Jak napisałam, kocham mój dolnośląski hajmat nieprzytomnie. I chciałabym, żeby trwały:
takie chałupy,
o przysłupowej konstrukcji drewnianej,
ze szczytem krytym łuską łupka,
takie cmentarze, miejsce spotkań czasów i ludzi,
takie podwórka, pełne leniwych i wolnych zwierząt
takie kościoły:
Nostalgische Niederschlesien. Jestem sentymentalna. Coś w rodzaju chłopomanii;-)
Wiem, ludzie muszą jakoś mieszkać, a świat musi iść z postępem i cywilizować się. Niewielu jest takich maniaków, jak współblogowicze kupujący chałupę w Rząśniku czy Kłopotnicy albo jeszcze gdzie indziej i przeżywających konieczność skuwania tynku, a co dopiero, jeżeli śpi tam motyl...:-]
Ewolucja oznacza postęp? Postęp oznacza zmianę na lepsze? Niekoniecznie. Za dużo widziałam wiosek ze styropianu w zajebistożółtym kolorze:
Nie dziwne, że cenię sobie prostotę i szczerość formy i materiału, tak inną od przeglądu materiałów budowlanych widocznego w każdej tzw. realizacji architektonicznej. Tzw., bo z architekturą zwykle nie ma to wiele wspólnego.
Tylko ciekawe, dlaczego np. Skandynawowie widzą inaczej? Dlaczego tam domy są częścią krajobrazu, bezpretensjonalnym miejscem do życia i nie trzeba ich omijać obiektywem? Nie muszą się napinać i udowadniać, że ich stać? Są wyedukowani estetycznie? Nie mają słowiańskiej fantazji? Szanują przeszłość i tradycję?
To samo dotyczy ogrodów, niestety. Tworzymy w nich kolekcje, jakbyśmy dysponowali całym parkiem, zmieniamy i chemizujemy środowisko walcząc z czym się da- kretami, kotami, jeżami, żabami, ptakami, owadami, sąsiadami, chwastami- w trosce o swój stan posiadania, granice, substancję budowlaną.
Jakbyśmy wyszli z Biblii, aby czynić Ziemię sobie poddaną. Jakbyśmy karczowali dżunglę i bronili się przed lwami i Indianami.
Niby rozsądek mówi, że nasze pierwotne instynkty są passe, aleale... Instynkty działają poza rozumem.
I co ja mogę przeciw temu?
Nic chyba.
Aniołek pokoju:
pozdrówka, Megi.