piątek, 6 grudnia 2013

A tymczasem w naszych stronach...

... mieliśmy krótką zimę
 Taką piękność mamy za oknem łazienki.
Trzeba zacząć działać, bo ktoś zapewne będzie chciał wyciąć coś przed sezonem lęgowym.
Na razie śpią tam nietoperze i śpiewają kosy.
Tak, śpiewają.
Nie wiem, po co.
 Cis rośnie nieco bliżej, w ogródku.
 
a po niej wróciła jesień.
kalina wonna
moja ulubiona ogrodowa biżuteria:-)
trzmielina oskrzydlona. Teoretycznie oskrzydlona, w praktyce chyba inny gatunek.
 gatunek?
Gdyby nie to, że miejsce znane głównie wrocławianom, to byłaby blogowa zagadka.
Wszystko przez moją niechęć do fotografowania artefaktów.
Ale piękne, prawda? 
Dzisiaj w kominie zawodzi Ksawery aka Sven.
***
Tymczasem Biała Inez nauczyła się bawić i bawi się, bawi i bawi.
Własnymi łapkami, nogami od mebli i myszkami.
A ja mogę na to paczeć, paczeć i paczeć.
Cieszyć się zmianą, jaka zaszła w kocie.
Utytym tak, że wygląda jak foka (to akurat niedobrze, ale Inez je na zapas), mała biała wałkowata foka z krótkimi płetwami.
Albo jak biały niedźwiedź polujący na fokę:-)
Tymczasem Foss
po prostu fossuje.
Tymczasem Punia
hejtuje, hejtuje, hejtuje.
Tymczasm Pomarańczowy Puszkin
 ładnie wygląda
Na tym stoliku, oprócz Puszka i duńskiego kotka, który był już w Kanadzie, stała także kopenhaska pocelanowa mewka.
Albo Puszek, albo mewka.
Tymczasem Kropek
bawi się z ludźmi
bez ludzi się nudzi.
I dobrze by było, gdyby robił tylko to, ale.
Pewnego dnia wskoczył na blat w kuchni i spadł razem z naszą ukochaną miską w zielone łąkowe kwiatki.
Następnego dnia wywrócił na piwniczne schody pudełko z farbą (czerwoną! czerwoną!) i rozlała się ona. Wiadomo, że to kropkowa sprawka, bo czerwone ślady łapek objawiły się na kuchence, podłodze i blacie.
Kolejnego dnia zrzucił ze stołu dwie cukiernice naraz- szklany kufel i kremową bavarię w czerwone kwiatki (lubiłam kremową bavarię).
Wczoraj, chcąc wskoczyć na sofę po prostu, wybrał drogę przez stół i kubek z goracą herbatą.
Która wylała się na Basię, centralnie.
Codziennie coś autorstwa tego kota.
Kolejny dobry powód, żeby jechać do Świdnicy (mewki nie znalazłam).
Szkoda, że zrobił to już po pierwszej niedzieli miesiąca, miałabym lepszy pretekst do zakupów.
A tak to nie zwracałam uwagi na cukiernice^^
tylko
było tak zimno, że pożądałyśmy;-)
pod niebem Hermes. Świdnica to kupieckie miasto.
zadbaliśmy o DODATNI bilans energetyczny (cukiernia Łukowa, ciastka przedwojenne;-))
Aga udaje, że to nic, Prawdziwy Bloger nie ruszy, póki nie sfotografuje, a mnie od razu poszło w cycki^^
 Tak, ZADBALIŚMY.
W drodze powrotnej były krótkie kijki.
Za krótkie, za to o złotej godzinie.
Góra z masztem to oczywiście (oczywiście dla dlnślązaków) nasza pogańska Góra Ciszy, Ślęża, wyrastająca nagle wśród równiny.
Kije w okolicach Szczepanowa, bardzo obiecujących (piękna wieś w dolinie potoku, pałac w ruinie, wcale nie różowy^^, park, folwark- ciemno było, więc do powtórzenia).
***
Tymczasem...
... powstał kolejny lafstajlowy post (ale jakoś trzeba przeżyć, c'nie?)
... przyjechały jeżyki (i nawet jeden był w szkole!)
... przeżyłam swój florystyczny pierwszy raz,
... dobrze, że koty czasem śpią i nie grzeszą.
Tymczasem- pozdrówka, Megi.

31 komentarzy:

  1. Piękne te powyginane konary...widok za oknem w sam raz dla "mojego wymarzonego domu":)
    Koty psoty, ja bym się wściekła, choć mój okupował głównie kuchnię ze wskazaniem na lodówkę co ją sam otwierał (drzwi od kuchni też sam otwierał, a kluczyka niet) więc został skazany na dworska banicję (dworską, bo na dworze, czyli na zewnątrz - nie wiem jak jest u Was, na Podkarpaciu słyszałam "na pole" i się kurna zastanawiałam gdzie oni wszyscy te POLA mają...)
    Mnie tym razem urzykły balkony - no i jak, umieli kiedyś ŁADNIE budować??? No umieli. Teraz czasami im się udaje, ze wskazaniem na "czasami" jakpróbują klinkierem naśladować litą cegłę. Mamy Poznaniu plastyka miejsckiego, ale spóźnił się mocno, bo największe szkaradziejstwa już zdążyli wybudować. Wczoraj jednak słyszałam że plastyk jest tylko ciałem doradczym bez możliwości veta - po cholerę więc plastyk którego nikt nie musi słuchać??? I ja go lubię tego plastyka, chodziłam z nim no LO:) Powinien się stawiać twardo i pisać, pisać pisać...bloga może?
    Megi kijków zazdraszczam, ja mam zakaz lekarski kijkowania:) Ale może po samych nogach swoich dwóch pochadzam...Xavier wyje jak potępieniec, drżę o orzech sąsiada, bo załatwia mi prawie tak piękny widok jak u Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ondrasza, a nie zastanawiałaś, gdzie ci wszyscy inni te dwory mają? Szlachcice i szlachcianki, w mordę ich jeża.:-))) U nas też na dwór się chodzi. Plastyk w gazecie powinien pisać.
      Megi, nie byłam w stanie policzyć tych kotów, zaczęły mi się mnożyć w oczach.

      Usuń
    2. :) fakt, dlatego przetłumaczyłam...z dworskiego na nasze:)

      Usuń
    3. do mojego wymarzonego domu ten gąszcz z każdej strony nie pasuje, ale za to sąsiadów nie widzę;-) w lecie nie widzę nikogo z żadnej strony.
      Jakoś wszystko tym kotom wybaczam, zresztą nie tylko kotom, nie przeżywam rzeczy... za bardzo.
      Nie wiem, co by było, jakby to był jednorożec np. albo jakaś sukienka;-p
      Tak, pięknie się budowało, bo się umiało, a nie naklejało kształtki ze styro i gipsu. Plastyk, architekt miejski, całe tam Biuro Rozwoju (Wrocławia)- to tylko etaty, ale mam wrażenie, że i im nie zależy (patrz konkurs na fontannę na Nowym Targu, u nas) albo nie są twórczy (jedyne, co w ciągu roku wymyślił nasz plastyk- albo jedyne, co zrealizowano- to szary kolor kubłów, stojaków na rowery i przystanków, łał).
      U nas na dworze? słyszałam jeszcza "na dworzu". Niektóre koty są u nas "nadworne".
      A jest ich na fotkach 6, Agniecho, Nora śpiąc z Fossem pochłonęła prawie całe światło:-) Polar pochłania go tyle, że nie ma co robić zdjęcia.

      Usuń
    4. Mamy współpracownika z Wrocławia (przefarbował się na poznaniaka, mało tego, familię ściągnął do Pyrlandii:)) on mówi : "na dworzu" i " nie rozumie..." Bez "M" na końcu, czy ty wiesz jakie to jest wkurzające? Gdybym go tak nie lubiła, poprawiałabym za każdym razem:) Nie rozumieM, M na końcu wymawiamy...:) Brak wzroku sąsiada rzecz bezcenna...

      Usuń
    5. a faktycznie, tak mówio;-) u nas? szczególnie jakoś?
      no i "wziąść".

      Usuń
  2. Doskonały post! Koty, Świdniunia i coś słodkiego:)) Lubię bardzo. A po obejrzeniu zdjęć mojego ukochanego miasta, chcę świąt jeszcze bardziej:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świdniunia<3
      miasto cudów, jubilerów i sklepów mięsnych. Kiedyś robiliśmy ogród w Witoszowie, więc często bywałam w ciągu powszedniego dnia. Uwielbiam Bar Kupiecki i Stereoptyp Geja, który tam obsługuje w rytm muzy, Furtaka, gdzie przed południem grają w szachy starsi panowie i właśnie Łukową, gdzieb przed południem spotykają się na kawie starsze panie w kapeluszach, taki gender. Organy w Bazylice. Bramy kamienic. I był taki sklep z duńskimi ciuchami, ale już nie.

      Usuń
  3. Cudne te Twoje koty,mam tylko jedną kotkę ale też już jest tłusta.
    W Świdnicy byłam po raz pierwszy w te wakacje .Jestem zauroczona i na pewno jeszcze tam zawitam.
    Pozdrawiam Bożena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bądź, choćby z uwagi na różne atrakcje opisane w komciu powyżej:-)

      Usuń
  4. Ja też mam taką - serdeluchnę - tłuściutką. Koty otyłe mają skłonność do cukrzycy- niestety. Martwię się o nią.
    Twoja Ulung w dobrobycie ma się nieźle- futerko wyładniało- doszła do siebie.
    One wszystkie ładnieją na zimę- to gęste futro.
    Wycieczki zawsze w moim ulubionym klimacie : jarmark różności, zabytki i spacer przez pola.
    Udanego weekendu ! Mocy wrażeń !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety, niestety, nie miałam jeszcze kota cukrzycowego, ale trzeba to ogarniać. Kłopot w tym, że Inez zawsze jest przy miskach, kogokolwiek bym nie karmiła (a nie zawsze karmię wszystkie naraz, bo różnie przychodzą). I że dojada po wszystkich. Jakoś muszę zacząć nad tym panować, do tej pory cieszyłam się, że ładnie przybiera:-)
      Dziękuję, tobie też miłego- o matko, jak wieje! a ja się przeziębiłam, raz po razie, wyjść z tego nie mogę, zobaczę, co z kijkami.

      Usuń
    2. Ja miałam dwa koty z cukrzycą- okropne choróbsko- w ciągu roku powoli je zabiera. Dawkowanie insuliny i pomiar cukru to męka. Jeden dostał za dużo, bo jak mu zmierzyć cukier - miał niedocukrzenie- nie udało się go uratować....
      Są takie zwierzaki- wiecznie głodne, ale jeżeli możesz coś z tym zrobić - to zrób.
      U nas wieje, ale wydaje się że, to nic groźnego. Pierwszy śnieg spadł.
      Kije odpuść i zapuść korzenie w łóżko- wygrzej się w ciepełku.
      Buziaki

      Usuń
    3. Liść to wiąz

      Usuń
    4. polny:-)
      a rośnie blisko tych pięknych budynków, na wodociągach.

      Usuń
  5. Megi, jak miło na serce taki koci post robi. Żebyś wiedziała, jaka u nas zima na Podlasiu... Ten Ksawery przywlókł śniegowe szaleństwo. Zawiało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Szwecji Sven przyniósł śnieg, dla was też starczyło... dla nas już nie.
      Przeczytałam: Ksawery czy Mikołaj, nieważne- ważne, że facet na jedną noc! i oby.

      Usuń
  6. Teraz już mogę się przyznać, myślałam, że Inez nie ma szans tak pięknie wydobrzeć. Myślałam, że z nią całkiem kiepsko było. Megi, jesteś wielka!
    Puszkin i Punia są przerażające!
    Ja się codziennie testuję na swoją alergię na koty. Czas przebywania koty w domu jest coraz dłuższy. Póki co, jestem zdrowa. Ciekawe ciekawe ...
    Poszłabym na Ślężę, może tam są odpowiedzi? Bardzo potrzebuję.
    Dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. było całkiem kiepsko, ale to było tylko jedno życie, widocznie jeszcze ma zapas:-)
      Rude są psychodeliczne!
      Podobno alergia mija, jak przychodzi- nagle.
      Może są odpowiedzi, ale zapewne można je było usłyszeć w czasach Góry Milczenia.
      Teraz trudniej, za dużo ludzi.

      Usuń
  7. Witam, zaglądam tu do ciebie odkąd napisałaś post o inkwizycji. Jestem pod dużym urokiem twoich różnych umiejętności i z pewnością będę potrzebowała pomocy w sprawie urządzania ogrodu. Byłoby miło się poznać kiedyś. Inkwizycja to nasi sąsiedzi z drugiej wioski.Już mialam pisać list prywatnie, ale tak zeszło, bo nie wiedziałam, czego ja wlasciwie chce w sprawie tego ogrodu. Pomyslałam teraz, że moze bedziecie się wybierali w okolice Rębiszowa w najbliższym czasie, to moglibyśmy sie wtedy spotkac. Będę w mojej wsi od świąt do 5 stycznia.
    Koty są wdzięcznymi zdjęciowymi modelami, też swoje lubię fotografować.
    Pozdrawiam na razie ze świętokrzyskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, wszystkie drogi prowadzą na Dolny:-) witamy pielgrzymów!
      Jeżeli pójdzie zgodnie z planem, to w R spędzam Sylwestra:-)
      do zobaczenia:-)

      Usuń
  8. U nas dzisiaj dopiero pada śnieg i to na zmianę z gradem. Do tego wieje okropnie aż huczy ale chyba wszędzie ta wichura dotarła, może nocą się nieco uspokoi. Szkoda, że tak mało zdjęć z targów staroci powiesiłaś, dojrzałam trochę szkła :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo nie mam wiecej ciekawych fotek, było tak zizizimnooo... a ze szkła rzucały mi się na oczy tylko ryby...
      chyba ten wiatr jeszcze pobędzie z nami, pozdrawiam:-)

      Usuń
  9. Ciekawe czy Kropcio to straszy brat Filonki???? Nie tylko wizualnie pasują do siebie ;)
    Zimą Ty tu nie strasz, rozpusty nie pokazuj bo od razu widać jak w boczki te ciacha idą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są jak bliźniacy, w dodatku w tym samym wieku^^ dzisiaj bez ofiar.
      Siedzimy tam, boczków nie widać;-p

      Usuń
    2. Jak to w tym samym wieku??? Kropcio wielkością i posturą wygląda jak starszy brat a nie bliźniak

      Usuń
    3. Kropcio 31 marca skończył rok. Filka jest od niego wyższa i szczuplejsza, bardziej laskowata;-)
      Wybieracie się jutro do K? Powinnam coś zrobić, ze sobą albo z czymś, bo ulungam się pod kocykiem przeziębiona, a jutro rano nie ogarnę wszystkiego:-( ale mam zamiar pojechać.

      Usuń
    4. Nie jedziemy. Robię za świętego Mikołaja i rozwożę karmę do karmicieli bezdomniaków - nie wiem ile mi to zajmie. Za to za tydzień marzę o Kromnowie

      Usuń
  10. a mnie się podoba ten mały stolik przy ścianie, na którym stoi kotek. Chciałabym i stolik i kotka :) Ten tygrysek jest milusi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli stolik i dwa kotki?
      Stolik konsolkowy taki sam/podobny to wiem, gdzie kupić. Trochę bliżej niż kotka.

      Usuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)