychodzący nie jest odpowiedni dla kotów urodzonych i wychowanych w piwnicy, na działce przy opuszczonym domu... taki domek jest niebezpieczny.
AAAAAAA! Co się porobiło z tym światem? Ja wiem, że nie do końca jestem dobrą pańcią dla kyciów. Że są traktowani tak jak wszyscy domownicy, a nie wyjątkowo. Że czasem nie poszłam wczas do weta, bo byłam w pracy albo wykończona po pracy. Że jedzą puszki z lidla i biedry (ale ja TEŻ jem żarcie z lidla i biedry). Że nigdy nie obcinałam im pazurków. Że Puszek do tej pory nie jest wykastrowany... chwila, chwila, co tu jest ważne, a co nie?
Może tu właśnie odpowiem, bo sama skierowałam kocich opiekunów na mojego bloga, i tak będzie najłatwiej wszystko ogarnąć. Zresztą da się uogólnić na stosunek do przyrody w ogóle, więc nie będzie bardzo nie na temat;-p
Byłam dzisiaj u weta z Puszkiem i Fossem.
Puszkin w wieku około roku zachorował na przewlekłe zapalenie górnych dróg oddechowych. Zapalenie to nigdy się nie wyleczyło, prawdopodobnie jest na tle alergicznym. Co jakiś czas się nasila (towarzyszy mu zapalenie dziąseł i spojówek) i wtedy go podleczamy antybiotykami, a wypróbowaliśmy ich wiele. W tej chwili uparłam się, że wyleczy się do stanu, w którym będzie można mu wyczyścić zęby (ma dopiero trzy lata,  jak będzie miał paradontozę i ząbki mu wypadną, to trzeba będzie go karmić specjalną karmą albo będzie miał niedobory, będzie źle gryzł i trawił i umrze przedwcześnie) i wykastrować (w tej chwili z powodu jego temperamentu cierpią kocice- ściga je, chociaż są wysterylizowane, i dorastające kocury, jak Kminek, a niedługo Foss. Nawyk dalekich wędrówek na pewno mu pozostanie.). Jak jest taki zasmarkany, to narkoza nie wchodzi w grę.
Kuracja Puszka ma trwać do 20 stycznia, zastrzyk co drugi dzień. Majątek wydamy, ale oby była skuteczna. Nie do końca w to wierzę, bo, po pierwsze- Puszkin jest kotem o wielu cechach recesywnych (jasny rudzielec z cechami albinizmu) i pewnie alergia się z tym wiąże, po drugie- on dobrze wie, co i jak, i leczenie bywa nieregularne z powodu przedłużających się nieobecności kota;-p
Puszek jest problemem i nauczką- nie brać kota z domu, gdzie ktoś traktował zwierzaki jak zabawki i swoją własność- tak fajnie, jak jest dużo małych kotków... a w całej okolicy musiały być już blisko spokrewnione...
Foss natomiast jest na zimne dmuchany- miał zaczerwienione dziąsła i nieświeży oddech, no to z Puszkiem do transportera i też Floral. Boję się, bo to trzeci raz w ciągu jego krótkiego życia, z czego wynika, że może mieć skłonności do chorób nerek. Ech.
Polar, dziewięcioletnia kocica, ostatnio zaczęła wylizywać sobie futerko z brzucha i też nie wiadomo- alergia na jakiś środek czystości? Pchły? (pchły i kleszcze to normalne pasożyty u kotów wychodzących, drodzy forumowicze. Trzeba je zwalczać, ale mimo tą ciągle SĄ.) Niedoczynność tarczycy, na którą już cierpiała? Stres? Stres mógłby być uzasadniony szaleństwami Puszka (ale to też nie jest tak, że on na te kocice NAPADA. To one ostrzegawczo mówią rauraurau, reagują nadmiarowo i go prowokują). Na szczęście chyba zaczyna zarastać... albo się odfutrzyła na maxa, bo nie znajduję już wszędzie czarnych kłaczków. Oczywiście trzeba ją odkłaczać.
Najbardziej stres puszkowy daje się we znaki dwóm pozostałym kiciom- ośmioletniej Puni, która jest bardzo specyficzna (dominująca, ale nieco autystyczna) i czteroletniej (chyba) Aguti, która jest zaborcza, jest kotem na wyłączność, bo nigdy nie miała prawdziwego domku.
Jeżeli ktoś jest zdziwiony tą moją rozkminą, terminologią itd., to kieruję na wspomniane forum... tam się dowiecie, co to znaczy antropomorfizować...
Dodam, że Polar i Aguti to zaradne kotki, które same nas wybrały. Schron dla zwierząt za naszym ogrodzeniem przynajmniej niektórym niezależnym kotom dawał wybór. Niezamknięte w klatkach mogły wybrać swoich człowieków... albo stworzyć komunę na blokowisku... albo squat w starym bunkrze. Punia jest córką Polara z tych czasów wolności. Wiem, że teraz na Ślazowej koty nie mają takich możliwości. Wyjście poza teren Schroniska może skończyć się spotkaniem z lisem np.
No to... co z tym wychodzeniem?
A JAK wy byście się czuli? Będąc kotem? Który powinien chodzić Własnymi Drogami, Ścieżką wśród Wilgotnych i Dzikich Lasów? Jakbyście się czuli w klatce mieszkania, w akwarium za szybą? Za którą fruwają ptaki?
Co jest ważniejsze? Bezpieczeństwo i nuda? Przygoda i dzikość serca?
One nie są naszą własnością. One tylko chcą z nami mieszkać, bo nas lubią. Przychodzą zjeść nasze jedzenie i pozwalają się pogłaskać.
Jak to leciało? miłość cierpliwa jest... nie szuka swego?
Nieprzestrzeganie naturalnych praw zwierząt jest formą wykorzystywania zwierząt i jest nieetyczne. O. Sama wymyśliłam. I może nawet wymaga specjalnej kampanii.
Autokomentując: lepiej dać kotu dom niewychodzący, niż żaden. W pewnych okolicznościach (bliskość ruchliwej ulicy, mieszkanie wysoko) dom siłą rzeczy musi być niewychodzący. Wychodzący dom na wsi bywa niebezpieczny (zdziczałe psy, lisy). Ale jak tylko się da... nie bawmy się w Boga... i powściągnijmy egoizm.
O rany, przypominają mi się te wszystkie filmiki z serii "jak do cholery udało nam się przeżyć". I psychoza wożenia dzieci wszędzie, i ułatwiania im życia na maxa.
A btw, czy forumowicze nie zdają sobie sprawy, że używając "najlepszego żwirku Brylant", "karmy, którą weterynarze karmią swoje zwierzęta", "jedynego leku na...", "niezbędnego produktu" są ofiarami marketingu? Jak daleko można się zapędzać w swoje lęki i niepewność, że dobre nie jest wystarczająco dobre, że musi być najlepsze? Nie chcę wiedzieć, co się dzieje na portalach poświęconych dzieciom;-p

Teraz sama się zapędziłam, zaraz was pogryzę i podrapię;-) ale jak jak jak mogłabym nie być sobą? Kontrolować, zamiast korygować?

A kafelki idą do... a nie, to jutro. Właśnie, JUTRO miałam napisać, ale nie wytrzymałam...
Czyli JUTRO... i w kolejnych postach: candywyniki, co się dzieje z wodą, którą są przesiąknięte torfowiska, wycieczka w szary dzień, podsumowanie roku i noworoczne "postanowienia" (nie robię, brrrrr)...
Albo was poczytam, albo wracam popłakać nad kotami. Lubię egzotykę;-p Kiedyś całe godziny wisiałam na vitalii śledząc postępy osób w chudnięciu... ale okazało się, że odchudzanie jest monotonne i zwykle prowadzi do punktu wyjścia. Pewna moja znajoma obserwowała forum dla amazonek. Tam to musi być hardo.
Sorry.
Pozdrówka, Megi.

15 komentarzy:

  1. Ale nas doszkoliłaś :-), ale i śliczne zdjęcia zrobiłaś. Kotek w różowym futerku wygląda "bombowo". Życzę Ci, żeby Twoje serce w nie było już samotne z nowym 2012 rokiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuje Megii:)) za słowa,obrazy te tutaj i te u mnie:)) napisanie tego posta zajęło mi chyba całe życie:)) mam trudną naturę, trudny charakter, kiedyś bardzo mało się uśmiechałam,zmieniła mnie choroba, groźba wózka uświadomiła mi jak wielu rzeczy jeszcze nawet nie powąchałam, jak boje się życia,ludzi...rok walki o każdy dzień bez bólu uświadamia jaką ma się siłę:)i jak dużo zależy ode mnie...buziaki Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty to umiesz wodę w instalacji zagotować! Pufff pufff, para wychodzi przez zawór bezpieczeństwa, w końcówce piszącej. Znam kilka uczłowieczonych koni, które wychowane w izolacji od pobratymców, nie wiedzą kim są. Takie zwierzęta stają się z czasem bardzo niebezpieczne i można zostać kaleką w starciu z 600 kilogramami ulubieńca, który domaga się cukierka. Znam uczłowieczone, z nic nie rozumiejącej miłości, konie, które nie doznały deszczu, śniegu i zimna. Są poubierane od stóp do głów i zamknięte w pięknych boksach. Znam konie, które nigdy nie widziały otwartej przestrzeni, bo są Sportowe. I tak dalej i tak dalej.
    Sama łapię się na tym, że czasami zdarza mi się "wiedzieć lepiej" od zwierzęcia i narzucać mu swoją koncepcję. Na przykład - jak lepiej być kurą. Bezpieczną, w zamkniętym kurniku? Zagrożoną atakami drapieżników, poza kurnikiem? Myślę, że najlepiej pozwolić im na wybór. W związku z czym. część ptaków prawie nie wychodzi, część buszuje po okolicy, do zmierzchu.
    Nie będę pisać o krowach, świniach, kurach i gęsiach, bo po co.
    Wierzyłam, że znajdziesz pióro! Jest Twoje od zawsze. Mało jest osób, które tak bardzo je mają.

    Kochana Megi, wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! swego czasu też okazało się, że nasz "dom wychodzący" jest niewłaściwy, nie wystarczająco dobry... No cóż, na dobre wyszło, bo pojechałyśmy z córcią do schroniska i wzięłyśmy aaa, kotki dwa ;-)) I jakoś nikt nas nie pytał, jakie mamy kwalifikacje. Właściwie, to powinnam spytać nasze koty, czy są szczęśliwe? Wychodzą i wchodzą, kiedy chcą. A kiedy niczego nie chcą, śpią na fotelu przed kominkiem. I jedzą puszki z Lidla i psią zupę z psich misek ;-) No nie wiem...
    Też nie robię "postanowień" ;-)
    Najlepszego 2012!!!
    Ściskam czule

    OdpowiedzUsuń
  5. O brakowalo Cie tutaj! przeczytalam Twoj wpis i ciesze sie ze, masz Pioro Zar Ptaka, doslownie i w przenosni a z Twoimi wywodami zgadzam sie w 100 procentach. Choinke masz niezwykla, taka jaka Ty jestes, piekna jest! a ta nieekologiczna...mistrzowskie skojarzenie.
    Zadziwiasz mnie Twoja znajomoscia botaniczna, tillandsia usneoides, oplatwa brodaczkowata, zajrzalam do internetu i dowiedzialam sie ze nalezy do bromelii....nonono!a mam tego w ogrodzie w ilosciach przemyslowych. Tutaj nazywa sie ja barba de viejo, czyli broda starca.
    Ciesze sie,ze znowu jestes i rok 2012 niech bedzie najwspanialszy pod sloncem!

    OdpowiedzUsuń
  6. W kwestii kotów się wypowiem jako kocia opiekunka, która wyadoptowała już ponad setkę kociąt. Nie zawsze domek wychodzący będzie optymalny. Jeżeli dom znajduje się przy ruchliwej ulicy, a kociak wychowany był w domu, wypieszczony i wylalany - za nic nie dam! Bo nie mam pewności, że taki kociak za kilka dni nie wpadnie pod samochód, nie rozszarpie go jakiś pies. Moje koty wychodzą ( te, które chcą), ale ja mieszkam na " środku niczego" i jest bezpiecznie.A jeśli mam wybór - wolę dać kota do bezpiecznego domu. Tym bardziej, jeśli nie znam osoby, do której kot idzie. Ciebie znam wirtualnie, wiem jak żyją Twoje koty, jaką mają opiekę i Tobie powierzyłabym swojego kociego wychowanka bez wahania, Ale trzeba zrozumieć też obiekcje kocich opiekunek. Pamiętam jak jedna z moich gdańskich znajomych wyadoptowała kociaka - fajni ludzie. Tylko, że mały kotek, niedopilnowany dwa dni później skończył pod kołami samochodu... A do oddania są dwa kociaki u mojej wirtualnej znajomej i jedna kotka już dorosła - lekko utykająca na jedną łapkę, ale zdrowa i już wysterylizowana. Jakby coś mogę dać namiary. Pozdrawiam
    Kocia Mama

    OdpowiedzUsuń
  7. śliczny blog pełen pięknych,ciepłych fotek:)))

    Na zbliżający się Nowy Rok niechaj Chrystusa siła niepojęta, rozjaśni każdy życia mrok. A gdy zapłoną sztuczne ognie i płynie piękna nutka, idzie Nowy Rok, stary już umyka; więc wzniesiemy puchary, przetańczymy do rana, niech los nam nie szczędzi kawioru i szampana. Oby Nowy Rok byt dla Ciebie najlepszy, żeby przyszły same jasne dni, żeby sny były kolorowe, wieczory pełne nadziei, a poranki beztroskie .Stary rok odchodzi wielkimi krokami, niech więc wszystkie złe chwile zostaną za nami. Nowy niech Ci przyniesie dużo zdrowia, wiele radości a przede wszystkim szczęścia w miłości. Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gigo, dziękuję:-)))
    flo, nawet jak cie poznałam, byłaś INNA... widać, jak zmienił się twój świat!
    M., to ty skłaniasz mnie do refleksji życiowych;-)))
    Inkwi, zawsze pozostaje schronisko... bo wszystko lepsze niż to. Ale lubię, jak ktoś ładnie o tych zwierzakach opowiada, jak kocie opiekunki. Bo mi się wydaje, że trafię na kotka, jakiego chciałam... a on i tak będzie inny, i będę go kochać nieprzytomnie;-]
    grazyno, bo pięknie u ciebie, tu i tam. Tillandsia bardzo by mi w ogródku pasowała:]
    Asiu, o tym wspomniałam. Ale ja mieszkam w stosunkowo bezpiecznym miejscu- do ulicy (ze zwalniaczami) 50 m, co prawda czasem giną na niej młode koty, ale takie z pobliża drogi i wyraźnie z fantazji nocnych kierowców:-/// Co najmniej 500 m w przeciwną stronę ciągną się niewymuskane ogrody przydomowe (takie, w których nikt nie przegania kotów), z tyłu działki hektar opuszczonego starodrzewiu po schronie... gorzej, jak w okolicy zaczynają się jakieś budowy. Od kiedy nie ma schronu i nadmiaru kotów, przestały przeszkadzać sąsiadom. Ja też zawsze sobie dopasowuję potencjalne miejsce do życia pod katem kotów... i nie wyobrażam sobie niezabezpieczonego balkonu gdzieś wyżej... i tak dalej. Poza tym nie dziwię się kocim opiekunkom, które wkładają tyle serca, determinacji i pieniędzy w dobro konkretnego kotka. Właściwie to ja bardziej o ludziach i zwierzętach jako takich;-)
    AGATKO, bardzo dziękuję:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. KIEDY WKWIETNIU UMARŁ MÓJ NAJKOCHAŃSZY KOT...ZGINĄŁ POD KOŁAMI SAMOCHODU.....2M OD FURTKI...A PRAWDOPODOBNIE BIEGŁ DO MNIE ...BO USŁYSZAŁ JAK KOSZĘ TRAWE...SĄSIEDZI...MAJA CHYBA Z 6 KOTÓW...ZADEN NIE WYCHODZI NA DWÓR...A MAJĄ COŚ NA KSZTAŁT OGRODU....Z WYZSZOŚCIĄ W GŁOSIE USŁYSZAŁAM..MIĘDZY WIERSZAMI,ŻE JA ZŁA PANCIA JESTEM.....BO ONI NIGDY NIE NARAZILIBY SWYCH KOTECZKÓW NA TAKIE NIEBEZPIECZEŃSTWO:((( ALE JA MYŚLĘ,ŻE TE KOTY Z CHĘCIA BYŁYBY NA MIEJSCU MOJEJ BIEDNEJ MILKI...OBY TYLKO SPRÓBOWAĆ WOLNOŚCI....OWSZEM ,JA ZAWSZE ŻARTUJĘ,ŻE KOT JEST DLA MNIE ,A NIE JA DLA KOTA....ALE NIE OSZUKUJMY SIĘ:)))) NAWET MUSZĘ SIE PRZYZNAC PRZESTAŁAM LATAC ZA MYMI OGONKAMI,ZEBY NIE POLOWAŁY NA PTAKI....HALOŁ!!!!..TO JA MOGĘ KURZKA ZROZNA A MÓJ KOTEK NIE MA PRAWA DO TEGO ,CO SAM BÓG MU DAŁ?..INSTYNKT KAŻE MU POLOWAĆ,SIKAĆ W KRZAKI,MIZIAĆ SIĘ W PIASKU,TRAWIE...A CZASEM TEŻ NA MOICH KOLANACH...KOCHAM WOLNOŚĆ OI MUSZĘ NA NIA POZWOLIĆ MOIM ZWIERZAKOM...TAKZE SIKORKOM,NIECH WIĘC SIE BRONIA PRZED KULAWYM KOTEM...TO NIE JEST TAKIE TRUDNE..HIHIHI...NIE WIEM CZY SKAŁADNIE TO NAPISAŁAM,ALE GŁOWA MNIE ŁUPIE:))-POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  10. This post is inspiring. Wonderful pictures and I really enjoyed your blog. And really amazing fanny cat…
    Megii - Best wishes for a Very Happy New Year!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyny, łączę się z Wami w Waszych spostrzeżeniach, ja też bym najchętniej moje kociaki zamknęła dla bezpieczeństwa w złotej klatce, ale się nie da ... Szpacheł (ten chory) musi byc' w domu, bo każdorazowe samowolne wyjście kończy się dla niego katastrofalnie, ale strasznie cierpi za wolnością ... Spacery pod okiem panci mu nie wystarczają. Więc jak miałby tak cały dzień spędzac' w domu, to by niewątpliwie zgupiał, a my przy nim ! Pomyślności w Nowym Roku dla Ciebie i całej Twej ludzko-zwierzęcej rodziny !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Qro, to straszne, co piszesz, nie do przeżycia:-/ ale zdarza się, i nic nie poradzimy, nie uchronimy...
    Sandra, many thanks... and the same wishes for you!
    barashko, a na co on choruje, biedak? Dziękuję za życzenia!

    OdpowiedzUsuń
  13. teraz dopiero usiadłam, obejrzałam i poczytałam - kociak w różowym futrze - boski!
    nawet nie wiedziałam,że są takie jazdy na kocich forach :)na dziecięcych jest czasami taka masakra,że ręce i nogi opadają... ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. dziękuję za tego posta i zdjęcia;)kociak w różu wygląda jak brat bliźniak mojego Karolka....
    ściska mnie w dołku więc nie komentuję ....,ja nie mam w takim razie jak Ty szans na adopcję... dziękuję Ci za Twoje u mnie odwiedziny i ciepłe słowa.Życzę Ci Lepszego Roku ;)pozdrawiam serdecznie
    Rancho Lavender

    OdpowiedzUsuń
  15. It's genuinely very difficult in this busy life to listen news on Television, so I just use web for that reason, and get the most recent news.
    Have a look at my weblog ... where to download movies

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)