od początku

czwartek, 30 czerwca 2011

letnie zagadki, polecam kfiatki!

Jak to możliwe? Po raz pierwszy blogger jest tak niedobry, nie daje zamieścić posta, ha. Statystyki czerwcowe mi zaburzy;-/

Nic to, radzimy sobie.

Jak wspominałam, lato się rozpędziło i prawie wszystko, o czym tu wspomnę, przekwitło.
Taki jaśminowiec. Mało znam ludzi, którzy nie chcieliby mieć go w swoim ogrodzie. No i mają rację, zapach rozgrzanych kwiatów jest niepowtarzalny. Ale np. taki jaśminowiec panieński, Philadelphus 'Virginal' pachnie… poziomkami. A wiecie, że należy do rodziny hortensjowatych? Szok.






Lipy w tym roku zakwitły 1 czerwca. Na szczęście do tej pory kwitną, co je niejako rehabilituje.



 Najpierw odmiany lipy drobnolistnej Tilia cordata, później krymskiej Tilia x 'Euchlora', od połowy czerwca srebrzystej- T. tomentosa, której zapach w ogóle nie kojarzy się z lipą, ale jest powalający. Na wrocławskim Rynku rosną dwie, nieduże, i pachną na pół placu.

W niektórych ogrodach, a zwłaszcza w pobliżu pasiek, zakwitło niepozornie, a zapachniało mocno, TO:




Ciekawe, czy ktoś rozpozna? Krzew lub nieduże drzewko, bardzo wdzięczne i strukturalne. Ma ładne suche owoce:-) Nazwa gatunkowa nawiązuje do kształtu liści. 


Dereń kousa co prawda nie pachnie, ale ma piękne KWIATOSTANY- bo te cztery płatki to liście pod pęczkiem kwiatków- i jest niezwykle wytworny i egzotyczny. Oczywiście, ma nieco większe wymagania glebowe i temperaturowe, ale należy mu wybaczyć.




TO również nie pachnie, ale urzeka urodą rozgałęzionego nisko krzewu o liściach ułożonych naprzeciwlegle, pękatych pączków i dużych białych kwiatów:


Należy do rodziny herbatowatych, kwiaty rozwijają się stopniowo już od kilku tygodni i będzie ich jeszcze dużo. Proszę zgadywać, a kyję prosimy o niepodpowiadanieJ


To i owo już zaowocowało:






CO TO? Owoce są jadalne- i bardzo smaczne, dojrzewają stopniowo, więc na jednym drzewku wiszą takie różnokolorowe… a o walorach kwitnącej rośliny pisałam w kwietniu.

I jeszcze o bylinach- w waszych ogrodowych grądach, cienistych i leśnych zakątkach posadźcie koniecznie poziomkówkę indyjską, Duchesnea indica:



Zaścieli powierzchnię, ucieknie na słońce i jej owoce znajdziecie w nieoczekiwanych miejscach. Nie są smaczne, mimo wypasionego wyglądu, ale nie są szkodliwe.


A jak ktoś, jak ja, lubi takie świecowate, w stylu naparstnic, dziewann… to proszę- żeleźniak podolski, Phlomis russeliana:



I koniecznie posadźcie tawułki Astilbe- trwałe, stabilne i piękne:


I szałwie, gdzie tylko się da, na przykład w zestawieniu z różami.

tu odmiana 'Adrian', całkiem rewelacyjna. A w tle kwitnie budleja skrętolistna Buddleja alternifolia, też cudowna.



A właśnie, róże. Kocham stare, pachnące, silnie rosnące odmiany. Nie sprawiają kłopotu, nie chorują. Na przykład ‘Veilchenblau’- taka prymitywna pnąca. Fioletowa i pachnie jabłkami:


Albo taka, podobna do ‘Henri Martin’, tylko nie mchowa:




Albo ta, z wiejskiego ogrodu, zwana tam konfiturową:



Rosa rulez! Co się tłumaczy: róża jest różą.
No to zgadywać proszę!;-D


Edit: zdjęta podziwem dla wiedzy i dociekliwości Rozwiązywaczy Zagadek, ustanawiam NAGRODY;-) W końcu wszyscy tu robią jakieś candy śmandy:-)
Za odgadniętą zagadkę można sobie wybrać bylinkę z oferty szkółki Byliny Świerk. Poproszę o dwa tygodnie na jej zakup oraz o odbiór osobisty (przechowam do końca sezonu, w czasach wakacyjnych wyjazdów może się zdarzyć, że odwiedzicie Wro). Jak ktoś zgadnie dużo zagadek, to po całą skrzynkę opłaci się przyjechać;-)) Pomysł nie jest mój- moja skrzynka napełnia się w Krakowie, w Galerii Ogrodowej. Nagrodę można zdobyć także za odgadnięcie do tej pory nierozwiązanych zagadek- na przykład tych, i wogle proszę przejrzeć blog...;-] A zagadki będę zamieszczać też na ledum.pl na facebooku.
Specjalne wyróżnienie dla Talibry, Naczelnej Rozwiązywaczki: wybierz sobie, proszę, jakiegoś krzaka za całokształt. Jakiegoś, o którym marzysz, a nie możesz go znaleźć. Dawidia? Abelia? Stewartia? Proszę bardzo.
Fajnie mieć wirtualnego krzaka (żart:-)).


I jeszcze pytanie- kto wie, co się stało z Haliną i jej blogiem Med tiden? Wymieniłyśmy komentarze i maile, i znikła. Brakuje mi jej zdjęć...

czwartek, 23 czerwca 2011

lato- chwasty rulezzzz!!

Zapędziłam się w te rabaty... a tu nadejszło niespodziewanie, spodziewanie, niestety, za szybko, zbyt nagle, za gorące... lato. Zbyt już, bo dzień się przesilił, wcale długi nie jest, a dłuższy nie będzie. I tak to od wiosny... wszystko ma się ku jesieni.

(przez lata u progu wiosny, tak w marcu, śniłam koszmar: wychodzę ja obejrzeć świeżą zieloność, a tu... rude kasztanowe liście. Po czasie sen okazał się proroczy, koszmar się ziścił: kasztanowce za oknem rudzieją w połowie lata za sprawą szrotówka.)

A teraz wszystko kwitnie, dzikie i oswojone, i co najpierw? Zgodnie z hasłem bloga;-) CHWASTY, czyli rośliny spontaniczne.



Moglibyśmy powiedzieć: rodzime. Ale te najbardziej ulubione chwasty polne, te maki, chabry, wyki, ostróżki, tak miło kojarzone, wcale rodzime nie są. Chwasty segetalne- towarzyszące uprawom rolnym- są archeofitami, czyli przybyły do nas ze zbożami, lnem itd., tworząc swoiste zespoły.
Może dlatego są nam bliskie, przez swoją archetypiczność (archetypowość?).

Podążając polną drogą z Kryniczna do Psar, tą samą drogą, na której, śniegiem zawianej, dokładnie co do dnia pół roku wcześniej wymyślałam swój pierwszy tutejszy post, (ale zimno, cooo?) trafiłam na pole wyjątkowo niekulturalne rolnie i miałam używanie, ha:


ostróżeczka polna, Consolida regalis;


wyka ptasia, Vicia cracca;


chaber bławatek, Centaurea cyanus;


i oczywiście mak polny, Papaver rhoeas;


oraz maruna bezwonna, Matricaria inodora, a wszystko to w delikatnej mgiełce miotły zbożowej:


A zboże marne i rzadkie:


co jest zresztą warunkiem powodzenia np. założenia makowo- bławatkowej rabaty. Są to rośliny jednoroczne lub dwuletnie, kiełkujące na odkrytej glebie. Mają krótki okres wegetacji, dlatego często zakwitają np. w drugiej połowie lata na budowach i w różnych tam wykopach.

Oczywiście. Zdjęć narobiłam co najmniej tyle, co aneta piwoniom i dziecku;-), dlategóż też więcej tutaj.

Szłam dalej, potykając się o rumianek bezpromieniowy- ten to pachnie!

i plącząc się w powoju polnym:

 takie z niego, ach! sukieneczki tancereczki!

Aż dotarłam do pola o wysokiej kulturze:




jest, owszem, różnica. Szkoda, że bioróżnorodność przeszkadza, nie idzie w parze z ekonomią.

A jeszcze dalej 


dopadła mnie plaga żółtych domów 

oraz towarzyszących im, do bólu sztucznych ogrodów



ha, wieś dolnośląska:-///

Na pocieszenie- jeszcze jeden chwast:


mój ukochany dziki bez czarny, hyćka, Sambucus nigra. Chwast, tym razem ruderalny, kiedyś rosnący głównie w żyznych dolinach rzek, dziś towarzyszący osadom ludzkim, porastający różne zaazotowane miejsca. Trochę nielubiany, pewnie za swoją chwastowatą pospolitość, a niesłusznie, bo- te kwiatki jak gwiazdki!


rewelacyjne do dekorowania jedzenia. Ten zapach czarnej porzeczki! I zastosowanie ogrodowe, bo szybko i pewnie urośnie wszędzie, kwitnie niezawodnie, obficie i pachnąco, no i ma wiele odmian- a to czerwonolistne, pstrolistne, strzępolistne... o proszę... i proszę... i proszę.

W następnych dniach zaczęły ćwierkać wieczorne świerszcze... zakwitły przytulie, brodawniki, świerzbnice, groszki bulwiaste... i lato wkroczyło w pełnię, zanim zaczęło się kalendarzowo...





No... a następnym razem- lato w ogrodach i zagadki.

Pozdrówka, Megi.









niedziela, 19 czerwca 2011

Rabata na końcu świata- ogród Leśniczego.

(Ogród Leśniczego przy leśniczówce w Lubawce, dolnośląskie, powiat kamiennogórski).

Nawet nie znam Leśniczego. Nic nie miałam wspólnego z jego ogrodem. Tylko raz tam byłam.

Więcej powiem- nie lubię takich ogrodów. Kolekcyjnych, budzących skojarzenia z ogrodem botanicznym. Takie ogrody lubi pewnie Magda, Miłka i Talibra, sądząc z ich blogów.

Ale jest to z pewnością ogród z duszą, urządzony ze znawstwem i uczuciem. Patrzę na niego z podziwem:


na wypracowane bonsaiki w strefie wejścia,



na odkrywczą wariację na temat rabaty skalnej przy budynku,


na detale nawierzchni. 
Mijając gospodarcze budynki, zaglądając w różne zakątki, docieramy do serca ogrodu- ogrodu skalnego. Także ten fragment jest potraktowany odkrywczo- to nie zwyczajowa kupa ziemi i kamieni, wypiętrzająca się bez sensu pośrodku równiny, ale obniżenie, taki "krater", którego ściany są uformowane ze skał i roślin. Prowadzą do niego różne schody i ścieżki:




Będąc tam w połowie maja, mogłam podziwiać najpiękniejszy aspekt ogrodu skalnego- masowe kwitnienie górskich roślin:



te płomyki, żagwiny, smagliczki, goryczki, gęsiówki, skalnice, rogownice...

Na dnie krateru, jak to w wygasłym wulkanie, oczywiście mamy jeziorko:


z malutką wysepką:


z miniaturowym drzewkiem:


Cała reszta ogrodu to istny zen:




bardzo pięknie powiązany z otaczającym krajobrazem:


o takim:


też zen.

Zdjęcia możecie pooglądać też tutaj.

I co mnie tak urzekło?

Pierwsze- innowacyjność;-] Krater zamiast górki, ścianka wspinaczkowa na starej stodole (to zestawienie uchwytów z otworami wentylacyjnymi!), połączenia nawierzchni.



Drugie- cierpliwość, staranność, czułość. Popatrzcie na kontekst krajobrazowy, wykreowany spokój, kolekcję rojników, tak pięknie odchwaszczoną (mniszek do pominięcia;-)):


Trzecie, moim zdaniem najważniejsze- BEZINTERESOWNOŚĆ. Bo w końcu to służbowe mieszkanie, i kiedyś trzeba będzie je opuścić... a nie zabierze się w nowe miejsce drzew, skał i krateru... i nie wiadomo, co się z nimi stanie...

Bo na tym polega piękno ogrodu. Na tym, że jest kruchy, zmienny i NIE NA ZAWSZE...

pozdrówka, Megi.