od początku

środa, 30 grudnia 2015

łagodna i kolorowa

A nie, to nie o mnie.
Zima taka jakaś, niby młoda, ale od początku budziła zdziwienie swoim zachowaniem.
Widział kto pszczoły w wigilię Wigilii?
Na ciemierniku ci one, róży bożego narodzenia, która zakwitła obficie pod Jednorogiem.
Tak się zdarza, że wszystko pięknie szczególnie pod Jednorogiem zakwita.
Może on moc taką mają, moc zakwitania.
 Z dala od Jednoroga jeszcze tylko to
to (jaśmin nagokwiatowy)
i dużo zieleni. Myślę, że gdyby nie krótkotrwałe przymrozki w międzyczasie, wegetacja trwałaby w najlepsze.
Dodałam trochę ozdóbek
Te złocienie kupiłam w lipcu, zaraz po bratkach. Ślimaki natychmiast zeżarły kwiatki, odrodziły się w listopadzie, jak to rośliny krótkiego dnia.
i dało się wytrzymać. Łagodnie, kolorowo.
Dorośnie jednak ta zima, da w kość, jak co roku.
Dlatego zawczasu okryliśmy, co tam było potrzeba- głównie zimozielone rośliny liściaste.
Taki mamy klimat (we Wrocławiu), że pod koniec zimy temperatury w dzień są już dość wysokie, śniegu nima, a noce mroźne. Przy ciężkich, powoli rozmarzających glebach susza fizjologiczna murowana.
Stroisz (tu ze ściętego świerka serbskiego :-() idealnie nadaje się do okrywania i dobrze wygląda.
 Włókninie dużo trudniej nadać ładny wygląd, ale dziewczynom udało się to osiągnąć :-)
Posprzątane z resztek jednorocznych (nie wszędzie jest tak ciepło jak w Moherii, gdzie uchowały się złocienie) donice także nie muszą straszyć.
Wystarczy świerkowoserbski stroisz (piękne szyszki!), to, co znajdziemy o tej porze roku w ogrodzie i zdolne rączki Klaudii i Ali, które także zrobiły zdjęcia.

Łagodnie się bujam, kolorowo spędzam czas.
Wprowadzenie do filozofii i praktyki permakultury- polecam uczestnictwo w tej grupie, dużo informacji do pobrania.
Doroczna Wegilia (zdjęcia ze strony organizatora).
I mam wrażenie, że to bujanie to jakiś temat zastępczy.
Ty się ciągle tylko bawisz i bawisz
czasem sobie zmieniasz bawitko...
Z drugiej strony.
Ewoluuję sobie, a ewolucja z zasady jest bezkierunkowa.

Codziennie, co najmniej raz dziennie jesteśmy u weta. Czasem tylko z Kropkiem, czasem idą szczurki, ostatnio także myszoskoczka i myszka.
Wszyscy aktualni szczurzy wyglądają tak:
Gucio (nieMiecio)
Koralik
Lena
i Luna. Która miała dziś usuniętego guza i dobrze się to nie skończy.
Po wecie bywam w ogrodzie z chłopakami (dziewczyny trudno odspawać od tapicerki i wywalić na zewnątrz).
Mrysław stał się ogromny.
 I taki piękny, nieskazitelnie rudokoci.
 Foss, Kot Tamaryszkowy, jest równie ozdobny.
 Nadrzewny, dziki, niezależny.
 A Kropek jest najkochańszy.
I wszystko, co można o nim powiedzieć na podstawie tych (licznych a podobnych;-)) zdjęć, będzie prawdą.
Je (niechętnie i dzięki podstępom) nerkową karmę, sika sam lub z pomocą, zatyka się i musi być odtykany.
Cokolwiek byśmy nie zrobili, tak już będzie. Żaden zabieg ani jego brak nie zmieni tego, że kot ma chore nerki, będzie się zatykał piaskiem, ulegał ciągłym infekcjom.

Z kotami spędziliśmy święta, sylwester takiż się szykuje.
Ten najtrudniejszy czas roku przeżyłam również pogodnie i łagodnie.
I kolorowo.
Między jedną a drugą choinką Mrysław zdołał stłuc ze dwadzieścia najładniejszych ozdób. Odkupione przezroczyste bombki słabo je zastąpiły, ale szklane rybki, co je TP dostał ode mnie na uro- imieniny, przydały się akuratnie :-D
Dedykowane są do ogródka, jako zawieszki na gałęzie (wiem, będziemy tam mieli wszystko;-))
i teraz, o mójborze.
Sprawozdanie jest, a poza sprawozdaniem pozostaje masa wszystkiego.
Czas skłania do podsumowań, nie tylko mnie.
Czy ten co najmniej lekki dyskomfort, że czas był zapracowany, że życie nie takie to tylko żal utraty? Czy miła także memu sercu refleksja człowieka rozumnego?

Mało co mnie tak wkurwia, jak to bezrefleksyjne napierdalanie, entuzjastyczne planowanie, wysilone postanawianie i inne wspólne ćwiczenia wiążące się z końcem roku. Niektórzy nazywają je intensywnością i pełnią życia.
Tak, jest to jakaś cezura, okazja do podsumowań i refleksji.
Tak, czasy mamy takie, że nic, tylko uciekać do przodu albo do wewnątrz.
Ale trzeba być kompletnym idiotą albo kimś bardzo młodym (co na jedno wychodzi), żeby wierzyć w to, że uciekniemy.
Albo że kogoś nabierzemy na to, że w to wierzymy.

Jestem gotowa na bioróżnorodność w moim życiu. Będę pielęgnować chwasty. Co jakiś czas żywopłot z tarniny nadmiernie się rozrośnie i będzie wymagał korekty, ale nic poza tym.
Jasne, że to jest ideał, do którego mam zamiar dążyć.
Wciąż pozostaje ciężar odpowiedzialności za codzienność, za miniony kolejny rok i za rok przede mną, za to, co tu, na tym blogu, przeczytaliście i za to, o czym przez to pomyśleliście, i za to, co od was usłyszałam, i czego się dowiedziałam, o świecie i o sobie.
Mam poczucie, że robię za mało, i że nie zdążę nawet części tego, co bym chciała (to już ten czas?)
Chciałabym zawinąć się w kołdrę i pisać post za postem, czytać i oglądać, rozmawiać i myśleć.
(a zaraz będzie wiosna...)
Wciąż jednak będzie to spontaniczne jak chwasty. Znaczy koty i miljon fotek z wakacji na propsie.

Zacznę od małych rzeczy.
Od ucieszenia się, że mam ferie do 11 stycznia.
Potem ogarnę stronę www i wszystkie sprawy związane z pracą, które sobie zapisałam w ciągu sezonu i które odłożyłam na później.
Potem skończę zaczęte projekty.
Mam na to dwa miesiące.
Później będzie wiosna :-)

Tyle w kwestii postanowień. Może jeszcze takie, że bardziej przyłożę się do pisania tu z niejasną myślą o przyszłości.
A w kwestii życzeń?
Chciałabym mieć więcej czasu.
Na poznawanie świata przez ogrody i oglądanie przyrody, cieszenie się tym, co przetrwało do moich czasów.
Na czytanie.
Koniec i początek roku to także czas wszelkich topów, Ewa z Wirtualnego Ogrodu przedstawia swój top ten najważniejszych zdarzeń ogrodniczych 2015. W dużej mierze są to tendencje, które wg Ewy stają się to pewnego rodzaju zdarzeniem (...) informacją która dociera do (...) szerszego kręgu odbiorców. Obserwuję je od lat na wystawach ogrodniczych, w odwiedzanych ogrodach i miastach, chciałabym o tym więcej napisać.
Ewa linkuje do bloga Noela Kingsbury, w który wsiąkłam na cały wieczór, bo rzadko zdarza mi się czytać wnikliwy, trafny i krytyczny tekst na blogu ogrodniczym. Jak wiemy, polskie blogi są najlepsze, o czym oznajmiają we własnych opisach, pełne obiecujących tytułów i rozczarowująco spłyconych treści.
Przykładem takich trafnych spostrzeżeń autora jest określenie instant garden (o tym mniej więcej mówię ogrodowym kursantom, kiedy mówię, że nie warto uczyć się projektować tzw. małej architektury- na wszystko są gotowce), raczej mocne why I hate sheep, zamknięcie w wieczny cudzysłów pojęcia lifestyle i pewnie wiele innych, do doczytania w kolejne popołudnie :-)
Pod każdym postem Noela powtarza się notka- jeżeli podoba ci się ten blog, który tworzę w wolnym czasie, możesz go wspomóc wpłatą. Nie wpadłabym na to, ale czy to nie uczciwsze niż zabawy z reklamą czy lokowaniem i udawanie, że nic się nie stało?
Na fejsbuku przeleciało wyzwanie- pokaż swoją ogrodniczą biblioteczkę... z tego też dałoby się zrobić top 10... nawet próbowałam coś zebrać na potrzeby kursu ogrodowego, ale nie nazwałabym tego dziesiątką najważniejszych książek.
Ewa z Pszczelarni, Ewa z Wirtualnego Ogrodu, Magda z Barw Ogrodu wybrałyby je lepiej ode mnie, one to czytają... spróbuję się nimi zainspirować, a nawet zmuszę się w końcu, żeby sfotografować Historię ogrodów spoczywającą jako przycisk na szczurarium i stłoczone wnętrze komody.

Najłatwiejszy pierwszy krok.
W ostatni poniedziałek Chór Komentujących Wrocławian wyśpiewał życzenia na Nowy Rok:
W nowym roku zwolnij kroku;
Już nie goń czasu - pojedź do lasu.
Wyjdź raz z domu bez smartfonu,
Zamiast na „fejsie", po mieście przejdź się.
Zwolnij, zwolnij, oprzytomnij!
Nie myśl o „dedlajnie", poczuj, że jest fajnie;
Zamiast siedzieć w sieci, znajdź czas dla dzieci.
Zamiast czas gonić, zacznij go trwonić.
Zamiast się śpieszyć, ucz się czasem cieszyć.
Zwolnij, zwolnij, oprzytomnij!

Mnie wystarczyły minione święta i trochę nieróbstwa, żeby się ogarnąć, ustalić spisane powyżej priorytety i nabrać dystansu.
Mimo wszystko. Mimo że mnie w douku ściska od chorób i nieszczęść zwierzęcych, i lekko zmuszam się do gadania.
Tego dystansu i spowolnienia życzę wam bardzo serdecznie, pozostawiając was z łagodnym i kolorowym (bo już ofutrzonym oziminą) krajobrazem Gór Kocich i Krainy Wód.
Pozdrówka, Megi.