Trochę szkoda, że tyle zimnych dni za nami, bo zmolestowały one to, co ładnego możemy oglądać zimą.
Zimowe kwiaty...
Jeszcze w listopadzie zakwitły niektóre kaliny. Kalina wonna Viburnum farreri- to w porządku. Często zakwita o tej porze, wypełnia ciepłe powietrze migdałowym, delikatnym zapachem. Jej kwiaty marzną po każdym przymrozku... a nowe rozwijają się w czasie każdego ocieplenia. Jest jasnym punktem w ogrodzie:
Tyle o kwiatach... bo o ciemiernikach, oczarach, hiacyntach, i czymś tam jeszcze już czytałam u stęsknionych za wiosną blogowiczek... napisałabym jeszcze o jaśminie nagokwiatowym, ale muszę poczekać na rozkwit jego cytrynowej urody. Bo na razie wszystkie kwiatki ma smutnobure.
Zima odebrała urodę owocom. Takim:
... przy czym owocki dzikiej róży zostały zjedzone przez ptaki, a kulki śnieguliczki białej- ścięte razem z większością krzewów przez parkowe ekipy sprzątające...brawo oni, dzięki temu nie musimy oglądać praktycznie jedynego efektu ozdobnego śnieguliczki- białych śnieżynek w jeszcze- nie- ośnieżonym parku.
I jeszcze to:
... kalina koralowa Viburnum opulus, ta mniej lubiana forma naturalna o płaskich i mniej efektownych kwiatostanach. Mniej lubiana od odmiany "Roseum"- inna, opisowa nazwa tej odmiany to "Boule de neige"- o kulistych kwiatostanach złożonych tylko z płonych- niepłodnych kwiatów. Mniej efektownych, ale za to zimą! Słońce wydobywa całą porzeczkową przezierność tych owoców, są jak krople czerwonej wody albo szklane korale:
A takie- cóż to? zagadka:
No to jeszcze jedna:
trudne? zwyczajowo to drzewko- krzew nosi nazwę od swoich owoców, takich poziomkowatych... Talibra do tablicy! ;-)
A gałązki tego czegoś wyglądają tak:
A w ogóle: to TEŻ są zimowe kwiaty...
To spróbuję: judaszowiec i liczi?
OdpowiedzUsuńMiłego dnia,
M.
nie nie nie:-) coś prostszego i mniej egzotycznego;-]
OdpowiedzUsuń