od początku

niedziela, 8 stycznia 2017

ogrody bez granic- Findlingspark Nochten

Czyli Łużycki Park Głazów Narzutowych (klik).
Leży sobie tu, między kopalnią węgla brunatnego Nochten a elektrownią Boxberg, przybliżając mapę zobaczycie jego misterny plan, oddalając- przemysłowy, kosmiczny krajobraz.
Położenie parku nie jest przypadkowe, to nie zielona enklawa pozostawiona wśród dzieła zniszczenia, ale przykład rekultywacji terenu pokopalnianego, realizacja wizji, próba zadośćuczynienia ludziom i środowisku, dowód, że Niemcy umieją w to. Choć, oczywiście, wszystko ma swoją drugą stronę.

Była więc sobie kopalnia odkrywkowa. Potężne maszyny wydobywały na powierzchnię pokłady węgla, hałdując nadkład- piasek, żwir i glinę, zepchnięte tu kiedyś przez czoło lodowca. Piasek, żwir i glinę z rodzynkami skandynawskich skał.
"Autorem pomysłu założenia parku głazów jest geolog, którego hobby to ogrodnictwo, dr Hans Ulbrich."- piszą na stronie GartenKulturPfad.
Być może obejrzenie zdjęć w sieci nie zachęciłoby mnie do obejrzenia parku (w to akurat Niemcy nie umieją, sprawdźcie sami- fotki przedstawiają okrutnej urody skalniaczek), ale byłam tam wtedy.
Na przełomie wieków często odwiedzałam Łużyce. Spacerowałam uliczkami Bad Muskau, szutrami wiosek na zadupiu i zarzeczu, wszędzie trwał remont i budowa, okładanie elewacji styropianem, malowanie bloków na pastelowo, wymiana okien na plastiki, a ja wzdychałam- kiedyż to u nas, ach kiedy (no i w złą godzinę tak wzdychałam). Oglądałam zaczarowane świetliki w Parku Mużakowskim, jadłam Zur Linde, słuchałam cietrzewi o świcie na wrzosowiskach i (tłumaczenia) rozmów o tym, jakim przekleństwem i jaką koniecznością są kopalnie i elektrownia.
Kopalnie pożerały całe wioski, kościoły i przysłupowe domy zapadały się w niebyt, prawdopodobnie wielu ludzi zdawało sobie sprawę z kosztów środowiskowych, nieopłacalności i braku perspektyw ich utrzymywania, ale- uznano ich rozwój za cenę transformacji Niemiec tuż po zjednoczeniu. Ossie potrzebowali pracy i złudzeń.
Coś tak jak u nas teraz.

Miłość do natury jest łatwa i oczywista, o miłości do ogrodów nawet trudno się mówi. Bo warstwa estetyczna to tylko pozłotka, a jeżeli przyjmiemy, że ogrody są lustrem czasu i kultury, to wręcz nie wiadomo, o czym i jak pisać. O kolejnych strukturalnych częściach ogrodu- nikt tego nie przeczyta, a jak przeczyta, to już nie wróci do bloga. O tym, czy mi się podobało, czy nie- kogo to obchodzi. Spróbuję tak:

Timing jak na pierwszy raz mieliśmy idealny. Kwiecień, kiedy kwitną naraz wszystkie skalne byliny lub sierpień, kiedy szaleją wrzosy, byłby banalny i oczywisty. Połowa października, pochmurna, niekontrastowa pogoda i kominy elektrowni dyskretnie majaczące we mgle- to było to.
To jest ogród bez granic- niewycięty z krajobrazu, sztuczny w przekształconej przestrzeni. Jednocześnie najbardziej naturalny, jaki można tu było stworzyć. Wrzosowiska to wczesny etap sukcesji roślinności na piaszczystych hałdach, powstają tu spontanicznie, a z czasem przekształcają się w sosnowe lasy. Nie ma już tych wrzosowisk, na których słuchałam cietrzewi- na zasypanych odkrywkach tworzą się kolejne.
Plan ogrodu- koncentracja w centrum, rozmycie na obrzeżach. Kolor fioletowy oznacza naturalistyczne wrzosowiska.
O takie.
Uzupełnione różą rdzawą, dziką i drzewami.
Dążące do nieskończoności.

Taki pejzaż. Drzewa w rządkach ukrywają blizny na ciele Ziemi.
Piękny zwyczajny klon.
Skąd się biorą
kropki muchomorom :-)
Był las.
Wrzosowiska ozdobne (z odmianowych wrzosów) wyglądają dobrze dzięki temu, że są rozległe, położone na łagodnych pagórkach, zbudowane z dużych jednoodmianowych płatów, uzupełnione polami lawendy, traw i kwitnących bylin.
Jakieś świetne proso.
Trzęślica trzcinowata- Molinia arundinacea 'Bergfreund'.
Jożyn z bażyn.
Jożyn z Molinietum.
Aster bocznolistny, Aster laterifolius 'Lady in Black'.
A to taki śliczny aster, nie pamiętam nazwy.
 Klasyczne wrzosowisko uzupełnia wrzosowisko zimowe z wrzośców.

Kolejnym godnym uwagi zbiorowiskiem jest łąka, starannie wzbogacona w gatunki.
Szałwia łąkowa.
Kocanki piaskowe.
Drzewa nie są imponujące- park został otwarty w 2003 roku- ale dzięki sprytnemu systemowi finansowania sadzonki bywają okazałe.
Praktycznie każdy mieszkaniec okolic miał szanse posadzić swoje drzewo lub krzew- w dzień ślubu, rocznicę związku, urodzin dzieci czy wnuków, dla czyjejś pamięci, jako reklamę firmy.
Piękny przykład finansowania społecznego i jednocześnie projektu wiążącego emocjonalnie ludzi z miejscem i drzewami.
Rośnie więc wielka bioróżnorodność. Wolałabym nawet, żeby była mniejsza 😊 ale z czasem to się wyrówna.
Trzmieliny oskrzydlone w lustrze stawu odbite.
W szkarłacie liści.
Kaliny hordowiny.
Dąb błotny, Quercus palustris.
Błotnia leśna, klęża, Nyssa sylvatica, przebarwia się spektakularnie i rozmaicie.
I ma jadalne owoce.
Świdośliwy.
Dereń właściwy.
Jabłoń japońska, Malus toringo.
Klon rdzawy, Acer rufinerve.


Kasztanowiec drobnokwiatowy, jaki malutki! 😄😂
Róża nieznana.
Perukowiec podolski.
W niektórych miejscach pod drzewami taka piękna okrywa- spektrum konwaliowe.
Powietrze niespecjalne.
Atutem parku jest też konsekwentny upcykling
Mostek z konarów wyciętych lasów, które (gałęzie) zwykle bywają odpadem.
Hamak i daszek z taśm transportera.
Tunel z rur.
Obrzeże ścieżki z taśmy z tworzywa.
i identyfikacja wizualna.
 Tak uwodzicielsko nas ona prowadzi przez "małą Skandynawię"
(to takie żwirowe morza i kostrzewowe lądy, z głazami różnego pochodzenia rozmieszczonymi w odpowiednich miejscach)
Brałabym 😍
Stopnie z konarów robinii (chyba).
 że dopiero na szczycie kroję się, jak dałam się złapać.
Pomnik ku czci energii, sponsor Vattenfall, modelowy przykład greenwashingu.
Jak cały park.
W maju 2016 na terenie kopalni odbyła się akcja protestacyjna Ende Gelände, której organizatorzy piszą (za Dzikim Życiem): „Ten, kto w 2016 roku nadal inwestuje w węgiel brunatny, w pakiecie dostaje również gwarancję naszego oporu. Im jest nas więcej i im głośniejszy będzie nasz protest, tym mniej atrakcyjne będą łużyckie kopalnie. Czas węgla się skończył. Wejdźmy na teren kopalni i pokażmy, jak ryzykowna to inwestycja”. 
I mają rację. Od dawna wiadomo, że aby zatrzymać wzrost temperatury poniżej 2⁰C, 90% światowych zasobów węgla musi zostać w ziemi- a koncerny i rządy robią wszystko, żeby tak się nie stało i żeby nas przekonać, że ci "ekolodzy finansowani przez światowy spiseg" nie mają racji. Przekonują nas także w ten sposób- budując piękną i przyjazną przestrzeń, wiążąc nas z nią emocjonalnie.
Również w tym sensie Findlingspark Nochten to ogród bez granic- wyraz globalizacji.

Słabsze (na obecnym etapie rozwoju) punkty parku to ogród skalny i wodny. Bo taki pusty i najeżony dziwnymi roślinami, nadmiarem rozmaitych kamieni.
Strumyk jednak całkiem fajny.

I taki piknik fajny.
Różaneczniki jakuszimańskie.
Jeżyk też fajny. Akantolimon błoniasty, Acantholimon glumaceum.
I to. Zawciągowiec zwyczajny, Ceratostigma plumbaginoides.
 Ogród żwirowy również nie powala.
Podobnie jak skomponowane z czegobądź- będących w wyraźnym odwrocie kwaso- i wilgociolubnych roślin z różnych stref geograficznych- torfowisko.
Bobrek trójlistkowy.
Pora na mit założycielski.
Szukałam w Nochten czegoś jeszcze.
Nie śródleśnego torfowiska wysokiego sprzed lat. Jego nie mogłam znaleźć, bo zjadła je kopalnia. Ale zanim zjadła, grupa wolontariuszy ze szkół z Weisswasser i z Wrocławia (i ja, i TP, i Sabine- nauczycielka biologii, i mała VegAnka) wykrawaliśmy z tego torfowiska płaty i przenosiliśmy je w inne miejsce. W bezodpływowe zagłębienie terenu pośród sosnowego lasu, na terenie przyszłego parku. W to miejsce?
Długosz królewski.
Zgadza się tylko topografia i rośliny, chociaż nie ma już rosiczki i trzęślica porasta mursz z utlenionego torfu. Jest wąkrota 😎
Myślicie, że takie rzeczy się udają? Bo ja nie.
Eksperymentalne zabawy pierwszego świata, to może działać przez kilkanaście lat, nie dłużej.
Ale przyjemnie byłoby wierzyć, że ma się wkład, prawda?
Pozdrówka, Megi.
PS. Na kurs ogrodowy potrzebuję- przygotować prezentację o trendach w ogrodach. Znacie jakieś źródła o długofalowych trendach? Nie chodzi mi o widzimisia typu: corten, werbena, drewno. Bloom trochę się nadaje, ale to mało.
Swoją drogą byłoby ciekawe, gdyby blogerzy ogrodowi sprawdzili trafność swoich wróżb sprzed roku, czyż nie? Zawsze to temat.

27 komentarzy:

  1. Piękny teren, można się w nim zagubić i zapomnieć o świecie doczesnym :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale te kominy widać wszędzie.

      Usuń
    2. no widać, widać. Szczególnie na zdjęciach w kalendarzu z tego parku, znać sponsora ;-)

      Usuń
  2. Ciekawe, ciekawe, lepszy taki ogród niż wziąć i zostawić. Ciekawe jak na przykład zrekultywowana zostanie nasza okoliczna kopalnia bazaltu, co ją zamknęli, a wcześniej zwozili toksyczne śmieci, których w Niemczech nie chciano, w ramach rekultywacji terenu, i ciekawe, czy przestali zwozić.... I ciekawe, czy gdyby tam zrobić przepiękny zbiornik wodny w celach rekreacyjnych, to czy można by się w nim kąpać....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem lepiej wziąć i zostawić (patrz piękne efekty sukcesji na hałdach galmanowych), a czasem nie. Niemcy mają mnóstwo dobrych pomysłów na temat rekultywacji, rewitalizacji, udostępnienia ludziom, podnoszenia wartości terenu. Pasjami lubię to oglądać, mam nadzieję, że tegoroczna IGA będzie trzymać stały dobry poziom.
      Można rzec, że Niemcy tacy eko u siebie, a do nas śmieci zwożą. Jednak na siłę ich tam nie zrzucili, sami ustawiamy się w pozycji "Chin Europy". Czynnik ludzki gra tu kluczową rolę.
      Zbiornik w kopalni bazaltu- jakie to przepiękne i tak naprawdę proste do zrobienia.

      Usuń
  3. Niby mam blisko do Nochten, a jeszcze tam nie byłam. Może dlatego, że folder nie zachęca. Twoje zdjęcia zdecydowanie bardziej, ale i tak jakoś nie czuję wewnetrznej chęci "must see". Chyba dlatego, że (też) ma mieszane uczucia odnośnie wprowadzania na siłę teorii i stylów ogrodowych w miejsca, gdzie nie są naturalne i podpieranie to ideą rekultywacji. Z kolei IGA to u mnie "must be" :) Zatem do zobaczenia może:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie zachęciła sama idea- nietypowe rozwiązanie (wrzosowisko, wielki skalniak) w zupełnie odjechanej scenerii. Oczywiście można było do tematu podejść mniej zachowawczo, ale to, że pomysłodawcą i, jak rozumiem, siłą sprawczą jest geolog- ogrodnik, ma kluczowe znaczenie.
      Niestety, przez lata ogrodowania nauczyłam się, że przestrzeń musi być w dużej mierze "udostępniona dla ludzi", nic na to nie poradzimy, nie zrobimy ze wszystkich hałd laboratorium sukcesji. Lepiej tak, niż park linowy w Puszczy Białowieskiej ;-)
      Pewnie, że do zobaczenia!

      Usuń
  4. Ten aster Małgosiu to Aster speciosus 'Connecticut', goryczka jesienna sino-ornata ( wydaje się ).
    Gigantyczne zniszczenie środowiska naturalnego i gigantyczne pieniądze na rekultywacje terenu, nie zawsze najpiękniej wykonane. Osobiście wprowadziłabym więcej gatunków rodzimych. Z całą pewnością dałyby sobie radę. Rażą mnie piórkówki, itp.

    Porównując społeczeństwo niemieckie i polskie można jedno stwierdzić - u nas kradną rośliny nieomal wszędzie i tu nie ma czym się chwalić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możliwe, że taki to aster- chociaż ta nazwa z niczym mi się nie kojarzy, a na pewno go już widziałam (może pod inną nazwą?). Zapytam tam, gdzie mogłam go widzieć. Goryczka właśnie taka, jak piszesz.
      Ja też bym wprowadziła, w ogóle mniej ogrodowy ogród bym tam zrobiła. Ma być dla ludzi, jak pisałam wyżej, ale ludzi można też przekonywać i edukować. Nie bez znaczenia jest zapewne osoba pomysłodawcy, czas powstania (2003 rok- dużo się w modzie ogrodowej zmieniło, mało kto z projektantów ma dar wizjonerstwa, raczej kopiują znane wzorce, w tym ogrodzie chyba nie ma nowatorskich rozwiązań. Jednak doceniam to, jak śmiały i jednak wizjonerski był ten projekt w założeniach i wykonaniu, przenoszenie w teren, formowanie jego rzeźby to gigantyczne wyzwanie), sposób finansowania (mogę sobie wyobrazić, że lokalny przedsiębiorca wolał zasponsorować cudnej urody topiara, niż byle lipę) i być może założenie, że ma być "przyjazny" i ocieplić wizerunek sprawców tego wszystkiego.
      Giga pieniądze na rekultywację- na biednego nie trafiło. I tak za mały park, tylko 13 ha. Ale obok zieje piękna kolejna dziura do zagospodarowania ;-)

      Usuń
  5. Biały, płożący i drobniutki aster, którego nazwy zapomniałaś, to aster wrzosolistny "Snow Flurry". Dość późno u nas zakwita, ale warto go posadzić.
    Myślę, że za kilka lat, kiedy rośliny się rozrosną, będzie dobrze, Niemcy dbają o takie założenia. W takim klimacie podobnym, postkopalnianym, z hałdą ogromną w tle, założono też Rosarium Europa w Sangerhausen, w Saksonii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też bardzo możliwe, sądząc po obrazkach, i też nazwa z niczym mi się nie kojarzy. W każdym razie bardzo ładny, na pewno bezproblemowy i super, że późny. Sadziłabym.
      Tak, im dalej w czasie, tym będzie lepiej.
      Hm, trochę dalej niż do Berlina. Warto?

      Usuń
    2. Tę odmianę astra kupiłam w Niemczech właśnie, ale u nas też ją sprzedają, więc sadź:).
      Jeżeli ktoś kocha róże, zwłaszcza historyczne, to warto. To największe rozarium w Europie, założone na początku XX wieku na powierzchni pół hektara, z czasem rozrastało się i stawało ogromną kolekcją róż. Znalazłam tam nawet kilka polskich odmian.
      Wszystkie róże są bardzo dobrze wyeksponowane, najczęściej sadzone blisko siebie po kilka sztuk, co sprawia ze wyglądają bardzo efektowne. Widać nie tylko pokrój, kształt kwiatów ale i zdrowotność poszczególnych odmian. Na miejscu można kupić duże donice z różami, w znakomitym wyborze, w bardzo dobrym gatunku, chociaż stosunkowo drogie, bo powyżej 20 eruo za sztukę. Ale trudno się im oprzeć. Generalnie dobre miejsce na spędzenie pięknego, czerwcowego dnia, ale raczej nie w weekendy, bo wtedy są tam tłumy.

      Usuń
    3. tez stawiałabym na astra wrzosolistnego

      Ola

      Usuń
  6. Nie podoba mi się :( Znaczy podoba momentami, ale lepiej dla nas żebyśmy przeskoczyli etap tego typu rekultywacji i weszli od razu na wyższy poziom ucząc się na błędach sąsiadów. Niby nie jest źle, przyjemne dla oka miejscami, ale jest w tym coś jałowego. Mam nadzieję że nie tylko ja to czuję bo wyjdę na marudę- a nie chcę ;) Ale czuję jałowość całego założenia. Podobają mi się momenty jak kostrzewowa połać czy te żwirowiska ale wszystko razem i z tymi drzewkami w tle wygląda jak... nasze stare ogródki tylko w większej skali. Czyż nie? :)
    Przypomniała mi się audycja radiowa dotyczącą zwiedzania Warszawy starym fiatem 125- wycieczka w klimacie PRLu ale z przystankami na współczesność. Taksówkarz-przewodnik zabrał pewnego Niemca aby pokazać mu nowe Bulwary Wiślane. Niemiec zachwycony, ale ku zdziwieniu organizatora nie tą stroną Wisły którą miał się zachwycić. To nie wielopniowe graby z kocich łbach zrobiły na nim wrażenie a przeciwna strona rzeki. Dla niego było to mistrzostwo w naśladowaniu natury i chciał natychmiast poznać autora tego projektu. Dla przewodnika była to nadal tylko "ta niezrobiona" strona :(
    Był ciąg dalszy jeszcze mniej dla nas korzystny. Tak mi się przypomniało :)
    Mi się jednak wydaje że czasem lepiej zostawić. Niech samo zarasta. Można coś podrzucić, zasadzić, ale po tych czystych kamorkach wnioskuję że to raczej regularnie odchwaszczany ogród niż teren odzyskany?
    O trendach będziesz mówić? I pytasz gdzie ich szukać? Jeżu Megi, świat się kończy ;)Drewno, korten czy werbena to nie trendy a materiały będące w zgodzie z trendami- tak bym to nazwała :) Korten zresztą już nie ten teges raczej, a drewno to temat rzeka, i jak jeansy- modny zawsze tylko modele się zmieniają, kolory i tak dalej :) We wnętrzach czekam na głośny powrót politury- chyba za chwilkę, już blisko czuję :) A na zewnątrz czarne drewno opalane- mój typ. Tylko nie w typowym wiejskim wydaniu, a wręcz przeciwnie :D Można mnie sprawdzić za lat kilka, zgadzam się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi się w sumie, licząc plusy i minusy... podoba. Liczę też na dobrą zmianę w czasie.
      Oczywiście to nie jest jakieś wielkie, porywające, odkrywcze, wizjonerskie założenie, pewnie dlatego użyłaś określenia "jałowe". No bo tak, po części wtórne, wygląda jak ogródek w większej skali, a najgorsze są strzyżone iglaki na skalniaku.
      Ale. My nigdy nie uczyliśmy się na błędach sąsiadów, raczej czerpiemy od nich garściami- tzw. postęp, niszczenie środowiska, czyli to, o czym oni mogą mówić "mądry Niemiec po szkodzie". I mody ogrodowe. Oni, może zachowawczo i topornie, ale starają się rewitalizować, edukować, pokazywać wzorce, w ogóle działać. Nam nie będzie Niemiec pluł w twarz i na złość zniszczymy sobie puszcze i bagna, oni mogli, a my nie?
      Więc, oczywiście, dobrze byłoby, gdybyśmy przeskoczyli. Tylko że tak się nie stanie. "Niezrobiona strona" Wisły to dla nas zwykłe chaszcze, zieleń nieurządzona, krzaki, w których gwałcą, "nic ładnego". W ciągu pokoleń nie docenimy dzikiej przyrody- a może i nigdy, bo nie będzie komu doceniać (nie w tym katastroficznym sensie z poprzedniego posta, ale- nikt nie będzie jej znał, więc po co mu ona).
      Dlatego Niemcy (i Chińczycy, jak pokazuje przykład czerwonej wstążki, i nie tylko oni) robią coś bardzo sprytnego i dobrego dla środowiska (przyrody). W gąszcz nadrzecznych łęgów, gdzie ludzka noga by nie postała, wpuszczają kładkę, ot kawałek. Każą ludziom spacerować wzdłuż czerwonej linii. Wabią ludzi do parku na skalniaczek i wrzosiki, a tak naprawdę pokazują rodzime gatunki, sukcesję, rekultywację, torfowisko. I dlatego mi się podoba :-)
      (wiem, że mogliby bardziej, ale to już coś)

      Usuń
    2. a trendy trendy. No co. Mnie interesują takie bardziej długofalowe, czyli nie mody na corten czy werbenę, źle się wyraziłam. Politura, palone drewno. Dzięki. Dodam cię do jednej grupy na fb, ciekawe czy lubisz.

      Usuń
  7. A tak w ogóle to zawsze podobały mi się goryczki, ale nigdy żadnej nie kupiłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam z nimi doświadczeń. Jak rosną w Nochten, to nie ma powodu, żeby u ciebie nie rosły ;-)

      Usuń
  8. Pomyliłam. Nie Niemcy. Lepiej. Japończycy ;)
    http://www.polskieradio.pl/9/325/Artykul/1499078,Pomysl-na-turystyke-w-oparach-PRL

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem co myśleć o tym założeniu, tak jak o wielu niedługo po założeniu :) .
    Małgosiu mimo Twoich wyjaśnień bezgraniczności ogrodu nadal jest to park. Park łatwiej pozbawić granic, ogród trudniej. No i tu przechodzimy do dyskusji co jest ogrodem ... itd.
    Pytasz co z domorosłymi trendsetterami ogrodowymi? Może czekają aż ktoś im podpowie co słychać. Gwoli przypomnienia w grudniu 2015 nr 10. Zmiany w idei ogrodu (...): czy ogród to miejsce ogrodzone?
    A w sprawie trendów ogrodniczych to może strona ASLA albo blog Zuzanny Skalskiej - ale raczej nie gotowce, samemu trzeba wydedukować (sorry, że pozwolę sobie na osobiste wspomnienie, ale byłam kiedyś na wykładzie na którym opowiadała jak firma w której pracuje przewidziała trend w produkcji angielskich domków ogrodowych - zamknięcie na kłódkę, domki bowiem były produkowane bez zamknięcia).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze, ściśle rzecz ujmując- park. Widziałam twój nowy wpis, rano tam pójdę...
      Słusznie zauważyłaś, że niedługo po założeniu (i na podstawie zdjęć) trudno wiedzieć, co myśleć. Ale coś tam gdybamy, i bardzo dobrze.
      Może czekają. Jednak chciałabym przeczytać takie podsumowania po roku, naprawdę. Rozmawiałam dziś (wczoraj) z osobą, która "zawodowo" czyta blogi i zauważa to, co ja- że brakuje im często linii, spójności i konsekwencji, są bardzo chaotyczne i w związku z tym mało przydatne jako źródło informacji. Mówię o tych "profi", a nie pisanych dla zabawy. Oczywiście, że należy samemu wydedukować i zsyntetyzować, ale trzeba mieć z czego- ja sobie poradzę, pytam tylko o inspiracje (i bardzo za nie dziękuję), ale do tej pory z polskojęzycznych blogów dowiedziałam się tylko, że modny będzie kolor zielony. Wow.

      Usuń
  10. Cały ten teren wygląda jak ostrzeżenie - patrzcie co was czeka - a kominy w tle jako wykrzykniki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję, że Pani w ogóle jest wraz z głębią artystyczną swego umysłu i duchowością. Maria czygier

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki. Szukałam takich informacji. Chcę w tym roku zabrać sie za swój ogród! Przyda mi się ta wiedza :)

    OdpowiedzUsuń

komentarze cieszą autorkę :-)
(moderuję komentarze do starszych postów :-)