od początku

niedziela, 26 kwietnia 2015

ustawka

wobec zaistniałej w przyrodzie dynamicznej sytuacji ustawki z roślinami stały się bardzo ważną częścią życia.
Zawsze były ważne, ale teraz to już przesadziłam. Sprzątanie nie istnieje, zakupy robi się przy okazji, nawet te internetowe zajmują za dużo czasu.

Pewnego dnia miałam kończyć projekt, ale jak, jak, jak, jeżeli kilka kilometrów dalej dzieją się takie cuda.
(projekt i tak się zrobił, więc o co chodzi.)
 Kokorycze puste kwitły w okolicznnych grądach, nie można było przeoczyć tego zjawiska.
Można było pomarudzić, bo kokorycze wyglądają najpiękniej w zachodzącym słońcu, ale nic by to nie dało. Było jak było i dobrze, że było.
 Trochę z bliży.
Poza kokoryczami kwitły zawilce gajowe i żółte, i miodunki ćme.
 Jaskier kosmaty natomiast dopiero się przygotowywał.
Działo się to w Parku Krajobrazowym Doliny Bystrzycy, koło Kamionnej, w wietrzne południe.
15 Minut Na Ziemi.

Post za to pisał się chyba przez dwa tygodnie, w międzyczasie zmienił się świat, a ja byłam w miejscu, przy którym pokazany las wygląda jak ubogi trawnik, w miejscu, które daje plus tysiąc punktów do urody planety.
I znów ukłucie żalu, że nie znamy świata sprzed dziesiątek i setek lat, że bierzemy za dobrą monetę to, co nam zostało.

W międzyczasie kwiaty zakwitły i przekwitły, nastał czas czereśni, jabłoni, ażurowych liści. Robię zdjęcia, wciąż aktualność vs uważność, dokumentowanie zwiewnej fenologii.
W tamto południe wiatr przemieszczał białe chmury, góry, gałęzie.
100 km od tych gór, uwierzycie.
Kwitły śliwy.
Wietrzne hanami.
Był deszcz i przestał (szkoda skądinąd, susza zła)
Zatem
może by coś ustawić?? blisko, najbliżej?
Wstawamy, rośliny sobie selfi nie zrobią. Koty też, co to za leżenie na człowiekach bez śniadania.
Pozdrówka, Megi.

sobota, 18 kwietnia 2015

w tym samym miejscu, miesiąc później

Wiadomo, że moja praca to wakacje, w dodatku nie płacę za pobyt, tylko mi płacą.
Widoki, piasek i woda.
(wakacyjny samochód zapakowany świdośliwami)
TP jeździ na traktorze czy coś, a ja, wkręcona w Cała Polska Widzi Zioła, fotografuję rośliny spontaniczne.
(nie jem, nie używam. Pożeram wzokiem, jak gdzieś kiedyś nazwała to leloop. Wystarczy.)
Na szczęście przetrwały zeszłoroczny randapowy armagedon, zgotowany przez właściciela działki.
Co to znaczy być chwastem.
(bylica piołun)
(też)
(marchew zwyczajna)
(koniczyna polna)
(pięciornik kurze ziele)
(krwawnik pospolity)
(przetacznik bluszczykowaty, widać, skąd nazwa gatunkowa)
(przetacznik perski)
(fiołek polny)
(bluszczyk kurdybanek)
(liście ma prawdziwie kurdybanowe)
(jasnota purpurowa)
(wiosnówka pospolita)
(jest efemerofitem z rodziny kapustnych)
(skrzyp polny)
Ujęcia przypadkowe, bo w oślepiającym słońcu. Powinnam mieć aparat z wziernikiem.

Stawy koło Brzostowa są najbliższe i najłatwiej dostępne, więc tam.
Samo B to wioska cudów.
Cud, że się uchowało.
Cud koło przystanku.
Cud rozmnożenia. Pomysłowych budek, bo nie ptaków, jakoś nie korzystają.
Garażowa wyprzedaż. Liczenie na cud.
W lesie i na groblach rośnie inny zestaw roślin.
(czosnaczek pospolity)
(jasnota plamista)
(piżmaczek wiosenny)
(złoć żółta) ziarnopłon wiosenny, tfutfu, dziękuję!!
(czeremcha zwyczajna)
(składniki sałatki)
(rzepicha ziemnowodna, wreszcie wiem)
(wiąz szypułkowy)
Gdy wychodzimy na groblę, przemijalność zajawkowana w poprzednim poście objawia się mocno i niespodziewanie.
 (i nie mówię o sobie)
 To jest spacer tą samą trasą, co wtedy, a jak inaczej.
Stawy opróżniono z wody, te właśnie, bo inne są pełne.
Pewnie są zbyt zamulone, pora wyczyścić.
I już nie są złotoniebieskie.
Przez pokłady gytii płyną podwodne rzeki
 wypłukując minerały z rudy darniowej.
Krajobraz trochę się zazielenił.
 A trochę nie, bo spuszczone stawy zwapnowano (chyba dla powyższenia pH wody i wybicia mikroorganizmów szkodliwych dla ryb, nie znam się).
 Wszystko w tym białym pyle, nawet samotny łabędź krzykliwy ma biały dziób.
(pewnie dlatego, że młody)
Ptaki przeminęły z czasem, z wodą, zajęły się gniazdowaniem w przyjaźniejszych miejscach,
Przyleciały głowienki i czernice, bieliki latały blisko i nisko.
 Bobry nadal są niedobry,
 psują takie duże drzewa.
 Inne miejsce, prawda?
Spacer kończy się w parku poworskim w Brzostowie, kończy się kolejnym cudem.
 Pięknie się kończy, nie ma co.
W dodatku były 22 stopnie C. Nie 21. 22.
(teraz jest przeraźliwie zimno i tak sucho, że podlewałabym, gdyby nie było tak zimno. Pocieszam Anię z miasta P, że u nas też syberia. Co to będzie jutro z moją ustawką z kolejnymi roślinkami.)
Następnego dnia kontynuowaliśmy wakacyjne wyjazdy, tym razem do Izerii. Tam w dodatku dają dobre jedzenie i wino, czyli all inclusive.
A u Herbiness wisi mój wpis Zrób sobie łąkę- zapraszam, kiedyś umieszczę go też tutaj.
Pozdrówka, Megi.