piątek, 23 października 2015

badania terenowe na Wschodzie i Zachodzie.

Z czasem coś się porobiło.
Codzienne (niedawno dwu- lub trzykrotne w ciągu dnia) wycieczki do weta w celu odsikania kota stanowią czasochłonną rutynę.
Kropson naprawia się powoli. Jeszcze sam nie sika. Bywa lepiej lub gorzej.
O tyle o ile, bo ogon się nie naprawi.
Co tam ogon.
Wydaje się być szczęśliwy i zadowolony, bo ludzie się nim pilnie zajmują, bawią się, dają walerianę i wyprowadzają na spacery.
O to mu chodziło :-)
Inez na razie czuje się znośnie. Ucho jednak coraz bardziej rakiem zeżarte, szybko to idzie. Za szybko.

Poza tym wszystkie rzeczy, które od dwóch miesięcy czaiły się w pracy, nagle się wykrzaczyły i rozwinęły w lifting trzech ogródków, realizację jednego małego i początek budowy dużego. Wyjechałam na roboczy tydzień do Ś, co oznacza, że z Inkwizycją widuję się codziennie :-)
(co za życie w tym R, mówię wam. Światowe. Przedstawiciele egzotycznych zawodów, Amerykanie, Berlinerzy, wykwintne sery, sauny i rogate owce, wszystko to jest TU. Ale o tym kiedyś.)

W tych okolicznościach w grę wchodzą małe wycieczki. W pewną sobotę udało się poderwać Poszukiwaczy na roślinny spacer.
To samo miejsce, co zimą, trasa ta sama, jak wiosną.
Osiem kilometrów w marne sześć godzin :-)
no bo jak inaczej, skoro na początek trzeba napić się herbatki...
(z Daniowym syropem z trzmieliny, co to ponoć jest trująca.)
(trzmielina zwyczajna)
(Poszukiwacze Roślin, od lewej: Mirek, Dani z EjTym, Maryla, Magda, Bogusia. Marysia i Mirek przyjechali z Bierutowa, Magda ze Starej Łomnicy :-))
W następnych etapach Poszukiwacze uzasadniali swoją mniej oficjalną nazwę- Pożeracze Roślin, zjadając i zbierając wszystko na swojej drodze.
(jeżyna popielica)
(głóg jednoszyjkowy)
(róża dzika)
(śliwa tarnina)
(dereń świdwa, słabo jadalny, ale jaki wybarwiony!)
Zebrali... spore ilości wszystkiego. Liście podbiału na sól i na gołąbki, wykę i nawłoć na herbatkę, ślaz na kaszel, tojeść... do jedzenia?
Ja zebrałam sporo zdjęć i ziołowych tipów.
(ślaz dziki)
(tojeść rozesłana)
Pijane zbierackim szczęściem :-)
Po lewej nawłoć późna, po prawej kanadyjska!
Niektórych stworzeń nie udało im się zjeść:
(udało się nie zjeść ;-))
 Rhytisma acerinum na klonie (smołowata plamistość klonu, czerniak klonu)
(przymiotno białe)
(oman wąskolistny, chyba)
 W zamian za pobrane dary ofiarnie niszczyli inwazorów.
 A na koniec wycieczki- znów pożerali:
Kosmos :-)
Rośliny są bardzo fajne same w sobie, ale dla mnie przede wszystkim malują cudowne krajobrazy.
Powolny spacerek z Poszukiwaczami bardzo mi konweniował, bo tym razem nikt nie mówił no chodźmy już
kiedy niespiesznie ogarniałam kolejne plany.
Bystrzyca, prawie bezwodna po suchym lecie.
Folwark w Kamionnej.
Wyschnięty wiejski staw.
Dwór w Kamionnej.
Ruina w Okulicach.
Łąki między Okulicami a Czerńczycami z płonącymi krzewami róży i trzmieliny
pióropuszmi śmiałka i nawłoci,
puchem tych śmiałków i ostrożni!
Tak to wyglądało.
Niech żyją rośliny, dzięki którym świat jest taki piękny.

Dziwna sprawa z tymi zdjęciami- blakną w czasie. Te z niegdysiejszej zimy i minionej wiosny były takie piękne w momencie ich wrzucania na blog. A teraz są zwykłe.
Obiektywnie te jesienne, aktualne, są piękniejsze. Ale nie dla mnie. Bo to jesień :-(

Zanim nastała, odwiedziliśmy Wschód.
(dawno, dawno temu, wiem.)
Wybraliśmy się tam w związku z pewnym ogrodem, który kieeedyś kieeedyś moooże pojawi się na blogu (jeżeli blog tego dożyje ;-))- a tak naprawdę pojawia się cały czas, bo jego Gospodyni jest inspirująca.
Chodząc po uzdrowisku, lesie i ogrodzie starałam się dociec, co inni widzą w tym Wschodzie, bo ja tylko chaos, tuje, dym z palonych plastików, tłum ludzi w kościołowych ciuchach i Mało- Polskę.
W końcu jednak zobaczyłam to, co inni, miejcowi i wżyci lub próbujący się zagnieździć i ulunc, widzą sercem.
Łagodność pagórków, mgliste światło i bioróżnorodność. To bioróżnorodność mnie urzekła :-)
Kipiące ziołorośla :-)
Jodłowe lasy :-)
Skrzypowisko skrzypu olbrzymiego :-)
Nic dziwnego, że trzeba to wykaszać. Bo jak nie, to żmije się lungną.
 Mnóstwo roślin pospolitych
(krwawnica pospolita)
(dereń świdwa)
(jarzmianka większa)
(ostrożeń warzywny)
(rudbekia naga, uciekinier z ogrodu- długo utrzymuje się w miejscach byłych gospodarstw)
(niecierpek pospolity)
 i rzadkich, przynajmniej u nas (na niżu, na Zachodzie).
(goryczka trojeściowa)
(szałwia lepka, u nas na północnej granicy zasięgu)
(taka cudna, że zrobiłam jej milijon zdjęć!)
Tyle roślin. Taki gąszcz.
Nieużywane paski pól zarastają lasem, wcześniej czy później, w różnym czasie. Rosną laski w paski.
Nie zarastają nawłocią, jak u nas na Zachodzie- bioróżnorodność na to nie pozwala, zbyt wiele gatunków gotowych zająć wolne miejsce.

Kilka kolejnych zdjęć i jasne, kogo odwiedziliśmy na Wschodzie, jakich przesiedleńców, szukających gleby dla swoich korzeni.
A jednak tuje :-)
Ta droga :-)
Drewno na długą zimę :-)
Podobno już bez okładki...
Mój chrześniak.
 Marlena i Paweł, zwany od niedawna bardzo trafnie Szefem, mieszkają w Miejscu Mocy, ogarniają chaos, budują dom i życie, przyjmują gości herbatkami z łąki i wege jedzonkiem. Para od nich aż bucha.
Marlena w ziołowym ogródku
i jej łączka (2 mkw) z kąkolem.
Letna kuchnia.
Zmywak ;-)
 Pasują do Wschodu. Chyba dobrze wybrali.
A może pasują wszędzie z tym entuzjazmem poszukiwaczy skarbów.
Piszę tego posta już dobrych kilka dni, muszę się od niego uwolnić :-)
chociaż piłeś- nie pisz. No trudno.
Pozdrówka, Megi.