od początku

niedziela, 6 marca 2016

codziennie.

Codziennie po powrocie od weta zatrzymuję się w moherowym ogrodzie, gadam z kotami, robię zdjęcia.
Codziennie tak samo, codziennie inaczej.
Początek minionego tygodnia wyglądał następująco.
Jak to dobrze, że nabyłam pęczki z biedry.
I że mam w kuchni przebiśniegi.
Nie było z kim pogadać.
Pod koniec tygodnia powróciło światło.
Żeby nie było, że to wciąż ta sama kępa :3
Ok, ta JEDNA jest najbardziej fotogeniczna.
Przebiśniegi to chyba najczęściej fotografowane rośliny ever, ale w tej wiosny rządzi u mnie kalina wonna.
W zeszłym sezonie do tej klasycznej dosadziłam czysto białą i bodnantską, jak myślałam (różowe późniejsze kwiaty), ale okazała się... wonna i mam teraz gąszcz kalin. Wonnych. Do korekty.
 W słońcu bardzo odblaskuje, pięknie rozświetla i rozpachnia pochmurny dzień, a w realu to już w ogóle- setki białych pomponików kołysze się na wietrze.
(bo to duża kalina jest. Kołyszą się nad głową i dookoła wejścia na ganek.)
Listy w butelkach, klucze gęsi, szpaki, które przyleciały w ostatnią niedzielę lutego, tokujące puszczyki, próbne kosie piosenki, nudzenie grzywaczy... tak, to nieodwracalna wiosna... codziennie bardziej.
Od ponad tygodnia nie ma z nami Inki.
(zdjęcia specjalnie dla Barbary)
Zjawiła się znikąd prawie trzy lata temu, żeby spędzić u nas starość. Odkarmiła się, oddziczyła, nauczyła bycia w domu- i odeszła z całą tą mądrością i empatią dla innych kotów i ludzi. Tak bardzo szkoda.
Wiosna bez Inez.
Łanik czosnku dziwnego.
Bodziszek żałobny.
Frauenmantel.
Pod karmnikiem :-)
Któraś wiosna obędzie się bez nas, ale na razie napieramy.
Paczę, co tam u blogierów, a tam profesjonalnie zaczynamy sezon, obkładamy się katalogami roślin, robimy castingi na pracowników (myślicie, że nie muszą dopłacać za takie ekstra staże?). Trochę to na mnie jak płachta na byka, bo to, jak celnie zauważyła Ania w komentarzu pod poprzednim postem, "manipulacje na poziomie językowym, w tym moja ulubiona, czyli utożsamianie profesjonalizmu z komercją", no i to moje przekonanie, że jak coś jest "profesjonalne", to powinno być bez zarzutu, także pod względem językowym właśnie.
Bardziej mnie to jednak śmieszy, bo wiem, że na poziomie przyziemnej rzeczywistości nie inaczej niż u nas się dzieje. Bawi mnie kontrast i rozziew (a skąd wiem? bo działamy w tej samej rzeczywistości). Ładnie to kiedyś ujęła bezpretensjonalna (o właśnie, to słowo) el kowalik: "Środek sezonu, czyli szpadle wygięte w harmonijkę i pogubione klucze do podkaszarki".
Konewki szybko tracą pozory.
Samochody podpisane na spontanie.
Identyfikacja wizualna tworzy się na bieżąco.
Chwalę się porządkiem :-) drewno poskładane, zrębki w workach.
Doniczki posztaplowane. Chce ktoś? oddam wszystkie.
Rośliny jeszcze śpią, a wśród nich śpią jeże.
Kompost przełożony.
Mrysławy, Fossy i Kropki uwielbiają codzienny rytuał. Aż żałuję, że nie mamy więcej miejsca na spacery, wskakiwanie na drzewa, pozowanie do zdjęć, przysiadanie obok, kiedy się zatrzymuję, zabawy patyczkami, buszowanie w sianie.
Dla kosów.
Tak przygotowani do sezonu rozpoczęliśmy go czas jakiś temu. Można też powiedzieć, że nigdy się nie skończył, bo zima była, jaka była, dawała pracować.
Lubię mój domowo- regularny tryb życia, a jednocześnie myślę, że powinnam częściej bywać w różnych ogrodach. Bo też lubię, bardzo.
Ogłowiona wierzba mandżurska. Lepiej tak, niż zostawić wiotkie, częściowo suche gałęzie.
Ogród jeszcze zupełnie zimowy- podobają mi się te odcienie brązu w różnych fakturach.
Pióra mikrobioty syberyjskiej, zimowo czekoladowe.
Spontaniczny patent na wrzosowisko- mieliśmy do dyspozycji sporo turzycy włosistej 'Frosted Curls' i trochę wrzosów. Wrzosy rosną u nas źle (żyzne, ciężkie gleby, trudna końcówka zimy), z rzadka rozrzucone wśród turzyc nienajgorzej dają radę, nie tylko wizualnie.
Cudowna brzoza pożyteczna (na listy w butelkach).
Niewinne początki kozłka lekarskiego.
Onoklea wrażliwa, bardzo dobra paproć. Dryopteris sieboldii, powiedziały mądre ludzie. Jest zimozielona, kępiasta i, jak widać, też bardzo dobra.
Epimedium czerwone- bez wątpliwości co do wartości jako rośliny okrywowej.
Przebiśniegi przebiśniegami, a dzisiaj jedziemy na śnieżyce, do Muszkowickiego Lasu Bukowego, z Poszukiwaczami.
Chyba jedziemy. Dani może sprowadzić deszcz, a ja mogę się rozłożyć, gardeniowy wirus nie dał mi rady, ale ten, który wykańcza właśnie VegAnkę, lekko mnie napoczął.
Śnieżyce w Moherii kwitną od dłuższego czasu, na dzikie wybieram się od roku, więc niech się zdarzy!
Pozdrówka, Megi.

67 komentarzy:

  1. Utulam z powodu odejścia Inez. Miala Was, a Wy ją.
    Ładna wiosna w Moherii. U mnie 3 przebiśniegi, ale owce wiosenne. Biegaja, skaczą...
    Dolina Wód jednak nie chce mnie wypuścić ze swych objęć, chyba się nie cieszę. nie choruj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że Dolina Wód Cię trzyma. Ale może Cię lubi? I pomyśl, nie musisz robić żadnego remontu!
      Buziaki Rogato,
      Buziaki Megi, przyspiesz tę wiosnę, bo klacze nie chcą mi się źrebić.

      Usuń
    2. Trochę szkoda, że względu na Rogata, a trochę nie :-) no i nie trzeba robić remontu, no i domek ladniejszy! Klaczki takie ładne, pekate. A jednak chyba chorujem :-(

      Usuń
    3. Trochę szkoda, że względu na Rogata, a trochę nie :-) no i nie trzeba robić remontu, no i domek ladniejszy! Klaczki takie ładne, pekate. A jednak chyba chorujem :-(

      Usuń
    4. Ja potrzebuję zmian i remonty lubię. A i dom zdecydowanie jednak ładniejszy jest TAM. Za późno się zabrałam za wszystko, trzeba było dwa lata temu, ale wteddy G. był na nie. Marzycieli było sporo, ale banki nie kredytuja marzeń takich. Mieszkanie w najbardziej obskórnym bloku albo w dzielnicy z ogródkiem wielkości ręcznika tak, ale w pięknej okolicy, a juz bógbroń z hektarami nie, bo ustawa zbliża sie. Z ogrodu więc nici, bo tu nawet nie zaczynam. Nie choruj, mówię!

      Usuń
    5. No to nietylko Ty nie kupisz, ale kupiec nie sprzeda. Zbij tą cenę do dna i odbuduj od I piętra.
      Powiedziała Agniecha HOWHG. IHAHA. WIO. PRRRRR.

      Usuń
    6. Ja jestem tym, co nie sprzeda własnie, a co za tym idzie nie kupi, bo nie mogę być w dwóch jedoczesnie gospodarstwach i domach, oddalonych znacznie, mając stado zwierząt.

      Usuń
    7. No tak.
      No to faktycznie jakoś nie tak.

      Usuń
    8. no nie tak, skoro Rogata chce inaczej. Życzymy jej dobrze. A będzie, co ma być, jak wiadomo. Może będzie tak, jak ona chce.

      Usuń
  2. To wszystko prawda? Naprawdę u Ciebie wiosna już taka, z tą kaliną i wszystkim? Nie sądziłam, że to aż taka różnica między nami. Klimatyczna ;).
    Dziękuję za zdjęcia Inez, dobrze że masz te zdjęcia, taka piękna na nich jest.....
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale to w szczegolach. W szerokim planie wszystko wygląda szaro, jak w tym ogrodzie z wrzosowiskiem. Inez śliczna była, miała takie migdalowe oczka <3

      Usuń
    2. Tak, ale to w szczegolach. W szerokim planie wszystko wygląda szaro, jak w tym ogrodzie z wrzosowiskiem. Inez śliczna była, miała takie migdalowe oczka <3

      Usuń
  3. Kochana Megi, u mnie początek tygodnia wyglądał identycznie, tylko kwiatki miałam z Netto.:-)) I zdjęcia też mam,ale misie nie chce pisać...

    Napisałaś tak smutno ale zarazem spokojnie o tym odchodzeniu. Przytulam się do Ciebie.
    P.S. doniczki (takie od 2 litrów w zwyż) pewnie by się mężowi przydały, ale jak tu zorganizować odbiór?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, a kalina wawrzynowata to co to? Warto się pokusić?

      Usuń
    2. Może przyjedziecie z pustym bagażnikiem :3 kalina Dawida u mnie wytrzymuje do pierwszej ostrej zimy (czyli trzy lata rośnie), u ciebie będzie tak samo. Nad morzem rośnie dobrze.

      Usuń
    3. Może przyjedziecie z pustym bagażnikiem :3 kalina Dawida u mnie wytrzymuje do pierwszej ostrej zimy (czyli trzy lata rośnie), u ciebie będzie tak samo. Nad morzem rośnie dobrze.

      Usuń
  4. Kot w kompoście. Trafił na swoje! [Beznadziejny ten żart, wiem ]. Słoiczki myłaś przed sesją? Bo czyściutkie takie, jakby nie zimowały na krzaczorach. Do kogo te listy brzozowe? Do słowika piszesz? Mandżura aż tak mam potraktować? No dobrze, skoro Autorytet każe. Ile masz konewek? Doniczki odwożę do ogrodników, ale mnożą się, zalegają i nie sztaplują. Przedwiośnie szaleje, choć zimno i tak ma być, a nie że nagle wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha :-)
      Słoiczki myłam, nie przed sesją. Zgniły w nich bożonarodzeniowe zatrwiany. Piszę do słowika, żeby wreszcie ulung się w krzakach bzu (ale może lepiej nie, bo koty). Mandżura spokojnie- ja może bym tak nie szalała, bo na pewno życia mu to nie wydłuży, ale pan K takiego lubi, z zielonym wiechciem na czubku. Autorytet, haha. Konewek w tzw. uj. Zimno i pada, co najważniejsze :-)

      Usuń
  5. U mnie kos wczoraj zaczął arię!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi przykro z powodu Inez, z drugiej strony pocieszycielsko napomknę że starość miała godną. Inne koty, domowe zaleganie, możliwość ogródkowania. Skoro pojawiło się oddziczenie to znaczy że kota była szczęśliwa. I to jest najważniejsze. U Ciebie jakoś szczegóły wiosny bardziej wiosenne, u mnie jeszcze wszystko ledwie w pąkach. W dodatku niebo miejsko szare. Ech, szybciej by już to prawdziwe przedwiośnie mogło przyleźć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet kilka kilometrów za miastem wszystko jest jeszcze szare.
      To prawda, że staraliśmy się zrobić wszystko, żeby Inez było dobrze. Na początku nie umiała się w ogóle ogarnąć w domu (kuweta itd.), ale nauczyła się wszystkiego tylko obserwując inne koty. I mimo, że bała się nas okrutnie, wlazła do kartonika i postanowiła zostać i się uratować.

      Usuń
  7. Ach Meg, wiesz jakiego ja mam tabazowego fioła na punkcie roślin. Przyglądam się i ślepię ale mi się widzi że chyba mam dla Ciebie dobrą wiadomość - ten paprot ze zdjęcia jest zimozielony. Jeżeli w Twojej okolicy chowają się na zimę pióropuszniki strusie to i onoklea powinna się schować. Mnie paprota wygląda na coś o wiele fajniejszego i milszego w uprawie ( onoklea łazi niemal tak jak ten padalec pióropusznik ), mianowicie na nerecznicę Siebolda. Nerecznica Siebolda ma grubawe, skórzaste liście i rośnie kępiasto, onoklea ma liście o takiej teksturze jak pióropusznik ( znaczy test namacalny najlepiej przeprowadzić ). Jeżeli nerecznicy Siebolda zapewni się wilgotne stanowisko to zniesie nawet słońce, o wiele ciekawsza paproć niż zanikająca czasem już pod koniec lata onoklea. Mam nadzieję że jest to wiadomść dobra i że nie szukałś paproci okrywowej, teraz dopiero do łba mi przyszło że mogłaś koncepcję mieć a ja tu,qrczę, burzę. Jak koncepcja była to pomyśl że ja nie jestem żadna botaniczna alfa i omega i mogę się po prostu zwyczajnie mylić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na bank to dryopteris sieboldii. Onoclea po zeszłym suchym lecie zrobiła się paskudna pod koniec sierpnia.
      Megi a ta kalina drogą kupna? Kiedyś chorowałam na nią ale cóż - nie mam miejsca, nie mam miejsca... W sprzedaży w PL nie spotkałam nigdy.

      Usuń
    2. Jak Marta pisze że to D. sieboldii to to jest D. sieboldii. Znaczy ciesz się.:-)

      Usuń
    3. oj, kochane, jak ja doceniam to, że mogłyście zabić :-D przepraszam, już edytuję. W snach by mi nie przyszło do głowy, że posadziłam narecznicę Siebolda, ja? a co to jest narecznica Siebolda?
      W każdym razie rośnie zimozielono w dwóch miejscach w ogrodzie, ma się dobrze i coraz lepiej, onoklea rośnie obok i faktycznie, no, nie ma jej teraz.
      Naprawdę jesteście strasznie miłe :-)
      Kaliny kupiłam kiedyś w szkółce Viburnum (znamienna nazwa) na Pomorzu, mam wciąż mały zapas, bo to się jakoś masowo nie sadzi. Chyba że u siebie, przesadziłam.

      Usuń
    4. Ty się nas nie bój tylko Lisa Chytrusa i Sroki Plotkarki, za zielone nie ubijamy, chyba że chcemy jakieś uprowadzić.;-) Ja w paprociumach to nie jestem za mocna, Marta paprotuje wyczynowo, dlatego bądź pewna - zasieboldowałaś!:-)

      Usuń
    5. onoklea podobno nie do zdarcia, mnie się udało :/
      o matko, te ceny kalin, ja się zabije ...

      Usuń
  8. Czuję się jakoś slodko związana z Twoimi kotami. Fajnie mi z tym.
    300 km na pólnoc od Twojego ogrodu, nadal nie ma wiosny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 300 km na północ czujesz się związana z moimi kotami, fajnie mi z tym :-)
      Hm, jest tak, że co bym nie napisała, myślę, czy przeczyta to Magda i co o tym pomyśli. Fajnie mi z tym. A co u twoich kotów?

      Usuń
    2. A mnie jest niesamowicie, jak mi tak piszesz!
      Koci stan ilościowy bez zmian. Mama i dwie córy. Frau Mrau, przemianowana na Pufę (ze względu na wyraz twarzy, taki pfff) Nas jakoś tam toleruje, uwielbia obcych, zdecydowanie wyróżnia igreki. Nie lubi (albo udaje) miziania, brania na kolana, itp. Podobno czasami mruczy, ale ja nie slyszę.
      Panna Prąży - kwintesencja "normalnego" kota.
      Panna Siela (Sielatycka) jest prawdopodobnie jakąś inkarnacją i trochę kotem. Ćwierka, śpiewa, gada, kocha, mruczy jak traktor, ma mnóstwo problemów do rozwiązania, wykonuje skoki niemożliwe do wykonania.

      Usuń
    3. :-) tośmy sobie posłodziły. Pięknie o nich piszesz, Frau Mrau ma trójkolorowy charakter jak Pónia, mówiłam, że tak będzie. A niby te, co zaznały poniewierki, takie wdzięczne są.
      Ciekawe, czyją inkarnacją jest Siela?

      Usuń
  9. Ale u Ciebie już kwiecia! Nawet jeśli to w szczególe a nie ogóle, to jest bosko.
    U Ciebie tyle doniczek, a ja chyba kupić będę musiała... Chyba, ze mi droga w kierunku Wro wypadnie, to ośmielę się odezwać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny ogród, tylko czekać, aż buchnie zielenią i kolorami :)
    Inez... <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inez.
      Wszystko zmienia się z dnia na dzień, topniejący śnieg i deszcze pomagają.

      Usuń
  11. Wyrazy współczucia z powodu Inez...
    Ale przebiśniegi w kuchni wymiatają :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie tam u Ciebie! Zaglądam tu, rzadko piszę ale kocham Twój ogród /nie mam i raczej nie będę miała wymarzonego kawałka.../ i kociąlandię też! ale koty mam! Więc czekamy na wiosnę!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju, jaki Ty masz porządek w doniczkach. Mimo usilnych starań nigdy tak to nie wygląda. Konewki... farba złazi ;) Stają się bezpretensjonalne (też lubię to słowo).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chwilowo mam porządek, było to warte uwiecznienia :-)

      Usuń
  14. Inez biega z Bambulem po łąkach niebiańskich i miejmy nadzieję, że jest im tam najlepiej.
    A u Was piękna wiosna. U nas to taki etap pewnie będzie za miesiąc... nie wcześniej. Ale i to ma swoje plusy. Lubię to oczekiwanie.
    U Ciebie na fociszczach cudnie to wygląda.
    pozdrowiaki dla Was

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczekiwanie jest fajne, najlepsze :-)
      Inez, Bambo i Puszkin, chłopaki noszą ją na łapkach, jak napisałaś :-)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  15. To ja teraz jednak napiszę, co miałam/nie chciałam pod poprzednim postem, a co mnie złości?, nie, może elegancko - co mnie niepokoi.
    Piszesz Ty, Megi, i kilka Magd i Ew, ja czytam, mądrzeję, staram się zastosować. Uważam za słuszne i ważne wyjaśnianie i pokazywanie czym i jaki może być? powinien być? ogród. W mieście, poza miastem. A jakoś obok i równolegle dzieją się gardenie i rozrastają się propagowane mody. Nie wiem co jest końcem a co początkiem, nie wątpię, że wiele szkółek produkuje (ohydne to słowo, ale przecież tak!) wiele różnych roślin ale przeciętny ktoś, taki jak ja, idzie do miejsca (bo nie wiem - sklepu? ogrodnictwa?? szkółki detal.?) żeby sobie kupić te, które chciałby mieć w ogrodzie, ogródku... Pojechałam. W miejsce, które znałam i miałam o nim dobre zdanie. A tam - łany rododendronów od mini po gigant, łany lilaków Palibin i trochę jakichś wycudaczonych innych odmian, nadal łany iglastych i uwaga!nowość!, łany bluszczu (hedera, nie wiem czy jedna odmiana czy jeszcze jakieś mutanty). Czyli teraz będzie nowa świecka moda ogrodowa na zimozielone plus ściany bluszczu.
    Jak o tym czytałam w Waszych postach i w niektórych komentarzach (o bluszczu szczególnie ofkors) to ppomyślałam - fajnie! Jak zobaczyłam co zobaczyłam to mnie przeraziło.
    Do czego ja zmierzam. A do tego, że powszechnie o obsadzaniu ogrodów/ków decyduje to, co można kupić najbliżej. I że to decyduje, utwierdza i utrwala. I że nie wiem kto i jak może mieć na to wpływ. I czy w ogóle.
    Mogłabym to ciągnąć długo, bo od lat mnie to męczy ale już nie będę.
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorrky że się tak wetnę, ale szkółki hurtowo robią rzeczy pokupne bo z badylami , którym liście opadają albo wielkim asortymentem bylinowym to by zostały na lodzie. Ludziska zakładają tereny zielone przy domu a nie ogrody. Szkółek stricte bylinowych jest niewiele bo ludziska nie bylinują ( ogród bylinowy wymaga dużego nakładu pracy ), szkółki z rarytetniejszymi zimozielonymi w zasadzie produkują dla kolekcjonerów, a ludziska rzadko kolekcjonują.;-) Większość centrumów ogrodniczych zamawia w szkółkach rośliny odporne, które im nie padną, bo nie są wymagające. Kwestia ceny ma tu też niebagatelne znaczenie. Klienci w masie wybierą małe "choinki" za 8 zeta od sztuki a nie raryteta, który niewyjściowo wygląda, liście mu opadają a kosztuje jakby nie wiem jak dużą "choinką" był. Jest klient masowy, który daje zarobić i jest klient niszowy, który też daje zarobić ale do którego trudniej dotrzeć. Każdemu ogrodnikowi, który dojrzał do tego że chciałby w swoim ogrodzie mieć coś czego nie ma w tzw. szkółkarskiej ofercie podstawowej polecałabym zakupy netowe albo wyprawę po zielone po uprzednim sprawdzeniu oferty najeżdżanej szkółki w necie ( to nie musi być koniecznie wyprawa tylko po zielone, zielone może być przy okazji ). Jako szkółkingująca wyczynowo to łaziłam w życiu po różnych szkółkach - krajowych i zagramanicznych, takich wielohektarowych i takich maleńkich do których wprowadzają Cię znajomki, bo z ulicy to sobie tylko popatrzysz. W prawie każdej coś tam się zawsze namierzyło, no chyba że był totalna masówka zimozielona. Nie ma rady - nisza to wnęka niewielka, w dużych szkółkach czy centrach ogrodniczych mało się wyrwie, tak jakoś mimochodem.

      Usuń
    2. Taba - Twojego bloga czytam jak powieść, z prawdziwą radochą :). Zdjęcia z Alcatrazu oglądam w kółko :).
      W tym co pow. nadziamgoliłam, chodziło mi o to, że Megi i nie tylko, piszą na blogach wywołując ważne dyskusję o wartościach, marzeniach i nadziejach. A ludziska czyli klient masowy, czasem nawet chcieliby coś z tego ale idą kupić i trafiają w większości na towar lansowany. Jak ów bluszcz. Bo jak ja przed laty się obluszczałam to z uskubanych w lesie albo gdzieś od znajomych. Taki zwykły bluszcz??? A nie, tego to w składzie nie mamy - tak słyszałam w centrach ogr. A teraz ktoś wylansował i są całe łany. Ja rozumiem , że w handlu trzeba po prostu sprzedawać, tylko jeśli mówimy krytycznie, z ubolewaniem, o tych terenach zielonych zapełnionych tujami, iglakami a teraz będzie bluszcz i zimozielona ekspansja, to miejmy na uwadze, że jest w tym nie tylko brak gustu czy niechęć do liści ale także brak wiedzy i możliwości. Obserwuje rosnące zainteresowanie terenami zielonymi wokół domów i niestety z drugiej strony jest hurtowo handlowo. Ja jeżdżę do szkółek, na różne targowiska (takie zwykłe, wiejskie, małomiasteczkowe), bezczelnie stukam do cudzych furtek ,jak zobaczę coś ciekawego przez płot, ale nie każdy tak może.
      Czepiam się tego bluszczu bo ledwo przeczytałam u Megi w poście o Gardenii i w komentarzach coś i już widzę, że handel zrobi modę na bluszcz. A przecież ciągle tu mowa o bioróżnorodnośi, prawda?
      Zła jestem na siebie, bo tylko nudzę a pomysłu oczywiście nie mam :(.
      Barbara

      Usuń
    3. No mody to się pojawiają, na to rady nie ma. Pamiętam zalew szczepionych wierzb, trzmielinowanie do nieprzytomności, ostatnio w Centralno - Polszcze najmodniejsze są nowoczesne trawy przy nowoczesnych budynkach. Obawiam się że mody musimy niestety znosić z "godnościom osobistom". Ogrodnikom którzy ogrodowanie traktują w kategoriach tradycyjnych, znaczy tych dalszych od sezonowych zmian designu, włos się będzie jeżył ale zawsze jakieś pocieszenie się znajdzie w twierdzeniu że prawdziwa elegancja nigdy nie hołduje najnowszej modzie.;-) Bluszyk nie jest jeszcze najgorszą modową możliwością, która nam się mogła przytrafić.:-)

      Usuń
    4. Ja myślę, że nawet z tego co jest pod ręką można zrobić coś niebanalnego. Kupuje dokładnie w tej samej szkółce i centrum ogrodniczym co wszyscy. Nie mówię (piszę), że mój ogródek jest wyrafinowanym dziełem sztuki ogrodowej. Ale jest inny niż reszta okolicy. Trzeba w narodzie wyrabiać gust ;).

      Usuń
    5. Gust gustem, ale ważne jest też to, co przeżyje w moim ogródku! Dlatego kupuję to, co widzę, że rośnie za płotem (albo dostaję), i to rośnie. Nie jestem ogrodniczką zawołaną ani z wykształcenia, nie mam czasu ani ambicji - chcę mieć tylko coś, co będzie rosło - szukam tego, co i u innych rośnie;) To takie proste;) A jak rośnie - choćby i bluszcz - cieszy jak cholera;) A jaki Norwidowski nienachalnie przy okazji;)

      Usuń
    6. Dlaczego choćby? Bluszcz jako taki piękny i wspaniały jest! Nienachalny a skuteczny ;).
      Barbara

      Usuń
    7. Ta Bazo- genialne, tereny zielone przy domu. I niszowa niszowość.
      Ewo- można, pamiętam twój post na ten temat.
      Kretowato- ty żyjesz w wiejskoczarodziejskiej rzeczywistości, w której ludzie dzielą się roślinami.
      Barbaro- dzięki za wywołanie tematu, który rozwinę w następnym poście, no nie ma rady :-) spałam, mam oddzwonić?

      Usuń
    8. Megi - ja myślałam, że to normalne;))

      Usuń
    9. rośliny są (niestety) takim samym towarem jak wszystko. dla kogoś kto chce mieć tylko zielone przy domu oferta najbliższej szkółki czy najbliższego centrum wystarcza, łyknie wszystko jak pelikan, najchętniej to co "szybko i bezobsługowo rośnie" i co widział u sąsiada. szkółkarze tez różni, jedni hodują rzadkie byliny, inni hodują piniondzory (jak szkółka nie da rady to się przerzuca na pieczarki). tak jest wszędzie, w moich okolicznościach teraz na tapecie palmy, no to są wszędzie, także w supermarkecie obok cukru.
      a tak przy okazji przydałby się jakiś profesjonalny (aktualne adresy, strony, oferta) przewodnik online po interesujących szkółkach. ktoś coś ?

      Usuń
  16. Megi, ale u Was już roślinność cudna! Przebiśniegi wymiatają:)) I kalina.. Moje marzenie.. Jednak nasza Północ wymaga więcej cierpliwości i czekania na zielone.. Kyciaki macie przesłodkie! Szkoda Inez.. Dobrego Dnia Kobiet!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to czekanie też jest fajne, wszystko przed wami (zawsze się tak pocieszam oglądając fotki z UK ;-))

      Usuń
  17. Pani zdjęcia są po prostu cudowne, oddają piękno natury w sposób perfekcyjny. Baz kotów byłoby już nia tak wspaniale - takie indywidualności!

    OdpowiedzUsuń
  18. Przebiśniegi są cudowne! I żonkile też - u nas na szczęście nie ma śniegu, ale w biedrze i tak zakupię kwiatki, żeby ożywić wnętrze mieszkania :) Słodkie kociaki! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękne zdjęcia, zazdroszczę talentu :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zazdroszczę kocurów (<3) i tej szmaty w przebiśniegi. Można odkupić? Reszta super, ale to nie na moje nerwy oglądanie pięknej wiosny tam u Was... U mnie nadal ziąb i nyndza z kwiatkami, jak to w "Kongersówce" ;) Wy tam w Breslau to już macie FURHLING na bogato.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam do Ciebie 25 km, a jak inny świat. Przebiśniegi, wawrzynek, wrzośce i owszem, robią wiosnę. Ale kalina ma jeszcze co najmniej tydzień, podobnie reszta.
    Inez piękna. Dobrze, że jej się udało być szczęśliwą. Szacun dla Was. Też zmagam się ze starością zwierzaków i rodziców. Jedna i druga trudna i smutna. Wciągająca na dno, z którego czasem tak trudno się wydłubać na wierzch. A doniczki, bardzo chętnie. Może w końcu się jakoś zapowiem? i odbiorę? Bo rozpaczliwie potrzebuję. Przytulam w tęsknocie za Inez...

    OdpowiedzUsuń
  22. Inusia ..., teraz jest szczęśliwa i z pewnością z nowym uszkiem :)
    Strażnicy kompostu <3
    piękne brązy dobre w styczniu, teraz chce koloru i SŁOŃCA !!! temperatura przyjaźniejsza dla człowieka tez by się przydała.
    zdrowiej :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Już ładnie ogród wygląda. Takie kwiaty śliczne, aż miło popatrzeć. A koty masz przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
  24. Zaskoczyło mnie, jak dużo już masz kwitnących roślin..! U mnie zaledwie przebiśniegi i zaczynają krokusy. Piękne zdjęcie bratka w śniegowej czapeczce.
    Pod karmnikiem też mi zawsze wyrasta jakieś zboże. Skorzystam z pomysłu na ogławianie wierzby, nie wiedziałam, że tak można!

    OdpowiedzUsuń
  25. Super! Ja tam jednak się cieszę, że już nie ma tego śniegu ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zazdroszczę ogrodu, zdjęcia są super :) Sporo tych doniczek, czy zostały jeszcze jakieś? Chętnie bym wykorzystał parę.

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)