sobota, 8 sierpnia 2015

murawa. Dziwna sprawa.

(blog taki nieużywany, prawie nowy
hmmm Bretonia
nie mogę uwierzyć, że tam byłam
nie wierzę, że wróciłam
a pewne miejsce na G, łóżeczko księżniczki z mruczącym kotem, wydaje mi się najbardziej pożądanym miejscem na ziemi
zwłaszcza z zachodem słońca po 22 i kilkustopniową temperaturą w nocy)

Zanim mentalnie ogarnę, jak zaskakująco inny jest świat 1 800 km dalej
pomarudzę o chwastach.

Wszyscy trąbią o tej bioróżnorodności. 
O biednych i poczebnych pczołach, o tym, że taka murawa to najpiękniejszy ogród na ziemi, że można, że kochają przyrodę, no tyle się nasłuchałam i naczytałam.
To co? to skoro można, to dlaczego nie można? to kto tę piękność psuje, kto te marne wykwity braku ogrodniczego talentu firmuje, kto randapy i folie stosuje? jak się tłumaczy, jak to tłumaczy sobie?
Bioróżnorodność pozostaje w deklaracjach i wzdychaniach, że jednak nie można.
A wystarczy zaniechać.
Nie przebiję się z apelem, żeby zaniechać wogle, na przykład urządzania ogrodów, co niewątpliwie krajobrazowi na dobre by wyszło w większości przypadków.
Ale wykaszania zaniechać by można. Na pewien czas.
Na taki, jaki jest potrzebny, żeby na zaoranej glebie wzeszły nasiona, rośliny urosły, zakwitły i wydały nasiona.
(spontaniczna murawa na piaszczystej glebie, na skraju osiedla mieszkaniowego, drugi rok po pozostawieniu ugoru)
Jakie barwy na tym fragmencie niekontrolowanej przyrody. Zieleń młodej konyzy, zestawiona z czerwienią kwiatostanów mietlicy pospolitej, doprawiona fioletem wyki i jasieńców, bielą przymiotna i maruny, żółcienią dziurawców, wiesiołków i starców.
(jasieniec piaskowy)
(dziurawiec zwyczajny)
(starzec jakubek)
(wiesiołek dwuletni)
(wyka ptasia)
(młoda konyza kanadyjska)
(pięciornik srebrny?)
(przymiotno białe)
(krwawnik pospolity)
(maruna bezwonna)
(powój polny)
(ostrożeń siakiś)
Jakie faktury.
(koniczyna polna)
(marchew zwyczajna)
(szczaw zwyczajny)
(żmijowiec zwyczajny)
(ostrożeń. Siakiś.)
(wyka wspinająca się po nawłoci)
A jaka bioróżnorodność, dodająca kolorów i kontrastów!
 Tak.
.
.
.
Specjalne miejsce do refleksji nad urodą i złożonością świata.
Tymczasem kilka metrów dalej
człowieki założyły osiedlowy trawnik.
Tak wygląda jego brzeg
będący granicą między nic a wszystko, pustką i pełnią
między pospolitą brzydotą a fantazyjnym pięknem.
Wiem, że murawa nie wygląda po tygodniach upałów tak samo, straciła świeży urok i kolory- 
ale zyska nowe. Inaczej niż niepielęgnowany trawnik, który nigdy nie będzie wyglądał dobrze. Chyba że przekształci się w murawę :-)
Wciąż, jak cztery lata temu, dziwi mnie ta zaciekłość w walce z przyrodą, trzymanie się schematów, chociaż zaufanie przypadkowi i zaniechanie koszenia dziesięć razy w sezonie miałoby same dobre skutki. Biorąc pod uwagę tylko te ekonomiczne w skali miasta- pozwoliłoby zaoszczędzić na nowe nasadzenia i podoszenie standardu przestrzeni publicznej.

Dalej, na osiedlu, wcale nie jest lepiej.

No cóż, ludzie sobie tego sami nie robią, ktoś, jakiś profesjonalista, wmawia im, że ta oderwana od WSZYSTKIEGO konfekcja bez polotu to ładny, modny i nowoczesny ogródek, będzie samo rosło i będzie pan zadowolony.
(to nie są zdjęcia z jednego ogrodu, zobaczyć jeden to jak obejrzeć wszystkie. Indywidualny, dopasowany do klienta projekt.)
Dobra tam. Przy okazji pokażę, że można też inaczej, też na tym osiedlu :-) inaczej znaczy wg mnie lepiej- dla mnie, bo zgodnie z przekonaniami, dla przyrody, krajobrazu, jak by nie był zniszczony, i dla klienta, bo to, że każdy chciałby ogrodu pięknego i bezobsługowego nie znaczy, że każdy jest taki sam.

Inna murawa rośnie na brzegach stawu w B (tam, blisko Rogatej i Dani). Dwa lata temu wysiano tam jakąś tania mieszankę nasion traw. Tanią, więc złożoną głównie z życicy.
Życica ma niewiele zalet, ale w tym wypadku fakt, że nie tworzy rozłogów i pozostawia puste przestrzenie między kępami okazał się korzystny dla wszystkich roślin, które zechciały się w nie wsiać. A miały skąd, i nie są to byle jakie rośliny.
koniczyna białoróżowa, wyka ptasia...
... komonica zwyczajna...
i centuria pospolita!
Całe ŁANY centurii.
Krwawnica pospolita.
No i centuria.
Całe łany centurii.
Czyściec błotny.
Iiii... centuria!
 Dalej od wody ulungły się
krwawniki
koniczyny polne
marchwie
jasieńce
jakieś piękne czosnki
(winnicowe?)
i dziurawce. W tej murawce.
Moje zdziwienie dotyczyło tym razem faktu, że inwestor kazał to wszystko wykosić (w zeszłym roku zrandapował inną część murawy, wkurw na temat pod koniec tego posta). Na nic moje natchnione tłumaczenia, odwoływanie się do prawdopodobnie bliskiej mentalnie poetyki pola golfowego (koszone/niekoszone). Nie. Odrośnie.
No tak, centuria dobrze znosi koszenie (jest objęta częściową ochroną gatunkową, a ponieważ pojawiła się spontanicznie, nie wolno jej niszczyć), a żeby murawa pozostała murawą, należy ją kosić, aby zatrzymać sukcesję w kierunku zbiorowiska leśnego. Ale w pełni kwitnienia? Wystarczy raz na dwa lata lub co roku, najlepiej, moim zdaniem, wczesną wiosną lub późną jesienią.

Drodzy Czytelnicy
z dzisiejszego odcinka dowiedzieliście się, że murawy (i inne piękne rzeczy) mogą powstać przez zaniechanie i odpuszczenie kontroli.
W kolejnych odcinkach zostaną omówione inne metody ich zakładania.
murawa kosmaczkowa :-)
 Pozdrówka, Megi.





37 komentarzy:

  1. Popieram to zaniechanie. Warte rozpowszechnienia. Czasami wystraczy nic nie robić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne!! jejkuu w sumie fajnie że coś się uratowało, ale niech oni tego nie zniszczą :) u siebie na podwórku wolnoć Tomku w swoim domku ale od łąki wara :) Ewunia Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tę łąkę mają na podwórku właśnie :-(
      mam nadzieję, że po prostu nie dadzą rady doprowadzić jej do stadium trawnika, chociaż myślą, że tak.

      Usuń
  3. Strasznie to piękne. Ten żmijowiec, maruny i inne cuda. I serce boli na widok tych smutnych ogródków na osiedlu... nie wiedzą, co tracą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, strasznie piękne, jak namalowane.
      Nie wiedzą. Nawet jak widzą, to nie wiedzą.

      Usuń
  4. Zawsze kochałam murawy (do znudzenia piszę o tym u Ciebie :)), a teraz chyba te murawy idą za mną...Posucha okropna. Moje trawniki wysychają. Nie daja się ostańce krwawnikowe. Ludzie wkoło pokazywali sobie czasem mój trawnik (kiedy jeszcze suszy nie było), że taki zapuszczony, panie! A tam, na tym zapuszczonym, stokrotki, koniczyna biała z różową, margarytki, bluszczyk kurdybanek. Szkoda, że diabli tę suszę nadali...:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wręcz cię kojarzę jako jakąś kserotermiczną osobę ;-) idą za tobą jak bez. Nie martwiaj się, ich trawniki zepsują się od suszy, a twoja murawa powstanie w nowej odsłonie po deszczach.

      Usuń
  5. Gorzej jak przez zaniechanie mnożą się nam całe połacie nawłoci . Ja ostatnio doniosłam naszej władzy ,że mają na terenie projektowanej rekreacyjnej, roślinę chronioną( chodzi o centurię i celowo nie powiedziałam ,że tylko częściowo ) . Władza była wręcz przerażona :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, to prawda. Miałam na myśli specyficzną sytuację- pozostawienie nieużytku na kilka lat. Taka murawa błyskawicznie się zmienia, można ją korygować.
      Doraźnie przez wykaszanie, można też zaorać, można coś dosiać... w dłuższym okresie czasu zamiast wykaszania należałoby stosować wypas. A jeżeli chodzi o nawłoć, to nie miałabym nic przeciwko niej np. między jezdniami, na rondach, zamiast tych pseudotrawników.
      Maszko, ty społeczniczko :-)

      Usuń
    2. Nie jestem społeczniczką . Nie wydaje mi się ale sąrzeczy, które mnie interesują no i jestem w związku z tym w temacie. Masz rację co do nawłoci bo przecież ona i ładna jest i miododajna ale jak sięaczyna tworzyć nawłociowa monokultura to źle. Na szczeście ta nawłoć rośnie tak ekspansywnie tylko na dobrych ziemiach . Na tym moim galmanie , co go tak kocham , nie ma szans się przyjąć . Dobrze ,że natura sobie tak to wymysliła. Swoją drogą to czy Ty wiesz jak mozna skutecznie tą nawłoć wyplenić ekologicznymi metodami oczywiście ?

      Usuń
    3. no właśnie, są takie miejsca, że tylko murawa, nic innego nie da rady. Niewiele takich miejsc.
      Nawłoć? na zmęczenie. Plewić, wybierać kłącza, wyorywać, wybierać kłącza... obsiać kostrzewą można, zrobić gęstą darń, nawłoć polegnie.

      Usuń
  6. Murawy to są u Maryni w bliskim sąsiedztwie i centurii tam nie brakuje. Oj murawy kserotermiczne nie mają równych sobie..... - Są cudowne. Centurię też zostawiłam u siebie celem rozsiewu. Jest boska no i nalewkę można sporządzić na problemy z układem pokarmowym, a jasieńca kocham.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego krzepi mnie obecność na takich grupach, jak Poszukiwacze. Tam chyba nikt nie ma wykoszonego trawnika.

      Usuń
  7. miasto se myśli, "jak cie widzo tak cie piszo", koszenie to taki substytut odkurzania dywanu raz w tygodniu, moja matka nie odpuści a ja i owszem ;).
    te trawniki kolo domów to przedłużenie sralonu, ma być dostatnio i po modzie, z akcentem na to drugie (wnętrza również projektowane na te sama modłę). u mnie tez takie są, nawet więcej niż Ci się wydaje a kosiarka lub traktorek to przedłużenie wiadomo czego u prawie każdego faceta :P
    nie żebym usprawiedliwiała ale próbuję zrozumieć powody.
    Ty Megi, podobnie jak pewien prezydent miasta na S., powinnas się sklonować i zostać miejskim pejzażystą w każdym mieście.
    ... ale księżniczki ??? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u mnie na trawniku królują krwawniki. Nie dopuszczają trawy do głosu. W całym ogrodzie mam tylko jeden fragment, gdzie był "robiony" trawnik, cała reszta to koszony perz z dodatkami. Nie za często, ale koszony, bo po tym się chodzi i nie chce się być mokrym do pasa. Tam, gdzie się nie chodzi, rośnie sobie. Mieszkam koło lasu, gdzie już od sierpnia snują się przecudowne poranne i wieczorne mgły, a więc jest wilgoć, która osiada na trawach. Okoliczne pola i nieużytki, to morze nawłoci. Piękne są, ale ubolewam nad tym, że niewiele jest takich miejsc, gdzie dałoby się wejść. No i niestety, są tak skuteczne w zagrabianiu przestrzeni, że o takich centuriach, to tylko pomarzyć sobie można. Nawłocie nie są przyjazne dla spacerowicza, szczególnie, gdy znacząco przewyższają go wzrostem. Co do "zrobionych" ogrodów, no to cóż... każdy ma to co lubi. Jeśli ktoś przez całe życie marzył o trawniku gazonowym, o tujach stojących równiutko przy płocie, o brukowanych ścieżkach, to czy ja mam prawo to oceniać? I mówić, że mój perz lepszy? Każdy ma prawo realizować swoje marzenia. I gdyby wszyscy marzyli o tym samym, to jaki smutny i jednolity byłby świat. Na szczęście tak nie jest. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. pewnie tak jest, jak piszesz, Kasiu, z tymi dywanami/trawnikami, ja chyba zbyt rzadko odkurzam i się nie znam. Faktyczne wnętrza są także podobne, w stylu "castodramat z połyskiem" (materiały budowlane z marketu, a tam wybór nieograniczony, plus plastikowe i metalizowane gadżety i obrazki. Plastiki chętnie podświetlane.)
      Co do kosiarek i facetów, to był taki film dokumentalny... z wrażenia aż zrobiłam notatki i streściłam go na blogu: http://megimoher.blogspot.com/2012/09/filozofia-trawnika.html.
      Do miasta S wyjeżdżam mentalnie trzy razy w tygodniu.
      No, księżniczki. Malutkie, z pięknym wezgłowiem i kolorowymi podusiami. Ziarnka grochu nie było.
      Doroto, nawłocie są piękne od czasu, jak zakwitają, do zimowych szronów, ale faktycznie nieprzyjazne ludziom, roślinom, nawet zwierzętom. Tworzą monokultury i tak dalej.
      Co do marzeń o trawniku i tujach... dyskusja na temat, czy je realizować dla pieniędzy, czy kruszyć kopie, toczyła się już nieraz na tych "łamach". Zawsze stałam na stanowisku, że skoro się niby znam, to mam zawodowy obowiązek nie robić kaszany. To się sprawdza i potwierdza. Po pierwsze- ludzie nie wiedzą, o czym marzą, bo nie mają wzorców, nie ten czas, pokolenie co najmniej musi wymrzeć. Da się z ich mglistych wyobrażeń ukręcić coś kompromisowego, ale niegroźnego dla środowiska i przestrzeni.
      Poza tym- na przykładzie tej murawy z centurią. Realizujemy nie nasz projekt, o którym wiem prawie od początku, że jest antyprzyrodniczy, niedopasowany do miejsca i ludzi. Nie jest moją rolą go zmieniać. Podczas realizacji okazało się również, że inwestorzy mają błędne wyobrażenie o swoim przyszłym ogrodzie (np. myślą o koszonych trawnikach złożonych z samej trawy w miejscu tych muraw i ogrodzie bezobsługowym, co w jego skali i sposobie zagospodarowania jest niemożliwe). Wynika to prawdopodobnie z błędów w komunikacji podczas projektowania i też nic na to nie poradzę.
      Żałuję, że to robimy, wynikają z tego kłopoty na każdym poziomie i frustracja, i wciąż muszę walczyć o to, żeby się nie skurwić.
      To ja wolę po swojemu.

      Usuń
    3. cyt." Zawsze stałam na stanowisku, że skoro się niby znam, to mam zawodowy obowiązek nie robić kaszany."
      O to, to! Gdy jeszcze się parałam tym, czym Ty nadal się parasz, to powtarzałam nie raz, że ludzie płacą nam przede wszystkim za naszą wiedzę, bo wykopanie dołka i wetknięcie tam rośliny, to finisz, który powinien być podbudowany wiedzą o tym gdzie, w jakie podłoże, które z przodu, jak gęsto itd.Używając mojego nieodpartego uroku oraz czaru :) udało mi się przez te parę lat działalności nie posadzić ani jednego, jednolitego rzędu tujków. Owszem, sadziłam, ale po kilka sztuk i zawsze były elementem jakiejś kompozycji. No ale rzeczywistość skrzeczy, rachunki trzeba płacić i czasem trudno sobie pozwolić na wybrzydzanie. Może dlatego już tego nie robię?
      Co do nawłoci... uwielbiam je, wiosną też są piękne. Te suche są kanwą dla pajęczych sieci (dlaczego nigdy nie zrobiłam takiego zdjęcia?), a te nowe pchają się na świat z młodzieńczą niecierpliwością. Jedyne co mam im do zarzucenia, to to że tak szczelnie wypełniają przestrzeń. I tylko same obrzeża przy drogach zwalniają dla traw, dziurawców, krwawników itp. A to trochę mało...

      Usuń
    4. Dokupiłem sobie właśnie fajny pasek do mojego ooogromnego przedłużenia... ale ja nie o tym. Bardzo to piękne jest, jak taka koniczynka sobie porasta czy tam inny kwiatek, ale to z rok -dwa tak sobie chodzi jak na obrazkach, a potem masz pokrzywy na 2 metry, osty na 1,5, las z tego chwastu czarnobzowego, mrowiska na 0,5...ani wyjść.. ani przyjść ani się położyć.. i to niby takie piękne jest..??? to przyjedźcie sobie po tym pochodzić, zapraszam, tylko dobrze się ubierzcie. Po uszy.

      Usuń
    5. przyjedziemy. Jeżeli jeszcze chcecie nas oglądać ;-p
      przedłużenie na pasku, hmmm...
      Piszę o specyficznej sytuacji- pierwszy rok ugorowania, te wszystkie maczki i bławatki, kolorki i słodycze. Następnie, naturalement, kosić lub wypasać trzeba, bo albo pokrzywa, albo nawłoć, albo las... ale i tak pięknie.

      Usuń
    6. No właśnie nie jest pięknie. Po to musicie przyjechać.:) Pięknie to będzie jak to się samo przegryzie za te 50 lat. A tyle czasu nie mam. :)))
      Po tegorocznej walce z górą pod dębami jestem goracym przeciwnikiem chwilowej bioróżnorodności (gigamrowiska w ilości miliona zabijające moją ukochaną superkosiarkę). A mogłem skosić w ubiegłym jak należy... Dałem się też (z lenistwa) sąsiadowi wpuścić w krowy, a te żrą co chcą, a syf cały zostawiają. Miałem też już przez kilka lat ekoogródek z różnych tam roślinek, co robiły co chciały.. zabicie tego potem jest strasznie pracochłonne. Reasumując - jak ma być las, to niech sobie badziew rośnie, ale jak ma być park, czy ogród, to zaniechanie zemści się okrutnie (stosownie znaczy do skali). P.S. Za miesiąc może ciut się zmieni nasza skala, więc na spokojnie sobie redefiniujemy założenia. A może najpierw wpuścić spych, czy chcecie przed nim być, żeby nas uratować przed nami samymi ? :)))))))))

      Usuń
    7. jak to- skala się zmieni?
      kupiliście te 10 ha?
      tak pod koniec sierpnia wybieramy się do R, o czym nikt w R nie wie. To będzie chwila na pogadanie.

      Usuń
    8. O ;) no nie wiedzieliśmy... ale już wiemy ;)
      Trudno za Tobą nadążyć, jeszcze nie zorientowałam się, że wróciliście, a tu już post... a nawet dwa...

      Sąsiedzie, a nie chciałbyś ode mnie dwóch słodkich owieczek-wrzosóweczek? One koszą jak należy i nie zostawiają syfu ;)

      Usuń
    9. Te 10 ha to nie my. To nie ta skala ;) Tu takie krzaki obok wchodzą w grę... Owieczki do bagażnika na weekendowy wypas przywieźcie, tylko trzeba im gps'y wsadzić, bo Wasze stado wędrowne ;)

      Usuń
  8. Jak dla mnie powinny być do tego przepisy : tyle i tyle powierzchni przepuszczalnych, tyle i tyle drzew na m kw, tyle i tyle pow. nie przepuszczalnych ( "utwardzonych"). Bo jak słyszę od kogoś, że on lubi mieć i ma takie marzenia, takie "minimalistycznie" : trawnik i tuje wokoło, to myślę sobie, że jakbyśmy tak wszyscy lubili i marzyli, czyli x 50 domów na osiedlu, to jak ta nasza enklawa by wyglądała i funkcjonowała??? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i te przepisy, ten tego, w pewnym zakresie są. No i co z tego. Polak potrafi, a jak nie może, to się drze pod niebo, że mu wolność zabierajo. Wolałabym żyć w takim uporządkowanym przestrzennie kraju, jak Niemcy czy Dania, a nie w tym bajzlu okraszonym reklamą wielkopowierzchniową. Co nie znaczy, że chciałabym wyjechać, zatem mam potrzebę rejtanienia na miejscu.
      Co do minimalistycznych marzeń ogrodowych, to jednak najczęściej jest tak, że ludzie nie wiedzą, o czym marzą, nie mają wzorców, konkretnych wyobrażeń, uświadomionych potrzeb. Najczęściej da się coś z tym zrobić i wykrzesać jakieś proprzyrodnicze działania.

      Usuń
    2. Coś tam jest ale jak zawsze tak skonstruowane żeby się dały obejść. Pod względem reklamy wizualnej : nie jest u nas aż tak źle, hahaha Pewnie z biedy. W największej w Niemczech wsi - Berg nad Szprewą, jest chyba milion reklam przydrożnych. Nie sposób się w niej połapać i nie nadążysz czytać. A rejtanie i uświadamianie, to już chyba jedna z powinności zawodowych, skoro Organizacja Państwowa się tym nie zajmuje bo ma ważniejsze sprawy na głowie. A i pieniędzy w tym pewnie za dużych dla siebie nie widzi.

      Usuń
    3. haha, co ty powiesz, nie jest tak źle? nie byłaś koło Częstochowy.
      W Niemczech jakoś nie widzę tylu reklam, ale nie szwendam się po nich tak, jak ty. Chociaż ci tego zazdrościłam, mam zamiar bywać więcej.
      Cieszę się, że postrzegasz to tamto jako powinność zawodową (co to jest?)

      Usuń
  9. Dla mnie takie "osiedle dla wyjątkowych", gdzie w równiutkich rządkach stoi trylion takich samych domów otoczonych "ogrodami" wielkości chustki do nosa, to jest jakieś nieporozumienie. Rozumiem, że to lepiej niż mieszkanie w bloku, ale chyba jednak bardziej podobają mi się poniemieckie szeregówki z ogrodami z tyłu domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jednak. Wolę to osiedle, w rzeczy samej jest ładne w swej prostocie, uporządkowane, z infrastrukturą, dobrze skomunikowane z miastem, niż budowane z fantazją na końcu świata hacjendy, aroganckie, krzykliwe, każda inna i najpiękniejsza na świecie. Piszę o tym, co wyżej.
      Gdyby nie było takie styropianowe, miałoby szansę stać się czymś takim, co te piękne poniemieckie.
      Które mają jednak proporcjonalne układy przestrzenne, ścieżki zaogrodowe i tak dalej, tego już nie ma i nie będzie w tych czasach...

      Usuń
  10. Jako ludzie czyli istoty słabe i marne ale o ogromny ego mamy tendencję, żeby nie powiedzieć obsesję kontrolowania wszystkiego wokół bo tego czego nie kontrolujemy to się boimy. Nie łatwe zadanie sobie wybrałaś, niczym oświecanie ciemnych nacji kto to Chrystus... Wielu poległo - Tobie życzę zwycięstwa nad sztampowymi ogródkami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Te fotki pokazują, że nawet niekontrolowany skrawek zieleni może wyglądać pięknie. Bogactwo oraz różnorodność gatunków aż przytłacza, nawet pszczoły :P

    OdpowiedzUsuń
  12. ooo

    a ja w końcu wiem (dwa ostatnie zdjęcia) co się wsiało gęsto w mój trawnik, szybko się rozrasta i tak pięknie kwitnie :)
    dzięki

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja niestety muszę kosić:( co roku zostawiam na miesiąc lub dwa swój ogród żeby zebrać z niego kwiaty i zioła. Niestety mój sąsiad przy płocie ma posadzone krzewy (drzewka?) które wyrastają u mnie na ogrodzie przez system korzeniowy. Mniej więcej 1/3 mojego ogrodu jest porośnięta tymi krzaczkami. Nie wiem co z nimi zrobić. Rosną z zawrotną szybkością, wystarczą dwa tygodnie i krzak ma 20cm. Jest na to jakaś rada? Nie wiem co to za gatunek, na pierzaste liście a na jesień zmieniają kolor na bordowy, łodygi są kruche i łamliwe.
    Pozdrawiam
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  14. Stawiam na tawlinę jarzębolistną. Chyba jeszcze większa "zemsta sąsiada" niż sumak octowiec. Chyba nic innego nie zrobisz, ponad to, co już robisz.

    OdpowiedzUsuń
  15. A na rondzie w środku czeskiego miasta Svitavy - łąka kwietna, aż myślałam, że się zagapię i kogoś stuknę :D

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)