czwartek, 19 kwietnia 2012

kokorycze o zachodzie słońca

Postanowiłam się doszczęśliwić.
Nic nie doszczęśliwia tak, jak wycieczka w kierunku przyrody. Chociaż na godzinę. Ostatnią godzinę dnia.
Popatrzcie, zdjęcia zrobione wczoraj w przypałacowym parku w Borzygniewie i nad Bystrzycą koło Kamionnej.






W Borzygniewie jeszcze pełnia słońca, przekwitające kokorycze prawie purpurowe, czosnki niedźwiedzie na ciepłym wzgórzu prawie już kwitną, parkowość w tym laboratorium sukcesji widoczna tylko dzięki kasztanowcowi, platanowi i czerwonolistnej leszczynie...






... a w Kamionnej zawilce gajowe i żółte, kokorycze i miodunki, i ziarnopłony pchają się na pobocza.

















Prawdziwy to grąd, grabowodębowy, z klonem, grabem i trzmieliną w podszycie.
Po słonecznej stronie drogi różowobiałe łany ciągną się w hektary.












Taaak...
A TP twierdzi, że wśród kokorycz jestem... jaka? rozanielona? promienna?
jakaś taka.



Buuu!

Zdecydowanie taki las doszczęśliwia. Potrzebuję własnego lasu, w którym mogłabym codziennie głaskać kokorycze.
Lasy nigdy, nigdy nas nie zawiodą... prawda.
A kwiatowe widoki w naszych okolicznych grądach dostępne tylko do weekendu.

Pozdrówka, Megi.

17 komentarzy:

  1. Masz rację, najlepszym sposobem na wszelkie stresy i problemy jest przyroda. Jak się zobaczy tak cudownie ukwiecone miejsca, to chce się żyć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, czuję się w pełni doszczęśliwiona. Cuda po prostu ta natura wyczynia.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham kokorycze i wśród takich łanów, czuła bym się jak w niebie.
    W moim rejonie też rosną w naturze, ale nie w takich ilościach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wczoraj tez troche sie powloczylam wsrod drzew z moja prawie stuletnia mama na wozku, bylo piekne popoludnie, i podziwialam wlasnie zolte zawilce, po raz pierwszy chyba w zyciu, napstrykalam mnostwo zdjec...byly tez fiolki, biale zawilce , no i ptaszki za ktorymi sie uganiam.
    Ogladajac Twoj wpis widze,ze jestem analfabetka botaniczna,kokorycze...nie znam, nie widzialam czosnku niedzwiedziego, miodunki tez nie...usprawiedliwieniem na moja niewiedze bedzie to,ze wyjechalam bardzo wczesnie z kraju, a w parku wiekszyckim nie bylo tych roslin.
    A Twoje lasy sa niesamowite, bardzo ukwiecone, wcale sie nie dziwie,ze maja taki zbawienny wplyw na zbolale dusze. Piekne zdjecia, baardzo mi sie podobaja. Aaaaaa! zapomnialabym..wczoraj na spacerze poznalam szyszeczki modrzewiowe, sliczny mocny rozowy kolor, ale sa malutkie a na Twoim zdjeciu byly w powiekszeniu, dzieki Tobie za to odkrycie!!!Pozdrawiam serdecznie bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że przyczyniam się do twoich odkryć:-) i czekam na zdjęcia zawilców!

      Usuń
  5. I znów grądy wymiatają! Nie widziałam nigdy kokoryczy w takich ilościach i kolorach.
    Nie zawiodły i niech tak już zawsze będzie ...
    Kokorycz jest naprawdę niezła w doszczęśliwianiu. Przez oczy potrafi, a i nalewka z ziela i cebulek znosi niepokój i stany depresyjne. Tyle, że w dawkowaniu trudna.
    Szczęśliwości spokojnej i mocnej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Megi, dobrze że wiesz doskonale jak zrobić sobie dobrze. Zmartwiłam się poprzednim postem ale czuję, że już jest lepiej i życzę aby tak właśnie trwało. Nie daj się złym duchom, które starają się nam zawsze jakoś zakłócić bytowanie. Jedne łatwiej odpędzić a inne, wiem.... nawet szczotą trudno przegonić. Ale walczyć zawsze należy.
    Z tego uśmiechu na twarzy widzę, że najgorsze już za Tobą. Oby mnie to nie zmyliło. :-) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  7. A przy okazji doszczęśliwiłaś na odległość parę osób ;-)) Cudowne, aż dech zapiera!
    W sprawie wież (i nie tylko) zadzwonię.
    Ściskam Cię czule

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne łany kokoryczowe...U nas juz pewnie też kwitną. A ja "kwitnę" w domu...Bu. Chyba przyszłej wiosny dopiero dane mi będzie oglądać ich piękno...

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Megi,
    często do Ciebie zaglądam, bo mam pewność, że jak zamieszczasz posta to czeka mnie prawdziwa uczta.
    Nie zawiodłam się i tym razem. U was jednak cieplej niż na Mazurach, lasy tu jeszcze śpią zimowym snem.
    Ostatnie zdjęcie jednak najbardziej mnie zachwyciło.
    Serdeczności ślę
    jolanda

    OdpowiedzUsuń
  10. oj, Megi, jak zwykle pięknie i piękne jest to,że doszczęśliwiasz też innych dzieląc się tymi widokami! Zdjęcie ostatnie - the best :D
    Wypiłabym toast na okoliczność skutecznego, trwałego Twojego doszczęśliwienia, ale obawiam się,że wpędziłabym się w niezły pasztet;) (piję już toasty za szybką papierologię u ZiŁ ;)). Zatem pozostaje czarowanie - oby czarna dziura już nie wróciła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałam;-) papierologia wymaga wielu toastów, powinnam się dołaczyć;-p

      Usuń
  11. Oglądając Twoje zdjęcia miałam wrażenie, że śnię.Oglądałam je wiele razy...
    Jestem zachwycona Twoim blogiem, zdjęciami. Rozmarzyłam się patrząc na wspaniałą zieleń. U mnie do prawdziwej wiosny jeszcze bardzo daleko...
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Baaardzo się cieszę, że "podzieleniem" się(szerowaniem;-p?)doszczęśliwiłam również Was. I macie rację- to jest bajka. Inna bajka, piękna bajka. Pewnie i gdzie indziej piszą się podobne bajki, ostatnio zachwycałam się łanami żonkilów i przylaszczek... na innych blogach. U mnie tego nie ma:-/

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, zdecydowanie się rozanielasz w kokoryczach, zdecydowanie. Znasz stara piosenkę Sławy Przybylskiej o większości roślin, jakie wymieniłaś w poście? cudna jest, taka jak ten spacer.

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczerze mówiąc lasów u mnie w bród, ale takich widoków niestety brak. Masz wielkie szczęście móc obcować z tak pięknym krajobrazem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)