wtorek, 15 marca 2016

rok w szkółce

Bardzo przenoszony post.
(człowiek marzy o wolnej chwili, kiedy np. będzie chory, popisze sobie na legalu, bez poczucia, że powinien co innego. No i np. jest chory, i to wszystko, czym się zajmuje.)
Cała dyskusja, wraz z wnioskami i rozmowami w kuruarach (kuguarach) odbyła się pod poprzednim wpisem, poniżej streszczenie, bo kto by się tam przebijał.
Zaczęła Barbara:
"(...) powszechnie o obsadzaniu ogrodów/ków decyduje to, co można kupić najbliżej. I że to decyduje, utwierdza i utrwala. I że nie wiem kto i jak może mieć na to wpływ. I czy w ogóle."
Pociągnęła Taba Aza:
"(...) szkółki hurtowo robią rzeczy pokupne bo z badylami , którym liście opadają albo wielkim asortymentem bylinowym to by zostały na lodzie. Ludziska zakładają tereny zielone przy domu a nie ogrody. [podkreśliłam, bo to bardzo trafne jest.] Szkółek stricte bylinowych jest niewiele bo ludziska nie bylinują ( ogród bylinowy wymaga dużego nakładu pracy ), szkółki z rarytetniejszymi zimozielonymi w zasadzie produkują dla kolekcjonerów, a ludziska rzadko kolekcjonują.;-) Większość centrumów ogrodniczych zamawia w szkółkach rośliny odporne, które im nie padną, bo nie są wymagające. Kwestia ceny ma tu też niebagatelne znaczenie. (...) Jest klient masowy, który daje zarobić i jest klient niszowy, który też daje zarobić ale do którego trudniej dotrzeć. Każdemu ogrodnikowi, który dojrzał do tego że chciałby w swoim ogrodzie mieć coś czego nie ma w tzw. szkółkarskiej ofercie podstawowej polecałabym zakupy netowe albo wyprawę po zielone po uprzednim sprawdzeniu oferty najeżdżanej szkółki w necie ( to nie musi być koniecznie wyprawa tylko po zielone, zielone może być przy okazji )."
Barbara "(...) Ja rozumiem , że w handlu trzeba po prostu sprzedawać, tylko jeśli mówimy krytycznie, z ubolewaniem, o tych terenach zielonych zapełnionych tujami, iglakami a teraz będzie bluszcz i zimozielona ekspansja, to miejmy na uwadze, że jest w tym nie tylko brak gustu czy niechęć do liści ale także brak wiedzy i możliwości. Obserwuje rosnące zainteresowanie terenami zielonymi wokół domów i niestety z drugiej strony jest hurtowo handlowo. (...) A przecież ciągle tu mowa o bioróżnorodności, prawda?"
Ewa dorzuciła pozytywnie: "(...) nawet z tego co jest pod ręką można zrobić coś niebanalnego. (...)"
Kretowata przywołała stare dobre czasy: "(...) ważne jest też to, co przeżyje w moim ogródku! Dlatego kupuję to, co widzę, że rośnie za płotem (albo dostaję), i to rośnie. (...) To takie proste;) A jak rośnie - choćby i bluszcz - cieszy jak cholera;)"
leloop podusmowała i zgłosiła zapotrzebowanie: "rośliny są (niestety) takim samym towarem jak wszystko. dla kogoś kto chce mieć tylko zielone przy domu oferta najbliższej szkółki czy najbliższego centrum wystarcza, łyknie wszystko jak pelikan, najchętniej to co "szybko i bezobsługowo rośnie" i co widział u sąsiada. szkółkarze tez różni, jedni hodują rzadkie byliny, inni hodują piniondzory (jak szkółka nie da rady to się przerzuca na pieczarki). (...) a tak przy okazji przydałby się jakiś profesjonalny (aktualne adresy, strony, oferta) przewodnik online po interesujących szkółkach. ktoś coś ?"

Ok, no to ja. A później wy.
(nie przesadzajmy tylko z tym profesjonalizmem)
Szkółking*, tu znów muszę zacytować Taba Azę- jej wyjaśnienie pojęcia pod postem- uprawiam zawodowo.
W sezonie 2015 złożyło się tak, że co najmniej raz w miesiącu bywaliśmy u Mularzy.
Dlaczegóż?
Oferta szkółki (tradycyjnie, jak to w dobrych szkółkach, nieaktualna na stronie) spełnia oczekiwania. Te rośliny (wiecie, co lubię- wszelkie kaliny, derenie, lilaki, ciekawe i duże drzewa, one tam są), w dobrych cenach, w odpowiedniej jakości.

Maj.
W mateczniku kwitnie dereń kwiecisty.
 Dereń kousa
 magnolie, także żółte (nie poważam)
 i kaliny- mnóstwo ludzi zachwyca się tą, mnie jest obojętna,
 bo lubię pustaki.
Piwonia drzewiasta Rocka.
Różaneczniki, poza nielicznymi rosnącymi w gruncie, w okresie ich kwitnienia są sprowadzane z innej szkółki (jeden z niewielu producentów rodo w naszych okolicach).
To chyba ostatni rok, kiedy opolscy szkółkarze mają tak blisko do pracy- punkt sprzedaży otacza dom, trochę dalej buduje się nowy.
Biuro znajduje się w starej szklarni
będącej jednocześnie pracownią florystyczną, wychowalnią dla rabatówki i graciarnią (z panią Ireną i panem Leszkiem spotykamy się na targach staroci w Świdniuni).
Super cieniówki wiklinowe i ta nawierzchnia :-)
Bardzo mnie się to podobie :-)
Maj to czas sprzedaży roślin sezonowych i ziół. W szkółce ruch, wszyscy kupują wszystko, oczami, upychają w bagażnikach. Zabrakło 'Smaragdów', przerzedziły się różaneczniki.
 Ostatni deszcz spadł 23 maja. Biuro przeniosło się pod orzech.
spódniczka ogrodniczka <3
Idealnie, prawda? Wszystko się zgadza, organiczna praca w rodzinnym gospodarstwie (panowie Leszek i Sebastian to bracia, pracuje z nimi pani Irena, żona Leszka, Justyna, jej siostra, dzieci Ireny i Leszka, a mama lepi pierogi), herbatka, spódniczka, wyjazdy na Chelsea, kwieciste kalosze. Czasami naprawdę zazdroszczę. 
I jeżeli prawdą jest, że kupuje się to, co łatwo i blisko dostępne, to okoliczni mieszkańcy mają wybór. Są tuje i sosenki (fakt, że niespecjalnie faworyzowane), owocówka, rośliny po modzie, klasyka dla zieleni miejskiej, rabatówka. Jest matecznik z kalinami i dereniami budzącymi tęsknoty i potrzeby, są pięknie wyeksponowane rośliny sezonowe.
Może ta różnorodność to klucz? Dla mnie na pewno, ale może powinna inspirować innych szkółkarzy? 

Czerwiec.
Dereń kousa wciąż kwitnie, on kwitnie naprawdę długo.
Jeszcze można kupić kwitnące rodo
 i już zaczyna się lato z różami i liliowcami.
 Jest gorąco,
przydaje się mięta.
 Chmurzy się
 ale nie pada.
 Podlewanie jest najważniejsze.
Różnorodność to sposób. Można prowadzić punkt detaliczny, obsługiwać firmy zieleniarskie, obsadzać. Wydaje się to bezpieczniejsze. Jest jednak trudniejsze, wykonalne w zgranej rodzinnej ekipie.
Część szkółek specjalizuje się. Specjalnością Szkółki Kulas stały się drzewa alejowe w pojemnikach. W każdym razie głównie je tam kupuję ostatnio, bardzo wygodna opcja w środku sezonu. Szkółka ma wiele punktów sprzedaży na wschód od Wrocławia, co powinno ucieszyć.
Lilaki i magnolie :-)
Jak nie lubię pstrych liści, tak ten buk mnie nie przeszkadza.
Ściana magazynu w szkółce.
Szkółka Byliny Świerk ma, jak nazwa wskazuje, pozornie wąską specjalizację. Ale to prawdopodobnie największy producent bylin w Polsce. Nie prowadzi sprzedaży detalicznej ani wysyłkowej, jednak sadzonki z jej logo pojawiają się w licznych punktach sprzedaży. Oferta zamieszczona na stronie jest jednocześnie niezłym katalogiem ułatwiającym dobór.
Zdjęć mam niewiele, bo byliny same przyjeżdżają wg zamówienia, bardzo sprawna logistyka panuje w tej specjalizacji.
Nowe, eksperymantalne nasady pana Adama- odmiany floksów.
Inszy eksperyment... chyba nieudany.
Serduszka wspaniała.
Pełnik europejski i żurawka.
Tiarella i kosmatka (chyba).
Pełnik chiński.
Fenkuł i mak wschodni.
Szkółka z podwrocławskich Siedlakowic sprzedaje różne byliny, ale przede wszystkim wszelkie byliny wodne, i nie są to poskręcane ani pstre odmiany. Chciałabym mieć takie miejsce- płytkie baseny pełne bujnej wegetacji i parującej wilgoci;
Wróćmy do opolskiej bioróżnorodności.

Sierpień, wrzesień.
Wciąż nie pada. Dereń kousa nie wytrzymał palącego powietrza, tak jest we wszystkich ogrodach tego lata, niezależnie od podlewania. Może lepiej sadzić iglaki? Wiele z nich jednak również nie wygląda dobrze.
Rozrosły się i zakwitły powojniki bylinowe.
W punkcie sprzedaży wyeksponowano jarzębiny, jabłonie, budleje, trawy i wrzosy.
Chleb z suszonymi na słońcu pomidorami i domowe masło...
Wspomniałam wcześniej o kupowaniu oczami- jeżeli ktoś tak robi (wszyscy tak robimy), to kupując w Opolu nie popełni błędu. Atrakcyjne w danym momencie rośliny tworzą zaczątki harmonijnych kompozycji. Jest to oczywiście zasługą właścicieli, ich znajomości roślin i umiejętności ich doboru. I nie wszędzie tak jest.
Szkółka, w której kiedyś kupowaliśmy bardzo chętnie dość rzadkie liściaki w dobrych cenach, jednak przejęcie interesu przez młodsze pokolenie i urządzenie ogrodu pokazowego (architekt płakał, jak projektował) zepsuło całkiem to miejsce. Obecnie iglakowisko i tujoza.
Uważam jednak, że złorzeczenie na szkółkarzy, że sprzedają, co sprzedają i nie kształtują gustów, jest równie zasadne jak marudzenie na deweloperów, że brzydko budują. Budują tak, jak prawo, władze miast i wymagania klientów im pozwalają. Powinniśmy być bardziej krytyczni i wymagający, pora się uczyć choćby od zagranicy, na co zawsze zwraca uwagę Pola.

Październik.
Wciąż nie pada. Nieliczni detaliści kupują owocówkę, wrzosy i jodły.
 My pakujemy tawuły brzozolistne i gęstokwiatowe.
 Rośliny tak wcześnie weszły w spoczynek, że zdążyły się już wyspać.
Parocja perska.
Mniej pracy przy roślinach- można robić wianki.
Taki czosnek sobie kupiłam.
Co łączy wymienione szkółki, te, które linkuję i polecam?
Mają nieogarnięte fejsbuki, nie piszą blogów. Ciężko i z efektem pracują, dużo sprzedają, także za granicą. Wyrosły w latach 90tych lub później z rodzinnych gospodarstw. Nie polegają na imporcie, chociaż od niego nie stronią. Nie robią skoków na kasę, nie zmieniają radykalnie oferty.
Do listy dorzuciłabym:
- szkółkę Grochowskich- niestety Kasia robi nam dostawy do domu, więc rzadko mam okazję podziwiać ich "angielski ogród". Chętnie się wybiorę, jeśli ktoś zechce ze mną pojechać :-)
- szkółkę Piotra Konieczki- wiele niedostępnych gdzie indziej prostaków i rarytasów, w niewielkich rozmiarach, niskich cenach i wysyłkowo.
- Viburnum Łucji Swiłło- daleko. Ale wybieram się po zapasy tego, czego nie kupię gdzie indziej.
- punkty sprzedaży zakładów doświadczalnych i arboretów, jak Szkółki Kórnickie, Rogów,
- Rosarium państwa Chodunów- róże fachowo, też wysyłkowo.
- szkółka bylin Dobrepole.
- Gospodarstwo Ogrodnicze Bodnar- pan Roman jest w stanie sprowadzić wszystko. Pod warunkiem, że to będzie tir.
We wszystkich tych miejscach kupowałam i polecam je. To są miejsca, gdzie nie widzę tego, co jest znakiem czasów- zubożenia oferty, bo ludzie i tak nie kupią, bo nie ma dla kogo, bo bezpieczniej...
Chociaż, oczywiście, nie mieszkamy w Holandii i w pewnym momencie sezonu różnych rzeczy trzeba szukać dalej i głębiej, bo się skończyły na przykład.

Listopad.
Po pół roku spadł deszcz.
Judaszowiec 'Appalachian Red'.
 Pączki lilaków czekają w napięciu.
 Sosna, rosplenica, pięknotka, czyściec wełnisty i cantedeskie- jest z czego budować wianki.
 Koza rozgrzewa powietrze w oranżerii, pachną pigwy i fenkuł wysiany w szczelinach posadzki.
Ściemnia się. 
Kończy się rok w szkółce.

Jak w każdej dziedzinie- może być dobrze, może być źle. Można robić swoje, można gonić za modą, kasą i czymś tam jeszcze. Można promować dobre, podzielić się kontaktem, ułatwić dostęp.
A wy gdzie kupujecie rośliny?
Wpisujcie w komentarzach ulubione miejsca(bardzo jestem ciekawa egzotycznych ogrodniczych ścieżek leloop, długo muszę szukać w mailach typów Ani, a róże się same nie kupią, okolice Barbary niby uszkółkowione, a ja nic nie wiem, Artur mógłby mi powiedzieć, czy wciąż warto jeździć do Chynowa...). Zrobię edycję i wydłużę listę.

Edit: (zgodnie z zapowiedzią, chociaż łatwe to nie było. Starałam się wyłapać powtarzające się lub te, o których słyszałam dobrze z innego źródła. Nie wiem, czy Irysowo to Irysek?)
Anlas, Korzeńsko- szkółka, która robi sporo nasadzeń w naszym mieście, ale i dużo wysyła do Niemiec, czyli w odwrotnym kierunku, niż większość. Wysyła tam to, czego potrzebują Niemcy- czereśnie ptasie, klony polne, tarninę... nie tuje, no.
Kamień- poleca Dorka Szczepaniak. Ludzie jeżdżą tam po powojniki, o ile wiem.
Ogrody o Zielonych Progach, Serock- wybór bylin.
Pietrzykowscy, Tarnobrzeg- szkółka bylin, przewija się w komentarzach.
Byliny z Rzeszowa- rarytasy, pasjonaci, specjaliści.
Trawy Anety i Mariusza Surowińskich- opinie różne, ale wybór i wiedza duże.
Szewczykowie koło Krakowa i koło Łodzi- szkółki bylin i krzewów, poleca Taba Aza.
RosaPLANT- poleca Ania. Anonimowa Ania.
I, proszsz, szkółki polecane przez leloop: Le Clos d'Armoise, Jardin du Pic Vert, Pepiniere des Avettes, Promesse de Fleurs, pierwiosnki z Barhaven, irysy z Bubry, nasiona dla uzależnionych, róże i hortensje z Kerusten.

(w następnym poście- więcej o kupowaniu oczami, w kolejnym- co przysłał Wilk.)
Pozdrówka, Megi.

* Szkółking wg Taba Azy: "Porządny szkółking to przynajmniej trzy szkółki zaliczone ( czytaj kipisz i przeoranie w poszukiwaniu roślin ) jednego dnia. Urządzany jest przez skrzyknięcie, wykonywany w grupie przemieszczającej się należycie opróżnionym samochodem ( bagażnik pusty to za mało ). Grupa jest bezwzględnie konieczna do dyskusji prowadzonych podczas zakupów i wyrywania sobie co lepszych i rarytetniejszych roślin. Szkółking dzieli się na etapy bez wsparcia ( nie udało nam się dorwać szkółkarza, dręczymy personel albo rodzinę, ewentualnie informacyjnie katujemy tablecik czy tam cóś ) i etapy ze wsparciem ( szkółkarz został dorwany, był terror, wizyta na rozsadnikach, wymuszanie sadzonek ). Po szkółkingu odbywa się korekta nasadzeń. Przed szkółkingiem wskazane jest zapoznanie się z własnymi chciejstwami, ogarnięcie planów nasadzeniowych i solidne poczytanie o roślinach ( tzw. wartość edukacyjna szkółkingu ). Szkółking bez bazy i podkładu edukacyjnego czyli szkółking spontaniczny miewa przykre konsekwencje."



63 komentarze:

  1. Megi, dziękuję Ci bardzo, dobra kobieto. Zrobiłaś mi wielką przysługę. Wiele miejsc znam, ale niektóre będę musiała osobiście przerobić. Mój sklepik postanowił mieć specjalizację kwitnącą. Tuje mnie raczej słabo kręcą. Wiem, że można zarobić itd., no ale jak widzę te rzędy w szkółce, gdzie młodsze pokolenie teraz działa, to wpadam w depresję. Pałętają mi się jakieś pojedyncze sztuki, ale no nie moje klimaty. Ludzie powoli wiedzą, że jak kwiatki, to do mnie, a po tuje to niekoniecznie. No zobaczymy, czy dam radę... Zresztą, problem się trochę sam rozwiązał, bo młode pokolenie niekoniecznie zainteresowane takimi małymi pikusiami jak ja, co to kupią za czy tysie i będą się nad każdą doniczką zastanawiali czy aby jest najpiękniejsza w całej wsi. Tak więc po dwóch zamówieniach w ubiegłym roku, chyba kolejnych nie będzie. Byliny w pierwszym rzucie u Pana Adama zamówione, kolejne zamówienie na letnią grupę(irysy, bodziszki, ostróżki itp.) już powoli powstaje. Mam ambicję mieć duży kawałek jego kolekcji. Od wczoraj pracuję nad różanym zamówieniem do Rosarium. Ja kupuję jeszcze w Kamieniu (za Kiełczowem). Tam tylko sprzedaż hurtowa. Mają sporą kolekcję powojników, fajne hortensje. Towarzysko, to raczej dosyć chłodno, no ale z Twoimi zdolnościami komunikacyjnymi, może być zupełnie inaczej :) Przy wjeździe do Ząbkowic jest szkółka, w której kupiłam w ubiegłym roku wrzosy. No ale jednak przeszkadza mi to, że na stronie i owszem są opisane odmiany, a już w szkółce to są żółte i zielone. Niektóre wyższe, a niektóre niższe. Lubię wraz z rośliną sprzedawać ludziom wiedzę o tym co mają. I coraz częściej ci, którzy byli przekonani, że wcale im to nie jest do niczego potrzebne, chcą wiedzieć. Podoba mi się takie budzenie świadomości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że u ciebie taka specjalizacja na aktualności (po kolei owocówka, rośliny na wielkanoc, cebule, nasiona, rozsada, to, co aktualnie kwitnie, chryzantemy, wrzosy, cebule, owocówka...) jest jak najbardziej uzasadniona. Nic gorszego, jak przestałe krzaki, wciąż te same, które widuję w różnych punktach sprzedaży. Są wyjątki- nie wiem, czy znasz taki punkt na Ołtaszynie, gdzie sprzedają ponadmetrowe rododendrony obsypane kwieciem w zbójeckich cenach, idą jak ciastka. No ale to Ołtaszyn, obok jest sklep z ciuchami, w którym przeceniają do marnych wartości co 2 tygodnie (wtedy kupuję), bo już się opatrzyło.
      Ciekawe, jak ci się sprzedadzą rosaryjne róże. Muszę spojrzeć na ten Kamień, to nie Salamon jest? W tej szkółce w Ząbkowicach kupowałam, jak robiliśmy tam ogrody, było tak... niestabilnie.

      Usuń
    2. Nie znam punktu na Ołtaszynie. Kamień to Salamon. No właśnie te Ząbkowice takie jakieś... może niestabilne, to dobre słowo? Róże z Rosarium już są, jeszcze je muszę porządnie umiejscowić. Zainteresowanie się powoli rozkręca, mam nadzieję,że będzie dobrze, szczególnie, że ceny mam takie jak Rosarium. Teraz ludzie jajca malują i bratki kupują. Może po świętach w końcu będzie wiosna?

      Usuń
  2. No dopszsz, pszePani, jak się wyzbieram we Wielkim Tygodniu (bo porządkowanie leśne robie) to zrobię oblot, a jak zaś nie wyzbieram się, to po Świętach. :))
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zamiast okna myć... zgroza.

      Usuń
    2. Ja tam wszysko widzę co chcę, a któż mnie tu w lesie będzie zaglądał?oglądał Koty? Sójki? Bo łasica się nie wgapia tylko myk,myk :)). No chyba, że Ty jak przyjedziesz :)))
      Barbara

      Usuń
  3. Na giełdzie wrocławskiej działają byliniarze Grochowscy spod Rawicza mają też fajny materiał i można dużo wybrać ,są też na giełdzie mali producenci ,u których co jakiś czas możesz kupić jakąś perełke za którą rozglądasz się od lat. Pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a, i tu mi się przypomniało. Anlas z Korzeńska z naturalistycznymi krzakami i rodzimymi drzewami, tak poza tym. Dawno nie byłam na giełdzie, może warto się przyjrzeć.

      Usuń
  4. Na taki szkółking to bez męża. Ładnie napisałaś to o zgranej, rodzinnej ekipie. Piękna, ciężka ale i wdzięczna praca. A młode pokolenie jak już przejmuje to przeważnie swoje wizje wprowadza mimo tego, że inni płaczą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. albo z moim mężem :-) zawsze sobie kupi jakąś dziesiątkę najpiękniejszych kalin czy klonów, później etykiety się zatrą i tak stoi bezimienna armia...

      Usuń
    2. Zawsze możesz je przywieżć ( te bezimienne ) na zmarnowanie w Izery.
      Dasz mnie - zjedzą nornice od dołu.
      Dasz Inkwi - zjedzą kozy i owce od góry.
      A poważnie, które z ww. szkółek prowadzą sprzedaż detaliczną wysyłkową?

      Usuń
  5. Nie mam nic przeciwko wizjom młodych. Tylko ja to jakieś takie mam szczęście, że te nowe wizje, to najczęściej dotyczą "biznesowego" podejścia do sprawy. W czym też oczywiście nie ma nic złego, jeśli pozostaje w tym choć trochę pasji. A czasem nie pozostaje. Wtedy się płacze i tęskni za starymi rocznikami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piekne zdjecia Megi. To takie zadkie a tak mile do ogladania, polaczenie pracy czlonkow rodziny i dobry gust. Natura czesto robi poprawke do listy roslin ogrodnika. Mozna sobie wymarzyc niektore rosliny ale warunki i ostatnio sprowadzone owady sa brutalne w prowadzeniu korekty. Odpadaja wiazy, brzozy, niebieski i inne gatunki jesionow, kaliny europejskie - snowball, roze europejskie - mrozy, wiekszosc rozanecznikow oprocz rodzimych genetycznie przygotowanych na mrozy - Northern Star, pnie drzew owocowych pekaja od mrozu - trzeba zakupic zmianke ale tez nie ma gwarancji - nasza wisnia rozpekla sie w czasie ice storm. Przykladow moge mnozyc. Co wytrzymuje i jest odporne na ciezar lodu, owady i inne przypadlosci? Rodzime tuje. Oczywiscie - emerald tuje tez :) Ja juz nie mowie o strasznych ilosciach soli i solnego oprysku na ozdobnych iglakach - z czasem obsady przyuliczne cale sa podschniete i uschniete. Ja juz sie nie dziwie monokultura, ludzie kupuja to co przezyje. Watka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. im dalej na północ, tym trudniej :-) i trudno mieć cokolwiek przeciwko pozornej monotonii północnych lasów, przeciw żywotnikom i wejmutkom w kanadyjskich ogrodach. W mieście w ogóle jest ciężko, małe ogródki w cieniu domów, sól, niska wilgotność powietrza (chociaż to chyba nie wasz problem :3)

      Usuń
  7. Wiąz mi fakt, niestety coś dopadło, ale brzozy ??? Co??
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie znam lacinskiej nazwy a nazywaja to birch borer beetle. Jak to wrzucisz to wyszukiwarki to znajdziesz info. Mamy wyciete drzewa na calej ulicy. Ktokolwiek mial jesiony i brzozy, a teraz mowia, ze nam profilaktycznie wytna klony japonskie ozdobne bo sa domem dla azjatyckich dlugoantenowych zukow. Zimy w Kanadzie zrobily sie "lagodne" (w porownaniu nawet z tymi w ciagu ostatnich 20 lat) i niektore szkodniki przywiezione przez przypadek z innych krajow przezyly i rozmnazaja sie na potege.

      Usuń
    2. W Polsce to agrilus betuleti na brzozach, ale rzadko spotykany, częściej u nas na Dolnym Śląsku.

      Usuń
    3. Tak, też doszperałam ale jeszcze poszukam z ciekawości, bo w moich stronach nie zauważyłam. Na wiązie miałam w ubiegłym roku bawełnicę.
      Barbara

      Usuń
    4. straszne, nie? jeszcze nam tego brakowało. A taki ładny bogatek.

      Usuń
  8. Wow! Żeby nie było że się podszywam i zasługi cudze sobie przypisuję - termin szkółking wymyśliły Vita i Marta Artam, ja go tylko podłapałam. Mamelon robiła ostatnio wizytację tzw. Leroja i po raz kolejny wygrzebała ciemierniki o dubeltowych kwiatach ( chyba z serii 'Double Queen' ). W Leroju w tej chwili klienci rzucają się na tuje żywopłotowe, ciemerniki mają gdzieś, nawet okiem nie zahaczą o pospolite zielsko przegrywające w przedbiegach z wiecznie zielonymi tujami. Niby mogłabym się wyzłośliwić i coś tam o perełkach i wieprzkach rzucić, z tym że to nie jest tak że chamy i prostaki się nie znają i szlus. Wiele osób pyta się personelu co to za roślina a personel odpowiada jak mu "kerowniczka powiedziała". Myślicie że to tylko tak w markecie? W dużych szkółkach też takie podejście do klienta się spotyka, to co się potem dziwić że klient jeno tuje rozpoznaje. Klasyczny numer marketowo - szkółkarski; wszystkie rośliny są syberyjsko mrozoodporne i nie wymagają pielęgnacji. Klient raz nacięty przestaje dopytywać, wybiera opcję bezpieczną ( czyli to co rośnie u sąsiada ). Kółko się zamyka, tuje są bo klient sobie życzy, klient sobie życzy bo tuje zna. U sąsiada rosną i nie padają jak te supermahonie. Problem ja znaczy widzę ogromy i nie polega on tylko na tym że oferta jest w większości szkółek skrojona pod masowego klienta. Sprzedawcy są w swojej ogromnej masie średnio zielono wyedukowani ( oględnie pisząc ), nawet jak na potrzeby tego masowego. Masowy zostawiony sam sobie szans nie ma na rozwinięcie skrzydełek. Doradztwo jako technika sprzedażowa dotycząca zielonego prawie w ogóle nie istnieje ( chyba że trafi się na szkółkarza pasjonata, pamiętam jak z bólem serca zrezygnowałam z prób uprawy dieramy po opisie podejścia do dieramy wykonanego przez Tomka Grochowskiego - rady z cyklu "Bezcenności ogrodowe" ). Mam wrażenie że uważa się sprawy doboru roślin do ogrodu za niemalże wykonanie roboty projektantów zieleni ( ale oni nie są tylko od tego, jeszcze parę innych rzeczy mają na głowie ). Szkółki nie zatrudniają wysoko wykwalifiowanych sprzedawców bo: kwalifikacje kosztują a tu koniec z końcem trzeba wiązać, zrobi się metki z krótkim opisem a klient przeca umie czytać, z wózkami szkółkowymi jest jak z wózkami marketowymi - zawsze naładują że ho! Jak radzić się to na ogół w szkółkach gdzie właściciela można zdybać i podpytać. Sporo takich szkółkarzy się znajdzie. Czasem ma się pecha i trafia się na kogoś kto wie że tuje łatwiej w rządku ustawić i wózeczki przygotować a samemu nie pierniczyć się z klientami. Klienty to takie nachalne są, gdyby nie te ich pieniąchy to człowiek w ogóle za próg szkółki by nie wpuścił, he, he. Dupy by nie truli. Bosz.....znów elaboraty piszę. Fajny ten przegląd roczny szkółkowy, dobrze się oglądało!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tymi obserwacjami co do diagnozy problemu. W korpo-szkółkach faktycznie nie wiedzą nic, lub nie chcą informować i spławiają klientów łaknących informacji. Ale ja jestem uparta, kilka raz kazałam pomagierom dzwonić po szefa by mi osobiście sprawdził w katalogu nazwę odmiany :D

      Usuń
    2. o tym nie napisałam- dużo ludzi kupuje w lerojach, biedrach, lidelkach (blisko, rozreklamowana sezonowa oferta, wygląda tanio). Kupują tam wszystko, od tuj po choinki. I muszą radzić sobie sami, bo nikt im nie doradzi. W dużych szkółkach, a raczej centrach ogrodniczych, też tak jest. Nawet rośliny są tam niedopilnowane, trzeba kupować, jak przyjadą, pod koniec sezonu stoi stado drapaków.
      Reklamowanie roślin jako mrozoodporne i małoobsługowe to też technika sprzedażowa :-) a nuż klient zapomni, co było mówione, padnie, to kupi następne i pkb rośnie, a ty dieramy nie nabyłaś i nikt nie zarobił.
      Jeżeli chodzi o dobór roślin do projektów przez projektantów, to ja wolę nic nie mówić. To jest najsłabsza strona projektów, i nawet klient- laik nie przywiązuje się do tego doboru nadmiernie, i w pewnym sensie ma rację. Właśnie mam do wyceny projekt, w którym okrywą w sporym zagajniku brzozowym jest, uwaga, "kora" (i nic w tej korze), na skarpie o kącie nachylenia 60 stopni rośnie trawa, a dookoła działki w polu, a jakże, tuje.
      A teraz nadchodzi czas zakupów, wszyscy biegną radośnie pakować pełne wózki :-)

      Usuń
    3. Dierama poszła w zapomnienie za to inne rośliny do Alcatrazu zawitały. PKB zostało na odpowiednim poziomie.;-) Ja mam wrażenie że w szkółkach "hurtowych" i "lerojach" nikt o żadnch technikach sprzedażowych odnośnie roślin nie myśli, to tak siłą rozpędu jedzie. Niestety niektóre mniejsze szkółki też postanowiły siłą rozpędu jechać.:-/ Co do doboru roślin do profesjonalnych projektów to ja się tak za bardzo jak ta alfa i omega nie wypowiadam, bo się po prostu na tym nie znam. Tak po amatorsku to wiem że rośliny nie zawsze dobrze rosną w tzw. książkowych warunkach ( moje narcyze na przykład rosną w piochu zamiast w glebie książkowej - znaczy po mojemu to ogród trzeba wyczuć, parę lat w nim posiedzieć żeby projekt nasadzeń w razie czego korygować ). Teraz o "Pietrzykowie" - ode mnie w okolice Tarnobrzegu, daleko ale nie na tyle żebym ja głowaczka tatarskiego Cephalaria gigantea nie dostrzegła, czy nawet takiego piciuma jak rumian szlachetny Chamaemelum nobile 'Flore Pleno'. Z Zielonych Progów to w Alcatrazie rosną paprociumy i cała gromada bodzichów, od Chodunów i Kamilii Sz. całkiem sporo róż, trochę różanych krzewów przyjechało też z zagramanicznych szkółek. Podłódzkie "Szewczykowo" zasila mnie co roku bylinami, konstantynowskie szkółki rodkami i azalkami ( choć jest już w planach wyprawa na Pisarzowice ), "Irysowo" wiadomo czym, rejon lubelski zasilił mnie tak solidnie że ho, ho dwa lata temu ( ekstra szkółking gigant z napadem na Maja i wielkim zwieńczeniem w szkółce rarytetów gdzieś zagubionej na maleńkiej wsi, której nazwy nie zapamiętałam - grunt że nazwisko szkółkarza mi z głowy nie uleciało!:-) ). Trawska to nabywam u Anity Surowińskiej i Tomka Grochowskiego. Drugie "Szewczykowo" w Małopolsce jest miejscem polowań na krzewy. Do tego wszystkiego trzeba jeszcze dołożyć ściepkowe zakupy zagraniczne i indywidualne łupy z wycieczek, no i rzecz nie bez znaczenia dla jakości nasadzeń w moim ogrodzie - wymianę ciekawych roślin z cooleżeństwem forumowym. Bosz..... mój pierwszy anemonopsis przyjechał z Glińsko - Żabiańskich, a czego ja nie dostałam od Danuty, Krysi, Vity, Basi, Sonaja i Ewandki. Normalnie strach się bać i to tak na poważnie, bo ogród bylinowy pracochłonny a Alcatraz jest za mały żeby dobrze w nim wyglądało "oudolfowanie" na całego. Moje ogrodowanie to jest raczej problem z nadmiarem roślin niż z ich niedoborem, może ja się powinnam zacząć cieszyć że te szkółki masowe to takie monotematyczne?!

      Usuń
    4. Może sprzedawaj? może rozdawaj? może wyjazdowo przenieś się do mnie :))? taki ogród II wjazdowy .....w innej ziemi, innym klimacie (troszke), hm? :))
      Barbara

      Usuń
    5. Miałam oczywiście napisać ogród II wYjazdowy :), Y przepadło ..
      Barbara

      Usuń
    6. Nie narzekaj, w razie czego Cię rozparcelujemy i zdekułaczymy. Nawiasem mówiąc, z geografii jestem zerem absolutnym i jakoś mi się tak uroiło, że Gardenia jest w tym samym grodzie, co ogród Taba Azy. Dobra, pomyślałam sobie, musimy mieć wspólnych znajomych, na pewno się wkręcę, nie w takie miejsca się człowiek wkręcał. Nie powiem, żeby to była moja główna motywacja, ale istotna. A to się zdziwiłam, jak dojechałam do Poznania...
      Ania

      Usuń
  9. Chciałabym mieć takie szkółki gdzieś koło nas. Mamy fajne, duże centrum ogrodnicze, pełne roślin, przychodzę a najmilszy z panów od roślin, z którym od lat rozmawiamy o odmianach, gatunkach, nazewnictwie mówi do mnie: nie, dla pani nic nie ma... A czasem uśmiecha się tajemniczo i mówi: mam :) Bardzo mu jestem wdzięczna, że mówi prawdę...choć tuje wokół po horyzont. Ja ciekawe rośliny, co czasami oznacza te zwyklejsze nie-cudaki holenderskie kupuję w zaprzyjaźnionych, sprawdzonych miejscach w internecie...Albo od babuli na targu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, internety zyskują pewną przewagę nad stacjonarnymi w zakresie ciekawych taksonów. A zaangażowani i kompetentni sprzedawcy są na wagę złota... dla kupujących, bo nie wiem, czy dla wszystkich szefów.

      Usuń
  10. Komentarze doczytam później, bo już noc. Bardzo fajny wpis. Ja wg Twoich kryteriów jestem szkółkersem 200% bo ogarniam wszystkich dużych producentów w powiecie, a nawet w moim województwie. Pisałam o nich często i widzę że zwracamy uwagę na te same rzeczy (rodzinny biznesik, ekspozycja, czy mają wybór i czy są byliny). To dobrze wróży dla mnie, coś tam ogarniam choć ja amator :D Mówię o Lubelskiem, gdzie ogród mój. W Wwie znam może 10 szkółek, też niemało. Zawsze gadam z właścicielami, męczę o nazwy odmian 80% przypadków nie ogarniają), krytykuję, prycham, tłumaczę. Zawsze słyszę, że tak mały wybór, bo ludzie chcą iglaków. Kilka razy najfajniejsze rośliny upolowałam na zapleczu właśnie z takich "eksperymentów" włodarza, o jakich piszesz. Dlatego dokonuję tzw. pracy u podstaw pisząc bloga. Postuluję "sadźta byliny" i ostrzegam przed tujozą.:D Ps. Koniecznie wbijam do Was na szkółking i zakupy. Nigdy nie byłam w tych rejonach i teraz już serio żałuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. P. Pytanko. Mam u siebie Cornus florida, ale rachityczny... jakieś porady eksperta - why? Mam b. żyzną glebę, dużo słońca... rośnie już z 10 lat i kwiatuszków na lekarstwo :( Jak patrzę na ten "matecznik" to ręce opadają taki piękny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkółkers to dobra kategoria, sort znaczy :-) Praca u podstaw ważna bardzo, chyba, bo chwilami się w tym gubię- a po co, skoro ludzie chcą iglaki? co ja jakiś guru jestem? chcą ogrodów małoobsługowych, tanich, nie widzą różnicy między ładnym (mnie się tak, znowu myślę że OBIEKTYWNIE, wydaje), to dlaczego nie?
      Dereń kwiecisty jest trudny, mimo że piszą inaczej. Prawie jak klon palmowy. To roślina podszytu północnoamerykańskich lasów- próchniczna, lekka, stale wilgotna, przepuszczalna, lekko kwaśna gleba i osłonięte stanowisko, wysoka wilgotność powietrza. W dodatku powoli rośnie, nigdy nie kwitnie tak obficie jak kousa. Dla ciebie dobry byłby kousa sinensis albo Milky Way, najbardziej odporne.

      Usuń
  12. Ja jako Bylinowy Pan powiem krótko - wróćmy do natury, do naszych rodzimych łąk i muraw, zachowajmy co naturalne, promujmy co rodzime, a jest w czym wybierać. Zostawmy zachód, stwórzmy coś naszego.
    Z przerażeniem przeczytałem reprymendę do szkółkarzy.
    Co byście widzieli w ofercie szkółek Blogerki i Blogerzy. Jak powinna wyglądać rozumiana przez Was różnorodność ?
    Biorąc nogi za pas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej dlaczego Bylinowy Pan znika (a jak może osoba o pięknym imieniu Anna kreować się na Pana zapytuję?). Mego pokazuje te łąli, lasy i łęgi. Tu jest coś dla Ciebie.
      Też bym chciała znależć w szkółkach byliny z naszych łąk. Zważ jednak, że nie każdy ogród musi być przeniesioną za płot murawą czy łąką.
      Reprymenda jest jak najbardziej słuszna, bo nikt nawet nie próbuje być Piet Oudolfem. Np. Bardzo ceniona szkółka pp. Szmitów (ja też ją cenię) w zasadzie nie "naszego" nie ma w ofercie. Dużo dobrego czytałam u Marty Góry nt. szkółki bylin Ogrody o Zielonych Progach. Muszę ją odwiedzić.

      Usuń
    2. Bylinowy Pan, albo, jak postulowałam- Bylinowa P.Anna :-) nie znika :-)
      Nie mogę już pisać o łąkach, bo ona robi to dużo lepiej ode mnie (może jednak RAZ się pokuszę). Nie mogę jechać na zlot zielarski, bo kusi Wschodem.
      Nie wiem, skąd nam się wzion ten oudolfizm, ale się wzion. Mam pewien pomysł na diagnozę, którą niebawem wyeksplikuję.
      I tak. Pewnie, że cudne te łąki, ale ani BP, ani ja nie przekwalifikujemy się na łąkarstwo. Żyjemy z tego, z czego żyjemy, czasem bywamy sfrustrowane, ale staramy się znaleźć dla siebie jakiś kącik wsród tuj.
      Podejrzewam, że mamy tu takie towarzystwo, co by chciało kupić same rarytasy, ze wstrętem odwracając się od jałowców i sumaków. I rozumiejąc, z czego żyją szkółkarze, chciałoby przynajmniej tego kącika ekseprymentalnego lub bliskiego kontaktu ze złomem na zapleczu. Jednak wszyscy są już na tyle doświadczeni, że właśnie próbują tworzyć coś własnego, doceniając rodzime, weryfikując obce i przekazując uwagi szkółkarzom :-D

      Usuń
    3. A co Oudolfa - pokus się. Bo choć go przywołuję - to nie znaczy, że same och i ach... Raczej jako symbol występuje (trochę mnie przygniatają te blokowe nasadzenia; wolę bardziej eterycznie).

      Usuń
    4. Ewo Oczywiście łąk i muraw nie przeniesiemy. To czego brakuje mi w mojej 30 letniej praktyce to właśnie tych cudnych łąk. Zjawisko jest szersze- Pani Kasia B publikowała niedawno post o łąkach w Anglii. Na fb ludzie publikują mnóstwo zdjęć roślin w naturze.. Łączy je jedno - podziw i tęsknota, bo świat roślin naturalnie rosnących się kurczy, a dobrze byłoby zachować go chociaż w formie szczątkowej.

      Istotne jest, żeby ogród harmonizował z otoczeniem.
      Burzy mi się krew, kiedy widzę, jak koparki niszczą chronione dziewięćsiły, by potem na ich miejscu rosły inne rośliny. Z punktu widzenia marketingu to głupota, ale ... mam swój punkt widzenia na pewne sprawy i w miarę upływu lat widzę ten problem ostrzej.

      Megi dziękuję, że wzięłaś mnie w obronę. Mam nadzieję, że przeflancujesz coś z tych starodawnych łąk do ogrodów. Prawda, że wschodnie łąki są niesamowite !! To jest unikat !
      Nie, łąkarstwo to nie jest moja specjalność, ale botanika- kto wie ? Tylko z czego żyć ?
      Małe jest piękne. Znikam popracować.

      Usuń
    5. Ja uwielbiam łąki, to tak na marginesie. :)
      Ostatniego lata byłam na pięknych łąkach w okolicach Drohiczyna. Może wkońcu wrzucę te zdjęcia na bloga.

      Usuń
  13. Nie potrafię ocenić, jaki model biznesowy szkółki ma sens, poza tym moje oczekiwania są raczej niszowe, a zakładanie szkółki dla kolekcjonerów i maniaków nie jest chyba dobrym pomysłem.

    Niemniej irytuje mnie brak różnorodności i to nie tylko roślin, bo tu jeszcze rozumiem, że koszty i długotrwała produkcja skłaniają do kompromisów i szkółkarz woli pewniejszego wróbla. Ale nie ogarniam umysłem, dlaczego nasiona muszę kupować w Estonii albo Anglii, bo nasze występują głównie w rozkosznych miksach. Co by szkodziło pozbierać je kolorami i odmianami? I dlaczego wybór nasion kwiatów jest tak żenujący? I nie szukam nie wiadomo jakich egzotyków, mowa o zwyczajnej czarnuszce na przykład, tyle że niebieskiej, a nie zmieszanej.

    Róże: bardzo wiele odmian jest w Polsce rozmnażanych nielegalnie (bez licencji), co wyraźnie widać na przykład w Końskowoli. Do godnej polecenia szkółki Chodunów dodałabym jeszcze RosaPLANT (Kamila Szlązkiewicz), bo tam jest bardzo ciekawa, przemyślana oferta. Lubię też wiedzieć, czy szkółkarz sprzedaje mi coś, co sam wyhodował, czy jest tylko dystrybutorem (ta druga opcja zdecydowanie mniej mnie fascynuje) Trochę ściągam z zagranicy, bo na gołym korzeniu mogą podróżować z daleka. A najbardziej lubię kupować u Inżyniera, czyli w sąsiedniej wiosce (Iwoniczu Zdroju). Bo w różach to lubię popatrzeć, jak rośnie na polu i pogadać. Inżynier sporą część roku spędza w Bad Nauheim, w różanej dolinie w Hesji, gdzie siedzi gromada producentów róż. Przywozi stamtąd różne cudeńka, ale, co ważniejsze, często jest ze dwa kroki do przodu w stosunku do polskich szkółkarzy i wie, że pewnych odmian nie ma sensu sadzić, jeśli się nie chce robić pełnej ochrony chemicznej.

    Byliny kupuję w dużej części wysyłkowo. Chętnie odwiedzam Jacka Pietrzykowskiego spod Tarnobrzegu, który się w nich specjalizuje, a poza tym zna i lubi swoją robotę (szkółkarz-pasjonat jest dla mnie wartościową zdobyczą, mąż nie chce już gadać o zielsku). Inaczej kupuje się u wielkich potentatów w stylu Dębskich czy Kurowskich, ale też przyjemnie wspominam. W Rzeszowie zajeżdżam do Półkoszków (he, he). A propos tej ostatniej szkółki – pomagałam przyjaciółce sprzedawać róże na kiermaszu w Boguchwale, a nieopodal stał sobie niewinnie pan Półkoszek i też sprzedawał. Jak również rozmawiał z klientami. I powiem Wam, że miło popatrzeć na fachowca przy pracy, bo bardzo kompetentnie, bez marketingowego bełkotu, opowiadał o roślinach i ich wymaganiach oraz zaletach. No więc właśnie tego oczekuję.

    Gdybym mogła coś doradzić szkółkarzom, to wprowadzenie kategorii „Moje ulubione” (tak robi np. Schultheis, szkółka róż specjalizująca się w różach historycznych, rok założenia: 1868). No i aktualizowanie oferty w sieci też, chociaż już przywykłam, że ona ma się słabo do oferty in situ, a najciekawiej jest w ogóle na zapleczu i w polu.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, zawsze jest najciekawiej na zapleczu.;-)

      Usuń
    2. chyba rzeczywiście szkółka dla maniaków to nienajlepszy pomysł, za dużo zmiennych :-D
      ale wprowadzenie większego wyboru nasion odmian, kategorii "ulubione" jako godnej polecenia specjalizacji- niewiele roboty w stosunku do efektu. Na tej zasadzie promuje się przecież jakieś "rośliny roku" (w każdym razie za granicą), szkółkarze robią to zespołowo, jak się połączy z "kolorem roku" itp., to zbyt zapewniony na konkretną hortensję czy irysa.
      Czyli zakup u źródła (producenta), fachowca (słyszałam od ciebie o Inżynierze, panu Jacku, a opowieść o panu Półkoszku bawi mnie niezmiennie, he he, dziś bardziej niż zwykle :-D)- też to cenię.
      W dużych szkółkach warto mieć swojego sprzedawcę- jak pani Ania od Kulasa wyjechała do innej pracy, to przez cały sezon mało nas tam widzieli.
      Powiem ci jeszcze, że wielu wykonawców ogrodów nie widzi swoich szkółkarzy. Mówiłaś kiedyś, że przecież taki... najlepszy ogrodnik jeździ i kupuje rośliny. Nie, sadzi to, co mu przywiozą.

      Usuń
    3. Miałam przyjemność znać Śp. Adama Pietrzykowskiego- wujka, stryja Pana Jacka ?
      Pan Adam był niesamowity. W latach osiemdziesiątych sprowadzał z zachodu i uprawiał przeróżne gatunki i rodzaje roślin cebulowych : tulipany botaniczne, szachownice, psie zęby, czosnki, belamkandy, bletille, irisy, ismeny, klejnotki i co tylko dusza zapragnie....
      Czytam na stronach internetowych, że belamkanda to unikat, a on sprowadził je w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Poletka tulipanów botanicznych to było cudo !!! Później wydawał miesięcznik czy kwartalnik o kwiatach, ale nie było na to większego zapotrzebowania, a szkoda, bo dzielił się tam swoją wiedzą. Chciał zmienić nazwę miejscowości w której mieszkał- na Sasankowo - od sasanek.
      Na początku lat 90 zaszczepiłam go bylinami ( jak sam mówił ). Wtedy już ruszyła lawina cebulek, przywożonych masowo z Europy zachodniej i skończył się jego cebulkowy ogród.
      Historia jego życia uczy, że nic nie jest proste, a oczekiwania klientów się zmieniają, zmieniają się też czasy i moda i nie zależy to od szkółkarzy.

      Usuń
    4. a co się stało z jego ogrodem? czy nadal rosną tam trwałe cebulowe?

      Usuń
  14. jak mnie chłop wykopie z Francji to zalęgnę się u państwa Mularzy w szklarni, na tych cudownych fotelach ;)
    polskie szkółki znane mi są praktycznie wyłącznie ze zdjęć, relacji i z netu. z tego co słyszałam, oprócz tujozy podstawowym problemem sporej grupy jest niekompetencja sprzedawców, co już zostało opisane. w moich okolicznościach przyrody taka szkółka nie ma szans bytu, na samych laurowiśniach i palmach nie ujedzie, co nie znaczy, ze się nie zdarzają ;) prawie wcale nie występuje tez u nas (pisze o Bretanii nie o Francji wogle) coś takiego jak sklep ogrodniczy typu mały, osiedlowy. są duże centra ogrodnicze albo szkółki. duże centra maja dość bogatą ofertę ale bazową, wybredny ogrodnik niewiele tam dla siebie znajdzie, to są raczej startery dla początkujących albo dla zakładających teren zielony wokół domu. ale nawet tam mają co rusz większą niż podstawowa ofertę hortensji, rododendronów czy róż, czyli tego co znajdzie nabywce. personel jest przeszkolony bo to oczywiście przekłada się na późniejszy zysk, niedoinformowany klient pójdzie do konkurencji.
    szkółek jest oczywiście zatrzęsienie, prawie w każdej wsi. bardzo dużo specjalistycznych. w Bretanii to oczywiście hortensje, kamelie i rododendrony oraz rośliny wytrzymujące klimat oceaniczny (sol w powietrzu zeżarła już parę roślin mojej teściowej), w części północno-zachodniej dobrze rosną egzotyki wiec wiele szkółek je ma.
    a tera moje ulubione:
    na miejscu, bo parę kilometrów od domu mam szkółkę irysów, jakieś 2000 odmian kfitnoncych za jednym zamachem.
    trochę dalej Jardin de Kerusten, róże głównie ale tez cieniolubne byliny, krzaczory przywleczone gdzieś z Azji.
    byliny to Le Clos d Armoise, moje ulubione w typie angielskim, szkółka na miejscu, sklepik internetowy, wysyłka na cala Europe
    Le Barnhaven Primroses jak sama nazwa wskazuje pierwiosnki. przywędrowały z Anglii via USA via Anglia aby osiąść na dobre na północy Bretanii. kolejne pokolenie przejmuje produkcje a szkółka stała się kolekcja narodowa pierwiosnków.
    przez internety : Pepiniere des Avettes, specjaliści od flory azjatyckiej Chiny, Dżaponia. jeżdżą tam, zbierają nasiona, ukorzeniają sadzonki i potem rozmnażają u siebie, prowadza bloga, wydaja książki a domowy budżet uzupełniają sprzedając mniut. ich sklep internetowy jest bogato zaopatrzony ale bardzo często wisi tabliczka "dany produkt wyszedł, będzie dostępny w następnym sezonie" :/
    dla dużej klienteli Promesse des Fleurs, bardzo duża oferta, każdy znajdzie coś dla siebie, profesjonalna wysyłka.
    ciekawa inicjatywa jest sklep Jardin du Pic Vert, to nie szkółka tylko sklep, który ma w ofercie to co proponują inne szkółki. swego czasu mali szkółkarze skarżyli się, ze nie docierają do klientów bo, nie maja czasu i środków na dużą reklamę, czasu na jeżdżenie na wszystkie regionalne imprezy ogrodnicze. postanowili zrobić sklep internetowy, który przejął na siebie kontakt z klientem i to działa. sklep dziś ma w ofercie 10825 odmian i ta liczba ciągle się powiększa.
    ostatnio natomiast wpadła mi strona Trouve Plante (Znajdź roślinę), oddolna inicjatywa jednej ze szkółek. baza ponad 65 000 roślin i 300 szkółek, klient wpisuje roślinę a strona mu wyrzuca adresy szkółek gdzie może ja nabyć.
    nasiona kupuje w Irlandii, sklepik Seedaholic ma w ofercie kwiaty, warzywa, rośliny pól i lasów. w niedużej ilości, w rozsądnej cenie. zapakowanie, opis i wysyłka może stanowić wzór przesyłek w Sevres :)
    sklepik zagraniczny, który mnie powalił, to przyzakładowy sklep Karl Foerster Garten w Poczdamie.
    w każdej z tych szkółek mogłabym robić zakupy co najmniej raz w tygodniu, niestety ceny są zaporowe. dlatego tak płaczę gdy widzę ceny w szkółkach polskich.
    ps. Profesor również mógłby stanowić wzorzec, Gartenzwerga :)
    ps.2. sklep ogrodniczy Melon w Warszawie również swego czasu położył mnie bogactwem oferty bylinowo-klematisowej
    ufff ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barnhaven Primroses jest obłędne. Wysyłają do Polski, a ponieważ nieomal wszystko mają w dwóch wersjach, jako nasiona i rośliny, to jest to ciekawa opcja. I dziewczyny mówią, że nasiona kiełkują, bo są przechowywane w odpowiedniej temperaturze. U nas z nasionami pierwiosnków różnie bywa.
      Ania

      Usuń
    2. zawiesiłam się na tych szkółkach na dobrych kilka godzin. Tak, zazdroszczę bogactwa odmian i domniemanej kompetencji sprzedawców, bo ci kompetentni potrafią zadbać o ofertę. 120 epimediów.
      Ciekawe, jakie rośliny (oprócz mchów) nie lubią tej soli w powietrzu.
      Ciekawe, że Trouve Plant to inicjatywa szkółki.
      Ciekawe, że te pierwiosnki mieszkają w Bretanii, nie wiedziałam.
      I ze egzoty u was dobrze rosną na pn- zach, też nie wiedziałam (chociaż mogłam się domyślać).
      O KFS muszę napisać, i o Kerusten wreszcie :-)

      Usuń
    3. Projektowałam ogród we Francji - podnóże Alp na granicy ze Szwajcarią.
      Właścicielka skarżyła się na zabójczo wysokie ceny w szkółkach (planowała zamówić tira z Polski z roślinami).
      Ogrody prywatne - w zasadzie nie istniały. Polska "tujoza" była zastąpiona "cyprysownicą". Cyprysowce Leylanda + trawnik + basen. Czasem laurowiśnia, która rosła jak chwast.
      Jak właścicielka stworzyła sobie warzywnik + rabatki z jednorocznymi, to ludzie ze zdziwieniem zatrzymywali się przy płocie i komentowali.

      W pobliskim lasku, na południowym zboczu dawnej winnicy, rosły sobie dziko kasztany jadalne i derenie kousa. I cyklameny.

      Usuń
  15. Ja swój malutki grosz wtrącę, który mnie boli. Jak już znajdzie się jakaś fajna szkółka (tudzież polecona) z takim wyborem roślin jaki mnie kręci to... sprzedaż tylko hurtowa. Takie Dobre Pole np. Kupowałabym. Namiętnie i często, bo blisko nawet mam. Ale na jasnego grzyba mi aż 12 sztuk z jednej pozycji? Co ja z tym zrobię? Teraz fakt - chyba z Magdą z Pracowni w Dolinie dogadamy się co do wspólnego zamówienia. Ale tak nie od święta to jak? A wiem, że są takie ludziki jak ja - ze swoim ogrodem, w którym nie chcą tujozy ani foliozy, którzy szukają rarytasków... I dla nich szkółka niestety nie stoi otworem. Dobrze, że jest chociaż Konieczko, gdzie mogę sobie po jednej sztuce zamówić do domu. Ale nie byliny :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten grosz... On boli nie tylko Ciebie.

      Usuń
    2. Polemizowałabym :-) 12 szt. bylin z jednej pozycji jest zwykle potrzebne, nawet w moim malutkim ogródku (a dopieroż na połaciach Agniechy).

      Usuń
    3. Dobrepole ma inną wadę. Jest małe. W połowie maja oferta jest w 50% wykupiona.
      Trzeba zamawiać z wyprzedzeniem, najlepiej zimą. Ja od dwóch lat się czaję by trafić na ostnicę trzcinnikowatą, przegorzany i mikołajki. Co przyjadę to "Nie ma panie, ni ma. Ale fucha! Nie ma" :)

      Ola

      Usuń
  16. Megi, dzięki za ten post, wielkie, ogromne! Co prawda z naszymi 50 m2 "ogródka", w którym podstawowym i najważniejszym elementem są DREWUTNIE:)) to hmmm.... No właśnie:) To mogę sobie tylko pomarzyć i zdjęcia oglądać:)) Innych ogrodów:))) Do tego mamy "odziedziczoną" roślinność,która wymarzona nie jest, ale nie mam sumienia usuwać żywych stworzeń.. I tak część poległa, bo .. drewutnie.. Ech. No i warunki klimatyczne do bani - sucho, ogrom cienia i nie wywieziony gruz z budowy.. I w tej sytuacji to cieszę się ze wszystkiego, co chce rosnąć i nie pada po jednym sezonie.. Z tego też względu szkółki w okolicy nie do końca były przedmiotem mojego zainteresowania:)) Zwykle zamawiam przez Internet (u p. Konieczko, szkółka "Magda", Bilscy).. Zwykle potrzebuję mało i małe:)), rację ma Ankha, że w tego tupu sprzedaży zaporowe są "ilości hurtowe".. W naszej okolicy powiedzmy, że ciekawsze niż standard roślinki można czasem kupić w Arboretum w Wirtach i w Ogrodzie botanicznym w Gołubiu.. Innych nie znam.. Wydaje mi się, że ogół populacji będzie zwykle podążał za modą i tym co łatwe i niby samo rośnie.. Stąd odpowiedź szkółek na takie zapotrzebowania.. Samo życie..
    Chętnie pooglądam polecane tu strony, to bardzo cenna wiedza.. A gdybym mieszkała bliżej, to poszłabym pięknie prosić państwa Mularzy żeby przyjęli mnie do pracy:))) Od zaraz:)) Pozdrowienia serdeczne i dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, ja też nie mam sumienia usuwać żywych stworzeń... a raczej mam duże wyrzuty sumienia, jak się zdarzy.
      To prawda, że to co samo i niezawodnie rośnie, jest najlepsze. Sama się tym kieruję. Ale to wbrew pozorom całkiem spory wybór. Też chętnie sprawdzę polecane przez ciebie szkółki, tylko Gołubie jest mi znane :-)

      Usuń
  17. Megi, dziękuję za P. Mularzy - wirtualnie ogrzałam się się dziś w ich punkcie sprzedaży. Jeszcze tam nie byłam. Ale czy mój ogród zmieści jeszcze jakieś rośliny? Pszcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że zmieści całkiem wiele :-) jeszcze tej wiosny :-)

      Usuń
  18. Cudnie pokazane, cudny Marian w bukszpanie, jak zajączek wielkanocny, no bo nie kurczaczek, chyba... Ja kiedyś w szkółkach, ale oczopląs mi groził, teraz w lirojach i innych markietach. Ciemierniki w C-ramie takie cudne, takie tanie, ale opisane jako "roślina domowa". Ja, jak wiadomo, poluję na posezonowe niedobitki, te dają czadu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. udrapował się na antyczną boginię ;-)
      co ty powiesz, w kastodramacie? powinnam bywać częściej.

      Usuń
  19. Fajne sprawozdanie, super się oglądało i czytało. A największą radość sprawiły mi zdjęcia moich ulubionych Dereni Kousa i Kwiecistych :-) Piękne piękne piękne nic dodać nic ująć! Szaleństwo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :-) wiem, że je lubisz! ja też uwielbiam.

      Usuń
  20. Artur uprawia szkółking internetowy.O tym za chwilę.Poczułem wywołany się do odpowiedzi,więc odpowiadam.Sprawdziłem informacje o szkółce Chynów, i faktycznie jest ona w zachodniopomorskim, gdzieś koło Wisełki.Państwo Góreccy. Nie byłem tam, nie znam oferty. Strony internetowej nie mają.
    No to szkółking. Po pierwsze w mojej okolicy są szkółki,np.leśne, których nie znam. W Dębnie,czyli najbliżej mnie Pan Rogoś przywozi rośliny i tam są wystawione na sprzedaż. Asortyment nie powala - iglaki w różnych formach, owocowe, krzewy, trochę bylin i na koniec sezonu choinki świąteczne.Panią , która tam pracuję cenie, ponieważ stara się udzielać informacji i robi to dobrze.Czasami coś się przygarnie do ogrodu.
    Inne są w Gorzowie,Szczecin, i nad morzem. Niekoniecznie chce mi się tam jeździć, więc szukam informacji w sieci.Ponieważ trochę zajmowałem się projektowaniem, i urządzam swój ogród to przeglądnąłem cały zbiór swoich magazynów ogrodniczych i zaopatrzyłem się w katalogi.Do projektów wybieram czasem takie odmiany, że trudno je dostać na miejscu,dlatego pomocą są Konieczko, szkółka Magda, E-clematis,sklep.trawy.eu,sadzawka.pl., funkie.pl,szkółka drzew i krzewów Darłowo i sadowniczy .pl. wspomniane miejsca w komentarzach też znam internetowo Dobrepole, itd.
    Może coś o największej szkółce roślin w moim regionie-Hortulus. Szkółka ogromna, wybór roślin ogromny.Każdy znajdzie co chce, bylin np. dobrze wyeksponowane, niejako wkomponowane w ogród pokazowy.I o ogrodach pokazowych- te najstarsze, mają ciekawe drzewa i krzewy, dużo roślin sezonowych, które można kupić w dziale sprzedaży. W nowej części, ogrody powstają z rozmachem. Wielkie angielskie bylinowe rabaty z werbeną patagońską, kłosowcem, rudbekią i innymi. Rzeźby, krzesła, siedzenia, fontanny, pergole.Żywy kalendarz celtycki, bukszpany, labirynt i różanki.
    Łąki- w Polsce mamy specjalistę od łąk, i myślę ,że samemu też możemy zbierać nasiona tych rodzimych kwiatów i nasiewać w swoich ogrodach. Niekoniecznie trzeba je ściągać z zagranicy.
    A na szkółking to chciałbym się wybrać z Tab Aza no i wiadomo z Megi. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja już po prostu nie wyczymię bez szkółkingu. Robię listę i zaraz po świętach jadę, tak mnie nakręciliście.
      Koło Wisełki są Góreccy, tak. Kiedyś, przez lata, bywałam w Wisełce każdego września i pewnego maja, to moje sentymentalne okolice, po drodze zawsze były Przelewice, Glinna. W Hortulusie nie byłam.
      Szkółki leśne też bywają fajne, przypomniałeś mi o Gruszeczce blisko nas (piękne różaneczniki hodowane w środku sosnowego lasu), szkółce w Arboretum Leśnym w Sycowie.
      W sadowniczym kupowałam- prawie ok. Darłowo to, rozumiem, Ogród mówi, w sieci szkółka wygląda dobrze.
      Zachciało mi się zbierać te łąkowe nasiona. Może tak zrobię.
      I dziękuję za pierwszy komentarz :-)

      Usuń
  21. Piękna roślinność. Szczerze zazdroszczę, niestety ostatnio nie mam czasu na takie uprawy.
    Pozdrawiam i zapraszam na mój blog

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)