środa, 10 grudnia 2014

codzień

częściej bywa pochmurny i wilgotny
(jeszcze przed przymrozkami)
niż błyskotliwie jasny.
(kalina bodnantska. Kwitnie od października, właściwie przekwita już.)
(kalina wonna. Też kwitnie od dawna, napełnia ogród waniliowym zapachem. Co przypomina Puszka, tak jakoś.)
(mrożonki bylinowe, jeszcze do posadzenia)
Na szczęście zawsze, codzień są koty.
Tutaj komplecik.
Zgodnie z ruchem wskazówek, od dwunastej: Polar chrupkożerca, Kropek, Foss, Nora, Punia aryskotratka na wysokościach, biała Inez, a w centrum rudy...
 Polar opuściła komplecik, Foss zajął miskę Kropka, Kropek woła o sprawiedliwość i pokarm.
 Polar pochłania widmo, Punia zajmuje stanowisko.
 Nora jest królikiem, a Pola krecikiem.
 Kropson rutynowo spełnia koci obowiązek zasiedlania kartonów.
 Chociaż nudzi go to
 i nie cieszy.
Najwięcej zdjęć ma mały rudy kot.
Nie dlatego, że jest słodki.
Dlatego, że ciągle śpi gdzieś pod ręką.
Mały rudy kot.
Jest tyle pięknych kocich imion- oprócz wymienionych w poprzednim kocim poście i zaproponowanych przez was np. Koper, Zatar, Cząber. Albo Kornik. Albo choćby Rudolf, Różowonosy.
I żadne nie pasuje, nie przyjmuje się. Przez chwilę był Łizel, no ale właśnie.
Chyba zostanie- Karol. Na razie mały Karolek, z czasem wyluzowany, acz dostojny sir Karol, jak Darwin lub Linne.
O ile ten czas nastąpi.
Tyle rzeczy może zdarzyć się małemu kotu.

No to- więcej Karolka na codzień.
Nigdy nie mieliśmy drapieżnika w klatce.
Aż do dnia, kiedy K zwiedził tę opuszczoną (po połączeniu stada) przez adoptowane szczurki.
 Kiedy już udało się WYJŚĆ
 odwiedziło się szczurki.
Nigdy nie było kota, któremu by uniknął
 pogryzienia w łapki.
 Z wyjątkiem Karola, badacza gatunków.
 Sklep zoo taki dobry, przysyła kartony i foliowe poduszki, które można pękać
 i zielone taśmy, którymi ludzie bawia się z kotem
aż znika kot.
Również obowiązek zasiedlania Karolek traktuje z entuzjazmem.
Tak bywa u nas codzień
a żeby nie było aż za zbyt
codziennie
odganiamy mrok, rozpalamy ogień, spotykamy się,
Jak w Księżycach (jakby mi kto mógł powiedzieć, gdzie jest STRONA artystów, miejsca, klimatu i prac??)
(temat, oryginał, inspiracja do...
:-)))
 czy w Kryształowicach (strona również nie działa, nie wierzę. O zimowym i wiosennym spotkaniu w K kiedyś pisałam.)
Zdjęć nie za dużo, bo mrok i mgła
i mżawka, i jakoś tak.
 Koty w K się wymieniły- poprzednie "poszły i nie wróciły". hm.
Albo mi się wydaje, albo nikt nie płacze.
Są takie tegoroczne kotki synchroniczne.
 Coś trzeba czarować, w sobotę na przykład to:
Jednak na codzień, na krótkie ciemne dni naj są kijowe niedziele.
O czym, chyba, następnym razem.
Pozdrówka, Megi.

29 komentarzy:

  1. Księżyce magiczne, księżycowe, Kryształowice się spsuły :P a koteczki hmmm... nikt nie płacze nikt nie tęskni :( Bunia chyba chora :((((((
    Karolek (niesforny?) słodziak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bunia chora:-(
      Koszmarny Karolek;-p
      Chciałabym te Księżyce oglądać dłużej i w dzień.

      Usuń
  2. Bardzo fajną masz gromadkę tych kociów. Im więcej tym weselej, jest o czym pisać, każdy ma swoją historię do wymruczenia. Zazdroszczę możliwości mieszkania w tak pięknych okolicznościach przyrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, gdzie nie spojrzę- jakiś kot, jest o czym myśleć, rozmawiać, pisać, martwić się o.
      Jak teraz o Kropka, który chyba jednak będzie trwale nerkowy.
      Mieszkasz w tych samych okolicznościach przyrody;-))) chyba że za piękną przyrodę uznamy koty;-DD no to mieszkam w kocim rezerwacie.

      Usuń
  3. Duch kota ??
    Niech czuwa nad nami wszytskimi :-)))
    Fajne zdjęcia z tą folią :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie da się zrobić z lampą i serii jednocześnie, powstały takie powidoki:-)

      Usuń
  4. Wyprawy kijowe zmienią może twoje nastawienie do smutnej przeszłości z udziałem Puszka...,
    a wracając do poprzedniego postu- standardowy melanż różano- lawendowy z dodatkiem odętek i astrów oraz tryskająca niczym fontanna gaura bardzo mi się podoba. Podobnie jak łączka szałwiowo, krwawnikowa.

    Megi czym karmisz swoje koty ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, co prawda, to prawda, masz rację- ruch zmienia wszystko, także nasze patrzenie.
      Dużo przypadku jest w taj rabacie z gaurą, astrami i odętką (dosadzaliśmy stopniowo coś zamiast tego, co wypadło z powodu stagnującej wody- tzn. dosadziliśmy żywokost, wielosił, wiązówkę i krwawnicę), ale działa.
      Łączka krwawnikowa bardziej przemyślana, ale zobaczymy.

      Usuń
    2. aaa karmię, czym.
      Po taniości. Na zmianę puszki Smilla, różne z Lidla, Biedry lub Rossmanna, kitekat. Puszki dwa razy dziennie, chrupki (teraz Smilla) caly czas w misce. Raz w tygodniu mniej więcej mielone mięso, rzadko wątróbka. Staram się dużo zmieniać, żeby się nie nudziły (a nudzą się szybko) i żeby uniknąć zgubnych skutków monotonnego żywienia.
      Teraz muszę się zastanowić nad zmianą. Kropek chyba będzie trwale nerkowy, a nie wiem, jak ogarnę karmienie go czym innym niż reszta. Karmiciele karmią np. mięsem mielonym z jajkiem, może trzeba będzie coś zacząć gotować. Te puszki to zło jednak, choć wygoda.

      Usuń
    3. No właśnie zło konieczne.
      Też mam problem z jedną kotką- ma alergię- problemy skórne.., drapie się, ma niegojącą się ranę...
      Jakie mięso jest najlepsze ???
      Można wieprzowinę ?

      Usuń
    4. Wieprzowina tłusta, nie polecana ogólnie zbyt często dla zwierzaków. Najlepsza niby wołowina, no ale wiadomo... Lepiej już niby drób, bo "lekki", ale po pierwsze kotom się szybko nudzi, nie każdy lubi, po drugie drób i króliki są najbardziej naszpikowane antybiotykami i innym świnstwem :/ Nasze dostają mieloną łopatkę wieprzową, bo drobiem gardzą. No chyba, że filet z piersi kurczaka, to nie gardzą ;)
      Serduszka przeróżne to też dobry pomysł, koty zazwyczaj przepadają. Żołądki niektóre koty lubią, inne nie, bo twarde... Najlepiej dawać surowe mięso (ewentualnie sparzyć z wierzchu, zwłaszcza jak koty były trzymane na gotowej karmie), gotowanego koty nie trawią. A wątróbka gotowana to wręcz zaparcia powoduje (surowa przeciwnie ;)). Wątróbkę rzadko podawać, bo wiadomo, zbiera się cały syf, którym naszpikowane są kury :(
      ~puszczyk (weganka)

      Usuń
  5. Podoba mi się ten znikający kot :-) Ja dopiero niedawno trafiłam na Twój blog, jeszcze go nie ogarniam, tyle tutaj tego! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, dużo:-) nieraz słyszałam, że za dużo zdjęć. Ale co ja poradzę, że jaram się robotą, narzekam na nią, mieszkam z 7 kotami i licznymi gryzoniami, kocham mój dolnoślącki hajmat i lubię jeździć na wycieczki;-) samo się pisze.

      Usuń
  6. Megi, ależ tych kotów...z serca podziwiam, mnie nasza jedna doprowadza do krańców cierpliwości, szczególnie jak o trzeciej w nocy zaczyna harcować i skakać na klamki, bo dzieciaki nie wypuściły jej do piwniczkowej sypialni. Zaczynam jej szukać, a ona uważa, że to fajna zabawa i chowa się... wyciąganie jej, półprzytomna i zaspana, zza kanapy czy łóżka to wstrząsające przeżycie. Tyle kotów, chcących wyjść w różnym czasie... jak to ogarniacie?
    Poza tym zdjęcia tak piękne, że aż boli, te krople rosy, maki... patrzę patrzę i zachwycam się nieodmiennie tym, jak pokazujesz swój świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e tam. Liczę je ciągle i niepokoję, jak kogoś brakuje, ale oni są dość przytomni i dbają o siebie. Są też leniwi, pół dnia śpią. Teraz tylko Karol jest tyleż słodki, co irytujący, wczoraj taką fajną doniczkę stłukł.
      W lecie przez cały czas jakieś drzwi są otwarte, jak nas nie ma, to wchodzą/wychodzą przez piwniczne okienko. Teraz muszą pukać do okien, jak im tyłki zmarzną. To prawda, że w dialogach wciąż pojawia się jakieś "wpuść kota", "wyrzuć go", "ogarnij kuwetę", "nie mogę, mam kota".
      Listopadowe maki:-)

      Usuń
  7. Jestem za Karolkiem :)) Sama mam jednego, człowiekowego, i jest bardzo fajny - w miarę grzeczny i przytulasek.
    Najpiękniejsze są te krople...

    PS a może skorzystasz z mojego "candy"? Serdecznie zapraszam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to tak jak Karol, też w miarę grzeczny i tulaśny. Czy twój też ładnie mruczy?
      Zaraz zajrzę do ciebie:-)

      Usuń
  8. Maki jesienią, to cudowny widok. Masz gromadkę kotków i myślę, że Ci jest wesoło z nimi. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. maki to zawsze cudowny widok, a z kotami nie zawsze bywa wesoło, ale na pewno nie nudno. Pozdrawiam:-)

      Usuń
  9. też niedawno u Ciebie zagościłam i... jeszcze nie wiem kto jest kto...
    śliczne kociambry...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ty jesteś Joanną z Krzywej Wieży, ale z Podlasia;-) też jeszcze tego nie ogarniam.

      Usuń
  10. Zakochałam się! Boski jest! no normalnie klon naszego Niuniola. I podobnie się razem we wszelakich torbach borbach prezentują. Karol jest super! Megi... a my między świętami a 30 grudnia jesteśmy na Dln. Śl.... możeby tak coś????? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musicie go poznać:-)
      Oczywiście, gdzie chcecie- w Waldenburgu, w Neurode na kawie, w zimowej Krainie Wód, u nas (czeka na was pokój z choinką i koty do łóżka), może Rabishau by tak nawiedzić?? odezwę się zaraz.

      Usuń
    2. No, Rabishau czeka... i tęskni.

      Usuń
  11. No przecież wszystko w porządku, a nawet lepiej, ale jakoś smutek przeszedł dreszczem po plecach ...
    Masz kota z turkusowymi oczami!
    Bardzo lubię chodzić wieczorami z czołówką i wywoływać z ciemności latarenki oczu. Jedne wyżej, inne niżej, czasami coś błyśnie z okienka na strychu, super to wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo ten smutek, melancholia z tego i owego jest w tle, jak zwykle zresztą, i wciąż bardziej niż zwykle.
      Ale to w porządku.
      Właśnie, ma turkusowe:-) tak naprawdę na zielono odbija to lustro, tapetum lucidum. A Puszek jako jedyny miał czerwone.
      U nas za jasno na takie fajne zabawy z czołówką:-(

      Usuń
  12. Przeczytałam z przyjemnością! Taki fajny wpis na dziś.

    OdpowiedzUsuń
  13. świetnie się czyta Twoje posty :) Uśmiałam się z tych Twoich kotków :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zakocił Ci się dom:) Wesolutko tam musi być! Kusi mnie ten jarmark, K. się nie zgadza (póki co) - że niby zimno,ślizgawica, po co kusić los przed świętami...a po świętach pytam można???Sylwek na przykład w Izerach??? Podobno się czepiam:)

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)